Ich “Anioły” wysiadły prawie natychmiast, nie kłopocząc się nawet wyjmowaniem kluczyków ze stacyjek. Każdy ruch zdawał się być wyćwiczony, a panowie musieli mieć za sobą kilka lat zgrania. Chwycili tylko broń porozumiewając się krótkim komendami i ledwo wyczuwalnym niesmakiem spoglądali jedynie przelotnie na swój “ładunek”. Czterech ludzi z zamierzchłych czasów, którzy w takiej sytuacji mogli równie dobrze być “damami w opresji”. Dokładnie tyle w oczach najemników było pożytku z całej czwórki bohaterów sprzed wybuchu bomb. W czasie jazdy byli przeważnie ignorowani, ich pytania zbywane lub pozostawiane bez odpowiedzi. Pazury nie lubiły bawić się w niańki, nie płacono im za mielenie jęzorem. Choć kosztowali wystarczająco dużo żeby nie musieli.
-Pierdoleni cywile.
Big Tom splunął na ziemię wyciągając za fraki Waltera z wnętrza pickupa.
-Ruchy, ruchy. Hurtig, hurtig! Bierzcie tylko to co konieczne, to co może mieć jakiś użytek w walce. Jeśli…
Popędzał wszystkich (a zwłaszcza żółtodziobów) kapitan Mads Mikkelsen.
-Sacrebleu, za mało nam płacą za to gówno.
Zadźwięczał niespodziewanie francuski akcent "Buźki" Dubois. Nie sposób było stwierdzić czy przezwisko jest ironiczne, czy sierżant rzeczywiście był takim przystojniakiem.
- Co mam robić? – wrzasnął Brad próbując opanować drżenie kończyn i zrodzone z ogromnego zdenerwowania zawroty głowy – Co robić?!
-Jeśli... macie pałętać się pod nogami to lepiej nie róbcie nic.
-Dupy razem! I dajcie dorosłym pracować.
Wtrącił się Wesker jeszcze raz zajmując pozycję bojową za wozem. Mads skarcił go zimnym spojrzeniem.
-Cicho. Ktoś z was ma jakieś doświadczenie bojowe? Wpadł na genialny pomysł lub chce pomóc?
Duńczyk zwrócił się do niedawno przebudzonych w tej niegościnnej rzeczywistości
-Zanim Keanu nie poszedł na pełny etat do CD Project, jeździłem z nim na weekendy do dziewczyn od Tarana! - rzucił rozdygotanym głosem Brad - Dajcie mi jakiś pistolet, podstaw się nie zapomina! Do filmów też trochę ćwiczyłem, nie zostawia się wszystkiego dublerom!
Mads spojrzał na Pitta i pokręcił głową.
- To nie rekwizyt - podał mu swoją boczną Berettę R93. - Mag, selektor i nie próbuj mi strzelać do siebie!
Chwyciwszy podaną mu broń aktor upewnił się, że pierwszy pocisk jest w komorze, a potem ruszył niczym cień śladem Madsa.
Dźwięk ostrzału budził nie mniej niż zastrzyk adrenaliny prosto w serce. John spośród swojego bagażu wyciągnął magnum, sprawdził magazynek, odbezpieczył, był gotów. Widok Brada Pitta ciągle nie dawał mu spokoju, ale miał teraz na głowie inne rzeczy. Wyjść cało z zawieruchy w jaką los go wpakował. Na plecy zarzucił skórzana torbę, niepomny na zastrzeżenia najemnika , którego i tak dobrze nie słyszał. Nie miał tam nic wartościowego ale wśród strzałów z broni palnej , dodatkowa osłona pleców zwiększała złudne poczucie bezpieczeństwa. Nie była zresztą ciężka , ot podstawowy ekwipunek który miał być przydatny po wybudzeniu z komory. Dlaczego nie pamiętał momentu wybudzenia?? - zastanawiał się w duchu.
Wyskoczył z wozu z pochyloną głową - odruchowo unikając potencjalnych kul choć chwilowo żadna nie nadlatywała. Starał się nie oddalać od najemników - zwłaszcza od tego który czuwał nad jego przebudzeniem , jego ciało na tą chwilę znacznie szybciej ogarniało całą sytuację niż umysł - było pobudzone i gotowe do walki odruchowo wręcz gotowe stawić czoło niebezpieczeństwu. Umysł zaś , zwyczajnie nie nadążał - potrzebował choć kwadransu na zatrzymanie akcji na zrozumienie co robi w środku pieprzonej pustyni wraz z najemnikami i sobowtórem znanego aktora. Szybko zajął miejsce za autem korzystając z osłony jaką dawała karoseria.
Czując na sobie wzrok najemnika i słysząc pytanie które zawisło w powietrzu skinął nieznacznie głową mówiąc.
- Strzelać potrafię , na więcej nie liczcie… .- mówiąc to w miarę sprawnie trzymał niebagatelna w końcu spluwę - powie mi ktoś co się właściwie kurwa dzieje? - wiedział że nie ma czasu na dogłębne analizy czy wyjaśnienia, ale liczył choć na 3 - 4 zdania które pomogłyby mu odnaleźć się w pieprzonej rzeczywistości. W swoim odpicowanym garniturku, eleganckich butach , szytej na miarę marynarce wyglądał pośród bandy najemników jak nie z tej bajki. Jedynie magnum trzymane w obu dłoniach choć częściowo komponowało się z wyglądem reszty bandy.