Wycieczka jak każda inna. Dzieciarnia gadała przez większość drogi i trochę pośpiewali. Maja jak zwykle się udzielała, czasami siadając przodem do korytarza, aby odwrócić się do siedzących na tyłach koleżanek i kolegów na przedzie, oraz aby pogadać i pograć z Olgą w klaskane klasy. Ogólnie było wesoło i nie można było narzekać na nudę.
Koperty z tajemniczą zawartością? To fajnie, że wapniaki postarali się o jakąś dodatkową rozrywkę. Maja była ciekawa co jest w środku, ale oczywiście nie miała zamiaru psuć sobie zabawy falstartem. Otworzy, gdy przyjdzie na to czas. A póki co: wesoła wycieczka!
Maja sama nie wiedziała, w którym momencie jej się przysnęło.
Dziewczyna nie była tego wszystkiego za bardzo pewna. Oba rozwiązania miały swoje plusy i minusy, jednak żadne nie było tym czego mógł oczekiwać chory po przyjściu do lekarza. Za dużo trzeba było poświęcić. A swoją drogą, Maja odniosła dziwne wrażenie, że zwykle wizyta u doktora wyglądała inaczej. Czy to się działo na prawdę?
Zerknęła niby na dwie umowy, ale tak naprawdę przyglądała się biurku i gabinetowi. Tabliczka z napisem "Doktor Diabeł" na blacie biurka, jak byk informowała o tożsamości rozmówcy. Na ścianie zaś wisiał obramowany w ramkę z kości dyplom przyznający "Panu Diabłu" stopień doktora medycyny, przez uczelnię "Politechnika Medyczna o Piekielnie Wysokim Stopniu Nauczania". Wszystko się więc zgadzało... prawie. Bo żeby od razu dawać jej takie gotowe drogi leczenia, nawet bez badania?
- Nie ma trzeciej opcji? - spytała nieśmiało.
- Nie. I wiem, że to niełatwa decyzja. Zastanów się dobrze, a ja cię zbadam - odpowiedział doktor ze szczerym uśmiechem, jakby czytał w jej myślach.
Zanim Maja zdążyła coś odpowiedzieć, zobaczyła jak lekarz wyciągnął z kieszeni stetoskop i włożył sobie do uszu słuchawki, które wyglądały jak od walkmana. Niestety dostrzegła też, że końcówka stetoskopu, gdzie powinien się znajdować mały bębenek, miała dziwne ząbki i jak nic było otworem gębowym jakiegoś rodzaju pijawki. Polska zawsze była i będzie do tyłu, ale co to za średniowiecze, żeby lekarz posługiwał się pijawkami?
- Ymmm - bąknęła dziewczyna, bardzo niepewna tego wszystkiego. Nie chciała takiego badania. Nie, pijawkom nie. A ona się nie rozbierze!
Gdy jednak Maja spojrzała w dół, okazało się nagle, że nie ma na sobie bluzki. Gdzieś zniknęła i nie było jej nawet w zasięgu wzroku. Od pasa w górę dziewczyna miała na sobie już tylko stanik i co gorsza był to ten różowy z koronką i czarnymi wykończeniami. Od razu poczuła się onieśmielona i zawstydzona, choć w towarzystwie swoich chłopaków nie miewała takich problemów... No właśnie, jej chłopcy. Co z nimi będzie?
Gdy lekarz przyłożył ząbkową przyssawkę stetoskopu do jej brzucha, spodziewała się że będzie bolało, ale na szczęście nic nie poczuła... Do momentu aż diabeł osłuchał to miejsce i oderwał pijawko-skop by przejść do kolejnego, jak to u lekarza zawsze bywało. To odrywanie już ją zabolało, bo pijawka nie chciała kończyć swojego krwistego posiłku.
- Ałł, to ja już czytam - powiedziała, biorąc obie umowy do rąk.
Czytała uważnie, krzywiąc się co chwila, gdy doktor z piekła rodem osłuchiwał ją dokładnie. Dwie różne umowy... Z jednej strony odzyska zdrowie, ale musi zrezygnować ze swoich chłopaków. Wszystkich! A do tego jeszcze z tych których poznałaby w przyszłości. I co jej po zdrowiu i karierze zawodowej, jak życie spędzi w samotności?... Doktor zaczął osłuchiwać jej plecy i było to nie mniej bolesne niż dotychczas, więc czytała pośpiesznie dalej... Z drugiej umowy wynikało, że z całą pewnością znajdzie miłość życia, ale tu ceną była druga noga. Wizja spędzenia życia na wózku inwalidzkim była wręcz przerażająca. Koniec kariery sportowej, koniec tańczenia, biegania, a nawet chodzenia. I co jej po miłości, jak zostanie niepełnosprawną kaleką z bezwładem nóg? Jej ukochany musiałby wszystko wokół niej robić i byłaby dla niego ciężarem. Z pewnością chętnie by go dźwigał, z miłości, ale czy tego by dla niego chciała? Kimkolwiek by był...
- I jak? Podjęłaś decyzję? - spytał lekarz z szelmowskim uśmiechem, kończąc osłuchiwanie.
Maja westchnęła. Decyzja nie była łatwa. Gdy spojrzała w dół, zobaczyła, że wygląda jakby każdy z jej chłopaków dał jej bardzo solidną malinkę. Nie miała też wątpliwości, że jej plecy również wyglądają teraz jak po stawianiu baniek. A wszystko to były ślady po pijawce.
- Powiedz AAA - polecił lekarz, biorąc do ręki kubek ze szpatułkami z napisem "czyste".
Maja oczywiście skierowała głowę w stronę światła, ale zanim otworzyła usta, dostrzegła że szpatułka nie jest płaskim patyczkiem jak od lodów, tylko najprawdziwszym peniso-kształtnym wibratorem z drewna. Zacisnęła więc usta, odchylając się do tyłu.
- Ależ Maju. Jako twój lekarz jestem tu po to, aby ci pomóc - zapewniał diabeł, ale dziewczyna nadal nie chciała otworzyć buzi, pod którą podkładano jej to coś.
- Musisz zdecydować, - mówił diabeł, - albo pełne serce! - Powiedział, dźgając ją laską centralnie między piersi, przez co odchyliła się do tyłu jeszcze bardziej, o mało nie spadając z obrotowego krzesła.
- Albo sprawne kolana! - dodał, mocno uderzając ją laską w oba kolana na raz. Zabolało!
- Ała!... - jęknęła Maja z bólu, ale jej głos został szybko stłumiony, przez kawałek drewna o kształcie męskiego przyrodzenia które diabeł wepchnął jej do ust. I gdyby nie przytrzymałby jej drugą ręką, pewnie spadłaby z krzesła.
- Aaaa - skorygował z uśmiechem lekarz, zaglądając uważnie do jej gardła.
- Aaaaaaaaaaa - powiedziała posłusznie Maja, świadoma, że im wcześniej się podda badaniom, tym wcześniej się one skończą.
- Gardło w sumie w porządku, tylko język dobrze by było trochę przytemperować - powiedział lekarz i zaraz potem została uwolniona od "szpatułki".
Przez dłuższą chwilę Maja czuła, jakby przez ostatnią godzinę żuła drewniane wióry. Nie wyschło jej w ustach, ale czuła taki niefajny drewniany posmak. Skrzywiła się niezadowolona... Ale nie miała czasu o tym myśleć. Musiała podjąć decyzję!
Dokładnie jeszcze raz przeczytała obie umowy, dostrzegając kątem oka jak lekarz szykował kolejny etap badania, jakim była gruszka do lewatywy wielkości dorodnego grapefruita. O nie! Co to, to nie. Decyzja! Szybka ale mądra!
Zdrowie i sukces zawodowy, ale żadnego chłopaka u boku? Czy miłość i spełnienie, oraz wózek inwalidzki?... Perspektywa wózka była baaardzo odpychająca i Maja nie była pewna czy umiałaby wówczas obdarować ukochanego szczęściem. Z drugiej jednak strony, nie chciała aby jej chłopaki o niej zapomnieli i nigdy nie mogłaby mieć nowego faceta... Ale zaraz! To nie oznaczało jeszcze samotności, gdyż odnosiło się do płci męskiej... Już jej się zdarzyło wygłupiać nieco z inną dziewczyną, ale jakoś nigdy nie pomyślała o sobie jako o lesbijce. Do tego by doszło?
- No i jak? - zagadał doktor, biorąc do ręki gruszkę.
- Już wiem. Tę podpiszę - powiedziała pospiesznie Maja, pokazując umowę w której rezygnuje z chłopaków na rzecz zdrowia. Czym prędzej też złapała za pióro. Uznała, że w tym wszystkim, jeśli chłopaki o niej zapomną, a jej pozostanie tylko związek lesbijski, to nie było to wcale takie najgorsze...
Wtedy to okazało się, że słuchawki stetoskopu doktora zmieniły się w rurki, z których do małego kieliszka kapała jej własna krew, wyssana wcześniej przez pijawko-podobne coś. Oczywiście, cyrograf z diabłem podpisuje się własną krwią, nawet jeśli dusza nie jest elementem umowy. Maja zanurzyła w niej pióro i podpisała odpowiedni dokument!
- No, i bardzo dobrze, Maju. Widzisz, nie bolało - powiedział z uśmiechem diabeł, zabierając podpisaną umowę. - Dostaniesz receptę na proszek swędzący. I temperówka do języka dwa razy dziennie - mówił dalej, a na biurku pojawiła się nagle skromna kartka papieru toaletowego i temperówka do ołówków, wielkości ludzkiej pięści.
- Jakby coś się działo, to na wizytę kontrolną sam cię wezwę - dodał jeszcze lekarz i zaczął szelmowsko chichotać.
- Yyy, dziękuję - odpowiedziała Maja, po czym zabrała receptę i temperówkę, a następnie szybko ruszyła do wyjścia. Nie wróciła nimi do poczekalni, tylko znalazła się na korytarzu w szkole. Dopiero tam zorientowała się, że ma obie nogi sprawne. Szła szybko i to bez problemów, przyspieszyła, zaczęła podskakiwać, a potem biec przez korytarz. Gdy w pewnym momencie ją zawiało, spojrzała w dół i zobaczyła, że z tego wszystkiego zapomniała włożyć bluzkę, ale doskonale działające nogi jakoś sprawiły, że aż tak się tym już nie przejmowała.
Maja usłyszała, że coś delikatnie tupie i szybko zorientowała się, że to ona. Siedziała w szkolnym autobusie, lekko zaspana, ale w pełni świadoma. Przetarła oczy. Dziwny sen...
Jedna myśl ją nurtowała: "dojechaliśmy już?" - spytała w myślach samą siebie, wyglądając przez okno.