Ząb i Szisza była dla Linn znana jak kieszeń własnej szaty. Każdy przybytek słynący z rozrywek i uciech w Wati był praktycznie jej domem. Przez ostatnie lata często tu występowała na specjalne zamówienie bardziej wpływowych gości oraz właściciela. Dzisiaj jednak sprowadził ją interes i zew przygody, a nie przyjemności i zarobek.
Linn nie spodziewała się zobaczyć tu Tabata, czuła że się jej poszczęściło spotykając go w tym specyficznym czasie. Większość ekipy z ich dzieciństwa już nie żyła, lub spotkał ich gorszy los od śmierci - starość wynikająca, z krótkiego ludzkiego życia. Po kilku wymienionych uprzejmościach rozmawiali ze sobą z powrotem jak przyjaciele z młodych lat.
-
Ostatni raz kiedy cię widziałam ledwo dosięgałeś mi do piersi, a teraz spójrz na siebie, będę musiała nosić szpilki by ci dorównać. Czy może to zasługa jednego z twoich napojów, może masz też jeden dla mnie, hmm? - Zmrużyła oczy wpatrując w Tabata.
Dalej wszystko poszło jeszcze prościej, Linn rozejrzała się po twarzach pozostałych awanturników, którzy także szukali kompanów do odwiedzenia nekropoli. Uśmiechnęła się z zadowoleniem, nie przepracowała się zbytnio nad wyszukiwaniem właściwych talentów, wszystko szło po jej myśli. Undine skrzywiła się jedynie przy wyborze nazwy drużyny. "Pustynne skorpiony" brzmiały tak pospolicie, jakby mieli zatrudnić się w dokach do pilnowania skrzyń z rybami, ale może dzięki temu nie przyciągną uwagi nieproszonych obserwatorów lub konkurencyjnych poszukiwaczy.
***
Następnego dnia Pustynne Skorpiony ponownie spotkały się, tym razem oczekując na wyniki loterii. Tabat świergolił podekscytowany na myśl o znaleziskach.
- Na pewno natkniemy się na jakieś manuskrypty z Archiwum Ibisa, może też na zagadkę pozostawioną przez prawdziwego sfinksa z drogocenną nagrodą - Undine uśmiechnęła się próbując podsycić jego ekscytację.
Dziewczyna skinęła głową na powitanie Faarhanowi:
-
Drogi Faarhanie radża pozdrawia Ciebie i twój przybytek, zawsze miło wspomina twoją gościnę. Oh, mój drogi rozpieszczasz nasz już swoją obecnością, dla mnie troszkę chłodnego wina. - uśmiechnęła się do gospodarza i skinęła mu głową w podzięce.
Po krótkim czasie, gdy wybuchła ciekawa dyskusja między nowymi znajomymi Linn delektując się przyniesionym winem chłonęła wszystkie wylewane przez sojuszników informację. Zapełniała mentalnie stronice grubej księgi zatytułowanej Pustynne Skorpiony. W Lavenie zaczynała dostrzegać największe podobieństwo do siebie, ale zdawała się być również największym zagrożeniem dla drużyny, dla siebie - jak jadowity skorpion. Mavyve uśmiechnęła się w duchu przypominając sobie przypowieść jej krewniaków o skorpionie i żabie.
Bahdur też otwarcie wylewał o sobie dużo informacji, brakowało mu taktu i obycia. Jednak z jego aparycją i zawodem nie były to wymagane cechy. Być może woli spędzać więcej czasu z nieumarłymi niż żywymi, pierwsi są zdecydowanie mniej osądzający.
Grimm również pokazał kilka barw, na pewno wojownika z mądrością starca znużonego wybrykami durnych młodzików. Jednak krasnolud poszukujący starożytnej wiedzy był bardziej przerażający, niż krasnolud szukający chwały na polu bitwy.
Linn spojrzała w stronę Jasara, najmniej zdradzał się z pozostałych kompanów. Prostak marzący o prostych przyjemnościach w życiu jak wino i kobiety, czy ktoś świadomie próbujący nie wzbudzać podejrzeń.
- Oh, skarbie. Prywatne pokazy są możliwe tylko dla stałych patronów. Musisz zdobyć zaufanie gospodarza oraz dziewczyn dobrym zachowaniem i hojnym gestem. Nikt nie pokarze najlepszego towaru i oferty dzikusowi znikąd, to nie może zostać zarysowane... - Linn pochyliła się w stronę Jasara ukazując duży dekolt z dużym, obfitym i soczystym biustem, palcem przebiegła po dekolcie zygzakując po piersiach wzdłuż brzucha i mrugnęła do niego prawym okiem. Jej skóra jest nieskazitelna, wygląda jakby dopiero wyszła z kąpieli ledwo się osuszając, z jej ciała bije zapach kwiecistych perfum.