Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-12-2020, 18:26   #2
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację

Malvolia pierwsza dotarła do bramy, ale na złość ta okazała się zamknięta. Tymczasem rozszalały zainfekowany zwierz wielkości małego busa szalał wokoło rozrzucając zombie i auta z lekkością równą temu, z jaką łatwością odpędza się natrętne muchy. Gdzieś tam rozlegały się strzały jej męskiego współtowarzysza podróży. W końcu jednak potwór dorwał nie do końca rozgarniętego, ale wielkiego sercem gliniarza.
Povero bastardo — wyrwał się krótki komentarz z ust półwłoszki-półfrancuzki, gdy tamten skonał na miejscu, ciśnięty przez mastodonta na wiele metrów w dal, niczym szmaciana lalka.
Adesso nie miała jednak czasu biadać nad śmiercią Stackhouse’a. O wiele bardziej interesowało ją własne życie niż funkcjonariusza poznanego parę godzin wcześniej. A było czym się martwić. Wokół niej i pozostałych dziewczyn zacieśniał się krąg truposzy, zaś na otwarcie zamka wytrychem nie miała dość czasu. Na szczęście, gdy już prawie porzuciła nadzieję, szarpiąc raz za razem nieustępujące wrota, usłyszała głos czarnoskórego gliniarza. Zwiastował on ocalenie. Mężczyzna już po chwili pomógł im wejść do środka. Inżynierka nie zastanawiając się zbytnio ruszyła do środka komisariatu, nawet nie czekając aż policjant z powrotem zamknie bramę. Odetchnęła z ulgą dopiero jak była w środku, a mężczyzna zablokował deską wejście.


Adesso uważnie obejrzała wnętrze komisariatu. Było rozległe i imponujące. Wyglądało na to jakby w siedzibę policji zamieniono jakieś muzeum albo XIX wieczną posiadłość. Monumentalizm i piękne wykończenia robiły wrażenie na kobiecie obeznanej z obróbką materiałów oraz techniczną stroną konstrukcji. Jej wzrok chwilę później wylądował na Marvinie. Był ugryziony, więc jego los był równie przesądzony, co Jacka. Nie zamierzała mu tego jednak mówić. Przynajmniej, dopóki nie zdobędzie istotnych dla siebie informacji.
Tak, Jack Stackhouse — Emma odpowiedziała na wcześniej zadane przez funkcjonariusza pytanie — Strzelał do słonia osłaniając nas i... — zawahała się. Czy Jack wierzył, że zdoła zatrzymać zmutowanego słonia? Chyba tylko Val mu w tym pomogła, ale efekt ostateczny sprawił, że mężczyzna poświęcił się, aby one mogły uciec. Ale on sam mówił im, aby uciekały, a Emma chciała, aby poszedł z nimi... tylko, że wtedy „słoń” dopadłby ich wszystkich, tak jak dopadł jego...
A gdzie są wszyscy? — spytała po chwili. Na posterunku miał być punkt obronno-ewakuacyjny. Czyżby wszyscy uciekli już wspomnianym przez Jacka tunelem?
Wszyscy… — rozpoczął Marvin i zawahał się przez chwilę, odwracając wzrok — ...wszyscy którzy tu dotarli zostali odeskortowani na tyły posterunku. W kilku grupach, pod opieką policjantów.
Wyjaśnił, zarzucając głową w tył w stronę prawej części budynku.
Cały czas miałem z nimi łączność, ale w pewnym momencie, paręnaście minut temu, wysiadł prąd… Zapasowy agregat odpalił, ale wszystkie drzwi w budynku z elektronicznymi zamkami zresetowały się i zamknęły, a komendant Irons przestał odpowiadać.
Nie wiem co z nimi… — dodał po chwili, krzywiąc się z bólu podczas mówienia — Wtedy też dopadł mnie jeden z umarlaków… ubiłem go, ale… cóż… zostawił po sobie pamiątkę.


Emma skrzywiła się niezadowolona i zasmucona. Jeśli było coś gorszego od walki z tymi zombiako-podobnymi „ludźmi”, to właśnie świadomość, że zostało się zarażonym i że wkrótce się do nich dołączy.
Tak mi przykro… — wtrąciła Nicoletta z udawanym żalem — Ale niestety muszę zapytać… szukam mojej córki i teściowej. Jest jakiś sposób by dostać się na tyły posterunku, do tych ocalałych?
I chętnie pomogę, jeśli coś trzeba zrobić by odblokować drogę — zaproponowała momentalnie.
Jedyne drzwi bez elektronicznego zamka to te prowadzące do lewego skrzydła — wskazał na podwójne dębowe wrota znajdujące się zaraz po lewej stronie od wejścia do budynku — ... żeby odblokować resztę potrzebna jest karta dostępowa kogoś wyższego rangą. Kogoś ze S.T.A.R.S., komendanta albo porucznika. Moja też by zadziałała, ale została w biurze — wyjaśnił rzucając głową za siebie, by wskazać ponownie lewe skrzydło budynku.
Masz jakąś mapę obiektu, z zaznaczonym biurem S.T.A.R.S.? — zapytała śródziemnomorska imigrantka. Na moment przegryzła wargę. Z trudem przychodziło jej maskowanie swojego zaangażowania.


Oszołomiona Valerie długo nie mogła wydobyć z siebie głosu. Bestia, która zabiła sympatycznego gliniarza, a mogła zabić ich wszystkie, napędziła jej niezłego stracha. Uspokoiła w końcu oddech, uważnie lustrując dziwne wnętrze posterunku. Miała już kiedyś okazję być zatrzymaną przez policję, zwiedziła wówczas wielki komisariat w Seattle po demonstracjach przeciw wojnie w Zatoce oraz w Portland po jakichś zamieszkach studenckich. Porównania jednak żadnego być nie mogło. Przepych tutejszej hali przyćmiewał funkcjonalne i zdroworozsądkowe układy komisariatów Północnego Zachodu. To tutaj mogło stać w Beverly Hills, a nie w średnim mieście o niewielkim znaczeniu. Ktoś tu miał za dużo pieniędzy, stanowczo za dużo. Policjanci pracując w takich warunkach na pewno odczuwali presję, wiedzieli, że pracują nie dla stanu czy miasta, a dla hojnego fundatora tych luksusów.
Czy ci którzy ocaleli byli w dobrym stanie, czy też mogło spotkać ich coś niespodziewanego? Skąd przylazł ten truposz, z którym walczyłeś? — dyskretnie, lecz znacząco zerknęła na ranę Marvina. Obiecała sobie, że zajmie się głównie ocaleniem swej skóry, ale będąc na miejscu nie mogła odsuwać dalej myśli o ukochanej. Nic nie stoi na przeszkodzie, by parasol ochronny roztoczyć nieco szerzej. Świat wróci przecież do normy, Ameryka opanuje te okropne zjawiska, na pewno będzie miejsce na normalność. A jej normalność upomina się o wypełnienie życia o uczucia, z których zmuszona była niegdyś zrezygnować.
Kiedy miałem jeszcze z nimi kontakt, ostatnia informacja jaką dostałem to taka, że wszyscy dotarli do kryjówki u komendanta i są bezpieczni. Później już cisza radiowa… Jeśli chodzi o truposza, to po resecie zasilania chciałem dotrzeć do reszty, ale jeden z nich czaił się dosłownie za drzwiami. Dopadł mnie zanim zdążyłem zareagować — odpowiedział Valerie, po czym zwrócił wzrok na recepcję z komputerem PC, by pokierować czarnowłosą — Tam powinna być jakaś mapa, przynajmniej parteru. Poszukajcie w szufladach.
Malvolia zdecydowanie podeszła do recepcji i zaczęła grzebać w poszukiwaniu mapy obiektu. Po chwili wydobyła jakiś papier z jednej z szuflad. Zadowolna z siebie uniosła go triumfalnie.


„Swego czasu mieliśmy cały zestaw kluczy” – Emma w międzyczasie przypomniała sobie, że nie tak dawno w magazynie czymś takim dysponowali i fajnie jaby mieli to i teraz. Zdjęła plecak, aby nie obciążać się bez potrzeby. Jej ramiona, choć silne, odczuły ulgę.
Została tu może jakaś broń? Kamizelki kuloodporne, latarki, kajdanki? — zagadała spokojnie do policjanta, starając się nie urazić „umierającego” i brzmieć jak osoba, która po prostu bardzo chce przeżyć, a nie jak jakiś tam szabrownik.
Według mapy na parterze jest zabezpieczony pokój na depozyty — powiedziała brązowooka przyglądając się planowi posterunku — Jeśli pójdziemy pierwszymi drzwiami po lewej od wejścia, to trafimy do korytarza, którym podążając dalej powinniśmy dotrzeć w końcu do wymienionego miejsca.
Marvinie, masz klucze, albo kody do szafek? — zapytała od razu funkcjonariusza.
„Pierwszymi po lewej od wejścia... i co?!” – Emma nie była pewna o które drzwi chodzi i w ogóle nie wiedziała jak dalej iść.
Pokaż — powiedziała i stanęła obok Malvoli, przyglądając się uważnie planom pomieszczenia.
Tak… tak jak Pani mówi... — wskazał głową na Malvolię, jednocześnie dając im delikatnie do zrozumienia, że się nie przedstawiły — ...nie wiem wprawdzie co tam zostało, bo jak zaczął się ten cały syf, to większość broni i sprzętu została rozdysponowana… ale…
Czarnoskóry mężczyzna z trudem cedził słowa.
... być może coś tam jest. Kody natomiast znajdziecie w zachodnim biurze… Co prawda nie powinienem wam tego wszystkiego udostępniać, ale chyba cały ten burdel jest wystarczającym powodem do pewnych… nagięć.
Brązowooka zbyła wzruszeniem ramion sugestię Afroamerykanina odnośnie przedstawienia się. W obecnej sytuacji to były zbędne formalności, nie zamierzała też szastać swoimi personaliami na prawo i lewo bez powodu.
Widzę, to po drodze — stwierdziła wgapiona w mapę — I dziękujemy za wyrozumiałość, wszystkie zasoby są teraz na wagę złota.
Nie ma tu jednak zaznaczonego biura S.T.A.R.S. — rzuciła po chwili, odkładając wreszcie mapę do swojej torebki — Czy jest na którymś z wyższych pięter?
Marvin zmarszczył brwi wpatrując się w ciemnowłosą i przez chwilę wyraźnie zawahał się. Coś mu najwyraźniej nie pasowało w jej pytaniu. W końcu jednak rozluźnił twarz i odpowiedział.
Tak, na pierwszym piętrze, lewe skrzydło.
Dziękuję — odparła, zastanawiając się o co chodzi funkcjonariuszowi. Biuro S.T.A.R.S. było jedyną znaną i dostępną lokacją, gdzie mogliby dostać kartę dostępową. Dlaczego zdawał się jej nie ufać?
W czymś problem? — zapytała udając głupią — Są tam jakieś niebezpieczeństwa?
Nie, nie ma problemu. Co do niebezpieczeństw… same wiecie co się dzieje i tam, i tu — odpowiedział stanowczo Marvin, nie dając już więcej wskazówek na temat swoich emocji.
Proszę nas zrozumieć oficerze. Przeszłyśmy naprawdę dużo, dużo utraciłyśmy i nie chcemy już więcej porażek. Pańska pomoc i informacje pomogą nam przetrwać. Żałuję, że nie możemy się niczym odwdzięczyć, no chyba że … zdecyduje się pan na ostateczne rozwiązanie — wtrąciła się truckerka.
Choć starała się nadać brzmieniu swego głosu naturalny ton, pobrzękiwała w tej wypowiedzi dysharmoniczna nuta. Lekkie załamanie głosu zdradziło z jak wielkim, skrywanym napięciem proponowała policjantowi odejście przed przemianą w potwora. Miała w sobie dość siły, by pomóc potrzebującemu, by ofiarować mu czysty dar ostatecznej śmierci. To humanitarne, to coś jak eutanazja mająca ulżyć bezmiarowi cierpienia. To coś, co warto wdrożyć w życie, nim policjant stanie się dla tegoż życia zagrożeniem. Zerknęła też w mapę piętra odnalezioną przez Adesso. Postarała się zapamiętać mniej więcej rozkład, zwracając uwagę na schody przeciwpożarowe, które mogły posłużyć jako alternatywna droga na górę.
Oficerze, spróbujemy dostać się do depozytów, przy okazji może znajdziemy jakieś środki opatrunkowe na twoją ranę. Byłoby wspaniale, gdybyś mógł zabezpieczać nasze pozycje pilnując tego hallu na wszelki wypadek — naiwnie brzmiące słowa blondynki w bejsbolówce miały stanowić alibi, by nie zabierać rannego ze sobą. W końcu się podda i może być groźny, lepiej więc mieć go daleko od siebie, albo usunąć od razu.
Rozumiem do czego zmierzasz. Widziałem już co się dzieje z ugryzionymi. Mam jeszcze kilka godzin, przy dobrych wiatrach — jego ton był beznamiętny. Nie wyrażał sobą nic poza, być może, lekką rezygnacją — Zostanę tu, w razie, gdyby pojawił się jeszcze ktoś. Rozmawiałem z pewną grupą przez radio, mniej więcej w tym samym czasie co z wami, ale nadal tu nie dotarli…
Czy macie na posterunku jakieś środki komunikacji satelitarnej? — z kolei inżynierka zapytała Branagha — Bez tego nie uda się nam wezwać pomocy. Standardowa komunikacja telefoniczna leży albo została zagłuszona...
Zawiesiła ponuro głos.
W biurze S.T.A.R.S. jest całkiem dobry sprzęt. Możecie spróbować, o ile jeszcze działa — odparł porucznik.


Zanim Nicoletta schowała mapę, Emma zdążyła dobrze wpatrzeć się w plan posterunku. Wiedziała już, którędy do depozytów. Te drzwi za nimi i przejść przez pokój. I już, będą przed pokojem na dowody. Po co tak komplikować?
A gdzie jest tunel ewakuacyjny? — spytała, gdyż nie mogła go znaleźć na planie, a słowa Marvina potwierdzały to co wcześniej mówił Jack, o tunelu ewakuacyjnym.
Marvin tylko uśmiechnął się krzywo.
Gdzieś jest. Wszyscy o tym wiemy, ale tylko komendant Irons wie dokładnie, jak się tam dostać. Procedury i takie tam… rozumiecie…
Gdyby wiedzieli, gdzie jest tunel, to pewnie by z niego skorzystali, czyż nie? — zapytała retorycznie Malvolia — Myślę, że powinniśmy już ruszać do depozytów.
No właśnie myślałam, że oni właśnie tamtędy poszli. Na tyły posterunku i do tunelu — odpowiedziała Emma, która sądziła, że tamtędy właśnie ewakuowano ludzi.
Niekoniecznie. To tylko jeden pociąg, który łączy komisariat z obrzeżami miasta. Jeśli ktoś się chce tą drogą wydostać, musi czekać na wszystkich.
Ruszajmy, wcale nie mam pewności co do tego, że pociąg na nas zaczeka. Zgarnijmy jakieś wyposażenie i poszukajmy komendanta — rzuciła Richards. Nie dodając głośno, że skoro wierzy w powrót do normalności, to planuje zadbać by ten powrót nie zastał jej stratnej. Spalonej ciężarówki na pewno nie zwróci jej standardowe ubezpieczenie, musi więc sama zadbać o rekompensatę. Magazyn dowodów to może być istna kopalnia złota. Woreczek białego proszku dostarczony znajomemu ukraińskiemu bandziorowi na pewno pomoże zrefundować straty. Nie po to harowała ponad siły odbudowując firmę ojca, by zasrane zgnilce odbierały jej profity.
Pokój z depozytami. Te drzwi — potwierdziła Emma, wskazując kciukiem drzwi za po boku.
Valerie ruszyła w kierunku drzwi które wskazała Emma. Jakby co postanowiła po prostu przestrzelić zamek. Drobiazgi nie powinny ich zatrzymywać. Trzeba usuwać przeszkody, trzeba zadbać o wszystko, trzeba żyć. Dziewczyny podeszły do drzwi prowadzących według mapy do zachodniego biura. Zgodnie z tym co mówił Marvin, okazały się być zamknięte. Drzwi co prawda wyglądały na drewniane, ale po szybkiej inspekcji Val doszła do wniosku, że w środku znajduje się zbrojona płyta, co w sumie nie stanowiło wielkiego zaskoczenia, biorąc pod uwagę miejsce, w którym się znajdowali.
Malvolia z kolei podeszła do drzwi prowadzących do recepcji i je otworzyła.
Tylko tędy dostaniecie się do zachodniego biura, nie próbujcie bezpośrednio. Słuchałyście w ogóle policjanta? — powiedziała z wyrzutem do nieroztropnych dziewuch — Idziemy?
Dopytała patrząc na nie i trzymając klamkę od uchylonego wejścia. Emma westchnęła z rezygnacją. Wystarczyło się odwrócić na chwilę i już się pojawiały kłopoty... No cóż. Należało teraz podjąć jakieś działanie dla odwrócenia uwagi, aby uciąć wszelkie dyskusje, bo temat nie sprzyjał ich wzajemnym relacjom.
Idziemy — potwierdziła, biorąc swój plecak i ruszając w odpowiednim kierunku.
Richards z daleka dostrzegła, że połyskująca metaliczne powierzchnia nie nadaje się do forsowania siłą. Nawet trzymając pod pachą Mossberga z przedłużoną lufą nie wyważyłaby przeszkody. Zrezygnowała z dzikiego ataku. W zamyśleniu stała jak palec, rozglądając się uważnie wokół, analizując otoczenie. Adesso za to w końcu weszła do recepcji, robiąc to z odbezpieczonym pistoletem w ręce. Emma z kolei machnęła ręką, zachęcając Val do pójścia z nimi. Potem podążyła za Europejką. Teraz z plecakiem na plecach, a rewolwerem w dłoni.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 07-01-2021 o 18:29. Powód: MG zawraca dupę
Alex Tyler jest offline