Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2020, 22:10   #27
Rodriguez
 
Rodriguez's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputację
Piotrek wykorzystał postój w McDonaldzie na uzupełnienie węglowodanów i poziomu nikotyny w organizmie. Po przerwie przesiadł się koło Olgi, namawiając ją chytrze, by zamieniła wysłużoną gitarę na "prawdziwy sprzęt", po czym bezceremonialnie rozłożył się obok, używając jej ud jako prowizorycznej poduszki. Kopertę otrzymaną od nauczyciela chciał początkowo wyrzucić w diabły, ale ostatecznie wcisnął ją do tylnej kieszeni jeasnów. Pewnie i tak o niej zapomnę, pomyślał, nim na powrót dał się porwać w kojące objęcia Morfeusza.


Gorąca woda otulała Piotra niczym ciepła melasa, wypełniając serotoniną te rejony mózgu, których nie objęły jeszcze we władanie kokaina i marihuana. Miał u stóp cały świat, jak słusznie zauważyła Kasia. Mimo to jego życie było jak świąteczna wydmuszka: piękne i kolorowe z zewnątrz, lecz puste w środku. Przez tyle lat osiągnął apogeum hedonizmu, stał się nie tylko artystą, uwielbianym przez tłumy bożyszczem, ale też poszukiwaczem. Dni, tygodnie, miesiące, niemal cały wolny czas spędzał na znajdywaniu nowych doznań, zgłębianiu nowych wymiarów rozkoszy, którymi mógłby zająć zmysły i odwrócić ich uwagę od jałowej egzystencji. Feeria zmieniających się kalejdoskopowo barw, slodko-gorzkie, mdłe w swej groteskowej intensywności zapachy, barokowa kakofonia dźwięków, doznania cielesne na granicy rozkoszy i bólu. Był przesycony tym wszystkim. Balonik na skraju wytrzymałości. I wtedy zjawiła się ona, oferując remedium w postaci trzymanej w dłoniach igły.
Piotrek wiedział że to sen. Jak inaczej wytłumaczyć obecność kogoś, kogo nie powinno tu być? Mimo że pokrętna, oniryczna logika zawsze zdawała się znajdować wyjaśnienia dla absurdalnych sytuacji które mu się przytrafiały po zapadnięciu zmroku, obecność jego martwej dziewczyny działała otrzeźwiajaco. Jak kubeł lodowatej wody wylanej na łeb. Przeczuwał co się za chwilę stanie. Odtwarzał tę scenę pod powiekami niemal co noc, (nie)stety zawsze po przebudzeniu zapominał co mu się śniło. Zostawał tylko niepokój i zimny pot spływający wzdłuż kręgosłupa.
Ozzy wyskoczył z kąpieli jak oparzony i zaczął się ubierać na tyle szybko, na ile pozwalały mu spowolnione we śnie ruchy. Wskoczył w jeansy, zaczął się wycierać i zaskowyczał, kiedy dostrzegł w lustrze wychudłą twarz 30-letniego narkomana. Jego głowę zdobiły łyse przesieki w miejscu, gdzie grzebień Kasi dotknął jego skóry.
- Ignorujesz mnie... Nic nowego – rzuciła z westchnieniem dziewczyna – cóż, pozwól w takim razie że pomogę Ci podjąć decyzję.
Piotrek zobaczył w lustrzanym odbiciu jak jego była bierze zamach trzymaną w dłoni strzykawką. Cudem uniknął wbicia igły w szyję, zasłaniając się w ostatniej chwili przedramieniem. Igła boleśnie wgryzła się w dłoń. Dziewczyna pchnęła go z powrotem do wanny. Piotr szamotał się próbując odzyskać równowagę. Zdążył zastanowić się tylko, kto głaszcze go po skroniach i rozmasowuje plecy kiedy on trzymał obie ręce Kaśki przed sobą, broniąc się przed rozdrapaniem twarzy, gdy jakaś nieznana siła zaczęła go ciągnąć w dół.
Przez kocioł wody, baniek powietrza i włosów dostrzegł ku swojemu przerażeniu kilka par trupiobladych rąk, duszących go, trzymających za nogi, ręce, włosy, próbujących wciągnąć coraz głębiej pod powierzchnię. Próbował znaleźć jakiś punkt oparcia, zaczerpnąć tlenu, bezskutecznie. Znad tafli wody, niczym z innego świata, dobiegał go zniekształcony śmiech. Gdzieś koło twarzy przepłynęła mu znajoma strzykawka. Chwycił ją i zaczął dźgać na prawo i lewo gnijące łapy topielców, próbując wydostać się z ich żelaznego uścisku. Im dłużej to trwało, tym ciosy stawały się coraz bardziej ociężałe, oddech ciężki do utrzymania. To koniec, pomyślał, po czym stracił przytomność.




Zaraz po przebudzeniu wyrzygał chyba galon brudej wody. Jeszcze zanim doszedł do siebie czuł, że coś tu nie grało. Zniknęła pozłacana wanna, wypełniona gorącą wodą i aromatycznymi olejkami. Zniknął zlew, kafelki, aksamitna zasłona, zniknęla Katarzyna. Piotr leżał na środku tonącego we mgle mostu. Konstrukcja wyglądała jak po nalocie dywanowym. Straszyła wyrwami rozmiarów samochodów i nagimi prętami zbrojeniowymi, wnoszącymi ku obcemu niebu swoje powyginane szpony. Tu też wcale nie było lepiej: ciężkie, ołowiane chmury przetaczały się leniwie nad jego głową. Trzy księżyce w odcieniach jadowitej żółci i zieleni spoglądały na niego z góry, niczym ślepia jakiegoś kolosalnego, wygłodniałego pająka.
- Co jest, do kurwy nędzy...?! - wstał, rozglądając się wokół. Niewiele był w stanie dostrzec poza samym mostem. Tu i ówdzie z gęstej jak mleko zasłony wynurzały się dziwne, przeżarte rdzą konstrukcje czy strawione przez ogień ruiny.
Temperatura zaczęła dawać mu się we znaki, więc z braku lepszej perspektywy zaczął iść, a potem truchtać przed siebie. Było dość chłodno, zwłaszcza dla kogoś, kto miał na sobie tylko parę jeansów i był przemoczony od stóp do głów. Ziąb wydzierał każdy oddech z jego piersi w obłokach gęstej pary.
Chłopak stracił rachubę czasu. Niedowierzanie zaczęło ustępować powoli panice, kiedy po raz kolejny minął ten sam stos gruzów czy to samo porzucone auto, wcale przy tym nie zmieniając kierunku biegu. Czy ten wózek stał tam wcześniej? Pomyślał, przyglądając się majaczącemu na granicy widoczności kształtowi. Stał na środku drogi jak gdyby nigdy nic. Nowy, jakby świeżo zdjęty ze sklepowej wystawy, wyróżniał się na tle otoczenia. Indetyczny jak ten, który kiedyś oglądała przy nim Kaśka. Wtedy jeszcze niczego się nie domyślał...
Rana na dłoni od jakiegoś czasu paliła żywym ogniem. Piotr ku swojemu przerażeniu wyciągnął z niej właśnie przesiąknięty osoczem i ropą kosmyk włosów. Tego już kurwa było za wiele... Chłopak załamał się, klapnął tyłkiem w kałużę i zapłakał. Zaczął tracić wiarę we własną poczytalność, zastanawiał się, czy to wciąż był sen, jakaś chora halucynacja, czy może autobus wycieczkowy trafił szlag, a on siedział właśnie w jakimś przedsionku piekieł w oczekiwaniu na odźwiernego.
Przestał na moment siąpić nosem i wstrzymał oddech, nasłuchując. Albo mu się zdawało, albo słyszał przed momentem płacz dziecka. Rozejrzał się z niepokojem, jednak jedyne co widział to znajomy most i wszędobylska mgła. Tym większe było jego zaskoczenie gdy spojrzał w dół. Niemal podskoczył gdy na asfalcie, tuż koło jego nogi, zaczęły się pojawiać mokre odciski niemowlęcych dłoni. Materializowały się powoli, wyraźnie zmierzając w kierunku krawędzi mostu. Ozzy podniósł wzrok. Ujrzał stojącą nad przepaścią kobietę. Płacz dziecka, poczatkowo ledwie słyszalny, stawał się nie do zniesienia. Krzyk uwiązł mu w gardle, gdy dziewczyna, nie oglądając się na niego, runęła przed siebie, prosto w mglistą otchłań.
 

Ostatnio edytowane przez Rodriguez : 27-11-2020 o 22:36.
Rodriguez jest offline