Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2020, 21:15   #128
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 34 - 2519.I.21; bzt (5/8); zmierzch

Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; port; koga “Stara Adele”
Czas: 2519.I.21; Bezahltag (5/8); noc
Warunki: noc, sztorm, zachmurzenie, b.lodowato



Versana



Zanim opuściły z Łasicą port Versana chciała jeszcze odwiedzić swojego Bydlaka. Ale szczęście wydawało się im nie sprzyjać. Podczas upojnej wizyty w kajucie kapitańskiej tego nie zauważyły ale w międzyczasie zerwał się wiatr. I to bardzo silny. Zorientowały się dopiero jak znów znalazły się na pokładzie.

- Sztorm się zaczyna! Może zostaniecie na noc?! - Rose de la Vega wyszła z nimi na pokład i ostrzegła przed tą sztormową aurą oferując gościnę u siebie. No ale i jedna i druga miały swoje sprawy do załatwienia i w nocy i jutro rano więc grzecznie odmówiły. Za to cała trójka zdradzała ochotę na kolejne wspólne spotkanie po zborze wieczorem. Łasica wcale nie ukrywała, że z przyjemnością podejmie się kolejnego wieczoru służby dwóm ślicznotkom a Rose chętnie była je gościć i skorzystać z takiej służby.

Ale potem jak szły wzdłuż nabrzeża w kierunku “Adele” by odwiedzić Bydlaka wydawało, że morska wilczyca zna się na tej pogodzie. Rzeczywiście wiało tak, że kaptury i czapki spadały z głów, ściana wiatru waliła śniegiem tak, że trzeba było walczyć o każdy kolejny krok. Zrobiło się naprawdę niebezpiecznie. Dobrze, że miały dość krótki kawałek do przejścia. Dlatego wieki wydawały się płynąć pod burtą ich kogi gdy waliły w tą burtę. W tym sztormie Kurt mógł ich zwyczajnie nie usłyszeć. Zwłaszcza jak spał. W końcu jednak usłyszał bo wyjrzał za burtę i wpuścił je do środka. Powiedział im prawie dokładnie to samo co niedawno de la Vega.

- Sztorm się zaczął. Może poczekacie aż przejdzie? - zaproponował im gdy już byli w kambuzie gdzie panowało przyjemne ciepło jakże kontrastujące z lodowatą wichurą na zewnątrz. Porozmawiali więc we trójkę gdy stary bosman przygotował im coś ciepłego do picia na rozgrzewkę co okazało się jak złoto po tym przedzieraniu się przez sztorm. Zwłaszcza, że wicher rzucał luźnym śniegiem jakiego pełno zalegało na ulicach więc wytworzyła się zamieć.

- Ale mam dzisiaj popyt. W dzień Silny, wieczorem Sebastian, teraz wy. - zaśmiał się cicho stary wilk morski żartując sobie trochę z tej sytuacji. Przy okazji dowiedziała się, że ta akcja w kazamatach jednak się udała. W dzień jak rozmawiała z Karlikiem to jeszcze nie było wiadomo. A jednak Silny stanął na wysokości zadania, pojechał, rozładował i wrócił udowadniając, że to jest możliwe. Co dawało nadzieję, że kolejne wizyty będą już łatwiejsze.

Potem Kuternoga postukał tam i z powrotem i przyszykował im spanie. Hamak. Chociaż wydawało się to szczurom lądowym dość niecodzienne miejsce do spania to mimo początkowych wątpliwości okazało się, że dadzą radę wdrapać się tam we dwie, wtulić się w siebie i słuchać jak stara krypa skrzypi na tym sztormie jakby zaraz miała się rozpaść. Ale Kurt wydawał się spokojny i nie obawiać o los statku to chyba nic złego się nie działo. Ale zasnąć było ciężko jak to wszystko się bujało i skrzypiało. Więc przy świetle pobliskiego olejaka jaki zostawił im stary bosman mogły leżeć przy sobie i porozmawiać.

- Ale dzisiaj było! - Łasica zaczęła od tego co było najświeższe czyli ich wizyty na “Tygrysicy”. Na nowo przeżywała tą miłosną przygodę i była nią zachwycona.

- Słyszałam jak sobie szeptałyście i jak jej powiedziałaś, że mogę służyć na klęczkach! Oh, dziękuję, że pamiętałaś o mnie! - zaśmiała się całując z wdzięczności swoją przyjaciółkę. - A potem jak ona przejechała po mnie tym butem. Jakie to było zimne! Ale strasznie podniecające. Zwłaszcza jak mi kazała go wycałować. No a potem ty! Jak mi usiadłaś na twarzy. Miodzio! Mogłabym wam tak służyć codziennie! - dziewczyna o granatowych włosach leżała obok tej o czarnych włosach i wesoło paplała sobie o tym dopiero co zakończonym spotkaniu z atrakcyjną panią kapitan z jaką nawet udało im się umówić na kolejne spotkanie za parę dni. Ale myśli o tym spotkaniu przywołały też i inne sprawy jakie na nich czekały.

- Włamać się do Grubsona? Tego co go Czarny chce przyskrzynić? - złodziejka zamyśliła się nad pytaniem przyjaciółki. Trochę się pytała gdzie właściwie mieszka ten Hubert, jaki to dom, ile pięter, gdzie ma gabinet i tak dalej. O ile Versana dość dobrze mogła opisać która to kamienica i jak wygląda od zewnątrz to nie miała pojęcia co jest w środku. Nigdy tam nie była.

- Hmm… Mogę spróbować. Jeśli trzyma to w gabinecie to w nocy. Mogłabym się wspiąć i włamać przez okno. Ale musiałabym pewnie stłuc szybę więc zostałby ślad. Tylko nie bardzo wiem czego szukać. Nie znam się na papierach to nawet bym nie wiedziała co trzymam w ręku. - włamywaczka zastanawiała się nad tą sprawą. Wieczory i noce miała wolne więc mogła spróbować takiego skoku. No ale właśnie jak nie umiała czytać to robiło się trudniej by zabrać co chciał Czarny. Gorzej jak trzyma to w sypialni. Wtedy pewnie będą tam spać z żoną to już byłoby skrajnie ryzykowne buszować im pod śpiącym nosem.

- Zazwyczaj zgarniam jakieś błyskotki. Nie znam się na papierach. - przyznała przepraszającym tonem. Ale rzadko który ulicznik znał się na rozpoznawaniu literek.

- A mają psy? To podstawowa rzecz przy skoku Ver. Czy są gdzieś psy. Psy przy nocnym skoku to zawsze mocno wszystko utrudniają. - spojrzała uważnie na koleżankę by ją uczulić na te czworonogi w obejściu. Ale tego znów Versana nie mogła jej pomóc bo tego nie wiedziała.

Potem jeszcze trochę rozmawiały o różnych sprawach. Jak to, że Rose wiedziała gdzie jest Wyspa Przemytników i zgodziła się ich zabrać. Bo wytłumaczyć szczurom lądowym morski adres było trudno. To była jedna z pobliskich, bezludnych wysepek ale jak ani Versana ani Łasica nie miały o tych wysepkach pojęcia to nawet nie bardzo było jak wytłumaczyć o którą z nich chodzi. Zwłaszcza, że jakoś specjalnie się nie wyróżniały. Dlatego łatwiej było je tam po prostu zabrać. Natomiast w sprawie swoich klientów, także tych z najlepszych rodów w mieście, zachowała dyskrecję dając do zrozumienia, że nie miesza interesów z przyjemnościami.




Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; ulica Kupiecka; kamienica van Drasenów
Czas: 2519.I.21; Bezahltag (5/8); ranek
Warunki: cisza, ciepło, jasno na zewnątrz jasno, sil.wiatr, pada drobny śnieg, siarczyście lodowato


Versana



Przez ten sztorm młoda wdowa wróciła o takiej porze o jakiej szanująca się osoba zdecydowanie nie powinna bo to wystawiało na szwank jej reputację. Oczywiście ani Greta, ani Brema, ani Kornas nie powiedzieli ani słowa komentarza swojej chlebodawczyni. Ale w nocy w końcu wtulone w siebie zasnęły z Łasicą na tym wspólnym hamaku. Przed zaśnięciem Łasica jeszcze snuła różne na w pół fantastyczne plany.

- Rozmawiałam kiedyś o Wężu ze Starszym. Mówił mi, że jego ulubiona cyfra to 6. Dlatego wszelkie zbory ku jego czci dobrze jak mają sześć osób albo jej wielokrotność. Chciałabym kiedyś wziąć udział w takiej orgii by oddać mu należytą cześć. - po czym zaczęła snuć na w pół żartobliwe domysły kogo poza ich dwójką można by zaprosić na taką uroczystość. I tak sobie gadały aż się pospały. Ale gdy w końcu wstały a sztorm już zelżał choć wiatr i śnieg buszowały nadal to razem poszły ulicami miasta nim się ostatecznie rozstały. Jedna musiała się przygotować na kolejny dzień służby u pięknej blondynki a druga na cały zestaw spotkań i wyzwań jakie na nią czekały w ciągu dnia. Jedno z nich czekało ją z samego rana.

- Kąpiel już gotowa proszę pani. - Brema zgłosiła przygotowaną kąpiel gdzie ona i jej pani mogły zostać same. Przy okazji Versana odkryła, że pokojówce wiele jeszcze brakuje do zawodowego lokaja w kwestii etykiety. Po prostu nigdy wcześniej nie uczyła się takich precyzyjnych zasad dobrego wychowania na błękitnokrwistym poziomie. Ale była bystra i jej zależało by wejść w ten świat pięknych, sławnych i bogatych nawet tak na uboczu by popatrzyć i nacieszyć oczy tym splendorem. Dlatego tak miło wspominała spotkanie sprzed paru dni z prawdziwą panią kapitan i jedną z najsławniejszych młodych szlachcianek w mieście i prowincji. Nie umiała prowadzić rozmowy na poziomie, brakowało jej złodziejskiego sprytu i werwy jaką choćby Łasica nadrabiała swoje braki w wykształceniu ale właściwie wydawało się, że póki nie będzie w centrum uwagi, gdzieś na uboczu, razem z resztą służby to chyba nie powinna wypaść źle. Gdy nie trzeba było prowadzić rozmowy i wykonywać polecenia to wydawała się spełniać takie wymogi dla służby.

Postęp był też we wspólnych kąpielach. Pokojówka oswoiła się już z nagością swojej pani na tyle, że już raczej jej to nie krępowało. A ten wspólny tauaż jaki sobie zrobiły u Inka dalej w jakoś tak sam przykuwał jej wzrok. Nie zdradzała też oporów przed rolą łaziebnej i chętnie myła swoją panią. Nadal jednak za każdym razem czekała na jakieś polecenie czy zachęte z jej strony bez tego ograniczając się do roli zwykłej pokojówki. Gdy jej pani zaczęła snuć senne rozważania pokojówka zarumieniła się i wydawała się tym zakłopotana. Jakoś nie kwapiła się albo nie miała śmiałości wyjaśnić dlaczego.

A w trakcie śniadania Greta pozwoliła sobie na mały komentarz na upadek norm i obyczajów. Jak była u rzeźnika kupić coś na obiad okazało się, że w nocy okradziono magazyn jakiegoś kupca. Ostatniej albo przedostatniej. A pan Grubson to przecież taki miły człowiek. Greta kiedyś kupiła suknię dla swojej córki w jego sklepie. By miała chociaż jedną lepszą na wizytę w domu bożym czy jakieś święta. A teraz tego biedaka okradli. Oby złapali tych bandytów bo to przecież strach wychodzić na ulicę bo zaraz napadną i zamordują. A panienka tak sama chodzi, nawet Kornasa ze sobą nie zawsze bierze… A jak ją też napadną? Kornas pozezował na nią, na swoją szefową ale nic nie powiedział tylko dalej jadł swoje śniadanie.




Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; ulica kwiatowa; kryjówka Sebastiana
Czas: 2519.I.21; Bezahltag (5/8); południe
Warunki: cisza, ciepło, jasno, cisza; na zewnątrz jasno, sil.wiatr, gęsty śnieg, b.mroźno



Sebastian i Versana



Po przygotowaniu się do kolejnego dnia pani van Drasen musiała wyjść na zewnątrz. A to nie było zbyt przyjemne doświadczenie. Może nie był to szorm jak ostatniej noc jaki ich złapał z Łasicą w porcie ale to nadal był bardzo silny wiatr. A wraz z wiatrem przyszła zamieć. Wiatr niczym niewdzialną miotłą zamiatał te ulice, porywał czapki, kaptury, szarpał spódnicami, kożuchami i paltami. Ciężko było dziś przebywać na zewnątrz. Ale musiała udać się do domu jaki zajmował Sebastian. W końcu zapukała do niego i się wreszcie spotkali ponownie.

Sebastian zaś ostatniej nocy spał jak dziecko więc wstał wypoczęty. Z rana zdążył już udać się do Adele. Dobrą wiadomością było to, że wciąż żyła. Złą, że jej stan jakoś się nie zmienił za bardzo. I dalej jej życie balansowało na włosku. Leżała przykryta kołdrą i nieprzytomna w swojej gorączce. W tym stanie każdy kolejny dzień wydawał się zwycięstwem nad odejściem do krainy Morra. Czy z tego dziewczyna wyjdzie nadal nie wiedział. Mieszaknka gnilna jaką przygotowywał miała się dobrze. Ledwo podniósł wieko a w nozdrza buchnął mu smród rozkładu od jakiego instynktownie zjeżył mu się włos na karku. Właściwie nie miał tu nic więcej do roboty. Ot cały proces robił się sam i nie wymagał żadnej korekty. Jeszcze parę dni, może na Festag, może po i chyba wszystko powinno być gotowe. Tak naprawdę to mógł tego użyć już teraz albo dowolnie później, byle pojemnik się nie rozszczelnił bo zasmrodzi i skazi sobie cały dom.

Wieczorem zaś miał okazję obejrzeć jeszcze koleżankę Klaudii. Rodzina sąsiadów u jakich leżała zdziwiła się kto tam puka po zmroku. A rzeczywiście był dość późno. Głowa rodziny przywitała go już w nocnej koszuli i gdyby nie był tu wcześniej to chyba by go nie wpuścili. Uczciwi ludzie pracujący chodzili spać zaraz po zmroku a on o zmroku to jeszcze rozmawiał z Kurtem na “Adele”.

- A to ty… Późno jesteś. No ale wejdź, zobacz co z nią. - powiedział wczoraj wieczorem ojciec rodziny wpuszczając go wreszcie do środka. Tam mógł zbadać Rabi. Chociaż jej stan był ciężki to i tak była w nieco lepszym stanie niż Adele. Gdy zdjął stare bandaże mógł się znów przyjrzeć jej ranom. Ładnie się goiły. O ile tak można powiedzieć o tak świeżych ranach. Nie wyczuł ani w świetle świecy nie dostrzegł śladów zakażenia co dawało nadzieję, że będzie się ładnie goić. Przynajmniej na razie.

Ale jak je obejrzał i zastanowił się czy to pazury. No rzeczywiście. Nie można było tego wykluczyć. Chociaż trochę nietypowe bo pręgi były dwie. Zwykle łapy z pazurami miały po 3 albo 4 szpony. A to były dwie. Ale może akurat tylko te dwa sięgnęły celu? Nie można było tego wykluczyć. Chociaż jak oglądał odstęp pomiędzy pręgami i przymierzał do swojej dłoni to gdyby ta łapa z pazurami musiała być ogromna. Albo te pazury bardzo długie, że się rozchodziły tak szeroko. Tak czy inaczej wyglądało to gorźnie. Zwłaszcza, że Rabi oberwała kilka ciosów. Miała zarówno fart, że to przeżyła jak i to, że ją szybko sąsiedzi znaleźli bo na takim mrozie zamarzła by dość szybko gdyby jej nie wnieśli do środka.

Ale dzisiaj Versana miała inną sprawę do cyrulika. Przyniosła mu do zbadania kilka fiolek i słoiczków z jakimiś płynami i proszkami pytając go co to może być. W zamian sprezentowała mu wagę aptekarską która na pewno mogła mu się przydać do precyzyjnego odmierzania dawek.

Sebastian dość sprawnie badał i rozpoznawał co jest co. Od razu w mlecznym płynie rozpoznał laudanum z powszechnego maku. Lek ostatnio bardzo modny i robiący furorę. Działał kojąco i usypiająco. Jednak mleczna barwa i specyficzny zapach sprawiały, że łatwo go było rozpoznać jak ktoś miał już z nim do czynienia. Ten w słoiczku był mocno stężony więc raczej trzeba by go rozcieńczać przed bezpiecznym użyciem.

Kolejne dwie fiolki o bardzo przyjemnym aromacie to nie był pewny. Nie rozpoznawał w nich nic wyjątkowego ani znajomego. Więc wydawało się, że to po prostu perfumy. Raczej drogie skoro tak przyjemnie pachniały. W niewielkim flakoniku był też wyciąg z czerwonego korzenia. Tradycyjnie wierzono, że podany kobiecie sprawia, że “przestaje ją boleć głowa” zwłaszcza gdy ktoś by miał ochotę użyć jej nieco niższych rejonów ciała. Rozpoznał też wyciąg z rumianku jaki powszechnie używano na zwalczanie dolegliwości ciężkiej nocy a w formie okładów na różne siniaki i otarcia. I kawałki ususzonego grzyba, chyba muchomora. Ten gatunek muchomora odpowiednio dawkowany mógł prowadzić do silnego zatrucia ale też miał działanie jakie lubili szamani i inni nawiedzeni bo podobno pomagał rozmawiać z duchami.

Ale było też coś czego nie udało mu się zidentyfikować. Jakiś płyn w ciemnej buteleczce przez co nie widać było jego barwy. Gdy odkorkował aby sprawdzić co to jest poczuł bardzo przyjemny aromat. Zamrugał oczami i poczuł pulsowanie w skroniach. Jakoś sam pomyślał i spojrzał na stojącą nieopodal koleżankę i musiał przyznać, że to bardzo atrakcyjna kobieta jest. Jak mógł tego nie dostrzec wcześniej? Opanował się w porę nim lędźwie przejęły kontrolę nad ciałem nad którym jeszcze panował rozum i zamknął korek butelki. Po chwili ten kuszący aromat rozwiał się i wszystko zaczęło wracać do normy. To musiało być coś pobudzającego. Bardzo! Jakiś afrodyzjak i to mocny. Ale z powodu właściwości mocno utrudniało to jego zbadanie a nie potrafił określić co to może być.


---


Mecha 34

Działanie afrodyzjaku; Sebastian; SW 30+10=40; rzut: Kostnica 11 > ma.suk = raczej wszystko pod kontrolą


---



Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; ulica węglowa; dom węglarzy
Czas: 2519.I.21; Bezahltag (5/8); południe
Warunki: wnętrze izby, cisza, ciepło, jasno; na zewnątrz jasno, umi.wiatr, zwykły śnieg, b.mroźno


Sebastian i Versana


Znów trzeba było iść na zewnątrz. Na ten śnieg i mróz. Dobrze, że chociaż wiatr zelżał do takiego co nie sprawiał kłopotów i zmiecią w twarz nie rzucał. To jakoś lżej się szło przez ten śnieg. Nawet jak od rana prawie cały czas coś prószyło z nieba. I jakoś raźniej się szło we dwójkę. Znów zawitali pod znajome drzwi. Był środek dnia więc jak jeszcze w nocy mówiła Łasica wątpiła by puścili ją ze służby na tyle wcześnie by do nich dołączyć. Więc raczej jakby była dostępna, a nie ukrywała, że dla Versany byłaby bardzo chętnie dostępna, to dopiero wieczorem. No ale wieczorem obiecała ubezpieczać Sebastiana w “Piwnicznej” na jego spotkaniu z tym przystojniakiem z “Łabędzia”. Więc wieczorem pewnie będzie w “Łabędziu”. Z kolei na wieczór Versana też miała plany bo nie co dzień zwykły kupiec dostawał zaproszenie na wieczór poetycki do jednego z najlepszych nazwisk w tym mieście. Właściwie odkąd Versana wylądowała w tym mieście to ani jej, ani jej męża nie spotkał taki zaszczyt. Więc raczej były marne szanse by spotkać się dzisiaj we trójkę. Dlatego skoro mieli w planie odwiedzić Normę u węglarzy musieli iść w dzień nie czekając na Łasicę.

- A. To ty. - Dimitri który im otworzył drzwi właściwie nie bardzo było wiadomo do kogo z nich mówi. Ale jakoś nie był zdziwiony. A może właśnie to była oznaka zdziwienia jak tak z wysokości dwóch schodków jakie odzielały zaśnieżoną ulicę od progu drzwi popatrzył na dwójkę gości.

- Znasz go? On jest od ciebie? - zapytał wdowy wskazując na stojącego obok kolegę. Jakby wreszcie nadażyła się okazja by zweryfikować to co ten kolega mówił ostatnio. Przy okazji gdy już jej samej też się nieco dostało.

- Ty nie pozwalasz sobie za wiele? Przysyłasz jakichś obcych nawet nie racząc nas powiadomić o tym? Za kogo ty się uważasz co? - tak, Dymitri zdecydowanie nie ukrywał swojego niezadowolenie z jakichś kontaktów poza ich plecami jakie dotyczyły ich gladiatorki.

Sama gladiatorka wyglądała dużo lepiej niż ją ostatnio widzieli. Siedziała już przy stole sama przed nią stał kufel a w ręku trzymała karty. Widocznie grała z dwoma kolegami Kislevity i podniosła całkiem przytomne i zaciekawione spojrzenie na dwójkę gości. Siedziała w samych spodniach i koszuli bo wewnątrz było ciepło, wręcz gorąco. Zwłaszcza jak się wciąż stało w zimowych okryciach.

- Już jej lepiej. Mam nadzieję, że wydobrzeje przed następną walką i wygra coś dla nas. - na tą myśl Dimitri się uśmiechnął a humor mu się poprawił. Norma zapytała o coś krótko a on jej odpowiedział. Pewnie pytała o gości bo gospodarz wskazał właśnie na nich jakby tłumaczył kim sa albo po co przyszli.

- No właśnie. A właściwie to po co przyszliście? - zapytał jakby przypomniało mu się, że nie zapytał o to wcześniej.




Miejsce: Nordland; okolice Neues Emskrank; jaskinia odmieńców; chata Knuta
Czas: 2519.I.21; Backertag (5/8); ???
Warunki: wnętrze chaty, półmrok, cisza, ciepło



Strupas (14/17)



Tak, zdrowiał w oczach. I własna witalność i okłady oraz napary Opal robiły swoje. Już prawie wrócił do swojej garbatej normy. Jeszcze trochę miał zesztywnienia tu i tam ale właściwie już był na prostej. Dzisiaj dzień był paskudny, mocno wiało, nawet zadymka jakaś była i burza śnieżna z rana. Nie bardzo było sens wychodzić bez potrzeby. Ale może jutro będzie ładniejsza pogoda? On też już powinien czuć się lepiej. Można było myśleć o drodze powrotnej. Całkiem dobrze go tutaj traktowali odkąd zawitał z dostawą karlikowego jedzenia, na pewno lepiej niż większość mieszkańców miasta. No ale jednak sprawy miał do załatwienia w mieście i swoich pobratymców ze zboru. Nie miał wyznaczonego terminu ani wyjazdu ani powrotu do miasta ale dzień zboru się zbliżał. Nie do końca był pewny kiedy. W tej cholernej jaskini można było wyjść na zewnątrz i sprawdzić czy jest dzień czy noc ale który dzień czy noc to już gorzej. Odmieńcy wyznaczali czas fazami księżyca i nie kłopotali się liczeniem dni inperialnych tygodni więc nie bardzo nawet było kogo pytać jaki dzisiaj dzień. Na wyczucie to garbusowi wydawało się, że zbór powinien być chyba pojutrze. Albo jutro. Albo za dwa dni. No już niedługo w każdym razie. Ale Karlik wiedział o jego wyjeździe to chyba powie Starszemu i reszcie gdyby nie zdążył wrócić.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest teraz online