Scipio wraz z innymi Akolitami był ścigany. Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz różnorakie machinacje przeklętych odszczepieńców od wiary doprowadziły do takiej sytuacji. Liczył się z tym że droga jaką obrał wiele lat temu może go zaprowadzić nad przepaść i będzie sobie musiał poradzić z fałszywymi oskarżeniami z różnych stron.
Nie upadając na duchu z powodu impasu w śledztwie i świadomości bycia zaszczutym ze wszystkich stron odebrali sygnał od swego mocodawcy i ruszyli po odbiór darów od Jedynego. Kaznodziei przyszły w udziale granaty odłamkowe którymi miał zamiar wypalić skazę jaką poznaczyli tę planetę wysłannicy Czarnego Kartelu. Postanowił nie przywdziewać nowego pancerza gdyż jego wysłużony flak armour gwarantował większą ochronę i towarzyszł mu od samego początku osobistej Krucjaty.
Następnie przyszedł czas na rekonesans miejsca sptkania z Fernicus. Po mozolnej i niebezpiecznej podróży, ku lekkiemu zdziwieniu wszystkich zgromadzonych, dzięki umiejętnościom technicznym techkapłana okazało się że namiary z cogitatora ze spalonego teleportarium kierują ich do budynków nieopodal. Zastanawiająca zbieżność która nie mogła być dziełem przypadku. Doprawdy jak mawia przysłowie - na sabat wiedźmy i ich chowańce przylatują parami.
Starali się wkroczyć do budynku i przeczesywać go z zachowaniem wszelkich metod konspiracji jednakże nadzianie się na pułapkę na samym wejściu i ofensywa ze strony grupki przeciwników zgromadzonych w środku przekreśliła ten plan od samego początku. W ruch poszły cyberostrza, miotacze, karabiny i cała reszta zawartości ich wyposażenia przeznaczonego do eliminacji wynaturzenia jakim byli renegaccy handlarze xenotechem. Ci zaś dali im odpór z całą mocą. Faustus starł się z jednym z nich który wyglądem i manieryzmem przypominał mu własnego brata bliźniaka Festusa. Jakie to szczęście że kaznodzieja spalił go na samym początku swej drogi, wiele lat temu i nie dopuścił aby piętno herezji pozwoliło mu przeistoczyć się w pełni zdegenerowanego kultystę i odszczepieńca jakim był tenże tutaj. Do wymiany ciosów trwającej w najlepsze dołączył Venris oraz Yoshiko która swym ostrzem pokawałkowała głupca który ośmielił się podnieść rękę na wysłanników Jedynego. Dzięki takiemu obrotowi spraw Scipio mógł wreszcie dobyć miotacza i zalać krwawą łuną ognia resztę ich oponentów. Walka trwała jeszcze jakiś czas i pamiętał z niej przebłyski takie jak wielkie cielsko techkapłana uzbrojonego w zębaty topór który zastąpił drogę Virowi, konających w spazmach Cai E oraz Dzierzbę i ferię rozbłysków z karabinów. W pewnym momencie po wkroczeniu na arenę walki nowych graczy został jednak ogłuszony częściowo rozbłyskiem granatu hukowego i pozbierał się gdy walka już dogasała a nowo przybyli okazali się być nie kim innym jak świtą Inkwizytorki. Tą zaś była Scythia Fernicus która wraz z akolitami przetrząsnęła truchła pokonanych i zrewidowała teren całego obiektu znajdując coś co wyglądało na główny schowek Czarnego Kartelu.
Mimo bezskutecznych prób otwarcia obwarowanej trującymi zabezpieczeniami puszki pandory przez techkapłanów wchodzących w skład Inkwizytorskiego szwadronu, wydawało się że Vir wiedział jak zabrać się do tego enigmatycznego monolitu.