Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2020, 19:02   #84
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację

Drobniutka kobieta w białym kimonie stała wyniośle i beznamiętnie pośród zaściełających drewnianą podłogę licznych zwłok służby i ashigaru. Wyglądała jak samotna lilia wodna na tle szkarłatnego jeziora, usłanego gałęziami w kształcie poskręcanych, ludzkich ciał. Dostający się z zewnątrz delikatny nihouński wietrzyk malowniczo targał rąbkami jej szat, przydając temu ponuremu widokowi mistycznej wymowy. Oblicze zabójczyni było chłodne, pozbawione emocji i obojętne niczym u ucieleśnienia śmierci. Nie drgnęła ani o milimetr. Nasłuchiwała.

Kiedy w końcu jej uszu dobiegł odgłos z korytarza biegnącego za papierową ścianą, zwróciła w jego kierunku młode oblicze przyozdobione wielkimi, piwnymi oczami. Wyblakłe źrenice pokrytych bielmem kółek skupiły się na celu i zastygły w kompletnym bezruchu. Po chwili we wskazanym miejscu rozsunęły się drzwi. Stanął w nich starszawy mężczyzna z długimi wąsami, wygolonym wysoko czołem i charakterystycznie upiętym kokiem. Ubrany był w czarne haori, keikogi i hakamę.
Kimże jesteś i dlaczego wybiłaś całą moją czeladź oraz wszystkich ashigaru?! — zapytał, z ledwością wydobywając słowa z gardła. Jego twarz wyrażała na równi głębokie przerażenie i zaskoczenie. W pierwszej reakcji wykonał gwałtowny krok w tył, o mało się nie przewracając.
Odebrałeś mi wszystko! — rzuciła w jego stronę intruzka, jej głos był suchy i nienawistny, pozbawiony cienia litości.
Nawet nie mam pojęcia, kim jesteś — odparł zbity z tropu mężczyzna. Jego słowa nie były ironiczne, wyrażały wręcz rozbrajającą szczerość. Dopiero gdy dostrzegł kamon wyhaftowany na szacie nieznajomej zaczął powoli kojarzyć.
Takahiro Taneka, przyznajesz się do powalenia Yoshitsune Shimatzu w bitwie pod Tokushimą, pod koniec Miesiąca Opadających Liści, podczas Roku Konia? — rzuciła tamta oskarżycielsko w kierunku wojownika w średnim wieku.
Sędziwy bushi pogładził przez moment brodę, po czym odezwał się zamyślonym głosem.
Pamiętam tego młodzika. Podczas bitewnej wrzawy przeszyłem go yari, tak też skonał. Walczył jak tygrys i odszedł godnie do królestwa Cesarza-Boga. Nie rozumiem więc, dlaczego to uczyniłaś. Co za obłęd cię do tego pchnął!? Między naszymi klanami nie ma już wojny!
Milcz. Dobądź miecza, albo skonaj jak hinin*.
Doświadczony mężczyzna wyczuł, że morderczyni jego służby była śmiertelnie zdeterminowana, dlatego też powoli dobył swojej katany. Przyjął pozycję jodan i spojrzał na nią w oczekiwaniu. Był gotowy bronić resztek swego rodu i własnego honoru. Choć jego zaawansowany wiek i spustoszenie, jakie dostrzegł, nie pozostawiały mu złudzeń co do wyniku nadciągającego starcia. Coś jednak go tknęło i przemówił ostatni raz.
Zaufaj staremu wojownikowi. Od tego wcale nie poczujesz się lepiej. Słońce kona, a ty mitrężysz czas na jakąś bezcelową zemstę. Jesteś młoda, mogłabyś lepiej wykorzystać dany ci czas.
Wiedz, że pchnięciem grotu odebrałeś trzy żywota, nie jedno. I za to zapłacisz — ucięła napastniczka, sama powoli przyjmując pozycję chudan, następnie zachęciła go do ataku krótką komendą — Uderz.
Dopiero wtedy Tanekę tknęło. Zwłaszcza że przy okazji dostrzegł, iż kobieta w białym kimonie była niewidoma. Jakże ślepa dziewka mogłaby dokonać takich zniszczeń? Z wyglądu przypominała yūrei**, mogła być też jakimś innym, mściwym yōkai. Szybko pojął, że przyszedł dzień jego sądu i nic nie jest w stanie tego odwlec niezrozumiałego wyroku, jaki mu wyznaczono. Postanowił więc odejść z podniesioną głową. Powstrzymał zatem dalsze rozważania. Zaszarżował.

Pojedynki na Nihoun były szybkie i brutalne. Wystarczyły zaledwie dwa błyśnięcia rozpędzonej stali i jedno pozbawione tchu ciało zwaliło się ciężko na posadzkę, brocząc intensywnie krwią. Odziana w biel nawet nie spojrzała na pokonanego. Wypuściła tylko trzymaną przez siebie broń i powoli odeszła, pokonując spokojnym, miarowym krokiem pozostawione przez siebie rozległe pobojowisko. Nim dotarła do bramy posiadłości, usłyszała dobiegający z pozostawionego za sobą budynku żeński okrzyk rozpaczy. Nie zatrzymała się.

Otwierając bramę, po raz kolejny jakieś dźwięki dobiegły jej uszu. Tym razem były to trzy pary stóp podążające jej tropem oraz odgłos naprzemiennego łkania w wykonaniu jakiejś kobiety, oraz dwójki pacholąt. Dla jej wrażliwych uszu odgłos geta stukających o wyłożoną kamieniami drogę był niczym hałas zstępującej lawiny. Więc zanim spadł na jej plecy podstępny cios kaikenem, wykonała na nadciągającym przeciwniku rzut, a potem unieruchomienie z zakresu jujutsu. Napastnikiem okazała się kobieta, która wcześniej krzyczała z domu. Intruzka wyrwała jej broń z dłoni i już miała pozbawić ją życia... ale zawahała się. Nieustający płacz oraz rzucane w jej kierunku przekleństwa w wykonaniu napastniczki, a także targane przez towarzyszące jej dzieci białe kimono morderczyni sprawiły, że ta zastygła przez moment w bezruchu. Dostrzegając w tej scenie pozorną reminiscencję czegoś, co było jej bliskie. Po chwili wrzuciła do pobliskiego oczka wodnego odebrany oręż.
Porzuć nienawiść. Zapomnij... o zemście. Ona cię zniszczy... strawi twoje człowieczeństwo — powiedziała intruzka, pierwszy raz zdradzając jakiś ślad emocji w głosie. Jej oczy jednak wydawały się całkiem mętne gdy wypowiadała te słowa.
Potem minęła leżącą wdowę i jej dzieci, pokonując wreszcie granicę posiadłości. Zniknęła za bramą niczym duch. Zamilkła z wrażenia pani Taneka nigdy więcej już o niej nie słyszała.

***

Otwarcie tajemniczej skrzyni Trade Sable było niczym cud Cesarza-Boga Iznaginamiego. Higashi dumała, skąd Magnus miał klucz i czy nie było to wynikiem jakiejś boskiej interwencji. Później powiedziano jej, że kufer był cudem techniki, przedmiotem pochodzącym z Mrocznej Ery Technologii, czasu gdy ludzkość niemal osiągnęła poziom posthumanizmu, władając całą galaktyką i operując urządzeniami o potędze bliskiej bogom. Pochodzącej z feudalnego świata kobiecie rozmach i rozwój technologiczny Miasta-Ula Krakex wydawał się wręcz niepojęty, jeśli kiedykolwiek istniało coś o większym splendorze, to poprzez swe zaawansowanie było dlań nieodróżnialne od magii. Na samą myśl o takich rzeczach poczuła się nieswojo. Nie drążyła więc dalej tematu.

Oczywiście Yoshiko kontynuowała udział w tępieniu resztek gangu Loeba Dareka i samego Czarnego Kartelu. W trakcie tego czasu pani Z. mogła zauważyć, że nigdy nie schodziła z posterunku, a jej sumienność była równie imponująca, co opanowanie.

Po oczyszczeniu systemu Hulee, gdy wszystkie raporty zostały złożone i odebrane (w czym pośredniczyła, bowiem była drużynową astropatką), Yoshiko razem z innymi akolitami otrzymała możliwość kilkudniowego wytchnienia w posiadłości fałszywej Scythii Fernicus. Odmówiła jednak wygód. Zamiast spędzić wolny czas w królewskich warunkach, jakie oferowała położona w Iglicy rezydencja rodu, ulokowała się w opróżnionej komórce na sprzęt dla służby. Pod naciskiem pani Z. przynajmniej w jakimś stopniu odpowiednio zaadaptowanej do jej potrzeb (na co składał się zaledwie niski stolik i orientalna mata do spania). Nie dla niej były zbytki i rozkosze ciała. Postawiła na doskonalenie ducha poprzez samotność i medytację. Dzięki czemu udało jej się rozwinąć nieco swoje dywinacyjne i telepatyczne zdolności.

***

Kilka godzin przed zakończeniem pobytu w luksusowej posiadłości drobne kobiece dłonie z niezwykłą rewerencją położyły na małym ołtarzyku wytarty, wyblakły i pognieciony od częstego oglądania obrazek przedstawiający jakiegoś młodego mężczyznę, wykonany bardzo archaiczną i osobliwą techniką. Później w zrytualizowany sposób zapaliły wąskie kadzidełko i włożyły je do specjalnego pojemniczka, umieszczonego pomiędzy skromnym, ozdobnym kwieciem. Wątła strużka aromatycznego dymu uniosła ku sklepieniu ciasnego, surowo urządzonego składziku. Żar toczący zapachowy patyczek rozświetlał znikomym blaskiem skrytą w kompletnym mroku komnatę, nie było w niej żadnych innych źródeł światła. Wszechobecna ciemność nie wpływała jednak w najmniejszym stopniu na precyzję ruchów rąk Yoshiko.


Po dokonaniu rytuału te same kobiece dłonie złożyły się w znak Aquili, do modlitwy skierowanej ku Najwyższemu Ojcu Ludzkości i Stworzycielowi Świata, Izanaginamiemu.

Po zakończeniu powtarzanej w myślach litanii mantr do najważniejszego i jedynego kami rozległ się wreszcie głos kobiety. Głęboki, ale cichy, aksamitny i dostojny. Pełen efemerycznego, psychicznego znoju i żeńskiej troski.
Yoshitsune, najukochańszy mężu, i ty Shirō, najdroższy nienarodzony synu, tyle razy już wam to powtarzałam, wręcz do znudzenia, ale wiedzcie, że wciąż nad życie was miłuję. Nadal memu sercu do was tęskno, i ten ból z pewnością nie wygaśnie do czasu, aż się nie spotkamy w świętym złotym pałacu-świątyni Izanaginamiego na niebiańskiej Terrze.
Higashi umilkła na moment, jakby coś ją dręczyło.
Minęło wiele dni odkąd ostatni raz mogliśmy zamienić słowo, choć w myślach mych, i sercu także, byliście bez ustanku. Nie mogłam się jednak rozpraszać się w trakcie mej misji, stąd dotychczas nie kierowałam do was bezpośrednio słów. Lecz teraz uległo to zmianie. Odzwam się, bowiem mi i moim kompanom, przy wsparciu pana X. i innych sojuszników, udało się wreszcie pokonać wielkiego wroga – Czarny Kartel. Radość nastała w tym zakątku galaktyki, a blask naszego Boga-Cesarza spłynął na oblicza wiernych. Chciałam przy okazji podziękować wam za uratowanie mojego życia podczas finalnego starcia z heretykami. Ech, gdyby nie ta interwencja, stałabym pewnie u waszego boku... choć rozumiem ów postępek i jego słuszność. Jeszcze nie spłaciłam swych długów wobec cesarskiego Imperium i Izanaginamiego. Bodaj bym mogła okazać wam w jednakowym stopniu swe uczucie i zaangażowanie...
Nihounka znowu ucichła na chwilę. Tym razem jakby wstrzymując się przed powiedzeniem czegoś ważnego.
A, bym zapomniała. Przyjęłam ofertę pani Z. i przechodzę do tzw. Ordo Hereticus, pod jej komendę. Co, po zakończeniu pogromu na ostatnich przestępcach powiązanych z pokonanymi przemytnikami urządzeń obcych, będzie prawdopodobnie oznaczać rozstanie z dotyczasowymi towarzyszami. Zacni to ludzie, ale winni zrozumieć. Dla nich też wyższy cel i obowiazek jest najważniejszy. W sumie, to jeszcze wam o nich za dużo nie mówiłam. Co byście powiedzeli na to, żebym przybliżyła wam nasze ostatnie przygody? W ten sposób lepiej będziecie mogli zrozumieć, jacy to wspaniali mężowie.
Kobieta zwróciła na moment głowę w bok i pogładziła leżącą po jej lewicy drewnianą laskę oznaczoną symbolem Adeptus Astra Telepathica, kryjącą w sobie zakrzywiony miecz wzbogacony o monoostrze i rezonans psioniczny.
Posłuchajcie więc, bo opowiem wam dokładnie jak wyglądało śledztwo, przeprowadzone wspólnie od czasu naszej ostatniej rozmowy...

--------------------------------------------
*hinin – podkasta składająca się z ludzi "nieczystych", byłych więźniów, włóczęgów, żebraków, wyrzutków itd.
**yūrei – duch zmarłej osoby, często ubrany w białe kimono i posiadający czarne włosy
 
Alex Tyler jest offline