Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2020, 23:39   #914
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Roz
starała się nie zwracać na siebie uwagi i zapamiętać tyle ile zdoła. Informacje tu zdobyte mogą być kiedyś przeliczalne na pieniądze. Dowiedziała się między innymi, że obecnie siły Wernickiego liczą około dwóch tysięcy ludzi, zapamiętała twarze, nazwiska i cechy większości jego oficerów i sprzymierzeńców, dowiedziała się kto z kim trzyma, a kogo nie lubi... Za późno by to wykorzystać teraz, ale miała przeczucie, że może się przydać jej ta wiedza. Była też świadkiem pożaru dolnego posterunku na rozstajach, wieczornego odwrotu pokrwawionych sił bijących się dotąd z nadciągającymi jednostkami Imperium, zwolnienia jeńców, budowania barykad z pozostawionych wozów i towarów, budowy prymitywnych pułapek, potykaczy, rozsypywania kolców i tym podobnych działań opóźniających. Policzyła, że dadzą granicznym maksymalnie kilka godzin na oderwanie się od przeciwnika.



Gustaw pomyślał, że kto jak kto, ale oficerowie Wernicky'ego powinni wiedzieć kogo złapali. I rzeczywiście, wiedzieli. Nie wszystkich Gustaw znał osobiście, oczywista rzecz, ale nazwiska co bardziej znaczącej szlachty w prowincji co najmniej kojarzył.
Ze znaczących jeńców: Baron Johann von Kalb z Kroppenleben (z rodziną), Caspar i Maria Kreiss - w Marii Gustaw rozpoznał córkę barona Vincentusa Preissa z Scharmbecku, najstarszy syn baron Manfreda von Eigenhof z Wustergurgu.
Z tych mniej: Gerhardt von Gneisenau, znajomy Gustawa z dworu, Patrick Soze, znany pojedynkowicz, Walter Reed, co prawda nie szlachcic, ale za to bogaty handlarz futrami, a także kilkudziesięciu pomniejszych szlachciców, których nie znał jednak nawet ze słyszenia.

Bert przy pomocy Loftusa zajął się sprawami związanymi z logistyką "szabru". Część co cenniejszych rozładowano na Posterunku, choć szybko się okazało, że w obecnych warunkach "najcenniejsza" była żywność i alkohol. Ale udało się opanować tę sprawę bez ofiar. Przekazywanie wybranych pojazdów także. Co prawda nikt nie był pewien, czy równo połowa wozów została przejęta, ani czy rzeczywiście przejeżdżała równo jedna czwarta wszystkich, ale najwyraźniej nikomu jakoś szczególnie nie zależało na dokładności, wozakom było to w sumie obojętne - po przejęciu wozu i "zaparkowaniu go" schodzili z kozła i szli dalej, żądając tylko podpisu jakiegoś "oficjera". Ale tym zajmował się niziołek.
O to, by zajęte by dobra nie poznikały zadbał Detlef. Słusznie nie ufając w uczciwość zbieraniny, którą miał do dyspozycji, do każdego wozu przydzielił mieszaną "eskortę", których wzajemna niechęć powinna wystarczyć, by utrudnić dogadanie się co do zniknięcia towaru. Nie żeby zupełnie jej zapobiec - niemal na start Gustaw sam zaczął szabrować wozy, wyciągając co cenniejsze kąski dla siebie, a i sam Detlef zajął część żywności i środków opatrunkowych na rzecz krasnoludów niebędących oficjalnie częścią sił obrońców Przełęczy. Ale nikt złym słowem się nie odezwał - widać było, że potrzebują ich najbardziej.
Upewniwszy się, że wszyscy patrzą sobie na ręce, sam też zaczął się przyglądać - z tym, że przechodzącym przez Przełęcz Granicznym. Poziom niepokoju był spory u wszystkich, jakby cały czas czekali, że za chwilę kruche porozumienie runie i wywiąże się jatka... ale przy braku prowokacji nic takiego nie nastąpiło. Wyróżniał się na tym tle pewny siebie i organizujący wszystko po stronie granicznych Nestreve, co jakiś czas coś skreślający z listy - zapewne przejęte towary.
Wyróżniali się także niektórzy konni - widać było, że zostali dodani do oddziałów niedawno, a ich konie nie pasowały za nic do wizerunku "rumaków bojowych". Za to sakwy mieli wypchane tak jak inni.

***

Kawalkada ludzi, koni, wozów szła przez Przełęcz jeszcze długo w nocy. Przejętych towarów przybywało. Piętrzyły się na stosach przy Posterunku, zalegały na wozach stojących obok drogi, znikały za i pod kamieniami ukryte na później, jak się już uspokoi...
Ubrania, uzbrojenie, narzędzia, żywność, beczki z winem, oliwą, ziarnem, bele płótna, zwoje lin, namioty, dzieła sztuki, meble, wyposażenie domów, zapasy stali i cennego drewna... długo by wymieniać - wszystko to czego nie było jak przewieźć w sakwach, jukach i plecakach.
I siedemdziesiąt dwa wozy, każdy zaprzężony w czwórkę lub szóstkę koni.

***

Niedługo przed świtem do Posterunku na szczycie Przełęczy dotarła tylna straż Wernickiego, pod jego osobistym dowództwem. Ponad czterystu konnych, świetnie wyszkolonych, wyekwipowanych i doświadczonych. Oraz niewyspanych i zmęczonych, ale trzymających się prosto. Razem z nimi przybyli zwolnieni właśnie zakładnicy, Roz i oficer Brocka.

Otto von Wernicky zatrzymał się przed Gustawem i zsiadł z konia.
Rozpiął pas z mieczem i podając go dowódcy obrony uśmiechnął się szeroko.
- Zgodnie z umową, jako ochotnik, dowódca tylnej straży poddaję się i jestem gotów do dołączenia z moimi ludźmi do kompanii najemnej Harkina Brocka oraz podpisania kontraktu z Imperium.

Jeden z najemników wspomnianego Brocka zerwał się i pobiegł do namiotu swojego chorego dowódcy, reszta rozdziawiła gęby.

 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 10-12-2020 o 22:36. Powód: Dopisałem, o których zakładnikach mowa i pogrubiłem imię Gustawa w przedostatnim akapicie.
hen_cerbin jest offline