— Co? Jeszcze tu jesteś? — kobieta niezdarnie udawała, że protekcjonalnie go ignoruje — Nie masz nic innego do roboty? Na przykład być irytującym durniem gdzieś indziej?
Przytyk do jej sylwetki jednak ponownie wzbudził w niej iskrę. To była najdrażliwszy z jej wielu słabych punktów.
— Wątła? Dobre sobie! W twoich stronach ma się rozumieć, kobiety przypominają raczej spasłe trolle? — odparła jadowicie — To by wiele wyjaśniało w kwestii twego gustu. Mości kloaczny książę, moja figura jest idealna. Pojąłeś? Czy mam ci to przeliterować we wspólnym? I-D-E-A-L-N-A! Teraz dotarło? Czy może wciąż za szybko mówiłam, byś nadążył?
Wzięła głębszy oddech, by przygotować się do dalszej repliki.
— Zaś moja cera podbiła salony Absalomu i Taldoru, ale co może o tym wiedzieć jakiś przybłęda z pustyni... Ech, pewnie wolałbyś posiąść jakąś ciemnoskórą dziukuskę, chociaż i to już za wysokie progi... więc prędzej zwykłego konia karej maści!
Potem przetrawiła kolejne słowa Bahadura.
— Od kiedy to ignorancją jest znać każdą odmianę dziwactwa w Golarionie? Nie potrafisz nawet odróżnić pięknej kobiety od klaczy, a czynisz uwagi do mej wiedzy w kwestii takiej błahostki! Ech... To przynajmniej wiele tłumaczy odnośnie twojej ogłady i statusu, skoro jesteś pomiotem powstałym z osoby, na której pochówek szkoda było innym wydać chociażby miedziaka!
Gdy zobaczyła, że tropiciel rozsiada się w najlepsze w jej obecności, pojęła jego plan.
— Jeśli myślisz, że mnie stąd wypłoszysz, to próżny twój trud. Wiedz, że w dobrym nastroju jestem doskonała, ale w złym jestem jeszcze lepsza! Sądzisz, że powinnam poszukać lepszego towarzystwa? Na Calistrię! Wszędzie są ciekawsi ludzie, niż ty! Nawet w rynsztoku. W sumie, dopóki nie przyszedłeś, byłam już w najlepszym towarzystwie! Sama ze sobą przy pustym stole! I...
Nie zdążyła dokończyć, bowiem z nagła wtrącił się krasnolud. Potężny niczym górski wodospad ryk Jabbara sprawił, że aż drgnęła, po czym gwałtownie zamilkła, niczym grób. Mimo to pouczające słowa kleryka wpuściła jednym uchem, a wypuściła drugim, kiwając głupkowato. Wciąż jednak nic jej nie zabraniało pokazać przeciwnikowi język. Potem zadarła tylko nosek i odwróciła się na bok, by nie patrzeć dłużej na wstrętnego jej ifryta.