- Błyskotliwsze się skończyły - odparowała beznamiętnie Mama po czym wysłuchała tyrady nieznajomego stanowczo zakochanego w swoim głosie.
Oceniła okolicę. Mama przesunęła się o krok. I ukucnęła, tak, że między nią strzelcem była osłona z auta.
- Synku, jesteś tak zachwycony swoją bystrością że chyba się do niej brandzlujesz wieczorami. To do czego zmierzasz zrobiłam wcześniej. Potrząsnęłam, pojawili się cyngle, w tym jeden pyszczący ze snajperem. A teraz ten pyszczący szybciutko powie mi na cholerę mnie tu ściągał i kto jest jego szefem. A jak będzie się opierał, ociągał lub uciekał dostanie pestkę w stopę lub kolano. A jak spudłuję to może i w cochones.
Nie żartowała. Lufa małego rugera wyraźnie pokazywała dolne partie ciała.
__________________ Bez podpisu. |