28-11-2020, 05:43 | #81 |
Reputacja: 1 | Scipio wraz z innymi Akolitami był ścigany. Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz różnorakie machinacje przeklętych odszczepieńców od wiary doprowadziły do takiej sytuacji. Liczył się z tym że droga jaką obrał wiele lat temu może go zaprowadzić nad przepaść i będzie sobie musiał poradzić z fałszywymi oskarżeniami z różnych stron. Nie upadając na duchu z powodu impasu w śledztwie i świadomości bycia zaszczutym ze wszystkich stron odebrali sygnał od swego mocodawcy i ruszyli po odbiór darów od Jedynego. Kaznodziei przyszły w udziale granaty odłamkowe którymi miał zamiar wypalić skazę jaką poznaczyli tę planetę wysłannicy Czarnego Kartelu. Postanowił nie przywdziewać nowego pancerza gdyż jego wysłużony flak armour gwarantował większą ochronę i towarzyszł mu od samego początku osobistej Krucjaty. Następnie przyszedł czas na rekonesans miejsca sptkania z Fernicus. Po mozolnej i niebezpiecznej podróży, ku lekkiemu zdziwieniu wszystkich zgromadzonych, dzięki umiejętnościom technicznym techkapłana okazało się że namiary z cogitatora ze spalonego teleportarium kierują ich do budynków nieopodal. Zastanawiająca zbieżność która nie mogła być dziełem przypadku. Doprawdy jak mawia przysłowie - na sabat wiedźmy i ich chowańce przylatują parami. Starali się wkroczyć do budynku i przeczesywać go z zachowaniem wszelkich metod konspiracji jednakże nadzianie się na pułapkę na samym wejściu i ofensywa ze strony grupki przeciwników zgromadzonych w środku przekreśliła ten plan od samego początku. W ruch poszły cyberostrza, miotacze, karabiny i cała reszta zawartości ich wyposażenia przeznaczonego do eliminacji wynaturzenia jakim byli renegaccy handlarze xenotechem. Ci zaś dali im odpór z całą mocą. Faustus starł się z jednym z nich który wyglądem i manieryzmem przypominał mu własnego brata bliźniaka Festusa. Jakie to szczęście że kaznodzieja spalił go na samym początku swej drogi, wiele lat temu i nie dopuścił aby piętno herezji pozwoliło mu przeistoczyć się w pełni zdegenerowanego kultystę i odszczepieńca jakim był tenże tutaj. Do wymiany ciosów trwającej w najlepsze dołączył Venris oraz Yoshiko która swym ostrzem pokawałkowała głupca który ośmielił się podnieść rękę na wysłanników Jedynego. Dzięki takiemu obrotowi spraw Scipio mógł wreszcie dobyć miotacza i zalać krwawą łuną ognia resztę ich oponentów. Walka trwała jeszcze jakiś czas i pamiętał z niej przebłyski takie jak wielkie cielsko techkapłana uzbrojonego w zębaty topór który zastąpił drogę Virowi, konających w spazmach Cai E oraz Dzierzbę i ferię rozbłysków z karabinów. W pewnym momencie po wkroczeniu na arenę walki nowych graczy został jednak ogłuszony częściowo rozbłyskiem granatu hukowego i pozbierał się gdy walka już dogasała a nowo przybyli okazali się być nie kim innym jak świtą Inkwizytorki. Tą zaś była Scythia Fernicus która wraz z akolitami przetrząsnęła truchła pokonanych i zrewidowała teren całego obiektu znajdując coś co wyglądało na główny schowek Czarnego Kartelu. Mimo bezskutecznych prób otwarcia obwarowanej trującymi zabezpieczeniami puszki pandory przez techkapłanów wchodzących w skład Inkwizytorskiego szwadronu, wydawało się że Vir wiedział jak zabrać się do tego enigmatycznego monolitu.
__________________ All created forces will be concentrated in a new species. It will be infinitely superior to modern man. Ostatnio edytowane przez 131313 : 30-11-2020 o 13:23. |
28-11-2020, 10:04 | #82 |
Reputacja: 1 | Gdy tylko zobaczył przeciwników, wiedział że czeka ich niezwykle trudne starcie i istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie wyjdzie z tego cało. Mimo tego od razu rzucił się do walki. Korzystając ze swojego doświadczenia ruszył biegiem do przodu by być trudniejszym celem i wypalił z świeżo zdobytego potężnego pistoletu. Niestety już przy pierwszym strzale jego umiejętności zawiodły i nie trafił arystokraty, który budził jego odrazę. Swoją okazje wykorzystał gdy szlachcic związał się w walce ze Scipio. Nie dość, że wspomógł kompana to jeszcze dwa kolejne strzały poważnie uszkodziły przeciwnika. Gdy znienawidzony wróg upadł martwy swój gniew, niestety bezskutecznie zwrócił przeciwko renegatce. Dalszy przebieg starcia zlazł się w istny chaos. Wybuch i ogłuszenie, nieznajomi ludzie i odniesione rany sprawiły, że nie rozumiał co się dzieje. Wyglądał na to jednak, że ostatecznie udało im się zwyciężyć. Był ciekaw, co też odnajdą w znaleźne skrzyni.
__________________ Victory or Death |
28-11-2020, 12:23 | #83 |
Reputacja: 1 | Wszystek opozycja w pustostanie na skraju Sypków legła pokotem, albo poszła w kajdany. Dla Dzierzby, Cai E, hereteka i jednego z arystokratycznych kontrahentów wraz z ochroniarzem przewidziano ten pierwszy los. Wprawdzie można było żałować, że nie dało rady ich schwytać i przeprowadzić na nich Akcji. Niemniej jednak jeśli wybór miałby być pomiędzy "uciekli" a "zginęli", to dobrze się stało. Wkrótce cała struktura została opanowana. Żołnierze i ATecy sprawnie ją zabezpieczyli, tracąc jedynie kilkunastu rannych i trzech zabitych (oraz dotkliwe i bolesne straty zw. ze zniszczeniem dwóch maszyn lotniczych - czterech pilotów i szesnastu specjalsów). Czarny Kartel został natomiast tą akcją roztrzaskany (a przynajmniej wewnątrz i w okolicy ula Krakex) - blisko czterdziestu zabitych, dwunastu rannych i trzech nietkniętych przestępców. Po weryfikacji kodów inkwizycyjnych i dokładnym przeszukaniu budowli udało się w niedokończonej, na wpół zasypanej piachem piwnicy odnaleźć potężny kufer. Ani chybi... archeotech. Technologia ludzkiego pomyślunku, ale tak stara, że sięgająca czasów Mrocznej Ery Technologii. Zebrani eksperci dawali jej... ponad dwadzieścia tysięcy lat. To, że Trade Sable zdobyli takie cudo samo w sobie było cudem. To, że wykorzystali do swych machlojek było tech-herezją o ołowianym ciężarze grzechu. I pomimo tej ekspertyzy, nikt nie był w stanie otworzyć skrzyni. Była opatrzona obronnym polem siłowym chroniącym przed bezpośrednimi atakami, polem zastoju chroniącym zawartość nawet przed upływem czasu, ekranowaniem anty-EMP, obwodem z materiałów typu Null wytłumiających psionikę, a także była zbudowana z formowanego sztucznego diamentu pozbawionego skaz i słabości, niemożliwego do spenetrowania falami auspexów i augerów. To była Enigma. Sezam z legend. Boska arka Omnissiaha, która miała nigdy nie zostać sforsowana. A jeśli półboska moc by tego dokonała, wewnątrz drzemał silny ładunek plazmowy mogący unicestwić zawartość i złodzieja... jeśli ten nie padłby trupem od supertoksyny, która miała być wyzwolona najpierw na wypadek trzykrotnego podania złej metody otwarcia. A ta metoda była techno-arkaniczna. Czyli... nikt nie wiedział w jaki sposób to otworzyć. Skrzynia reagowała na obecność konkretnych osób. Żywych, gdyż ciała poległych bossów zatargane przed kufer nic nie wskórały. To był jeden z najrzadszych systemów zabezpieczeń w galaktyce. Nie do złamania. Archeotechniczny cud... i jeszcze jeden przykład, jak wiele Ludzkość utraciła w trakcie Ery Zmagań. Kiedy zabrakło pomysłów i nadziei na otwarcie skrzyni, a ta zbliżała się do wytrucia wszystkich zgromadzonych, jeden Vir Magnus, tknięty przeczuciem - tak ludzkim wszak, nie cybernetycznym - wiedział co ma uczynić. [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=dd4_A0yzLlk[/MEDIA] 2:10 Wyjął z kieszeni prosty, stalowy klucz archaicznego kroju. Ten sam podarowany mu w katedrze przez tajemniczą dziewczynkę. Powolnym krokiem podszedł do kufra. To było bez sensu! Brakło nawet dziurki od klucza... Nie wiedząc co czynić, po prostu dotknął nim skrzyni. Przez chwilę była cisza. Potem maszyna zaczęła mruczeć. Brzmiało to dosłownie jakby Duch Maszyny wziął się pod brodę i głęboko zastanowił. - HMMMM... Kolejne kontrolki zmieniały kolor, przechodząc z groźnej czerwieni ku zielonej akceptacji. Na wyświetlaczu mignęła seria run, potem wyświetlił się napis "OTWARTE". Gdyby Magnus wciąż miał oczy, to by zamrugał. Miał wrażenie, że w tych błyskawicznie zmieniających się runach był napis. "Zrobię to dla niej." Dźwięk znikającego pola energetycznego, niczym trzaśnięcie jak z bicza cienką, giętką blachą. Syk wyłączanego pola zastoju. Stukot zabezpieczania bomby i trucizny. Podświetlenie zawartości mocnym, białoniebieskim światłem. A we wnętrzu... wszystko. Teki dokumentów. Całe księgi obrachunkowe. Stos infoczytników. Data-wafle i data-kryształy. Oraz bardziej egzotyczne nośniki danych. Analizowali je przez następne kilkanaście minut. Były w różnym stopniu zaszyfrowania i pełne ich rozszyfrowanie oraz analiza zaangażuje dziesiątki tęgich głów na kilkanaście pełnych tygodni, ale już można było stwierdzić, że to był strzał w dziesiątkę. W kufrze znajdowało się wszystko, co tyczyło się działalności Czarnego Kartelu w całym Sektorze Askellon, wraz ze źródłami towaru, kontrahentami, podwykonawcami i klientelą oraz "niezależnymi ekspertami". Jeśli te informacje okażą się tak prawdziwe i kompletne, na jakie wyglądały... Inkwizycja unicestwi Trade Sable w przeciągu kilkunastu miesięcy. Boży dar! Imperator Chroni. Akolici spędzili jeszcze w układzie Hulee nieco ponad trzy tygodnie. Mieli swobodę działania, której wcześniej nie zaznali - listy gończe zniknęły, uznanie za podejrzanych wpisano do akt policyjnych Krakexu jako omyłkowe, o dalszą przykrywkę zadbała "Scythia Fernicus". Nie oznaczało to wcale wakacji, wręcz odwrotnie. Ciężką pracą swych dłoni i umysłów wybielali sobolową plamę na tkaninie układu Hulee. [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=J6faEo61fzY[/MEDIA] To była obława. Pełne inkwizycyjne śledztwo. Teraz, kiedy mieli wszystkie informacje w garści (udawało się na bieżąco rozszyfrowywać dane z kufra tyczące się Hulee, plus "Fernicus" miała własne teczki) ruszyli na istne polowanie na czarownice. Aktywowano Adeptus Arbites najpoważniejszymi dostępnymi kodami. Do inkwizycyjnej armii, formacji ad hoc, powołano spejcalsów z policji i wojska oraz regularne oddziały PDF i okręty SDF, a także najmitów w kamuflażach bloodshot (prywatną, zakonspirowaną 'armię' Inkwizytor). Do tej naprędce zorganizowanej krucjaty dołączali także ochotnicy z Adeptus Ministorum i ich naprędce zwołane bandy Frateris Militia, a także co bardziej pobożne i militarnie usposobione rody szlacheckie wraz ze swymi strażami. Iglice i śródkopce Krakexu, Baishi Lou i innych ośrodków na Hulee V rozbrzmiały wystrzałami, zapłonęły od stosów i spłynęły krwią heretyków oraz tych, którzy oddali życie walcząc z herezją. Czas subtelności i śledztw przeminął - nastał dzień zapłaty za grzechy. W całym systemie wypalano resztki po Czarnym Kartelu, ale nie tylko - na ofiarny stos rzucano kontrahentów, "podwykonawców", różnych "freelancerów" (na przykładzie Dzierzby, ściganej przez "Fernicus" od dłuższego czasu), całą klientelę - w tym tych od miesięcy zwabianych w pułapkę dla xenofilów, zastawioną przez Panią Z w swej rezydencji. Sama inkwizytor, Pani Z, była osobą enigmatyczną - nie mniej od Pana X - mimo, iż ciągle współpracowała z akolitami. Jej wiek był niemożliwy do określenia, gdyż niemożliwym było, aby kobieta w średnim wieku posiadła tyle umiejętności, przenikliwości i "masek" w dotychczasowym życiu. Jej myśli niemożliwe do odgadnięcia, gdyż niemożliwym było odgadnąć myśli tak wielu 'masek'. Wiadomo było o niej kilka rzeczy: była groźna, była sprytna, była z Ordo Hereticus i operowała w bardziej skomplikowany sposób od Pana X, acz nie mniej skuteczny. Polowała na pewne elementy Czarnego Kartelu i jego otoczenia - nie z powodu xenotechu, to był dla niej problem trzeciorzędny. Przede wszystkim chciała karcić tą koterię, gdyż skupiała pośród siebie renegackich psykerów, hereteków oraz recydywistów mających na pasku znacznie więcej aniżeli (cytując) "bazarowy handel bibelotami". Kiedy pod koniec miesiąca dogasały płomienie ostatnich stosów, system Hulee był czysty - tak, jak paskudząca się rana wycięta medycznym skalpelem, przypalona czerwonym żelazem i zaszyta czarną nicią była oczyszczona. Rozwiązano także kilka spraw, które ciążyły na sumieniach Akolitów. Przede wszystkim odzyskano i pogrzebano uroczyście w inkwizycyjnym gronie ciało Romulusa Lamara. Sam pogrzeb nie różnił się w swych obrządkach od innych, wypowiadano tylko dodatkowe sentencje. Ale to co się po nim stało było... wyjątkowe. Imię poległego akolity posłano do szerszej Inkwizycji z Askellon, gdzie zostało "pozłocone" - czyli wpisane do jednej z tzw. złotych ksiąg. Były to rejestry wypełnione wyłącznie imionami i podstawowymi danymi członków Inkwizycji poległych na służbie. Kiedy dany rejestr wypełniał się, był zamykany, zakuty w łańcuch bez klucza i odesłany... na samą Świętą Terrę. Do specjalnej krypty pod Złotym Tronem. By Bóg-Imperator wiedział, kto oddał życie w Jego posłudze. Nie istniał w Imperium wyższy zaszczyt dla poległego. Poza tym wstrzymano pościg za Bosese. Nie dość, że waligóra przeżył magazyn C-418, to jeszcze zdołał umknąć z Krakex - i całego systemu Hulee. Augurie pokazywały, że zaszył się jako pasażer na gapę w jednym z wielu kupieckich brygów kursujących po subsektorze Thule. W przyszłości recydywista miał wypłynąć i narobić szumu, ale to była pieśń przyszłości. Co zaś tyczy się organizacji Loeba Dareka: została całkiem wymazana, a sieć kantorów pozyskana przez Ród Fernicus w tzw. wrogim przejęciu, a następnie w większości upłynniona aby pokryć koszta inkwizycyjnego pogromu. Natomiast xenoprzedmioty zdobyte na Czarnym Kartelu i jego klienteli oraz oddane przez "Scythię Fernicus" zostały zbanade, a następnie unicestwione. Tylko kilka sztuk trafiło do prywatnych "sal trofeów" Pani Z i Pana X. Raporty zostały złożone i odebrane, rozkazy zwrotne przyjęte. Szersza Inkwizycja w Askellon powiadomiona o przełomie w śledztwie. Rozpoczynało się prawdziwe polowanie na czarownice w takt kolejnych rozszyfrowywania kolejnów misteriów z kufra. Pan X już działał, wzywając swoich ludzi z Hulee i innych miejsc. Niedawno zahartowani Akolici wkrótce mieli dołączyć do ogólnosektorowego pogromu, acz zasłużyli sobie jeszcze na dwa dni urlopu, spędzanego w królewskich warunkach, w rezydencji rodu Fernicus. W międzyczasie otrzymali też listy od Pani Z - oferowała im przejście z Ordo Xenos do Ordo Hereticus, pod jej kuratelę. Doceniała ich zdolności i zapewniała, że Pan X nie będzie im miał tego za złe. Wszak od teraz działali we wspólnej sprawie. Decyzja leżała w ich gestii, podobnie jak wszystko inne w trakcie ostatnich dni pobytu na Hulee V.
__________________ Dorosłość to ściema dla dzieci. Ostatnio edytowane przez Micas : 01-12-2020 o 10:42. |
28-11-2020, 19:02 | #84 |
Młot na erpegowców Reputacja: 1 |
|
29-11-2020, 21:24 | #85 |
Reputacja: 1 |
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
30-11-2020, 15:00 | #86 |
Reputacja: 1 | Łowca tych którzy odwrócili się od nowiny Jedynego i jedynej właściwej drogi był w swoim żywiole. Po zapoznaniu się z zawartością kufra i dostaniu wytycznych od Pani Z dołączył wraz z resztą akolitów do oddziałów zwerbowanych do rozprawienia się z resztą Czarnego Kartelu na planecie. Kopiec zabłysnął pochodniami i stosami, a nozdrza tłumów na placach wypełniły się chmurami gęstego dymu i smrodem palonych ciał. Scipio nawykły do takich widoków grzmiał nad tłuszczą głosząc żarliwe litanie i kazania, przeklinając odstępców od wiary i tych którzy ośmielili się wejść w kontakt z technologią znienawidzonych obcych. Gniew Inkwizycji nie omijał rodzin szlachty z wysokich Iglic, jak i handlarzy ze śródkopca czy pośredników przemytników z najniższych warstw podkopca. Oczyszczający płomień nienawiści palił do białości skażoną tkankę nie bacząc na przynależność klasową, polityczną czy głosy sprzeciwu. Raz rozpoczętego polowania nie dało się już zatrzymać i postronni mogli jedynie dołączyć aby i na nich nie padł cień podejrzenia sprzyjania knowaniom kartelu. Gdy ostatnie kryjówki organizacji zostało przeszukane a podejrzani należycie osądzeni nastał czas pewnych wyborów co do kolejnych misji i przygotowań do opuszczenia planety. Kaznodzieja wraz z resztą komórki skorzystał z gościnności Inkwizytorki i skupił się na dalszym doskonaleniu swojego warsztatu śledczego oraz bojowego. Jak doświadczenie nauczało jeden wszak nierozerwalnie wiązał się z drugim. Po tym jak ich imiona zniknęły z listy podejrzanych oraz listów gończych poświęcił również nieco czasu na odwiedzenie kilku miejsc w których przyszło im spędzić sporo czasu w trakcie trwania tej misji. Ludność Witrażyków czy Starych Bud jeszcze przez długi czas wspominała pokrzepiające słowa jakie usłyszała od duchownego. Zapewniał zgromadzonych o potrzebie bycia wyczulonym na wszelkie wynaturzenia i działanie złych sił. Zachęcał do kontaktowania się z Adeptus Arbites i resztą oddziałów stacjonujących w okolicy gdyby usłyszeli w przyszłości pogłoski o czymś podejrzanym. Jak mawiał błogosławiony Eliasz, lepszy bezpodstawny donos niż pewne horrory. Scipio był całym sercem przekonany że zgromadzonej gawiedzi terror na tyle zajrzał w oczy w ciągu ostatnich tygodni aby liczba chętnych do sporządzania donosów przerosła najśmielsze oczekiwania. Oferta inkwizytorki wydawała mu się jak najbardziej naturalna i zgodna z jego dotychczasową drogą. Czas w Ordo Xenos uznawał za niezwykle wartoścowy i towarzyszących mu akolitów oraz Pana X za ludzi którzy sporo go nauczyli jednakże jego powołaniem było od zawsze ściganie heretyków oraz przestępstw natury religijnej, gwałcących wiarę i porządek. Dlatego też przystąpił do Ordo Hereticus i dalszy pozostały mu czas na planecie spędził pogrążony na studiowaniu dzieł świętych mężów na temat natury herezji oraz sposobów jej wyplenienia. Jak się okazało Inkwizytorka miała niezwykle przepastną bibliotekę wypełnioną zbiorem w którego skład wchodził cały szereg poczytnych tomów. Podczas pochłaniającej lektury w dłoni Scipia znów znalazła się fiolka z czarnym proszkiem którą miał przytroczoną do wojskowego pancerza i skrytą w połach płaszcza. Na pancerzu nadal widniał kawałek wytrawionej skóry z fragmentem zagadkowej inskrypcji. Gdy proszek z wolna przesypywał się po szkle naczynia niczym jakaś misternie wykonana klepsydra bądź też model drogi mlecznej, kaznodzieja zaczytywał się we fragmencie dotyczącym osobistego poświęcenia i porzucenia przywiązania do rzeczy doczesnych. A mianowicie tego że więzy krwii nie znaczą nic jeśli dusza została przeklęta piętnem chaosu. Uśmiechnął się a po starych bliznach i poparzeniach przeszedł przyjemny dreszcz.
__________________ All created forces will be concentrated in a new species. It will be infinitely superior to modern man. |
01-12-2020, 08:20 | #87 |
Reputacja: 1 | Po godzinach prób otwarcia skrzyni przez najbystrzejsze techumysły, które Ordo miało na podorędziu, po analizach, poszukiwaniach, modłach, ekspertyzach i testach, kiedy wszystko zawiodło, Vir podszedł do kufra i wyciągnął mały kluczyk. Po prostu dotknął nim powierzchni i skrzynia stanęła otworem. -No no, Vir! Czapki z głów – powiedział Jayden z podziwem. Następnie dołączył do grupy śledczych i pomógł analizować dokumenty. Kolejne tygodnie minęły mu na typowo analityczno-szpiegowskiej robocie. Badał i wyłuskiwał tych podejrzanych, którzy mogli się od odpowiedzialności wykręcić – czy to przez niedostateczne dowody, czy to przez znajomości czy władzę. Przyglądał się też sprawom tych, którzy mogli zostać niesłusznie oskarżeni przy okazji prowadzenia nagonki na szeroką skalę. Takie masowe aresztowania często uderzały w niewinnych. Niby według imperialnych zasad nikt nie był niewinny i każdy podejrzany, jednak rzeczywistość była bardziej szara i skomplikowana, niż dychotomiczne rozróżnienie dobro-zło. Do sprawy należało podejść wnikliwie. Mieszkańcy kopca nie powinni plotkować o masowych, nieuprawnionych zatrzymaniach na czas nieokreślony. Było to co prawda w gestii i prerogatywach Adeptus Arbites, ale w konsekwencji prowadziło do zastraszenia populacji, poczucia krzywdy i radykalizacji nastrojów. A tego Jayden nie chciał. Na takim poletku zbyt łatwo kiełkowała herezja. Były szpieg zgodził się na propozycję Z, aby wstąpić w szeregi jej organizacji. Był to w końcu awans. Po drugie, lubił wiedzieć z kim ma do czynienia. I jak ten ktoś pracuje w polu. O X wiedział tylko tyle, że jest. Ale czy siedział w bazie w gabinecie, czy też był agentem polowym zajmującym się aktywnie pracą operacyjną? To nie było pewne. W końcu, pozostawała sprawa niechlubnej przeszłości Jaydena i tego, że musi mieć protekcję, aby byli mocodawcy nie postawili go przed sądem wojskowym. A im silniejsza protekcja, tym mniejsza szansa, że ktoś się o niego upomni. Były szpieg z radością przyjął nowy sprzęt ufundowany przez Z i kontynuował zadania. Zapowiadało się jeszcze sporo pracy. |
01-12-2020, 08:21 | #88 |
Reputacja: 1 | Gdy tylko zrozumiał a raczej wytłumaczono mu co dokładnie znaleźli, na oblicze Venrisa wypełzł paskudny uśmiech. Mając taką wiedze mogli całkowicie wyplenić aktywność Trade Sable. W ciągu następnych kilku tygodni Venris pomagał w akacjach, które odbywały się w niższych częściach kopca i z nieskrywanym zadowoleniem patrzył na kolejne trupy oraz aresztowania plugawych odstępców. W końcu miał też okazję poznać Panią Z oraz spędzić trochę czasu w jej rezydencji. Doświadczenie to było dla Venrisa wyraźnie sprzeczne w swojej naturze – z jednej strony przypominało to świat arystokracji, której tak nienawidził. Z drugiej strony jednak wreszcie mógł liznąć nieco luksusu, którego tak pragnął. Gdy w końcu padła propozycja przeniesienia do Ordo Hereticus nie zastanawiał się długo. Mimo iż był wdzięczny Panu X za możliwość wyrwania się z piekła podkopca, zdecydowanie wolał zwalczać heretyków niż uganiać się za xeno techem czy nawet samą działalnością xenos. Wyglądało to na prostsze i bardziej eleganckie rozwiązanie dla byłego przestępcy. Nie miał również ochoty na kolejne podróże przez Warp – sądził, że przepastne czeluści Krakex jeszcze na długie lata zapewnią mu zajęcie. W krótkich chwilach wytchnienia czasami wracał myślami do minionych zdarzeń. Z peprsktywy czasu wszystko potoczyło się niezwykle szybko. Transfer na inną planetę, przykrywki, śledztwo i konfrontacje a wreszcie ucieczka i walka o własne życie. Wszystko to wiele nauczyło Venrisa i sądził, że gdy następnym razem zostanie powołany do jakiejś większej akcji będzie w stanie lepiej przysłużyć się Imperatorowi oraz być może dalej poprawi swój status.
__________________ Victory or Death |
01-12-2020, 11:01 | #89 |
Reputacja: 1 | Pomyślne ukończenie sesji. Śledztwo w sprawie Czarnego Kartelu w ulu Krakex, na reszcie planety Hulee V i w całym systemie Hulee zostało zakończone. Inkwizycja już się mobilizowała do podobnych czystek w pozostałych zakątkach subsektora Thule, a wici szły do dalej położonych sił aby gotowały się do rozprawy z Trade Sable w całym sektorze Askellon. Debiut komórki Akolitów Pana X zakończył się pełnym sukcesem - choć na sam koniec drużyna się rozpadła, rozdzieliła między dwóch inkwizytorów, a i w trakcie samego śledztwa były momenty budzące wątpliwości, czy przypadkiem ekipa nie spłonie na stosie, który sama planowała rozpalić. Tak się jednak na szczęście nie stało, to heretycy gryźli piach, a ich bibeloty dołączyły do piachu jako pył. Następne miesiące - ba, całe lata - spędzili w rozjazdach, podróżach i we wszelakich lokalizacjach, od najdalszych rubieży aż po tętniące życiem ścisłe centrum sektora. Przyczynili się do ostatecznego unicestwienia [iTrade Sable[/i] oraz wykrycia i śmierci wielu innych heretyków. Częstokroć działali samodzielnie bądź w innych drużynach, czasem u boku swych inkwizytorów, ale wielokrotnie też spotykali się wspólnie na większych misjach. Ale to już były inne historie. Jedno można było powiedzieć z całą pewnością: nigdy nie narzekali na brak pracy. Zawsze był następny wróg. Heretycy, xenos... a nawet nie-byty spoza zasłony. Inkwizycja wojowała z nimi bezustannie i do utraty tchu, a nawet dalej. Musiała. Bowiem w 41 milenium istniała tylko wojna. [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Czpve_uNiLM[/MEDIA] +++ Koniec +++
__________________ Dorosłość to ściema dla dzieci. |