Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-12-2020, 20:19   #38
Sorat
 
Sorat's Avatar
 
Reputacja: 1 Sorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=ya8N9FhMq5s[/MEDIA]
Jeżeli sznur imprez przeżytych w stolicach Polski i Rosji czegoś uczył, to z pewnością co robić gdy ma się obok kogoś kto zemdleje. Nie trzeba było być lekarzem, wystarczyło znać parę zasad bezpieczeństwa. Przede wszystkim gdy ktoś tracił przytomność należało ją przywrócić i spytać czy jest chory bo trzeba wezwać karetkę... czy to tylko przedawkowanie - wtedy wystarczyło parę szczurów popitych czystą wódką i zabawa trwała dalej.
Pokonawszy pierwsze zaskoczenie na widok zakrwawionego Ceyna, Julia zadziałała odruchowo. Z niewielkiej torebeczki trzymanej w staniku wyciągnęła na poślinionym palcu sporą porcję białego proszku i pomagając sobie drugą ręką, podniosła historykowi górną wargę. Wepchnęła tam palec, wmasowując czystą kokainę prosto w dziąsła. Wokół wrzało piekło niezrozumienia, a dziewczyna w sukience od Donatelli Versace wydawała się statycznym punktem, tak jak jej niespodziewany i zakrwawiony towarzysz obok... któremu pogrzebała paluchem w gębie.

Czekać... zostawało czekać, choć czas zdawał się przyspieszać wszędzie wokoło. W autobusie panował chaos krzyków i przepychanek, zewsząd dobiegały podniesione, zdenerwowane albo przerażone głosy. Sama maszyna toczyła się nieubłaganie przed siebie, tnąc niczym stary nóż kolejne metry bezimiennego pola. Właśnie dlatego wolała latać, a jeśli już gdzieś jechała, zawsze towarzyszyli jej ochroniarze mający za zadanie ogarnianie wszelkich niedogodności, aby ona ich nie odczuwała. Byli od myślenia i działania... szkoda, że zostali w Warszawie. Żeby nie rzucać co chwila nerwowym spojrzeniem na przód, bądź samej nie zacząć panikować, Julia skupiła się na najbliższej okolicy - tej bladej, zakrwawionej i wciąż nieprzytomnej. Prychnęła, potrząsając głową aby odegnać strach dławiący gardło od środka. Miała ochotę krzyczeć ile sił w płucach, chwycić coś ciężkiego i próbować wybić okno... ale czuła, że niewiele by to zmieniło, a samo wyskoczenie z rozpędzonego neoplanu przypłaci złamaniem co najmniej nogi, jeśli nie karku.

Rosjanka skupiła więc uwagę na czymś, co wciąż mogła zmienić.
- Otwórz oczy, durak - szeptała łamiącym się głosem, ścierając krwawe plamy z twarzy siedzącego obok nauczyciela. Był dorosły, powinien się nimi opiekować... nią opiekować. W końcu tatuś zapłacił za tę wycieczkę i zaufał szkole na tyle, by oddać im pod opiekę jedyne dziecko. Dziecko, które bardzo, ale to bardzo potrzebowało teraz pomocy.
- Nu dawaj, dawaj! - szept stał się ponaglający, jedwabna apaszka dzierżona w smukłej dłoni zmieniała kolor z bieli na ciemną czerwień, gdy usuwała kolejne krwawe plamy. Zabiegi cucenia wreszcie powoli przynosiły rezultaty. Zastygła w nieruchomą maskę, zakrwawiona twarz poruszyła znajdującymi się pod skórą mięśniami. Pierwszy skurcz, drugi...
- Bastian? - dziewczyna ostrożnie przyłożyła dłoń do drgającego policzka, pośrednio stabilizując głowę pacjenta - Bastian - powtórzyła, niecierpliwie skacząc szafirowymi oczami po poszczególnych detalach jego głowy. Nie wyglądał na rannego, ale ta krew... tyle krwi.
- Bastian otwórz oczy! - potrząsnęła nim delikatnie.

Mężczyzna jęknął. Kiedy otworzył oczy, były przekrwione. Wyglądał na niezwykle zmęczonego. Jeszcze bardziej od Julii, choć ostatni sen jej również dał w kość. Choć tyle działo się wokół, sam Ceyn zdawał się dziwnie nieruchomy. Statyczny niczym trup... zdawał się nie do końca oddychać. Choć tego ciężko było sprawdzić.
- Bastian... - mruknął. - Dobrze... Gdybyś nazwała mnie Sebą... - mruknął i prawy kącik jego ust podszedł do góry. Chyba nie lubił tego akurat zdrobnienia.
Przymrużył oczy i znów je zamknął. Chyba pozostawanie na jawie kosztowało go bardzo dużo nawet pomimo wciągniętego proszku.

Wbrew powadze sytuacji brunetka parsknęła, na sekundę krzywiąc pełne, zmysłowe usta w uśmiechu.
- Seba to sjedzi pod blokiem - mruknęła, niestety rzeczywistość szybko uderzyła ją w twarz. Pobladła, łapiąc historyka za ramiona.
- Bastian jak ci pomóc? - natarczywe pytanie wyszło drżące, na skraju paniki - Coś się dzieje, coś strasznego! Potrzebujemy cię! Ja cię... - zacięła się, mocniej ściskając trzymane ramiona - Bierzesz leki? Wódki?

- Tak... daj mi wódki -
mężczyzna jęknął. - Im więcej procentów... tym lepiej.
Spróbował nieco rozejrzeć się i pewniej usiąść, ale jego ciało było zbyt słabe.
- Nie spodziewałem się, że... że będzie tak niebezpiecznie...
Jego głowa przechyliła się w dziwny sposób. Tak, jak gdyby szyja nie była w stanie już jej dłużej przetrzymywać. Ale Sebastian chciał chyba po prostu spojrzeć na Julię. Utkwił w niej spojrzenie.
- To teraz już wiesz, jak się bawią dorośli - wyszeptał tak cicho, że prawie tego nie usłyszała w panującym chaosie.

Rosjanka wzdrygnęła się, przed oczami stanęło jej senne widmo dzieci i to gorsze, zwiastujące następną ciążę. Aby odegnać miniony koszmar, skupiła się na tym bliższym. Skrzywiła śliczną buzię sięgając do torby z prowiantem, syknął otwierany suwak.
- Sadis' volk... nie ruszaj się - poprosiła, próbując jedną ręką go trzymać aby nie zleciał z fotel. Drugą nerwowo wyszukała butelkę... i nastąpił impas. W jadącym, skaczącym pudle zagłady ciężko szło napoić kogoś kto sam ledwo siedział.
- Wiedziałeś że coś złego się stanie? - popatrzyła mężczyźnie w oczy, a dzięki złości przełamała impas. Wizja przytrzymywania głowy i jednoczesnego podawania wódki została wyparta przez szybszą alternatywę. Ledwo wypowiedziała pytanie chwyciła korek butelki zębami, zaciskając je mocno podczas gdy nadgarstkiem przekręciła całą flaszką. Korek pyknął krótko, Julia odkręciła go zębami do końca i wypluła. Podniosła szyjkę do warg, wlewając w usta solidną porcję palącego płynu. Następnie przekazała Ceynowi, pojąc i jednocześnie przytrzymując głowę aby się nie udusił.

Bastian wychlał kilka łyków tak, jak gdyby potrzebował tego płynu do życia. Na samym końcu nieco się skrzywił, bo to jednak było dużo etanolu. Zerknął na Julię. Nawet nie miał siły poczuć się zmieszany z powodu tego alkoholowego głodu. Był po prostu zmęczony.
- A jeśli tak? - zapytał krótko i przymrużył oczy. - Co, jeśli tak...?
Alkohol niekiedy miał usypiające działanie. Chyba było tak w tym momencie. Ale przynajmniej Ceyn wydawał się spokojniejszy. Nic go nie bolało. No cóż... wódka lekiem na wszystkie schorzenia.

Brak reakcji na procenty... znów. Czyż w szkole od dawna nie krążyły plotki o historyku pijącym podczas pracy, chociaż nikt go trąconego nie złapał. Niebieskooka dziewczyna pokręciła lekko głową, dusząc ochotę aby pieprznąć brunetowi butelką przez łeb. Wiedział o niebezpieczeństwie i nie puścił pary z ust?
- To powód dlaczego pojechałeś? - prychnęła i mamrocząc wcisnęła mu butelkę w dłonie - Jeszcze powiedz, że naprawdę jestem w ciąży i do tego z tobą. - gryząc się w język, popatrzyła mu w oczy - Jeśli wiedziałeś... wiesz co się dzieje i dlaczego. Pij, mów jak ci pomóc. Musisz być żywy... i nas z tego wyciągnąć. Chcę odpowiedzi, ale na razie pij, Mam też koks - starła zaschniętą plamę krwi z jego brody - Dasz radę sam czy cię napoić? Albo coś podać? O ile zaraz nie zginiemy.

Sebastian zastygł w jeszcze pełniejszym bezruchu. Gdyby nie rozwarte oczy, wydawałby się kompletnie martwy.
- W... ciąży? - zapytał z przestrachem.
Tu nie chodziło o obawy wiecznego kawalera, który obawiał się potomka. Albo ewentualnej kwoty za aborcje. Julia odniosła wrażenie, że Sebastian przestraszył się w dużo bardziej niestandardowy sposób.
- Na pewno nie ze mną... - szepnął, przymrużając oczy.
No cóż, dziewczyna miała przecież wielu kochanków...

Rosjanka przewróciła oczami słysząc najbardziej standardowy ze standardowych tekstów facetów informowanych o, być może, dość niefortunnej wpadce.
- Nie wiem, może nie, a może tak. Nie każdemu pozwalam się zalać pod kurek jak tobie - burknęła zirytowana, odrzucając włosy na plecy - Czego się boisz? Zrobię testy... ale musisz nas z tego wyciągnąć - prychnęła i nagle zadrżały jej usta, gdy powrócił lęk. Spojrzała na niego inaczej, nie jak rozkapryszona księżniczka, a przerażona dziewczyna.
- Proszę... boję się - dodała tylko.

Sebastian spojrzał na nią dłużej. Przez jakiś czas nie odzywał się. Zdawał się bardzo spokojny pośród tego całego inferna.
- I słusznie, jeśli się boisz - rzekł.
Z jego oczu popłynęła jedna drobna łezka.
- Bo jeśli naprawdę nosisz w sobie moje dziecko... to teraz na pewno wszyscy zginiemy.
Następnie zamknął oczy. Julia nie była pewna, ale wszystko wskazywało na to, że stracił przytomność.

Julia wyjęła flaszkę z jego dłoni, z położonej na kolanach torebki komórkę. Musiała działać na wpół po omacku, bo obraz miała rozmyty. Pociągając zdrowo z gwinta napisała szybkiego smsa:
Cytat:
"Bardzo Cię kocham tatusiu. Dbaj o mamę."
 

Ostatnio edytowane przez Sorat : 01-12-2020 o 21:55.
Sorat jest offline