Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2020, 14:37   #126
Pieczar
 
Pieczar's Avatar
 
Reputacja: 1 Pieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputację
Wieczór; tawerna “Pod pełnymi żaglami”


Łasica pojawiła się równie nieoczekiwanie niczym imperialna inkwizycja. Jej wizyta jednak w odróżnieniu od tych drugich powodowała uśmiech na twarzy a nie grymas strachu i zgrozy.

Oblicze Versany rozpromieniło szczerym i gorącym uśmiechem. W oczach zaś pojawiła się iskra, której ciężko było się doszukiwać ostatnimi dniami. Nie był to jednak płomień który rozżarzał w momencie gdy coś knuła. Ten błysk zdradzał żar, namiętność, entuzjazm i pożądanie. Obie panie patrzyły na siebie z takim samym zafascynowaniem i pasją, które nie mijały mimo upływu czasu.

- A wiesz, że o tym samym pomyślałam. - odparła na wyraz nadziei jaki żywiła jej kochanka co do służby w trakcie tego szermierczego treningu, który miał się odbyć za kilka dni w posiadłości van Hansenów - W związku z tym pomyślałam, że aby nie dać plamy na gościnnych wyjazdach poproszę dzisiaj Rose o prywatną lekcję fechtunku. - uśmiechnęła się szeroko sugerując tym samym, że przy odrobinie szczęścia i opatrzności Tzeentcha i Slaanesha uda się im spotkać z piękną panią kapitan we trójkę - I kto wie? Może to ty klękniesz przed nami obiema dzisiaj. - puściła psotne oczko kładąc dłoń na wewnętrznej stronie uda swojej przyjaciółki. Było jak zwykle przyjemnie ciepłe i sprężyste. Łasica zaś przywitała swoją koleżankę ochoczo i entuzjastycznie.

- Mówisz, że Froya była z jakąś koleżanką? - zapytała żywo zainteresowana tą dość ciekawą wzmianką - Hmmm… A wiesz, że jak ostatnio spotkałam tą blond smarkule to akurat była ze swoją przyjaciółeczką Madelein? - zachodziła w głowę czy to tylko zbieg okoliczności - Byłaby nie lada checa gdyby okazało się, że to właśnie ona. Szczególnie, że jest mężatką. - wybuchła nagle śmiechem - Ależ by to narobiło smrodu. Ulalala… - Trzeba to zbadać. Może miałabyś ochotę na kolorowy sen z panienką Froyą i mną w roli głównej? Zbliżające się zajęcia ruchowe wydają się być idealną okazją do ich aplikacji - zapytała ironicznie w czasie gdy iskra w jej oku wznieciła się zamieniając w żywy ogień. Nie było w nim jednak zbyt wiele pożądania czy namiętności. Chociaż wciąż można było je tam dostrzec biorąc pod uwagę te niezbyt popularne słabostki blond damesy.

- Madelein? Jaka Madelein? Jak wygląda? Nie znam ich wszystkich po imieniu. - brwi Łasicy ściągnęły się w przeciwieństwie do ud które zapraszająco się rozchyliły goszcząc dłoń przyjaciółki sprawiając jej tym niekłamaną przyjemność. Aż się uśmiechnęła z zadowolenia jak pogłaskana kotka. Ale widocznie bardziej się orientowała w półświatku kto jest kto niż na salonach.

- Pilnowały się by nic nie mówić. To nie wiem kim była ta druga. Jakby była blisko mnie i wciąż używała tych samych perfum to mogłabym chyba rozpoznać te perfumy. - złodziejka pracująca jako służąca jednego z najbardziej poważanych rodów w mieście mówiła jakby sama była świadoma jak ulotna jest to identyfikacja. Jak aromat perfum. Bez imienia, twarzy, rysopisu niewiele jej jednak pozostało do tej indentyfikacji tej trzeciej. Ale machnęła na to ręką.

- I spotkać się z tobą we śnie to bardzo bym chciała. Z Froy’ą albo kim innym też. Ale najbardziej z tobą. Zwłaszcza jak teraz nie możemy się tak często widywać. Praca, praca, praca. O. Wczoraj… Albo przedwczoraj… Śledziłam takiego jednego porucznika dla Sebastiana. Było na czym oko zawiesić u tego Floriana. Szkoda, że się zapakował na swoją krypę. Cóż. Może uda się z nim wejść w bliższą znajomość przy innej okazji. - myśli łotrzycy buszowały błyskawicznie i chaotycznie od jednego skojarzenia do drugiego. Ale mówiła jakby koleżanka koncentrowała jej myśli wokół samych nieprzyzwoitych tematów. A te chyba były jej ulubionymi.

- Z tymi kroplami od szefa masz jeszcze jakieś? Mi już po balu prawie nie zostało. Nie wiem czy wystarczy. Może ty lepiej wlej jej te krople? Ja jestem tylko służką, jak mnie nie wezwie by was obsłużyć to lipa. - trochę się zmartwiła, że jej obecna praca tak wpycha ją w ramy społecznie, że nie może robić to na co ma ochotę. Bo dało się wyczuć, że najchętniej spotkałaby się we trójkę czy we śnie czy na jawie w celach bardzo nieprzyzwoitych.

- I mówisz, że jest dzisiaj szansa, bym klękała przed tobą i panią kapitan? - spojrzała koso na sąsiadkę wracając do tego co ją bardzo interesowała. Filuternym gestem zaczęła nakręcać na swój palec czarne kosmyki Versany.

- Jak dla mnie brzmi jak świetny plan na całą, upojną noc. Zwłaszcza jakby moja służba takim wielkim i pięknym paniom nie skończyła się na samym klękaniu. - powiedziała wesolutkim, łobuzerskim tonem dając znać, że na takie zabawy, w takim towarzystwie to jest chętna i gotowa.

Ponętna wdowa opisała więc pokrótce jak wygląda najbliższa przyjaciółka tej najlepszej partii w mieście. Mimo że Łasica nie widziała jej tamtej nocy to nie wiadomo kiedy znów poczuje tą charakterystyczną woń perfum a wtedy przybliżony rysopis mężatki z wyższych sfer może zdać się całkiem przydatny.

- Coś tam mi jeszcze zostało więc mogę się z tobą podzielić. - nawiązała do tematu prezentu jaki otrzymała od Starszego.

- Miałaby do ciebie jeszcze jedna prośbę. - zapytała słodko - Mogłabyś załatwić mi kilka wytrychów? - mówiła na tyle cicho by mieć pewność, że żaden z siedzących wokół gości nie usłyszy jej słów.

- Pewnie. A jakie chcesz? Takie zwykłe? Szkoda, że nie wiedziałam to bym nawet tutaj przyniosła. Takie lepsze to byś musiała poczekać. Muszę je zamówić, znajomy mi zrobi to trochę potrwa. Może na zbór się uda. Pogadam z nim. - taką prośbę Łasica skwitowała nonszalanckim machnięciem ręki jakby załatwiała takie rzeczy na poczekaniu. No a w bardziej profesjonalnej wersji przez parę dni.

- A co? Jakieś drzwi się zacięły? Potrzebujesz pomocy? - zaśmiała się cicho i nieco złośliwie ale temat bliski jej sercu i duszy to nawet ją zaciekawił.

Versana zadumała chwilę po czym wdała swoją kochanicę w szczegóły a propos ostatniej nocy. Opowiedziała zarówno o tym co udało się jej znaleźć, wywęszyć i ukraść zarówno ze sklepiku jak i magazynu Grubsona.

- Raczej tych lepszych skoro już masz taką możliwość. - uśmiechnęła się na wiadomość o takiej opcji - Tych zwykłych mam jeszcze parę sztuk. Z resztą dopóki nie skołuje nowej albo jeszcze lepiej kilku nowych peruk to z podobnych eskapad nici. - posmutniała wyraźnie jednak raczej dla żartu niż na poważnie - Ida musiała pojechać do dalekich krewnych - zażartowała śmiejąc się głośno.

- No to te klucze to parę dni, może do Festag, może po. Dzisiaj już tam nie pójdę a najprędzej to chyba jutro po mojej służbie. - kobieta o granatowych włosach zadumała się na chwilę ale mówiła będąc raczej dobrej myśli i rzecz powinna być do zrobienia.

- I jakieś peruki? Hmm… - nad kolejnym detalem zamyśliła się nieco dłużej grzebiąc w swojej pamięci i wodząc palcem po swoim kuflu. - Powinnam coś mieć. Ale to też bym musiała popytać i pochodzić. A dasz mi coś na te chodzenie? Bo jakiemuś przystojniakowi albo ślicznotce chętnie bym zapłaciła w naturze ale niektórzy wolą karliki. - rzekła z uśmiechem gdy spojrzała na swoją sąsiadkę. Też wyglądało, że sprawa chyba powinna być do załatwienia na dniach ale niekoniecznie od ręki.

- Oczywiście. - sięgnęła po sakwę - Ile potrzeba? - nie była na bieżąco w cenach tego rodzaju dóbr - Jakie mają być? Hmmm… - zadumała marszcząc nieco czoło - Wyglądające jak najbardziej naturalnie i naturalnie nie w kolorze tej, którą do tej pory miałam. - zachichotała cicho - Poza tym to mi raczej obojętne. Pięknemu we wszystkim pięknie. - puściła oko wystawiając lekko język.

Łasica chwilę zastanawiała się ile to wszystko może kosztować. I gdzie by tu można pójść, zwłaszcza po te peruki, wspomniała coś o jakiejś koleżance z kabaretu chociaż dawno jej nie widziała no ale ostatecznie uznała, że garść monet chyba powinna wystarczyć na to wszystko.

Jeszcze o tym rozmawiały gdy po raz kolejny drzwi wejściowe lokalu stuknęły i ktoś wszedł do środka. Ale tym razem ta na którą czekały. Ze swoim szerokim pasem, szablą i pistoletami. I eskortą z trzech swoich ludzi.

- To teraz tylko trzymaj kciuki by ten wasz sen to nie był tylko sen! - Łasica syknęła szybko do Versany po czym gwizdnęła na dwóch palcach krótko i przenikliwie, zupełnie jak jakiś chuligan z ulicy. A gdy głowy się skierowały w jej stronę ona pomachała ręką w stronę nietuzinkowej pani kapitan. Ta ją dojrzała bo skierowała się w ich stronę.

- Witam. Widzę, że już się nieźle rozgościłyście. - Rose de la Vega przywitała się gdy podeszła do stołu. Usiadła naprzeciwko dwóch przyjaciółek a trójka jej ludzi usiadła obok niej.

- Ja nie miałam wyboru, chciałam spłacić swój dług. Nie lubię mieć długów. No a jak pani kapitan wspaniałomyślnie znalazła mi służbę zastępczą zamiast karlików to nie chciałam być niewdzięczna. - Łasica płynnie podjęła rozmowę nawiązując do pretekstu sprzed paru dni jaki ją sprowadził ponownie do tego lokalu. I dało się wyczuć, że nie tylko z obowiązku tutaj się znalazła a nawet zdradzała entuzjazm i ekscytację do tego spłacania długu.

- Takiej służby ze świecą szukać. - zaśmiała się podkreślając tą energię i obowiązkowość, którą okazywała Łasicy - We wszystko co robi angażuje całą siebie. Nieprawdaż? - spojrzała nagle na Łasice kładąc rękę na jej udzie a następnie podszczypując ją.

- Jeżeli zaś chodzi o mnie. - ponownie skierowała wzrok na seksowną wilczyce morską - To mam do ciebie dość nietypową prośbę. - jej ton był daleki od służbowego - Mianowicie. Nie zechciałabyś udzielić mi kilku lekcji szermierki? Szpada u twego boku wygląda imponująco. - postanowiła spytać prosto z mostu nie marnując czasu na zbędne pogaduszki - Jeżeli zaś chodzi o zapłatę to myślę, że dogadamy się co do jej wysokości i formy. - rzuciła lekko dwuznaczną propozycję i uśmiechnęła się kusząco przegrywając dolną wargę.

Udo Łasicy nawet przez spodnie, było przyjemne w dotyku i gościnne jak zawsze gdy gościła dłoń swojej ulubionej koleżanki. Sama złodziejka westchnęła cichutko ale wdzięcznie i obdarzyła młodą wdowę równie wdzięcznym co zachęcającym spojrzeniem i uśmiechem.

- To prawda. Zawsze się staram spełniać wszelkie życzenia i wymagania by druga strona była w pełni usatysfakcjonowana. Najlepiej aż tak by miała ochotę widzieć mnie w podobnej roli następnym razem. - na głos jednak łotrzyca z portowych zaułków zwróciła się do pani kapitan flirtując z nią na całego. Spojrzała nawet na trójkę z jej eskorty i oni chyba też to wyczuli. I sądząc po spojrzeniach to chyba chcieliby aby i o nich taka ślicznotka zabiegała o względu jak w przypadku ich kapitan.

- Wszelkie życzenia i obiecujesz satysfakcję? - de la Vega lekko uniosła brew spoglądając na rozmówczynię o granatowych włosach obdarzając ją nieco ironicznym spojrzeniem. Chociaż takie obietnice wydawały się działać jak miód na uszy.

- Oczywiście pani kapitan. Podziwiam kobietę na takim stanowisku zdominowanym przez mężczyzn i to kobietę która osiąga takie sukcesy. Zawsze chciałam mieć okazję okazać ten podziw i szacunek. - Łasica odgrywała swoją rolę dalej i chociaż niby nie mówiła nic nadzwyczajnego, nawet do pewnego stopnia można to bylo uznać za grzecznościową kurtuazję jaką wypada się wykazać w towarzystwie to jakoś styl tego mówienia dość jednoznacznie się kojarzył z czymś bardzo nieprzyzwoitym co powinno zostać za zasłoną alkowy.

- Dobrze, porozmawiamy o tym później. - czarnowłosa kapitan wyglądała jakby cała ta rozmowa wprawiła ją w dobry humor, może nawet rozbawiła i chyba nie była jej niemiła. Ale teraz wróciła do tego o co pytała ją czarnowłosa rozmówczyni.

- Dobrze słyszałam? Pytasz mnie o lekcję szermierki? - uniosła nieco brew, tym razem w wyrazie lekkiego zaskoczenia i niedowierzania. - Kupiec co się interesuje szermierką? - zapytała na głos i spojrzała na swoją eskortę. Ale ci wzruszyli ramionami i pokręcili głowami na znak, że też zbyt często nie słyszeli o takiej kombinacji.

- Al-Habib też faktorię ma a z szablą chodzi. - powiedział jeden z nich jakby coś sobie jednak przypomniał o takim wypadku.

- Al-Habib to złodziej, pirat i herszt całej siatki. - kapitan przewróciła oczami na znak, że widocznie wspomnianego kupca zna nieco od innej strony. Ale dała znać, że raczej nie czas o tym rozmawiać i chyba niekoniecznie oczekiwała odpowiedzi na swoje pytanie.

- Naprawdę chcesz machać szablą? Po co kupcowi machanie szablą? - de la Vega wydwała się zaintrygowana taką niecodzienną prośbą. - Poza tym jak się ostatnio widziałyśmy wydawało mi się, że masz jakiś interes do omówienia. - przypomniała ich ostatnią rozmowę na rozstaju w domu Versany.

- Ależ to jeden z nich. - uniosła brwi marszcząc czoło i mówiąc tak jakby sprawa była niemalże oczywista dla ogółu - Nie widzę powodu dla którego kobieta z moim statusem nie miałaby sprawnie władać orężem. - uśmiechnęła się szeroko - Żyjemy w tak niebezpiecznych czasach a mnie nie obowiązuje tak sztywna etykieta jak w przypadku tych wysoko urodzonych. Chociaż… - przerwa była dość wymowna a myśli brunetki na chwile skupiły się na postaci rozpieszczonej blondynki - …i im zdarzają się odstępstwa od reguły. - nie skonkretyzowała jednak - Kobiety niekoniecznie muszą być tak słabą płcią za jaką je mają. Ty z resztą jesteś najlepszym tego przykładem. - uśmiechnęła się szeroko prawiąc komplement przemytniczce doprawiając go puszczeniem fikuśnego oczka.

- Zwłaszcza, że Ver niestety jest wdową więc nie ma swojego mężczyzny który mogłby bronić jej czci, honoru i jej pięknej osoby. - Łasica wsparła szybko koleżanka krótkim wtrąceniem kładąc troskliwie dłoń na dłoni przyjaciółki jakby chciała dodać jej otuchu.

- Ah tak… - pani kapitan popatrzyła na nie obie z nieco ironicznym uśmieszkiem. Trudno było powiedzieć co ją tak bawiło ale nie psuło jej to dobrego humoru. Wreszcie się zdecydowała. - Dobrze. Ale tutaj nie ma warunków. Wracamy na statek. - zakomenderowała tak do obu rozmówczyń jak i trójki swojej załogi. Wstała i oni też po czym cała grupka ruszyła przez ten wesoły gwar w stronę wyjścia.
 
Pieczar jest offline