Mądre głowy działały. Rozszyfrowywały i planowały. Modlono się do Imperatora, jako do cielesnej inkarnacji Omnisjasza. Virowi nie było dane w tym uczestniczyć. Wrzucono go do słoja z żelem regenerującym, w celu przyspieszenia gojenia się ran. Wreszcie można było zobaczyć jak wygląda bez czerwonej szaty. Jego ciało zawierało zaskakująco dużo mięśni. Był też wytatuowany plemiennymi tatuażami. Jego dziedzictwo. Był tajemniczą fuzją dziczy i technologii. Tribale przeplatały się z bliznami i wszczepami. Jego zapomniane dziedzictwo. Proces leczenia miał zostać połączony z kolejnym ulepszeniem. Walka z Heretekiem uświadomiła mu, że przeciwnicy ich sprawy są bardziej przygotowani. Po rytualnym oczyszczeniu i okadzeniu mógł trafić na stół operacyjny.
Dostąpił autosanguinacji. Dzięki łasce Omnisjasza już nigdy nie miał cierpieć z powodu tak dotkliwych ran. Oto pradawne maszyny, z czasów świetności Ludzkości zastąpiły teraz jego krew i miały dać mu możliwość nadludzko szybkiej regeneracji. I dawały. Powierzchowne rany goiły się niemal natychmiast. Wystarczyło zetrzeć czarną krew jaka z nich wypływała, a skóra była już zagojona.
Bez żalu oddał potężny Omnisjański topór. Był on ciężki i nieporęczny. Z pewnością będzie służyć jakiemuś eksploratorowi w oddziałach Fernicus.
Z żalem przyjął informację o przejściu ich astropatki do innego Ordo. Wszak była w drużynie jedyną osobą, z którą mógłby porozmawiać, gdyby tylko zechciała utrzymywać połączenie między ich umysłami.
Nie zechciała. Cóż astropaci mają swoje zajęcia. Była to jedna z wielu rzeczy, na których się nie znał. Znał się na zabijaniu. I to robił dla Fernicus. Zajmował pozycję. Obserwował. A potem strzelał. Po kilku wspólnych akcjach niemal wszyscy ludzie Pani Y wiedzieli kim jest Adeptus Mechanicus ze zmodyfikowanym karabinem snajperskim. Różnie o nim mówiono. Milczący. Czerwona śmierć. Śmierć z wysoka. Gniew Imperatora.
Miał już dość tej planety. Kopiec był ciasny. Czekał na kolejny przydział. Czekał w milczeniu ciągnąc za spust wtedy gdy wrogowie znajdowali się po drugiej stronie lufy.