Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2020, 20:19   #1929
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Kto miał coś do załatwienia w Delberzu, ten to załatwił. Wolfgang spotkał się z rodziną i swoim pierwszym nauczycielem sztuk magicznych. Berni odwiedził starego Grossa, wizyta u którego nie skończyła się po jednej butelce… Essing spotkał się ze Schtonneckertem, któremu powodziło się całkiem nieźle, a małżonka jego była znów brzemienna, ale w dobrym zdrowiu i pełna optymizmu.

Nieco niepokojąca była obecność ludzi w purpurowych pelerynach, którzy przewijali się na granicy pola widzenia, nie podejmując jednak jakichkolwiek działań zaczepnych, a nawet znikając za każdym razem, kiedy orientowali się, że zostali zauważeni. Z obserwacji jakie poczynili Axel i Leonard wynikało, że jest ich trzech i po prostu obserwują kompanię pana von Essing.

Kiedy nadszedł dzień wyjazdu z miasta, towarzystwo znów podzieliło się. Jako pierwsi, w swoim własnym towarzystwie, na wozie, na którym wieźli skrzynię, wino i stroje karnawałowe jechała trójka kompanów. Nie uszło ich uwagi, że za nimi w kierunku Middenheim, podąża też jeden z tych trzech, którzy kręcili się po Delberz. Oczywiście starał się nie rzucać w oczy, ani nie wchodzić nikomu w drogę. Ot, po prostu podążający za swoim celem cień.

Leonard i Berni wsiedli w dyliżans, którym tym razem mieli przyjemność podróżować z rodziną ober-pisarza miejskiego Joachima Rudolfa Hosselberga, składającą się z niego, jego opasłej małżonki Hildegardy-Burgundy Hosselberg z domu Nitsch, przypominającego prosiaka syna Dietmara i niewiele od niego młodszej, równie opasłej, rumianej i aroganckiej córki Georgetty-Anny. Była to familia zarozumiałych, zadufanych w sobie i przekonanych o własnej wyższości arogantów, dla których reszta świata była po to, by można było ją obrażać i poniżać.

W zajazdach, miasteczkach, wsiach i na samej drodze nie milkły narzekania na nowe podatki. Jadący od strony Miasta Białego Wilka potwierdzali, że opodatkowano krasnoludów, świątynie i magów. Ponoć nieco zburzyło to przedświąteczną atmosferę, a nawet odstraszyło co poniektórych, tak bardzo, że zawrócili przed bramami miasta. Spotkany w zajeździe krasnolud, podróżujący z żoną i dwójką niemal dorosłych synów, nie krył oburzenia, że i jemu kazano zapłacić, mimo iż jego przodkowie zatrudnieni byli przy budowie umocnień otaczających miasto. Był też jednym z tych, którzy winą za podatki obarczali Gotharda Goebelsa, Mistrza Gildii Kupieckiej. Dużo mówiło się o pogarszającym się stanie zdrowia Cesarza, a znaleźli się nawet tacy, którzy sugerowali, że Jaśnie Panujący Karl-Franz już przeniósł się do Ogrodów Morra, tylko spiskujący dworzanie nie poinformowali o tym ludu Imperium. Zamieszki religijne przybierały na sile. Mówiono już otwarcie o Herezji Sigmaryckiej, mordowano się wzajemnie w imię bogów. Łowcy Czarownic z Świątyni Sigmara mieli pełne ręce roboty, a sekta zwana Synami Ulryka rosła w siłę i pozwalała sobie na coraz więcej.
 
xeper jest offline