Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2020, 17:02   #31
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Bo im więcej ciebie chcę,
To mam siebie coraz mniej
Wybacz mi
Ooooo,
Śpij kochany, śpij!


[media]http://www.youtube.com/watch?v=95De6ax4QTA&ab_channel=KayahTV[/media]

Słodziutka, ciężka aura wypełniała autobus. Mimo że była niewidoczna, to jej skutki zdawały się więcej niż tylko zauważalne. Dwadzieścia cztery osoby leżały – jak się zdawało – bez życia na swoich siedzeniach. Ich kończyny sprawiały wrażenie zastygniętych w rigor mortis. Twarze blade i bez najmniejszego wyrazu. Skóra zimna i sucha. Drobniutkie strużki potu lały się po skroniach, następnie znajdowały swój szlak na policzkach, szyjach… Trafiały pod dekolt, aż wreszcie znikały pod ubraniami. Mimo że końcem czerwca było ciepło w Rowach, to w autobusie panowało jesienne zimno. Radość, spokój, ekscytacja… te wszystkie emocje opadały z uczestników wycieczki niczym zżółknięte liście z drzew. Pozostawało jedynie więzienie koszmaru.

Każda osoba miotała się w zamknięciu własnego umysłu. Słodziutka, ciężka aura izolowała od świata skuteczniej, niż mogłyby jakiekolwiek stalowe kraty. Bez problemu przenikała skórę i kości czaszki, atakując bezpośrednio mózg. Rozpalała podświadomość, syciła lęki oraz wzmagała niepewność. Rytmicznie wypluwała kolejne obrazy oraz nęciła człowieka: poddaj się im. Tańcz do melodii, którą gram. Zaangażuj się.
„Wpuść nas”, słyszały pojedyncze osoby w trakcie koszmaru. „Wpuść nas do swojej głowy.”
Głosy były stare i kobiece. W tle brzmiała muzyka. Mazanki, gęśle, basetle. Cymbały, trąbki, siesieńki. Bębny, dudy, marszelniki. Zdecydowana większość uczniów Liceum św. Jana Chrzciciela nigdy nawet nie słyszała nazw tych instrumentów. Najbardziej jednak wybijały się kobiece głosy, splecione razem w głośnej pieśni. Śpiewały w języku zarówno obcym, jak i dziwnie znajomym. Sprawiał, że krew szybciej płynęła w żyłach. Robiła się cieplejsza i gęstsza.
„Strać równowagę, zdenerwuj się”, pomiędzy nutami szeptały głosy. „Poddaj się nam. Zrób kolejny krok. I następny. Jeszcze jeden. Coraz głębiej w spiralę snu. Coraz bliżej nas. Wpuść nas. Wpuść nas do swojej głowy.”
Śpiew nie kończył się.

Pierwszy przebudził się Sebastian Ceyn. Otworzył oczy. Z jego nosa lała się krew. Podniósł dłoń i rękawem starł ją z twarzy. Czuł się jak pijany. Sięgnął kieszeni i wyjął z niej talię kart. Potasował ją w dwie osobne kupki i rozłożył. Takie dwa wachlarze przystawił z obu stron do swoich uszu. Przymrużył oczy i zaczął gorączkowo szeptać. Z trudem wstał i osunął się z powrotem na fotel. Następnie spróbował raz jeszcze i tym razem udało mu się zachować równowagę. Zaczął iść korytarzem. Jego kroki były powolne. Autobus prędko mknął do przodu. Nikt nim nie kierował. Sebastian wiedział, że nie miał dużo czasu. Wnet udało mu się dojść na sam koniec. Zwalił się na wolne miejsce obok Julii. Schował talię do kieszeni i raz jeszcze stracił przytomność. Był kompletnie wyczerpany.

Wtedy pozostali pasażerowie autobusu zaczęli się budzić.

Najpierw odzyskali świadomość Wiesław i Marta. Praktycznie jednocześnie.
- Biała Lilia to ściema! – wrzasnął Czartoryski.
Perenc nie otworzyła oczu. Kurczowo chwyciła się Aaliji. Wyciągnęła swoją drugą, wolną dłoń w kierunku przednich siedzeń. Napotkała rękę Adriana, a ten ją odruchowo ścisnął, mimo że wciąż się nie obudził. Wnet otworzyła oczy Berenika. Ciało pani Bernadety ją przygniotło i przyduszało. Kobieta chrapała głośno przez sen i może byłoby w tym coś komicznego, gdyby nie okoliczności.

Cała trójka wnet zwróciła uwagę na Ali. Dziewczyna wygięła plecy w łuk i otworzyła szeroko oczy. Zaszły przenikliwą czernią. Dziewczyna otworzyła usta i spomiędzy jej warg wydobył się ogłuszający, niemy krzyk. Nie słychać było dźwięku. Ale mina Arabki bez wątpienia wskazywała na to, że cierpiała. Przeżywała intensywny atak padaczkowy i bez wątpienia potrzebowała pomocy. Jej głowa raz po raz waliła w oparcie siedzenia znajdującego się przed nią. Było puste, choć wcześniej zasiadał tam Ozzy. Aaliyah uderzała w siedzenie tak głośno, że aż obudził się siedzący obok Adrian.
Wszyscy znajdujący się w tej okolicy autobusu zauważyli to, co działo się z ich przyjaciółką. Jeśli ją zignorują... Ali najprawdopodobniej umrze.

Następnie obudzili się Piotr, Alan, Maja, Feliks i Łukasz. Dziewczyna wyjrzała przez okno i spostrzegła, że wciąż jechali ulicą Bałtycką. Kierowca jednak nie skręcił ostro w lewo na zakręcie. Zamiast tego pruł cały czas prosto. Wnet koła autobusu zaryły o szczere pole. Na szczęście nie było tutaj drzew, a trawy zdawały się niezbyt wysokie. Na razie byli bezpieczni, jednak pojazd nie zwalniał. Wręcz przeciwnie, przyspieszał. Prędzej czy później natrafią na jakąś przeszkodę, a mogło to skończyć się bardzo źle dla wszystkich pasażerów. Łukasz próbował uporządkować sobie to, co się wydarzyło w koszmarze. Masował bolące dłonie. Miał wrażenie, że zaciął się papierem. Potem jednak wyjrzał przez okno i dotarł do tych samych wniosków co Piotr, Maja i Alan. Wszyscy gnali prosto w stronę śmierci.


Potem obudzili się Olga, Jacek i Julia. Znajdowali się raczej z tyłu autobusu i jako pierwsi zobaczyli, w jakim stanie była Marta Wiśniak. Dziewczyna dygotała w napadzie padaczki. Jej oczy były szeroko rozwarte, co gorsza… sprawiała wrażenie opętanej. Czerń źrenic wylała się na tęczówki i białka, tworząc makabryczne wrażenie. Nastolatka uderzała potylicą o tylną szybę i zdawało się, że wkrótce uczyni sobie poważną krzywdę, jeśli nikt jej nie pomoże. Chyba była w dokładnie tym samym stanie co Aaliyah na przodzie busa.

Na samym końcu obudziła się Amanda. Ocknął ją głośny dźwięk, jaki wydawała głowa Marty przy każdej kolizji z autobusem. Następnie oczy otworzył Adam. Wydawał się najbardziej wykończony psychicznie po okropnym śnie, z którego na szczęście udało mu się wybudzić. Agata i Mateusz nadal spali. Podobnie jak wszyscy nauczyciele.

A co najważniejsze – kierowca autobusu.
Samochód gnał szybko po polu. Co chwilę podskakiwał, kiedy koło natrafiało na kamień lub uskok. Ciężko było poruszać się po środkowej alejce tak, aby nie stracić równowagi. Uczniowie Liceum św. Jana Chrzciciela musieli jednak spróbować. Musieli reagować. I to szybko.
Nawet chwila zwłoki mogła równać się śmierci.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 29-11-2020 o 17:54.
Ombrose jest offline