Przeszywający ból wstrząsnął jego ciałem, pociemniało mu przed oczami, przez jedną chwilę był pewien, że straci przytomność, lecz zamiast tego, łapiąc się za przetrąconą kończynę wydał z siebie dziki wrzask .
- KURWAAAA!!!!
Zębami wgryzł się w nasadę dłoni tłumiąc kolejny wydzierający się z gardła rozpaczliwy krzyk, po policzkach pociekły mu łzy. Zobaczył, że telefon wypadł mu z ręki, lecz nie miał siły, żeby go szukać i kontynuować rozmowy z operatorem. Autobus się zatrzymał, chyba nikt nie zginął, zaraz przybędzie pomoc. Tylko ta myśl trzymała teraz Wiadernego przy zdrowych zmysłach.
- Jezu, chyba złamałem nogę – wystękał słabym głosem – Niech ktoś poszuka apteczki.
Nie miał siły na nic więcej. Położył się na fotelach, walcząc z kolejnymi falami tępego, omdlewającego bólu.
- I wódki! Dajcie wódki…