Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2020, 14:59   #233
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 102 - 2037.V.25; pn; przedpołudnie

Czas: 2037.V.25; pn; przedpołudnie; g. 09:15
Miejsce: Old St.Louis, Sek VIII Rzeka; Marina Villa; baza X-COM
Warunki: centrum łączności, ciepło, jasno, sucho na zewnątrz jasno, chłodno, mżawka, sil.wiatr


- O, a to widzieliście? - George siedział przez kilkoma holograficznymi monitorami i roześmiał się czytając liczne komentarze pod zdjęciami z piątkowej akcji. Było ich sporo i rozlały się po sieci. Tym razem propaganda ADVENT sama strzeliła sobie w stopę nagłaśniając akcję w poszukiwaniu zbiegów i winnych. I niejako sama rozpowszechniła ją przy okazji. Więc po sieci rozlało się to na cały glob. Największą furorę robiły ujęcia Nancy przebranej za policjantkę Xenię Common. Niejako Xenia stała się twarzą tej akcji a w sieci w ciągu weekendu zrobiła się wręcz królową memów. Takich właśnie jak ten co znalazł George.

- Xenia Common? Przecież to oczywiste! Spójrzcie na inicjały! X.Common! To X-COM! To robota X-COM! - pisał jakiś interneuta ale wielu podchwyciło ten wątek. W sieci zastanawiano się czy to przypadkowa zbieżność czy naprawdę ten na wpół zapomniany i mityczny X-COM wrócił do akcji z takim bezczelnym numerem. W biały dzień w samym centrum metropolii opanowanej przez ADVENT i siły rządowe. Dawno nikt rządowym nie wyciął takiego numeru. I wydawało się, że pomimo lat urabiania propagandą opinii społecznej to reakcja ludzi na całym globie była spora i w większości odnosili się do tego z sympatią. Nawet jeśli w oficjalnych mediach dawano wywiady z przechodniami, ekspertami, celebrytami którzy wypowiadali się negatywnie o takim bandyckim numerze i prosili ADVENT i policję o ochronę przed takimi napadami. To oddolnie akcja wywołała szok w opinii publicznej a tym rządowym zapaliły się stołki pod siedzeniami.

- No tak. Ale była mocna nasza akcja. Teraz będzie mocna ich reakcja. Będą ostrożniejsi. - tak to jakoś Carter skwitował wczoraj na cotygodniowym zebraniu rady całej bazy. Co prawda on i jego agenci wsparli piątkową akcję z całych sił ale jako agent wolał pozostawać w cieniu. A tu jego agentka znalazła się w centrum zainteresowania całego świata. Więc i tych z rządu też. Co prawda była w przebraniu i miała zmieniony głos i wygląd no ale zawsze było ryzyko, że ktoś może ją rozpoznać czy wrzucić w jakiś modulator twarzy co pozwoli przejrzeć to przebranie. A i na mieście ADVENT pospołu z policją szaleli na całego. Zupełnie jak wtedy w zimie co zrobili kocioł na Alvareza. Tylko teraz ten kocioł objął całe miasto, nie tylko centrum. A to choćby utrudniało samo przemieszczanie się, wydawało się, że na każdym rogu można spotkać jakiś patrol czy kontrolę.

Ale gratulacje przyszły i z samego X-COM. Szef bazy wczoraj osobiście podziękował tym co brali udział w akcji i jakoś się przyczynili do tego sukcesu, albo jak szefom wydziałów to osobiście na zebraniu w sali konferencyjnej a reszcie na telekonferencji. W niedziele nawet był coś jakby mały bankiet w ich lokalnym centrum rozrywkowym. Może nie taki szampański jak ten piątkowy w “The Hood” świeżo po akcji ale za to z samymi xcomowcami i mogli być prawie wszyscy. Właściwie to takiej masówki chyba nie było odkąd na początku roku nie zakładali tej bazy w starym browarze. Przyszły też gratulacje i podziękowania z ich macierzystej, nowojorskiej bazy. A także z ich siostrzanej w Nowym Orleanie co też działała od początku roku tylko była zakładana przez kalifornijską bazę. Wyglądało więc, że nawet w szeregach X-COM są przez ten numer na topie. No ale jak powiedział szef bazy nie można było spocząć na laurach i trzeba było kontynuować tą robotę. Mimo tego, że ci z rządu mogli się domyśleć, że w akcji maczał palce X-COM.

No i właśnie już wczoraj rozmawiali o tym co można by dalej zrobić. Najbardziej przebijała się propozycja wąsatego Polaka. Hodowski argumentował, że skoro teraz i tak już zadarli a ADVENT-em tak oficjalnie to można by coś z tego mieć. Dokładniej to jego działowi przydałoby się trochę próbek broni ADVENT do zbadania. Bo wiadomo, jak ginął ktoś czy coś z ADVENT to i sprzęt, zwłaszcza broń, ulegała dezintegracji co czyniło ją bezużyteczną. Nie bardzo więc było jak się dozbroić na pokonanym wrogu. To, że tak jest wiedzieli chyba wszyscy i od dawna. Było to jedno z utrudnień walki z obcymi. Ale mimo to Frankowi wydawało się, że gdyby miał kilka nawet rozwalonych sztuk broni obcych to chyba mógłby coś z tego sklecić. Może broni nie udałoby się odzyskać ale jej resztki jakoś wykorzystać do modyfikacji ich własnych broni. No ale to oznaczało, że trzeba zdobyć resztki tej broni.

Dziś każdy na swój sposób zastanawiał się jak to ugryźć. Jak skanerzy we własnym gronie. Raczej nie było co liczyć, że wróg dobrowolnie odda im swoją broń. Co wydawało się prowadzić do kolejnej konfrontacji. Właśnie się we trójkę zastanawiali bo Rubena jak zwykle gdzieś wcięło gdy niespodziewanie Ace otworzył drzwi i wrócił do centrum łączności.

- Słuchajcie sprawa jest! - zaczął bez wstępów wchodząc pomiędzy ich stanowiska by przykuć ich uwagę.

- Rozmawiałem właśnie z Vitą. Sama do mnie zadzwoniła. No i potrzebna jest akcja ratunkowa dla jej siostry. - Murzyn zamahał holo by dać znać, że w razie potrzeby to Latynoska z warsztatu jest dostępna do rozmowy czy co. Ale sam zaczął tłumaczyć co się już dowiedział.

A mianowicie Vita miała siostrę, Veronicę. Jak zapewniał Ruben widział zdjęcie i też kolejna gorąca, latynoska ślicznotka. No ale mieszkała w innej części miasta i z relacji Vity wynikało, że Vera to ta porządna w ich rodzinie co nie para się takimi podejrzanymi interesami jak jej siostra. No ale właśnie do niej dzwoniła, że wpadła w pułapkę. Szukała fantów na starym cmentarzu New Bethlehem, na północy miasta, w pobliżu rzeki. Ruben wyświetlił mapę i wskazał gdzie to było. W nomenklaturze xcomowej to był Sektor II zwany Jennings.

- Vera przysłała Vicie to. - Ruben wyświetlił fotografię zrobioną przez siostrę Latynoski. Przedstawiała wieżyczkę ADVENT na jakimś starym, strasznie zarośniętym cmentarzu. Tak bardzo, że przypominało to jakąś dżunglę. Silny wiatr mocno bujał nawet grubymi gałęziami. Świst tego wiatru dało się słyszeć nawet w trzewiach dawnego browaru.





- Z tego co zrozumiałem to tam jest kilka tych wieżyczek. Od nie wiadomo jak dawna. Ale teraz jakoś się uruchomiła i otworzyła ogień. Nie wiadomo dlaczego. Vita zwiała do jakiejś dziury ale nie może się ruszyć stamtąd póki ta wieżyczka jej pilnuje. - czarnoskóry xcomowiec w największym skrócie przedstawił jak to się ma ta cała sytuacja z obiema Latynoskami z których jedna była prawie po sąsiedzku ale druga była w opałach na północnych rejonach miasta. Najprościej byłoby tam pojechać wzdłuż rzeki, to by było może pół godziny jazdy. Z kwadrans by się zebrać i zabrać. Ale to by oznaczało jazdę przez samo centrum. Objazdem było ze 2 razy dłużej ale wydawało się mniej ryzykowne. Niemniej tak świeżo po piątkowej akcji to rządowi byli podrażnieni jak uderzone kijem gniazdo szerszeni. Rozsądek podpowiadał by przeczekać. Chociaż kocioł w zimie po łowach na Alvarezie trwał z miesiąc a nie było wiadomo ile potrwa teraz.

Sam Alvarez w piątkowej rozmowie na przyjęciu okazał się bardzo jowialny i życzliwy i dla swoich xcomowych gości i dla Lawa gdy ten z nim rozmawiał. - Widzisz sąsiedzie? Musimy sobie pomagać. Możemy wspólnie czerpać korzyści z tej współpracy. - mówił łagodnym i pogodnym tonem. W końcu też miał swój udział w tym sukcesie nawet jeśli nie brał bezpośredniego udziału w akcji. I chętnie wyraził chęć dalszej współpracy chociaż na razie to nie miał żadnej roboty na oku. Ale gdyby coś miał to obiecał się zgłosić.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline