Wątek: Lost Station
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2020, 08:05   #105
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Dzień 14. Godzina 13.30. Aurora. Ogród.
Vicente, Agnes, Seth.


Sanchez podszedł do medyka, szybkimi, energicznymi krokami i odepchnął go lekko przyklękając przy znalezisku.


To była jakaś skrzynia. W większości wciąż zagrzebana w ziemi. Standardowa skrzynia z mocnego plastiku do przechowywania tego co ktoś miał ochotę tam włożyć. Miała też zamek elektroniczny. I widocznie Seth uruchomił stoper w tym zamku. Upływał czas jaki był na wstukanie odpowiedniego kodu. Gdy to nie nastąpi zamek się nie otworzy. Jak będzie to niepoprawny kod to mogło nawet coś wybuchnąć czy spopielić zawartość skrzyni. A tymczasem czas uciekał. 04:49… 04:48… 04:47…


- Agnes? - Vicente odsunął ziemię na bok aby mieć lepszy dostęp do skrzynki, - Twoje?


Wyciągnął przypięte do pasa narzędzia. Rozłożył obok siebie. Wywołał przez intercom kapitana.


- Wykopaliśmy w ogrodzie coś. Włączył się mechanizm autodestrukcji. Spróbuję to rozbroić - rzucił do Tony’ego. - Agnes, Seth, wyjdźcie stąd, gdyby…


- Vicente, zostaw to wszystko i znikajcie stamtąd wszyscy! - powiedział Tony. - Pieprzyć skrzynkę i jej zawartość!


Hacker nie odpowiedział. Nie było czasu na dyskusję. Skupił się na pracy.


- Czy to wygląda na moje? - rzuciła lekko spanikowanym głosem Agnes. - Poradzisz sobie? Przynieść ci coś? Narzędzia? Może to przykryć jakimś blokiem? Jeśli wybuchnie…


Nie mieli zbyt wiele czasu na rozmyślania, ale jeśli faktycznie była to jakaś broń, mogło być kiepsko. Na wszelki wypadek nawigatorka cofnęła się kilka kroków, kiedy Vicente zaczął dotykać urządzenia, ale wciąż pozostawała w zasięgu słuchu.


- Po prostu stąd wyjdźcie - odparł nachylając się nad mechanizmem. - I nie przeszkadzajcie.


- Chodź Agnes, Vicente dobrze mówi, zabierajmy się stąd! A jak to wybuchnie? - Seth ponaglił ogrodniczkę widocznie nie chcąc ryzykować niepotrzebnie. Sam klepnął ją w ramię gdy ją mijał szybko odchodząc do wyjścia no i zatrzymał się dopiero przy wyjściu częściowo zasłonięty framugą.


Vicente zaś przyklęknął przy skrzyni i zaczął badać ten zamek. Skrzynia była mocna i solidna. Taka by bezpiecznie chronić swoją zawartość. Ale zamek był elektroniczny co potencjalnie wystawiało go na różne, hakerskie sztuczki. Jak podpiął swoją konsolę zorientował się, że jest dość dobry. Te parę minut to było aż nadto czasu by wbić właściwy kod. System mógł przyjąć pewnie kilka prób uwzględniając poprawkę na ludzką omylność. Tak samo jak przy logowaniu do jakiegokolwiek systemu. Przy pomyłce mógł się zablokować, zgłosić gdzie trzeba nieudaną próbę logowania. Tak to było standardowo. Tutaj jednak dostrzegł fabryczne oznaczenia dodatkowych zabezpieczeń jakie miały razić włamywacza albo zawartość skrzynki.


Więc haker walczył o zachowanie zawartości skrzyni albo o własne oczy i palce. Jakie dokładnie były zabezpieczenia nie miał czasu ani okazji sprawdzić, zwłaszcza, że widać było tylko wierzch skrzyni wygrzebany z ziemi. Podpiął swoją konsolę i próbował swoich sztuczek. Kolejne sekundy i minuty uciekały. Zrobiło się 4 minuty a on dopiero podpinał się pod zamek. Przez kolejne dwie minuty poznawał się z przeciwnikiem wiedząc, że od tego zależy dobór strategii. Jego naręczna konsola wyświetlała podobne schematy, procedury awaryjne i różne sposoby jakimi można było obejść system w razie awarii. Prawie mimochodem zanotował, że to nie są najnowsze modele ale proste i niezawodne dla użytkownika. Została mu ostatnia minuta. Stoper pokazywał już 01.12 gdy uznał, że nie ma na co dłużej czekać. Po prostu musiał spróbować i liczyć, że się uda. Dla Agnes wyglądało to jakby kolega klęczał przy skrzyni, przeglądał na małym holo ekranie jakieś schematy i wykresy czasem coś sprawdzając w tym zamku czy skrzyni i tak mijała mu minuta za minutą. Aż za którymś razem gdy znów coś wklepał na klawiaturze stoper zatrzymał się na 00:23... 00:23… 00:23… zamrugał trzy razy i zmienił się na napis “OPEN”, a skrzynia wydała ciche kliknięcie.


Informatyk klapnął na tyłek na wilgotną ziemię. Rękawem koszuli otarł spocone czoło.


- Hej - chciał krzyknąć lecz przez suche gardło wydał tylko ciche skrzeknięcie. Przełknął ślinę. - Hej! Możecie wejść! - Przez interkom zaś powiadomił kapitana. - Mam to.


Schował narzędzia. Zagarnął garściami ziemię wokół skrzynki, po czym wydobył ją z dziury i postawił na ścieżce przecierając brudnym już rękawem. Na wyświetlaczu ciągle świecił się zielony napis OPEN.


- Gotowi? - spytał chwytając za wieko.


Wieko uniosło się z pewnym trudem. Było ciężkie. Cięższe niż powinno. I grubsze. Ścianki też. Wewnątrz wieka i ścianek widać było przewody zapalające jakie miały za zadanie spopielić zawartość w razie uruchomienia alarmu. No i była jeszcze sama zawartość.


Na samym wierzchu leżał pistolet. Tak aby był gotów do użycia zaraz po otwarciu. Poza tym pas taktyczny z magazynkami do tej broni, latarka i gogle. Te dwa ostatnie narzędzia nie działały ale jeśli chodziło tylko o wyczerpane baterie to nie był to duży problem. Poza tym wyglądało to jak jakaś skrzynia piratów. Tudzież przemytników. Butelki markowych alkoholi, paczki prawdziwej, kawy w ziarnach i to z limitowanej edycji w wersji exclusive. Nawet kilka prawdziwych, papierowych książek. Właściwie ksiąg. Takie jak z ziemskiego średniowiecza. Wyglądały jak prawdziwe. Jeśli były prawdziwe to w antykwariatach musiały być sporo warte. Podobnie jak niewielka miniaturka też wyglądała na ręcznie malowaną. I jeszcze dla równowagi mała skrzynka paczek z białym proszkiem bardzo kojarząca się z jakimiś nielegalnymi substancjami i kilka nośników danych.


- O… To genetyczne implanty sterydowe… Nielegalne w całej Federacji. - Seth chyba pozbył się obaw na rzecz ciekawości i też podszedł do tej wydobytej z ziemi skrzyni. Jego uwagę przykuła inna paczka wyglądająca jak zwykła paczka leków z narożnej apteki. Ale widocznie nie była taka zwykła jak to odcyforwał po nazwach.


- Nie wybuchnie? - Agnes wychyliła się ostrożnie, przez chwilę jeszcze pozostając w miejscu. Dopiero ruch Seth przekonał ją do podejścia bliżej. - Co to jest? Dlaczego to tu jest?



Schyliła się by bliżej przyjrzeć się zawartości skrzyni.

- Co by się stało, gdybyś tego nie rozbroił?


- Nie wybuchnie - zapewnił hacker. - A gdybym nie rozbroił, zniszczyłoby zawartość. Dla pewności odłączę ładunki - stwierdził, odpinając kable od ładunków zapalających, gdyby przez nieuwagę ktoś znowu zazbroił skrzynkę.


Wstał, otrzepał spodnie, ściągnął robota-ogrodnika, po czym załadował na niego otwartą skrzynkę.


- Obejrzymy sobie to w mesie - stwierdził, ruszając za androidem. - Seth, - sięgnął do kieszeni wyjmując garść ziarenek, - sprawdzisz czy to to samo, co wcześniej?


- O, a co to? - medyk wziął od informatyka woreczek z małymi, czarnymi kuleczkami i przyjrzał im się bliżej. - A. Ten pieprz? To tego szukałeś? Dobra, sprawdzę to w labie. - pokiwał swoją długowłosą głową gdy widocznie rozpoznał co mu przekazał kolega.


Po wyjściu na korytarz Sanchez przystanął. Spojrzał na podłogę i kółko krzyżyk ze słomek i plastikowych nakrętek butelek. Uniósł brwi spoglądając na Seth i Agnes.


- Wy? - wskazał palcem na ułożone w ewidentnej sekwencji śmieci, których na pewno tutaj nie było gdy wchodzili do ogrodu.


- Wyglądam ci na kogoś kto by grzebał w śmieciach by zrobić coś takiego? - Seth spojrzał z lekką ironią na Vicente. Zdecydowanie nie wyglądał na kogoś kto lubił się pocić i brudzić. - Co to w ogóle jest? Kółko i krzyżyk? - zapytał gdy chwilę przyjrzał się tej już nieco naruszonej przez czarnego kota układance. Anubis w tym czasie znudził się korkiem albo zaciekawił dwunogami bo z zadartym do góry ogonem podszedł do nich zadzierając do góry łepek.


Agnes wzruszyła ramionami. Chociaż widziała pole już kilka razy, nie zastanawiała się jeszcze, kto mógł to ustawić.


Vicente wziął kota za kark na ręce i pogłaskał za uchem.

- Chyba nie ty, mały draniu - szepnął ni to do zwierzaka ni do siebie, po czym rzucił przez intercom, - Tony, mamy intruza na statku.


Zrobił zdjęcie “gry”, po czym ruszył energicznie za ogrodnikiem do kantyny.


Nawigatorka zerknęła z ukosa na Vicente.

- Myślisz, że intruz grałby na naszym statku w kółko i krzyżyk? Pewnie ktoś z naszych się nudzi. Już wcześniej widziałam coś takiego. - wskazała ręką rozrzucone śmieci.


Zatrzymał się.

- Widziałaś? - spytał w osłupieniu. Pokręcił głową i potruchtał dalej za robotem.



Dzień 14. Godzina 13.55. Aurora. Kantyna.
Vicente, Tony, Agnes



Otwarta skrzynka ze skarbami wylądowała na stole.


- Ktoś był w korytarzu przed ogrodem - powiedział informatyk bez wstępu, rzucając zdjęcie “gry” na holo i jednocześnie łącząc się z bazą danych.


Po zalogowaniu dość szybko przeszedł do systemu bezpieczeństwa i odnajdując bieżące nagrania z okolic ogrodu. Z samego ogrodu nic nie miał bo nie było tam działających kamer. Ale te w korytarzach do niego prowadzących już tak. Właściwie nie było widać nic podejrzanego. Głównie całą ich trójkę jak na zmianę wchodziła i wychodziła z ogrodu, zazwyczaj do magazynu ogrodniczego. To mniej więcej pamiętali i z dzisiejszego ranka i przedpołudnia. Natomiast w kwestii małego wzoru ułożonego na podłodze nie było jasności. Ot większość poranka nic specjalnego się tam nie działo. Cała trójka chodziła tam w jedną i drugą stronę co jakiś czas ale nikt się nie bawił w jakieś układanie słomek czy korków butelek. Potem obraz trochę śnieżył i jak się wyklarował to widać było jak Anubis rzuca się na jeden z korków i zaczyna nim zamiatać wzdłuż podłogi. A chwilę potem w kadrze pokazali się Agnes i Vicente co ją dogonił i oboje chwilę przypatrywali się tej scenie póki nie znikli znów w ogrodzie zaalarmowani okrzykiem lekarza. Ale kamery nie wyjaśniały kto mógł ułożyć ten wzór na podłodze.


- Co jest, kurwa? - spytał Sanchez retoryczne cofając film do momentu zakłóceń i puszczając raz jeszcze w zwolnionym tempie.


- To obraz z oficjalnej kamery - spytał Tony - czy jakiejś dodatkowej? Wygląda to tak, jakby ktoś włączył zakłócanie pracy kamery. Szlag... Jak daleko od tej układanki znajduje się kamera? No i trzeba by sprawdzić działanie innych kamer. Niewidzialni ludzie nie kręcą się po Aurorze, ale najwyraźniej łazi ktoś z generatorem zakłóceń, czy jak tam nazwać to urządzonko.


- Sprawdzę - odparł Vicente, - ale ktoś tam jednak był i ułożył te śmieci w kółko i krzyżyk, bo przecież nie Anubis? No i ta skrzynka…


Informatyk nachylił się nad jej zawartością. Wyciągnął z niej nośniki danych i odruchowo schował w kieszeni. Zabrał też gogle. Podniósł butelkę z alkoholem i przyjrzał się etykiecie.






Następnie wyjął na stół jedną z ksiąg i zaczął się jej przyglądać.





- Jak długo trwała ta przerwa? To śnieżenie? - Tony przerwał Vicente'mu oględziny księgi.


Sanchez odłożył książkę na blat. Spojrzał na Tony’ego. Wzruszył ramionami.

- Nie wiem co się tu odpierdala ale ktoś nam się plącze po pokładzie. Sprawdzę systemy wizyjne i te nośniki ze skrzynki. Radziłbym zaopiekować się bronią. Kapitanie?



Tony zgarnął pistolet i magazynki.


Nawigatorka wpatrywała się w ekran ze zdziwieniem.

- Nie było tego i nagle jest. - przerwała na chwilę, by odetchnąć. - Intruz grałby w kółko i krzyżyk? Nie wiem, dziwne to strasznie. Mam może głupią teorię, ale nas przeniosło w czasie, to ta skrzynka i pola też może po prostu… skoczyły?



Podrapała się po głowie. Ponownie zerknęła na ekran.

- Puścicie jeszcze raz? Może mimo wszystko coś przegapiliśmy? No bo niewidzialny człowiek chodzący po naszym statku i bawiący się śmieciami… - westchnęła. - Co do leków i proszków, możemy wziąć je do laboratorium i zbadać. Na oko pewnie coś nielegalnego, ale sprawdzić warto, może się zaskoczymy.


Oglądanie nagrania nie zdradziło tajemnicy. Prawie do samego momentu wyjścia z ogrodu Agnes i Vicente wszystko było tak rutynowe, że aż nudne. Ot, widzieli samych siebie jak wychodzą i wracają z ogrodu zajęci jego porządkowaniem. Głównie Agnes i Seth co najczęściej po coś chodzili do magazynu ogrodniczego. Dopiero parę ostatnich minut pojawiały się jakieś zakłócenia. Właściwie to nawet nie było takie dziwne. Czasem aparatura miała takie awarie a po tak nietypowej podróży poza skraj odwiedzonego ludziom kosmosu to tym bardziej nie było dziwne. Ale mogło zastanawiać czemu te zakłócenia pojawiły się właśnie w tym momencie.


Zakłócenia przypominały śnieżenie obrazu. Na tyle mocne, że obraz z kamery właściwie robił się nieczytelny. Wyglądał jak klasyczna, drobna awaria sprzętu jaka czasem się uaktywnia. Albo działanie jakiegoś zakłócacza EMC jakiego używa się do oszukiwania systemów bezpieczeństwa. Co więcej gdy Vicente zbadał system okazało się, że te zakłócenia obejmują także kilka sąsiednich kamer na korytarzach. W podobnym czasie.


- Mamy więc prawdopodobną drogę, jaką przebył nasz intruz - powiedział Tony. - Jeśli nie zmienia co chwila miejsca pobytu, to w końcu go złapiemy. Ciekawe, gdzie i kiedy w naszym systemie bezpieczeństwa wystąpiły takie same zakłócenia - dodał.


- Ta skrzynia to całkiem jak przemyt. - Skrzywił się. - Wszystko, prócz broni, warte jest majątek. A broń? Po co komuś broń na statku? Chyba że ten ktoś chciał porwać Aurorę, ale skoro sam zdołał się schować, to i broń mógł zabrać ze sobą.


- A ty, na drugi raz, słuchaj, co się do ciebie mówi - rzucił w stronę Vicente. - Ale dobrze, że nic ci się nie stało.


- Hmmm… - mruknął Vicente, co mogło być uznane przy odrobinie dobrej woli za potwierdzenie, lecz równie dobrze za zbagatelizowanie polecenia



Widząc, że temat został wyczerpany i nikt nic od niego nie chce, Vicente udał się do siebie.

Zaczął od pisania algorytmu, który miał odnaleźć na nagraniach z pokładowych kamer wszystkie zakłócenia podobnego typu jak te zaobserowane dzisiaj przed ogrodem śnieżenie obrazu, i porównać obraz z przed i po zakłóceniach, żeby odnaleźć ewentualne podrzucone, czy zabrane przedmioty.

Informatyk, przeciwnie niż kapitan, zaczynał podejrzewać, że intruz, kimkolwiek jest, opanował podróże w czasie i pojawia się w różnych miejscach przybywając z innego kiedyś, a skrzynka, którą odnaleźli w ogrodzie jest zbiorem pamiątek po tychże. Tutaj zdaniem Vicente, Agnes była bliżej prawdy. Wyglądało na to, że podróżnik, układając planszę z korków po butelkach, chciał z nimi nawiązać kontakt.
To wytłumaczenie, jakkolwiek niedorzeczne, było jedynym, które wyjaśniało te wszystkie zjawiska, a biorąc pod uwagę Archimedesa i jego skok w czasie, nie tak zupełnie nieprawdopodobnym.

Po zapuszczeniu algorytmu, tknięty nagłą potrzebą, Sanchez rozrysował na szybie projekcyjnej kratkę trzy na trzy i wstawił w jej środku iksa.


Po tym zabiegu, sięgnął po laptopa, odłączył go od sieci i zaczął analizę pamięci znalezionych w skrzynce.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline