02-12-2020, 23:17 | #41 |
Interlokutor-Degenerat Reputacja: 1 |
|
03-12-2020, 18:48 | #42 |
Reputacja: 1 | [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=8acdqC_Op9g[/MEDIA]
__________________ Nine o nine souls - don't do this Nine o - no more pain now Nine o nine souls - it's easy I'm gonna take on all your battles |
04-12-2020, 16:47 | #43 |
Reputacja: 1 | Piotr szarpnął się przez sen. Po chwili zerwał się gwałtownie omal nie wybijając przy tym śpiącej Oldze zębów. Przebudzenie było jak wynurzenie z głębokiej wody. Jeszcze przez dobrą chwilę miał problem z ustabilizowaniem oddechu. Potem zaczęło docierać do niego, że mimo iż przestał śnić, to koszmar wcale się nie skończył. Autobus pruł po koleinach na środku jakiegoś pola, rozpędzając się coraz bardziej. Piotr rozejrzał się po wokół, skacząc wzrokiem od jednego do drugiego pasażera. Połowa wyglądała, jakby ktoś im przeprowadził transfuzję krwi od Feliksa. Druga połowa próbowała najwyraźniej ogarnąć ten burdel na kółkach. Aaliyah w stanie padaczki, Marta telepiąca się na kolanach Amandy, Alan dzwoniący po pomoc, Łukasz gmerający przy nieprzytomnym kierowcy. Jakby tego było mało jego sąsiadka wyciągnęła krucyfiks i zaczęła odprawiać egzorcyzmy. W tym całym cyrku brakuje tylko kozy na sznurku i klatki z kurami, przeszło mu przez myśl. Chciał zapytać Olgi, co się właściwie odpierdala (choć sama zapewne wiedziała tyle co on albo i mniej), kiedy nagle Jacek dosłownie zmiótł mu ją sprzed nosa. Widząc że raczej nikt mu nie udzieli odpowiedzi na nurtujące go pytania, zaparł się nogami o przednie siedzenie, przyjmując pewniejszą pozycję przed awaryjnym hamowaniem. - Jebać - podsumował filozoficznie, po czym zapalił jointa i - widząc między oparciami walkę Łukasza ze skrzynią biegów, skulił się oczekując na uderzenie... |
04-12-2020, 17:19 | #44 |
Reputacja: 1 |
|
06-12-2020, 17:04 | #45 |
Reputacja: 1 |
|
06-12-2020, 18:08 | #46 |
Reputacja: 1 | Autobus pokonywał kolejne muldy, tratował kolejne rośliny. Ringing of Division Bell has begun dzwoniło mu w głowie. Ktoś szedł za nim, ale Łukasz nadal był w transie, szarpnął dźwignię, potem popchnął próbując wyczaić czy ma zbić w górę czy w dół. Poszło, zgrzyt dręczonej przekładni był w tym hałasie niesłyszalny. Potem ręczny, Gdzie jest... Tu! Szarpnął, i jednocześnie nim szarpnęło, chyba tylko cudem nie grzmotnął w przednią szybę. Skulił się na schodkach, głowa między ramiona, nogami zaparł się o drzwi, ręce na poręczach, po prawej składany fotel. Szarpnęło, autobus gwałtownie skręcił w lewo. Nie! Nie! Poczuł ból w dłoniach ściskających poręcze. Potem... Flashback. ...Stanął przed porcelanową ścianą. uderzył w nią, potem drugi raz... Jeszcze mocniej zacisnął powieki, wizja zniknęła, dłonie ponownie zaczęły boleć jakby je pociął papierem. Jakie talerze? Jaka ściana? Autobus wyhamował, Łukasz stwierdził to tylko po szarpnięciu i na słuch, nie słyszał już kół, jedynie wyjący gdzieś daleko silnik. Otworzył oczy, kilka głębszych oddechów, już myślał że autobus się wyglebie. -O ja pierdolę - dysząc powoli wstał. Trzęsły mu się ręce, nauczyciele leżeli nieprzytomni, wuefistka z krwawiącą głową pośrodku ludzkiej zbieraniny na korytarzu. Na miękkich nogach, sięgnął do pokrętła awaryjnego otwierania. Po początkowym oporze przekręcił je, gdzieś w instalacji syknęło sprężone powietrze. I co teraz? Po prostu naparł na drzwi, licząc, że to coś pomoże. Udało się, drzwi odskoczyły, potem pchnął je w bok, niemal wypadając z autokaru. Trzęsły mu się ręce. Opanował się, chyba rozgrzane powietrze ocuciło go do reszty. Wypadek, musi zadzwonić do rodziców, powiedzieć że nic mu nie jest i niech się nie martwią. Już wchodził w książkę telefoniczną, kiedy palnął się w łeb. Wpisał „999”, po kolejnej sekundzie skasował i wpisał „112”, to nie jest stacjonarny. -Centrum Powiadamiania Ratunkowego, Operator numer 12, w czym mogę pomóc? -Jestem Łukasz Zieliński, autokar miał wypadek, zjechał z drogi, są ranni. Jestem w Rowach, autobus stoi gdzieś w polu - wyrzucił na jednym oddechu, zrobił przerwę, głęboki oddech - nie jestem stąd, nie wiem dokładnie gdzie jesteśmy, kierowca musiał stracić przytomność. Ponad dwadzieścia osób... Wolna dłoń latała wte i wewte, wcisnął ją w kieszeń.
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami. Ostatnio edytowane przez JohnyTRS : 06-12-2020 o 19:25. Powód: drobiazgi |
06-12-2020, 19:12 | #47 |
Reputacja: 1 |
|
06-12-2020, 20:58 | #48 |
Reputacja: 1 | Piotr szarpał się z tylnym wyjściem. Bezskutecznie. Mechanizm wyglądał na zablokowany. Wziął do ręki młotek bezpieczeństwa, przyjrzał mu się, potem spojrzał krytycznie na szybę w drzwiach, wszystko to z miną wąsatego fachowca oceniającego spieprzoną instalację grzewczą. Niewiele myśląc odrzucił narzędzie, zaparł się o poręcze i sprzedał dwa mocne kopy, po których nawet najtęższe i najodważniejsze z okienek przestałyby stawiać opór. Wyczyścił ostre resztki szyby zawiniętym w koszulę przedramieniem, po czym otworzył drzwi od zewnątrz. - Voila! - sapnął zadowolony z hollywoodzkiego efektu. Szybko wrócił po schodkach, pomagając podnieść się Amandzie i Oldze. Po chwili zobaczył resztę nieprzytomnego towarzystwa zalegającego na fotelach w najprzeróżniejszych pozycjach. - Trzeba ich wynieść na świeże powietrze - zakomenderował. Choć miał średnie pojęcie o pierwszej pomocy, uznał że wszystko jest lepsze niż kolejne minuty spędzone w tej piekielnej maszynie - pomoże mi ktoś? Jacek? Alan...? - pytanie zagłuszył potworny krzyk tego drugiego. Ozzy zrobił oczy jak pięć złotych na widok trzymającego nogę kolegi. Ani chybi złamana. Pierwszy raz widział go w takim stanie. Alan może i był pozerem, ale raczej nie należał do miękkich fajek płaczących po byle stłuczeniu. Wcisnął mu w rękę niedopalonego skręta po czym zaczął przetrząsać tyły pojazdu w poszukiwaniu apteczki. Ostatnio edytowane przez Rodriguez : 06-12-2020 o 21:02. |
06-12-2020, 21:17 | #49 |
Reputacja: 1 | Wiesław mocno trzymał się Aaliyi i jej fotela, gdy nastąpiło szarpnięcie. Czas jakby zwolnił miejscu i wydawało się mu, że coś zobaczył. Nie był jednak pewien, czy o tym wcześniej wspomniała Aaliyah, czy jeszcze coś innego. Być może było to jedynie złudzenie. Jakby jakaś postać chwyciła Martę za ramiona i mocno szarpnęła do tyłu odrywając ją od Aaliyi i rzucając na korytarz. Oczywiście nie miało to charakteru nadprzyrodzonego, a po prostu prawa fizyki. Po wspaniałej akcji Łukasza dureń Adrian kombinował coś z kierowcą i szarpnął kierownicą. Sporo dzieciaków poleciała wówczas na ziemię, gdy zarzuciło autobusem na śliskiej powierzchni. A jednak tylko przy Marcie pojawiły się te dziwne ramiona jakby znikąd - albo i nie pomyliły się. Wiesław wciąż nie był pewien. Po chwili obok Marty leżeli Feliks, Maja, no i podejrzana wuefistka. Ta ostatnia miała mocno zaczerwienioną twarz po tym jak Adam wyżył się na niej. Przynajmniej Berenika nie była już uwięziona pod masywnym, prawdopodobnie napompowanym testosteronem, ciałem wuefistki. Wiesław widział "atletki" z NRD w czasie ich występów na kolejnych Olimpiadach i ta wuefistka aż za dobrze swoją męską posturą przypominała je. No, przynajmniej to były wciąż "one", bo pewnie niedługo podniosą się krzyki o dopuszczanie mężczyzn do kobiecych zawodów sportowych. Ten świat kończył się. Majowie mieli rację. Po chwili autobus zatrzymał się. Jechali z punktu A do punktu B, ale po drodze wjechali do Strefy Mroku. Wiesław zastanawiał się, czy gdyby wrócił do drogi na piechotę i poszedł do Dębiny to czy w ogóle dotarłby do tej miejscowości. Nie myślał nawet o Słupsku, bo to równie dobrze mogło być na Księżycu. "Właściwie... a chuj. Po wyjściu z autobusu przekonam ludzi, że trzeba wrócić do szosy i tam wezwać karetkę. Przy okazji pójdę zobaczyć znak Rowów z obu stron i zakopię tam jakiś swój dokument w torbie foliowej." - zaplanował w myślach. Jakoś nie bardzo wierzył, żeby jakakolwiek karetka przyjechała. Podobnie nie wierzył, żeby ktokolwiek z bogatych dzieciaków był odebrany przez swoich rodziców... ogólnie te wszystkie połączenia telefoniczny wydawały się jedną wielką ściemą. Wiesław swoją komórkę zniszczył rano i wyrzucił. Nie można nawet było wykluczyć, że był wypadek, wszyscy zginęli i teraz mają przed sobą jakiś Czyściec. Niczego nie można było wykluczyć. Po chwili Wiesław zorientował się, że cokolwiek działo się z Aaliyą to skończyło się. Dziewczyna siedziała i ciężko oddychała. Pocałował ją w głowę i puścił. Aaliyah spojrzała na niego powoli dochodząc do siebie. Miała już normalne oczy. Wiesław powiedział do niej z uśmiechem: - Wróciłaś. Nie wstawaj. Pomogę Marcie i zaraz wrócę. Wstał ze swojego miejsca, przerzucił swoją torbę podróżną na miejsce Marty i wyszedł na korytarz. Szybko rozejrzał się. Po niemalże dziewczęcych piskach dochodzących z tyłu autobusu łatwo było zorientować się, że Alana bardzo boli - a przynajmniej taki żarcik z krzyków Alana uformował się w głowie Wiesława. Uśmiechnął się do siebie. Nie ma to jak rozbawić się własnym dowcipem. Ale po chwili uspokoił się i nachylił się nad Martą Perenc. Nie wyglądała dobrze. Najwyraźniej uderzyła tyłem głowy w krawędź korytarza. Pomógł jej wstać i ledwo zapytał: - Nic ci się nie stało? - gdy nad leżącymi wuefistką, Mają i Feliksem przeszedł Adrian i zapytał o to samo. Marta odpowiadała bardzo niemrawie, a Wiesław dostrzegł w jej oczach smutek większy niż do tej pory. Jak gdyby upadek zupełnie złamał jej i tak słabą psychikę i pochłonęła ją samobójcza melancholia. A być może jedynie mu się zdawało, bo Marta siląc się na uśmiech (który nie udał się) zapewniła, że wszystko w porządku. Ewidentnie nie było w porządku. Pytała również o Aaliyę - nawet w takim momencie martwiąc się o innych. Wiesław wówczas dopiero odczuł nutę smutku. Nie wiedział, czy da się jeszcze wyciągnąć Martę z tej wszechogarniającej depresji, ale widział już takie. Każda z nich prędzej, czy później kończyła się śmiercią. Jedynym ratunkiem dla Marty (o ile w ogóle był jakiś) było teraz spędzenie czasu z jej kochającymi rodzicami. Jeśli jest taka możliwość Wiesław weźmie telefon Marty i zadzwoni do jej rodziców informując ich o wypadku autobusu w Rowach i o tym, że ich córka jest ranna. Pewnie do nikogo nie dodzwoni się, a jeśli nawet to będzie to tylko jakaś sztuczka demonów. Dokona połączenia bardzo dyskretnie - no przynajmniej przed Martą. Tymczasem Adrian zabrał Martę na swoje siedzenie, a sam usiadł na wcześniejszym miejscu Piotra. Następnie Wiesław powróci do Aaliyi. Pewnie tam w torbie Marty znajdzie telefon i zadzwoni do jej rodziców (lub wielkiej ściemy udającej jej rodziców lub informacji o braku zasięgu). Jakby Aaliyah miała o to pretensje to powie jej cicho, że tylko dzwoni do rodziców Marty, a swojego telefonu nie ma. Następnie Wiesław odłoży telefon tam skąd go wziął. Kod dostępu do telefonu oczywiście Wiesław znał - wielokrotnie w szkole starał się patrzeć jak ludzie odblokowują swoje telefony. Siedząc na wcześniejszym siedzeniu Marty weźmie swoją czarną torbę na kolana po czym skieruje już całą uwagę na Aaliyę: - Obroniliśmy cię z Martą. Przywołaliśmy. Cieszę, że jesteś. Miałaś coś co wyglądało jak atak padaczki, ale tylko tak wyglądało. Twoje oczy zmieniły kolor, ale już są w normie. - jakby była ciekawa to opowie jej wszystko co działo się odkąd zasnęła. Zapyta ją również, czy może pamięta co jej się śniło. W pozostałym zakresie będzie podtrzymywał z nią przyjazną rozmowę. Szczerze troszczy się o jej aktualny stan zdrowia. Jakby chciała wyjść na zewnątrz to wyjdzie z nią jak tylko da się ominąć osoby znajdujące się z przodu autobusu. Ostatnio edytowane przez Anonim : 09-12-2020 o 14:59. |
07-12-2020, 21:28 | #50 |
Reputacja: 1 | Olga wiedziała że demony istnieją. Wiedziała jeszcze że te diabelskie pomioty to w gruncie rzeczy głupie kundle, które jak wyczują słabość rozszarpią ciało i zabiorą duszę. Że przeto należy z nimi działać ostro tak jak z dzikim zwierzęciem, pokazać stanowczo kto tu rządzi! KTO JEST PANEM! I TAK! Udało się. Krzyż zaczął się świecić! Wszystko dzięki niezmąconej sile jej charakteru! Olga aż zawyła tryumfalnie. Jeszcze chwila i wygra z tym syfem! Kiedy… rzucił się na nią Jacek. Pewnie opętany, no bo po jakiego chuja rzucił się na nią jak właśnie kurwa ich wszystkich ratuje. -Puszczaj kurwa! Już już prawie go z niej wyjebałam! - W szale próbowała z siebie zrzucić Gołąbka, bo to kurwa była jej chwila osobistego tryumfu w walce z cholernym antychrystem i nie zamierzała nikomu dać jej sobie odebrać. W dupie miała toczące się w autobusie piekło to że ludzie krzyczeli, bo jeszcze trochę i ten głupi demon sam by krzyczał, a tak… zabrano jej demona i miała tylko Jacka do wyżycia od którego w sumie odciągnął ją dopiero Piotr. A naprawdę była gotowa zacisnąć zęby na jego uchu. W końcu wziąła się jakoś w garść jakby cała szamotanina nie miała miejsca i niemal ostentacyjnie przyjęła ofiarowaną pomoc. Poprawiając przy tym rozczochrane włosy które wcale po tym nie wyglądały jakoś lepiej. -Nie musicie dziękować. Do odprawiania egzorcyzmów trzeba mieć dar. Na wasze szczęście ja się z nim urodziłam. – Skomentowała bo to przecież było oczywiste, że to ONA zatrzymała autobus. Położyła dłoń na szyi. -Zara.. Gdzie kurwa mój krzyż? – zapytała rozglądając się. Podeszła do Marty ignorując cały burdel wokoło i bezceremonialnie zabrała swoją własność. Po chwili wahania zdecydowała się sprawdzić jej puls. No bo chuj może to jednak przeżyła? Ostatnio edytowane przez Rot : 08-12-2020 o 18:07. |