Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2020, 12:23   #83
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Wszystek opozycja w pustostanie na skraju Sypków legła pokotem, albo poszła w kajdany. Dla Dzierzby, Cai E, hereteka i jednego z arystokratycznych kontrahentów wraz z ochroniarzem przewidziano ten pierwszy los. Wprawdzie można było żałować, że nie dało rady ich schwytać i przeprowadzić na nich Akcji. Niemniej jednak jeśli wybór miałby być pomiędzy "uciekli" a "zginęli", to dobrze się stało.

Wkrótce cała struktura została opanowana. Żołnierze i ATecy sprawnie ją zabezpieczyli, tracąc jedynie kilkunastu rannych i trzech zabitych (oraz dotkliwe i bolesne straty zw. ze zniszczeniem dwóch maszyn lotniczych - czterech pilotów i szesnastu specjalsów). Czarny Kartel został natomiast tą akcją roztrzaskany (a przynajmniej wewnątrz i w okolicy ula Krakex) - blisko czterdziestu zabitych, dwunastu rannych i trzech nietkniętych przestępców.

Po weryfikacji kodów inkwizycyjnych i dokładnym przeszukaniu budowli udało się w niedokończonej, na wpół zasypanej piachem piwnicy odnaleźć potężny kufer. Ani chybi... archeotech. Technologia ludzkiego pomyślunku, ale tak stara, że sięgająca czasów Mrocznej Ery Technologii. Zebrani eksperci dawali jej... ponad dwadzieścia tysięcy lat. To, że Trade Sable zdobyli takie cudo samo w sobie było cudem. To, że wykorzystali do swych machlojek było tech-herezją o ołowianym ciężarze grzechu. I pomimo tej ekspertyzy, nikt nie był w stanie otworzyć skrzyni. Była opatrzona obronnym polem siłowym chroniącym przed bezpośrednimi atakami, polem zastoju chroniącym zawartość nawet przed upływem czasu, ekranowaniem anty-EMP, obwodem z materiałów typu Null wytłumiających psionikę, a także była zbudowana z formowanego sztucznego diamentu pozbawionego skaz i słabości, niemożliwego do spenetrowania falami auspexów i augerów. To była Enigma. Sezam z legend. Boska arka Omnissiaha, która miała nigdy nie zostać sforsowana. A jeśli półboska moc by tego dokonała, wewnątrz drzemał silny ładunek plazmowy mogący unicestwić zawartość i złodzieja... jeśli ten nie padłby trupem od supertoksyny, która miała być wyzwolona najpierw na wypadek trzykrotnego podania złej metody otwarcia.

A ta metoda była techno-arkaniczna. Czyli... nikt nie wiedział w jaki sposób to otworzyć. Skrzynia reagowała na obecność konkretnych osób. Żywych, gdyż ciała poległych bossów zatargane przed kufer nic nie wskórały. To był jeden z najrzadszych systemów zabezpieczeń w galaktyce. Nie do złamania. Archeotechniczny cud... i jeszcze jeden przykład, jak wiele Ludzkość utraciła w trakcie Ery Zmagań.

Kiedy zabrakło pomysłów i nadziei na otwarcie skrzyni, a ta zbliżała się do wytrucia wszystkich zgromadzonych, jeden Vir Magnus, tknięty przeczuciem - tak ludzkim wszak, nie cybernetycznym - wiedział co ma uczynić.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=dd4_A0yzLlk[/MEDIA]

2:10

Wyjął z kieszeni prosty, stalowy klucz archaicznego kroju. Ten sam podarowany mu w katedrze przez tajemniczą dziewczynkę. Powolnym krokiem podszedł do kufra. To było bez sensu! Brakło nawet dziurki od klucza... Nie wiedząc co czynić, po prostu dotknął nim skrzyni.

Przez chwilę była cisza. Potem maszyna zaczęła mruczeć. Brzmiało to dosłownie jakby Duch Maszyny wziął się pod brodę i głęboko zastanowił.

- HMMMM...

Kolejne kontrolki zmieniały kolor, przechodząc z groźnej czerwieni ku zielonej akceptacji. Na wyświetlaczu mignęła seria run, potem wyświetlił się napis "OTWARTE". Gdyby Magnus wciąż miał oczy, to by zamrugał. Miał wrażenie, że w tych błyskawicznie zmieniających się runach był napis. "Zrobię to dla niej."

Dźwięk znikającego pola energetycznego, niczym trzaśnięcie jak z bicza cienką, giętką blachą. Syk wyłączanego pola zastoju. Stukot zabezpieczania bomby i trucizny. Podświetlenie zawartości mocnym, białoniebieskim światłem. A we wnętrzu... wszystko.

Teki dokumentów. Całe księgi obrachunkowe. Stos infoczytników. Data-wafle i data-kryształy. Oraz bardziej egzotyczne nośniki danych. Analizowali je przez następne kilkanaście minut. Były w różnym stopniu zaszyfrowania i pełne ich rozszyfrowanie oraz analiza zaangażuje dziesiątki tęgich głów na kilkanaście pełnych tygodni, ale już można było stwierdzić, że to był strzał w dziesiątkę.

W kufrze znajdowało się wszystko, co tyczyło się działalności Czarnego Kartelu w całym Sektorze Askellon, wraz ze źródłami towaru, kontrahentami, podwykonawcami i klientelą oraz "niezależnymi ekspertami". Jeśli te informacje okażą się tak prawdziwe i kompletne, na jakie wyglądały... Inkwizycja unicestwi Trade Sable w przeciągu kilkunastu miesięcy.

Boży dar! Imperator Chroni.


Akolici spędzili jeszcze w układzie Hulee nieco ponad trzy tygodnie. Mieli swobodę działania, której wcześniej nie zaznali - listy gończe zniknęły, uznanie za podejrzanych wpisano do akt policyjnych Krakexu jako omyłkowe, o dalszą przykrywkę zadbała "Scythia Fernicus". Nie oznaczało to wcale wakacji, wręcz odwrotnie.

Ciężką pracą swych dłoni i umysłów wybielali sobolową plamę na tkaninie układu Hulee.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=J6faEo61fzY[/MEDIA]

To była obława. Pełne inkwizycyjne śledztwo. Teraz, kiedy mieli wszystkie informacje w garści (udawało się na bieżąco rozszyfrowywać dane z kufra tyczące się Hulee, plus "Fernicus" miała własne teczki) ruszyli na istne polowanie na czarownice. Aktywowano Adeptus Arbites najpoważniejszymi dostępnymi kodami. Do inkwizycyjnej armii, formacji ad hoc, powołano spejcalsów z policji i wojska oraz regularne oddziały PDF i okręty SDF, a także najmitów w kamuflażach bloodshot (prywatną, zakonspirowaną 'armię' Inkwizytor). Do tej naprędce zorganizowanej krucjaty dołączali także ochotnicy z Adeptus Ministorum i ich naprędce zwołane bandy Frateris Militia, a także co bardziej pobożne i militarnie usposobione rody szlacheckie wraz ze swymi strażami. Iglice i śródkopce Krakexu, Baishi Lou i innych ośrodków na Hulee V rozbrzmiały wystrzałami, zapłonęły od stosów i spłynęły krwią heretyków oraz tych, którzy oddali życie walcząc z herezją. Czas subtelności i śledztw przeminął - nastał dzień zapłaty za grzechy.

W całym systemie wypalano resztki po Czarnym Kartelu, ale nie tylko - na ofiarny stos rzucano kontrahentów, "podwykonawców", różnych "freelancerów" (na przykładzie Dzierzby, ściganej przez "Fernicus" od dłuższego czasu), całą klientelę - w tym tych od miesięcy zwabianych w pułapkę dla xenofilów, zastawioną przez Panią Z w swej rezydencji.

Sama inkwizytor, Pani Z, była osobą enigmatyczną - nie mniej od Pana X - mimo, iż ciągle współpracowała z akolitami. Jej wiek był niemożliwy do określenia, gdyż niemożliwym było, aby kobieta w średnim wieku posiadła tyle umiejętności, przenikliwości i "masek" w dotychczasowym życiu. Jej myśli niemożliwe do odgadnięcia, gdyż niemożliwym było odgadnąć myśli tak wielu 'masek'. Wiadomo było o niej kilka rzeczy: była groźna, była sprytna, była z Ordo Hereticus i operowała w bardziej skomplikowany sposób od Pana X, acz nie mniej skuteczny. Polowała na pewne elementy Czarnego Kartelu i jego otoczenia - nie z powodu xenotechu, to był dla niej problem trzeciorzędny. Przede wszystkim chciała karcić tą koterię, gdyż skupiała pośród siebie renegackich psykerów, hereteków oraz recydywistów mających na pasku znacznie więcej aniżeli (cytując) "bazarowy handel bibelotami".

Kiedy pod koniec miesiąca dogasały płomienie ostatnich stosów, system Hulee był czysty - tak, jak paskudząca się rana wycięta medycznym skalpelem, przypalona czerwonym żelazem i zaszyta czarną nicią była oczyszczona.

Rozwiązano także kilka spraw, które ciążyły na sumieniach Akolitów. Przede wszystkim odzyskano i pogrzebano uroczyście w inkwizycyjnym gronie ciało Romulusa Lamara. Sam pogrzeb nie różnił się w swych obrządkach od innych, wypowiadano tylko dodatkowe sentencje. Ale to co się po nim stało było... wyjątkowe. Imię poległego akolity posłano do szerszej Inkwizycji z Askellon, gdzie zostało "pozłocone" - czyli wpisane do jednej z tzw. złotych ksiąg. Były to rejestry wypełnione wyłącznie imionami i podstawowymi danymi członków Inkwizycji poległych na służbie. Kiedy dany rejestr wypełniał się, był zamykany, zakuty w łańcuch bez klucza i odesłany... na samą Świętą Terrę. Do specjalnej krypty pod Złotym Tronem. By Bóg-Imperator wiedział, kto oddał życie w Jego posłudze. Nie istniał w Imperium wyższy zaszczyt dla poległego.

Poza tym wstrzymano pościg za Bosese. Nie dość, że waligóra przeżył magazyn C-418, to jeszcze zdołał umknąć z Krakex - i całego systemu Hulee. Augurie pokazywały, że zaszył się jako pasażer na gapę w jednym z wielu kupieckich brygów kursujących po subsektorze Thule. W przyszłości recydywista miał wypłynąć i narobić szumu, ale to była pieśń przyszłości. Co zaś tyczy się organizacji Loeba Dareka: została całkiem wymazana, a sieć kantorów pozyskana przez Ród Fernicus w tzw. wrogim przejęciu, a następnie w większości upłynniona aby pokryć koszta inkwizycyjnego pogromu. Natomiast xenoprzedmioty zdobyte na Czarnym Kartelu i jego klienteli oraz oddane przez "Scythię Fernicus" zostały zbanade, a następnie unicestwione. Tylko kilka sztuk trafiło do prywatnych "sal trofeów" Pani Z i Pana X.

Raporty zostały złożone i odebrane, rozkazy zwrotne przyjęte. Szersza Inkwizycja w Askellon powiadomiona o przełomie w śledztwie. Rozpoczynało się prawdziwe polowanie na czarownice w takt kolejnych rozszyfrowywania kolejnów misteriów z kufra. Pan X już działał, wzywając swoich ludzi z Hulee i innych miejsc. Niedawno zahartowani Akolici wkrótce mieli dołączyć do ogólnosektorowego pogromu, acz zasłużyli sobie jeszcze na dwa dni urlopu, spędzanego w królewskich warunkach, w rezydencji rodu Fernicus. W międzyczasie otrzymali też listy od Pani Z - oferowała im przejście z Ordo Xenos do Ordo Hereticus, pod jej kuratelę. Doceniała ich zdolności i zapewniała, że Pan X nie będzie im miał tego za złe. Wszak od teraz działali we wspólnej sprawie. Decyzja leżała w ich gestii, podobnie jak wszystko inne w trakcie ostatnich dni pobytu na Hulee V.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 01-12-2020 o 10:42.
Micas jest offline