Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2020, 22:29   #28
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
~ AUTOBUS ~
Blondynka niechętnie siedziała obok swojego chłopaka. Na początku związek wydawał się być ok, ale szybko się okazało, że to zwykły buc. Amanda starała się wykrzesać z niego jak najwięcej dobrego i była bardzo dumna, gdy chociażby ataki na Martę zelżały. Wydawało jej się, że chłopak pod jej wpływem zmienia się na lepsze, ale wtedy on coś odpierdalał i znowu było tak samo jak zawsze. Ciężko jej było na długo utrzymać te pierwsze uczucia, wolała “dobrych chłopców” a nie takie łajzy. Czasem nawet zastanawiała się, czy gdyby nie kwestia popularności, to wciaż zadawałaby się z tymi samymi osobami?

Babeczki od Marty były naprawdę słodkie. Nastolatka uśmiechnęła się na widok muffinka, ale nie miała zamiaru go jeść, przecież to tuczy. Karteczkę zostawiła, wysłała do koleżanki sms’a “Dzięki, jesteś urocza! :* “ i westchnęła głośno. Oddała wypiek swojemu chłopakowi, który potraktował go jak zagrychę do alkoholu. Nota bene, ten szybko został im odebrany przez wuefistkę i Amanda ledwo zamoczyła usta. Dla niej i Julii nie było to wcale pocieszające; w lekkim stanie nieważkości byłoby im łatwiej znieść tę podróż.

Agata z drugą Martą czasami były komiczne. Apogeum osiągnęły, gdy bus zatrzymał się niedaleko maka. Powinny występować w jakimś kabarecie, może wtedy byłyby dopiero popularne. Jakby głupota dodawała skrzydeł, to teraz obie latałyby jak gołębice.
- Jeśli ktoś idzie do tego maka, to weźcie mi jakieś latte - poprosiła spokojnie z nadzieją, że ktokolwiek to usłyszał, wysłucha prośby blondyneczki.

Późniejsza droga była całkiem w porządku. Problem pojawił się po przekroczeniu granicy z Rowami. Kawa, choć delikatna, to i tak nie pomogła. Amandę zmorzył sen… Całkiem gwałtownie i niespodziewanie.


~ KOSZMAR ~


Amanda była przerażona i oniemiała. Przez cały czas trwania tego zajścia czuła się jak zwykły obserwator, który i tak nie ma wpływu na przebieg przedstawienia. Ciężko było to znosić nawet z perspektywy widza. Blondynka zastygła w bezruchu jak figura, a gdy kobieta zaczęła ronić łzy, oczy dziewczyny również się zaszkliły i zaszły mgłą. Przecież to nie było tak… Skąd mogła wiedzieć, prawda? Skąd? Dlaczego miałaby teraz brać odpowiedzialność za czyjeś czyny. Za rzeczy, które jej samej nawet by przez myśl nie przeszły. Tomek był chory i zerwała z nim relacje już dawno, chyba nawet nie zamknęli go w poprawczaku, ot kurator wystarczył. Ale miał matkę, ojca, miał swoje życie, myśli, wolę, decyzje… Dlaczego teraz to ona musiała za to odpowiadać?

Słowa ekspedientki cięły jak nóż. Ostry z obu stron, bo gdzie się nie obrócić, to raniły. Wiedziała, że nikogo nie obchodziły jej intencje w tamtym momencie, a fakt tego, co się wydarzyło. Amanda miała wyrzuty sumienia tylko czasami. Psycholodzy już zadbali o to, aby nie obwiniała siebie za czyny i decyzje innych, a jednak… Jednak w tym momencie nie potrafiła. Wszystko wróciło ze zdwojoną siłą, cały ten strach, który i ona wtedy czuła. Od tamtego momentu nie mogła patrzeć na dział słodyczy, przestała je jeść, miała wręcz mdłości od samego patrzenia na nie, gdy tak leżały na sklepowej półce czekając, aż ktoś je przygarnie. Ale to nie one przecież były winne.

Przestraszona przez nagły ruch kobiety w swoją stronę, blondynka straciła równowagę próbując się wycofać. Gwałtowne kroki w tył sprawiły, że zaplątała się o własne, szczupłe nogi, przydeptując rozwiązaną sznurówkę trampek. Trzask szklanych butelek nie przeraził jej bardziej, niż spojrzenie ekspedientki, która nachyliła się nad nią. Swąd rozlanego piwa podrażnił nozdrza.

- Dwie opcje. Albo zaczniesz objadać się i wnet znów staniesz się gruba, brzydka i niepopularna... Będziesz taka do końca swoich dni. Każdy kolejny dzień życia będzie dla ciebie męką, w którym będziesz nienawidziła swojego ciała równie mocno, co samej siebie. Skoro ja cierpię codziennie, rozpamiętując utratę dziecka, to ty również powinnaś męczyć się co dzień. Druga opcja… zostaniesz dźgnięta dokładnie tak, jak ja byłam zaatakowana. Zawsze możesz umrzeć piękna i młoda. Jak ja powinnam była umrzeć tamtego dnia razem z moim dzieckiem
- zaniosła się znów szlochem.

Blondynka płakała razem z nią. Jej usta wykrzywiły się w grymasie rozpaczy.
- Przepraszam… Naprawdę bardzo mi przykro… - wydukała pociągając nosem. Jej niebieskie, załzawione oczy skupiły się na wyciągniętych dłoniach, które trzymały przedmioty. Od samego spojrzenia na batona zachciało jej się wymiotować. Nie mogła patrzeć na to od długiego czasu, wciąż zresztą czuła tego, którego ekspedientka siłą wepchnęła jej do ust. To nie był smak, który dobrze wspominała. To był smak poczucia winy.

Amanda nie potrafiła wybrać inaczej. Właściwie, to ta kobieta pewnie miała rację. Czy naprawdę powinna dalej żyć? Czy naprawdę była mniej winna od pozostałych? Nigdy tak nie sądziła, tylko lekarze i psycholodzy próbowali jej to uświadomić, ale być może to była ich praca, a nie własne zdanie… Nastolatka wyciągnęła drżącą dłoń w kierunku noża. Zastygła w przerażającym grymasie twarz ekspedientki sprawiała, że czuła nieobliczalność ziającą z jej postawy. Zastanawiała się wręcz, czy kobieta nie rzuci się na nią z tym nożem szybciej, niż dziewczyna w ogóle zdąży po niego sięgnąć. Wyboru już dokonała. Nie dałaby rady obżerać się teraz, a zresztą… Nie zasłużyła chyba już na nic. Bała się, że może faktycznie była tylko fałszywą i dwulicową osobą, a nie miłą dziewczyną. Co jeśli to była prawda? Nie chciała być kimś takim… Nikt tak zły nie powinien sobie zasłużyć na życie.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline