Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2020, 05:21   #121
Pieczar
 
Pieczar's Avatar
 
Reputacja: 1 Pieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputację
Marktag-Backertag; Noc; Magazyn Grubsona

- Cholerne drzwi! - myśl o nich nie dawała jej spokoju. Były drzazgą w jej oku i nie darowałaby sobie gdyby chociaż nie spróbowała wykorzystać wszystkich dostępnych metod.

- Kornas! - to jedyne co przychodziło jej teraz do głowy. Tam gdzie zawodził spryt i intelekt pozostawała brutalna i nieposkromiona siła. To ją właśnie swoim jestestwem reprezentował eunuch. Zaś w obliczu raczej oczywistych dowodów czyjegoś bytowania w tym miejscu nie pozostawało co łudzić się że ich wizyta ujdzie czyjejkolwiek uwadze. Przy takim obrocie spraw żałowała tylko jednego. Żałowała iż nie skroiła wszystkiego co wartościowe ze sklepikowego biura.

- Trudno! - niejako podsumowała to zawahanie któremu się poddała w trakcie włamania do butiku. Następnie jednak ruszyła w kierunku bramy frontowej aby po uprzednim upewnieniu się czy nikt nieproszony akurat nie przechadza się po okolicy, kilkukrotnym gwizdnięciem wezwać ukrytego w okolicy osiłka.

Kornas w pierwszej chwili wynurzył się zza rogu jako zwalista sylwetka skrzypiąca śniegiem pod butami i brnąca przez sypki śnieg. Nawet z bliska na nocnym mrozie widać było tylko blady owal twarzy. Dopiero gdy weszli do jako tako ogrzanego i oświetlonego wnętrza można było się lepiej widziec. Po drodze szefowa wyjaśniła swojemu ochroniarzowi czego od niego oczekuje a sama zamknęła kanciapę z powalonym Hansem na klucz.

We dwójkę przeszli przez pełny futer, skór i sukien magazyn przyświecając sobie jedną lampą aż doszli do składziku na końcu tego magazynu. Łysy postukał i popukał w te drzwi, nawet kopnął sprawdzając ich jakość i wzruszył ramionami. Rozejrzał się i znalazł jakiś drąg jaki mógł mu pomóc w sforsowaniu tych drzwi. A potem stanął kilka kroków przed nimi, wziął kilka głębszych oddechów rozpędził się i niczym żywe ucieleśnienie siły i furii natarł na tą blokadę. Zaraz nastąpiło głuche uderzenie gdy rozpędzona masa kilkudziesięciu kilogramów gruchnęła o twarde drewno. Coś tam zatrzeszczało, kurz wypadł ze szczelin ale drzwi stały nadal. Ale Kornas nie rezygnował tak łatwo. Cofnął się i napadł na te drzwi ponownie. A potem jeszcze raz. I jeszcze.

Wreszcie oparł się plecami o ścianę obok tej framugi i oparł dłonie na kolanach. Dyszał ciężko i równie mocno się zgrzał. Te forsowanie się z martwym drewnem nieźle go wymęczyło. Ale drzwi stały nadal. Nosiły świeże ślady tam gdzie trafiał drąg napastnika niczym świeże blizny z tego starcia. Miejsce gdzie powinien być mechanizm zamka wybrzuszył się świadcząc, że osiłek mocno naruszył tą konstrukcję. Ale nie na tyle by wypadła z zawiasów.

- Może mają tu jakaś siekierę bądź inne tałatajstwo. - pomyślała głośno - Rozejrzyjmy się dookoła. Może coś odpowiedniego wpadnie nam w oko. - teraz już personalnie zwróciła się do swojego zziajanego pracownika, który ciężko dysząc opierał się o ścianę plecami trzymając ręce na kolanach.

Kiedy skończył się czas na subtelności czas było użyć brutalnej siły. Po przeszukaniu magazynu para włamywaczy znalazła jakąś siekierę którą Kornas zaatakował te nieco już naruszone ale nadal solidne drzwi do zamkniętego składziku. Nie poszło mu ani cicho, ani szybko, ani dyskretnie. Przez pusty, zaciemniony magazyn niosło się echo głuchych uderzeń stali w solidne drewno. W końcu jednak nie mając presji czasu na karku siekiera napędzana mięśniami łysego ochroniarza młodej wdowy sforsowała to solidne zabezpieczenie. Wyrąbała dziurę wokół zamku co pozwoliło wreszcie je otworzyć. Na podłodze zostało mnóstwo wiórów i drewnianych odłamków a całe drzwi nosiły nieme ślady tej walki.

Wewnętrzny składzik nie miał innych drzwi ani okien a był wielkości przeciętnej izby mieszkalnej. I wyglądał właśnie jak składzik. Pod ścianami stały szafy, regały, skrzynie i kufry. W większości ułożone starannie złożonymi belami materiału, futer i dodatków. Tutaj widocznie Grubson składował te najcenniejsze materiały. Coś co z opisu pasowało do jedwabiu z dalekiego wschodu, futra ze srebrnych lisów i soboli, nawet jedno o wyjątkowym, błękitnym odcieniu co uchodziły za rzadkie i cenne. W jednej z szaf była cała bateria flakonów i puzderek o przyjemnym aromacie luksusowych perfum i pomad. Były też pudełka z dodatkami do ubrań. Różne drobne szarfy, wstęgi, małe wyszywane kwiatki, listki, zwierzęta jakie wystarczyło przyszyć do ubrania by nadać im indywidualnego charakteru. Zdecydowanie były to rzeczy jakich lepiej było nie zostawiać na pokusę zwykłych pracowników z ogólnej części magazynu a jednocześnie było ich zbyt wiele i były zbyt duże by zamykać je w dość małej skrytce w biurze szefa.

- Dyskrecją i delikatnością dorównujesz ogrowi. - zaśmiała się cicho - Dobra. Nie ma co zwlekać. Przyjrzyjmy się temu uważniej. Zbierajmy co cenniejsze i chodu. - podsumowała pokrótce plan działania na najbliższe chwile.

Wpierw przyszła pora na sprawdzenie czy aby na pewno, żadna skrytka, w ścianie, podłodze czy podwójnym dnie nie uszła jej uwadze. Następnie swe kroki skierowała ponownie do biura. Ty razem w asyście łysego pomagiera. Do zabrania było wszak kilka fantów.

Co do powrotu pomysł był jeden. Złoto mogło spokojnie leżeć u niej w domu. Resztę jednak trzeba było gdzieś sprytnie skitrać.

Backertag; Przedpołudnie; karczma "Pod Wielorybem"

Zadowolenie z wczorajszych łowów było raczej połowiczne, bo z jednej strony niby znalazła jakieś haki na swojego kolegę po fachu, z których Czarny powinien być zadowolony to z drugiej przy okazji ich odkrycia pojawiło się kilka kolejnych pytań, których lista w ciągu ostatnich paru dni zaczęłą niepokojąco się piętrzyć.

"Kto zaadresował tomik?", "Do czego służy zawartość tych menzurek i sakiewek?", "Co kryje się w prywatnym składziku wewnątrz magazynu?" To głównie te zagwostki zajmowały jej głowę w trasie na spotkanie z Karlikiem kiedy to wspominała nocną eskapadę.

Była wszak jeszcze jedna rzecz, która nie dawała jej spokoju i w żaden sposób nie wiązała się z machlojkami Huberta. Mianowicie SEN! "Co miał oznaczać i co lub kto był jego przyczyną?", "Czyżby sam Pan do niej przemawiał?", "A jak tak to który?", "A może to efekt uboczny działania eliksiru, który otrzymała od Starszego?". Nie miała pojęcia i jedyną osobą, która w jej ocenie mogłaby cokolwiek więcej wiedzieć był szef. Musiała więc poczekać do kolejnego zboru a póki co skupić myśli na tym co dziś czy jutro.

Dwie rzeczy na szczęście ją cieszyły. Pierwsza - to ta przyprawiająca większość miasta o nerwice śnieżyca. Spadający bezustannie z nieba biały puch powinien skutecznie zatrzeć ślady jakie wraz z ochroniarzem pozostawili przemierzając nocą uliczki Neus Emskrank. Druga zaś to konflikt Grubsona z półświatkiem, który w obliczu zniknięcia dość mocno obciążających go dowodów albo zaniecha poszukiwań sprawcy włamania albo szukać go będzie tam gdzie nie trzeba. Nie zmieniało to faktu, że postać czerwonowłosej dziwki będzie na językach wielu i że lepiej będzie porzucić tą tożsamość na rzecz kolejnej. W tej jak i innej sprawie pomóc jej miał właśnie otyły Karlik, który powinien czekać na nią właśnie "Pod wielorybem".

Wnętrze karczmy nie odróżniało się niczym szczególnym spośród większości tego typu przybytków usytuowanych właśnie w tej części miasta. No może poza jednym. Mianowicie wielki szkielet wieloryba zawieszony tuż pod sufitem karczmy witał nowo przybyłych gości swą otwartą paszczą nadając miejscu nieco mroczny klimat. Poza tym tawerna jak tawerna i to ta niezbyt prestiżowa. Odrapane ławy i stoły, klientela spod ciemnej gwiazdy, która to ze względu na porę przyszła upić się albo przed albo w trakcie pracy, której legalność najczęściej pozostawiała wiele do życzenia.

Żadnego miejsca nie zajmował jednak jej pulchny przyjaciel ze zboru. Postanowiła więc ten czas wykorzystać na rozpoznanie terenu. Z tego też powodu udała się do baru, który znajdował się zaraz pod wielką płetwą wieńczącą trofeum zawieszone pod sklepieniem budynku.

- Witaj. Szukam zimnego piwa oraz Starego Franza. Ewentualnie kogoś, kto może wiedzieć gdzie będę mogła go znaleźć. - bez większych ceregieli spytała stojącego po drugiej stronie blatu karczmarza przesuwając w jego kierunku złotą monetę, którą kilkakrotnie przewyższała swoją wartością, wartość zamówionego trunku.

- Tam siedzi. Ten siwy. - karczmarz bez oporów przyjął dodatkowy napiwek za podany trunek i podobnie wskazał na jedną z sylwetek jakie siedziały przy jednym ze stołów. Mężczyzna jakiego wskazał siedział w rozpiętej, kożuchowej kamizelce i rozmawiał z przy kuflu z dwoma kolegami. Raczej swobodnie więc pewnie koledzy. Był dość krępy i na oko pewnie o pokolenie starszy od młodej wdowy. Włosy miał krótkie i siwe, podobnie jak kilkudniową, srebrną szczecinę na twarzy.

Przypatrzyła się więc im chwilę chcąc ustalić co stanowi temat ich rozmowy. Po czym nim odeszła od blatu poprosiła o trzy kolejne kufle dla starszego mężczyzny i jego rozmówców a następnie chwytając za ucho swoje napełnione spienionym płynem naczynie ruszyła w ich kierunku.

Jeden z kolegów Franza odpadał do obserwowania bo siedział plecami do szynkwasu. Drugi i sam Franz byli profilem rozmawiając ze sobą. Niewiele jednak udało jej się w ten sposób niemo podsłuchać. Wyłapała tylko kilka popularnych zwrotów jak “to trzeba było mu powiedzieć” i podobnych. Wydawało się, że rozmawiają o jakichś sobie znanych wydarzeniach czy osobach. Tak na luzie i po przyjacielsku.

- Pochwalony. - przywitała zgromadzonych przy stole trzech mężczyzn - Ty zapewne jesteś Franz? - ciężko w sumie było stwierdzić czy to było pytanie, czy raczej już stwierdzenie. Ton był jednak zdecydowanie stanowczy, choć niezbyt donośny.

- Jestem Versana van Darsen i chciałabym przedyskutować z tobą dość delikatną sprawę w cztery oczy. - spojrzała następnie na dwóch pozostałych seniorów - Panowie czy bylibyście na tyle mili i uprzejmi aby dać mi porozmawiać z tym oto tu dżentelmenem na osobiści? - uśmiechała się tak uroczo i ponętnie na ile tylko potrafiła - Naturalnie zadbałam już o to aby wasze gardła w tym czasie nie wyschły zanadto. - kiwnęła delikatnie głową w kierunku baru.

Trójka mężczyzn chyba nie spodziewała się takiego gościa. Zadarli głowy by spojrzeć na kobietę jaka podeszła do ich stołu i zagaiła w ten niecodzienny sposób. Popatrzyli potem na siebie z lekką konsternacją, na Franza, Franz na nich, w końcu jeden z nich wzruszył ramionami.

- Dobra Franz, to my tu będziemy obok. - zaznaczył wstając od stołu i chyba mając pewne podejrzenia wobec tej kobiety z niecodzienną propozycją. Kolega też wstał i zostawili Franza z tą nową. A sami odeszli w stronę szynkwasu i młoda wdowa mogła czuć ich spojrzenia na swoich plecach. Sam Franz też wzruszył ramionami i wskazał gestem na zwolnione na ławie miejsca.

- No to siadaj. Kto ci o mnie powiedział? - Franz podrapał się po srebrzystej szczecinie i popatrzył pytająco na obcą sobie kobietę. Zdradzał brak zaufania w spojrzeniu jakie było powszechne do obcych.

- Twa sława cię wyprzedza. - uśmiechnęła się komplementując w pewnym sensie siedzącego na wprost mężczyznę - W jednej z portowych tawern zasłyszałam dość ciekawą historię, której byłeś głównym bohaterem. - nachyliła się następnie w kierunku byłego przemytnika ukazując tym samym swoje wdzięki - Czy wciąż siedzisz w logistyce? - mówiła w sposób nieoczywisty dla zwykłego zjadacza chleba jednak na tyle jasno by jej rozmówca wyłapał kontekst.

- A ty od kogo? - stary odpowiedział pytaniem dalej drążąc temat koneksji rozmówczyni. Co dla ludzi z półświatka było normą. W końcu nie po to działali w cieniu aby paplać o tym przy pierwszej napotkanej obcej osobie w karczmie.

- Od Kurta. - odparła krótko i na temat. Nie widziała sensu ciągnięcia tej maskarady. Bosman wszak nie wspominał nawet słowem aby o nim nie mówić. Z drugiej też strony przypomniała sobie jak wyglądała reakcja Trójhaka kiedy to wyjawiła kto był osobą polecającą.

- Aa, od Kurta. - wydawało się, że odpowiedź nieco uspokoiła rozmówcę. Skinął swoją głową i spojrzał ponad ramieniem Versany pewnie na swoich dwóch kompanów nim znów wrócił do niej. - I co tam u niego? Dawno go nie widziałem. Gdzie się teraz zamustrował? - Franz zapytał o kuternogę jak o swojego znajomego.

- Aktualnie nigdzie. Buja się to tu, to tam. Jak większość z resztą. - odpowiedź była dość oczywista. Ludzie morza aktualnie nie narzekali na brak wolnego czasu.

- Czasami u mnie znajdzie się coś do zrobienia to go poproszę o pomoc. - w sumie nie było to kłamstwem. Nawet teraz opiekował się jej pupilem.

- To jak? Porozmawiamy o interesach? - postanowiła wrócić do tematu z jakim przyszła do starszego przemytnika. Piwa w kuflu ubywało a Karlik mógł w każdej chwili się zjawić na umówione dzisiaj spotkanie.

Franz z zastanowieniem poskrobał się po swojej srebrnej szczecinie. W milczeniu trawił słowa rozmówczyni i w końcu lekko wzruszył ramionami. - A o co chodzi? - zapytał dając znać, że niczego nie obiecuje i do niczego się nie przyznaje ale od znajomej jego znajomego wysłuchać propozycji może.

- Szukam… Hmmmm… - zastanowiła się chwilę nad tym jakby to obrać w słowa - Przewodnika. - uśmiech na ustach rozświetlił jej urocza twarzyczkę - Mam nadzieję, że wiesz co mam na myśli. Pytanie tylko czy wciąż działasz w… Hmmmm… Branży?

- Może. Może działam, może nie. Może znam kogoś kto działa. - wzruszył ramionami i zajrzał do swojego kufla sprawdzając co tam mu pływa. - Zależy o co chodzi. - powiedział podnosząc kufel do ust i upijając solidny łyk po czym odstawił go z powrotem na blat stołu.

- Wpierw o informacje. - postanowiła zacząć raczej ostrożnie - Związane zarówno z niejakim Trójhakiem jak i siostrami trzy G-ie.

- A co ja z tego będę miał? - starszy mężczyzna podrapał się po swojej szczecinie i popatrzył na młodszą rozmówczynię wyczekująco.

- A to wdzięczność pięknej damy nie wystarczy? - zapytała ironicznie uśmiechając się i wpatrując prosto w oczy cwanego rozmówcy, których mimo już raczej średniego wieku właściciela blask nie minął - Zacznijmy od kilku symbolicznych monet... - sięgnęła do schowanej za pazuchą sakwy - ...a w zależności od tego ile one wniosą porozmawiamy o dalszej części zdecydowanie bardziej lukratywnego… hmmm… - zamruczała słodko niczym nastoletnia dziewica - ...kontraktu. - zatrzepotała swoimi długimi rzęsami, przygryzając dolną wargę błyszczącymi w świetle stojącej obok świecy bielutkimi ząbkami.

- Wdzięcznością jest wybrukowana droga na dno oceanu. Wolę coś pewniejszego. - Stary Franz skrzywił nieco twarz w grymasie na znak, że na ładne oczy to z nim tak nie bardzo sprawy się załatwia.

- Jak pytasz o Trójhaka to szukasz czegoś w kanałach. Niezły kanał z niego. - powiedział lekko się uśmiechając i upijając łyk ze swojego kufla. Pomerdał nim i się zastanowił chwilę. - A z siostrami to jak to z siostrami. Trzymały się razem aż ich ten szaleniec nie zaciągnął do kanałów. A potem przepadli. Że żywych nie odnaleziono to nie takie dziwne. Ale ciał? To już jest trochę dziwne. No ale nie aż tak by się nad tym głowić po latach. Szczury i ścieki robią swoją robotę. - pozwolił sobie na luźne rozważania o tych wydarzeniach sprzed paru sezonów.

- A tak teraz to czego szukasz? - zapytał o bardziej teraźniejsze sprawy i interesy jakie przywiodły czarnowłosą wdowę do tego stołu.

- To zależy czy z ciebie lepszy kanał od tego jednorękiego Trytona. - zaśmiała się ponownie - A co do sióstr to jak właściwie nazywał się ten świr, który ponoć zaciągnął je pod miasto? Pytam, bo parę faktów mi się tu nie klei. - spojrzała przenikliwie na właściciela przybytku, w którym właśnie się znajdowali.

- Prócz informacji interesują mnie dwie rzeczy. - zdecydowała się odkryć kolejną z kart - Obie jednak tyczą się kanałów. Co nie powinno cię dziwić. - upiła kolejny haust spienionego wciąż lecz już nie tak zimnego piwa - Przemyt z portu w okolice mojej kamienicy i coś o wiele bardziej delikatnego. - stłumiła ton i pochyliła się ponownie, ponownie ukazując swoje wdzięki w całej krasie - Droga do kazamat. - wzrok brunetki zdradzał iż nie żartowała i że tym razem to ona nie miała ochoty na żarty.


---


Mecha 32

forsowanie drzwi składziku (KRZ 50+10-30=30): Kostnica 10 > 2 suk (2/10)

forsowanie drzwi składziku (KRZ 50+10-30=30): Kostnica 25 > 1 suk (3/10)

forsowanie drzwi składziku (KRZ 50+10-30=30): Kostnica 67 > 0 suk (3/10)

forsowanie drzwi składziku (KRZ 50+10-30=30): Kostnica 19 > 2 suk (5/10)

forsowanie drzwi składziku (KRZ 50+10-30=30): Kostnica 25 > 1 suk (6/10)

forsowanie drzwi składziku siekierą: Kostnica
 

Ostatnio edytowane przez Pieczar : 29-11-2020 o 05:42.
Pieczar jest offline