Olga wiedziała że demony istnieją. Wiedziała jeszcze że te diabelskie pomioty to w gruncie rzeczy głupie kundle, które jak wyczują słabość rozszarpią ciało i zabiorą duszę.
Że przeto należy z nimi działać ostro tak jak z dzikim zwierzęciem, pokazać stanowczo kto tu rządzi! KTO JEST PANEM!
I TAK! Udało się. Krzyż zaczął się świecić!
Wszystko dzięki niezmąconej sile jej charakteru!
Olga aż zawyła tryumfalnie. Jeszcze chwila i wygra z tym syfem!
Kiedy… rzucił się na nią Jacek. Pewnie opętany, no bo po jakiego chuja rzucił się na nią jak właśnie kurwa ich wszystkich ratuje. -Puszczaj kurwa! Już już prawie go z niej wyjebałam! - W szale próbowała z siebie zrzucić Gołąbka, bo to kurwa była jej chwila osobistego tryumfu w walce z cholernym antychrystem i nie zamierzała nikomu dać jej sobie odebrać.
W dupie miała toczące się w autobusie piekło to że ludzie krzyczeli, bo jeszcze trochę i ten głupi demon sam by krzyczał, a tak… zabrano jej demona i miała tylko Jacka do wyżycia od którego w sumie odciągnął ją dopiero Piotr. A naprawdę była gotowa zacisnąć zęby na jego uchu.
W końcu wziąła się jakoś w garść jakby cała szamotanina nie miała miejsca i niemal ostentacyjnie przyjęła ofiarowaną pomoc. Poprawiając przy tym rozczochrane włosy które wcale po tym nie wyglądały jakoś lepiej. -Nie musicie dziękować. Do odprawiania egzorcyzmów trzeba mieć dar. Na wasze szczęście ja się z nim urodziłam. – Skomentowała bo to przecież było oczywiste, że to ONA zatrzymała autobus. Położyła dłoń na szyi. -Zara.. Gdzie kurwa mój krzyż? – zapytała rozglądając się.
Podeszła do Marty ignorując cały burdel wokoło i bezceremonialnie zabrała swoją własność.
Po chwili wahania zdecydowała się sprawdzić jej puls. No bo chuj może to jednak przeżyła?
Ostatnio edytowane przez Rot : 08-12-2020 o 18:07.
|