Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2020, 08:06   #63
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Poranek, dom Inu


- Cóż… może musiała wcześniej zwiewać, ale za to wcześniej skończy. - Inu upiła kawy spoglądając smętnie na śnieg sypiący za oknem. A ją wieczorem czeka wypad w teren… po ciemku… westchnęła ciężko i odwróciła się do dziewczyn przywołując uśmiech na twarzy. - Julie… ja bym ciebie chętnie zgarnęła, że znajomościami czy bez. Bo trasa długa i fajnie mieć dobre towarzystwo. Tyle że jadę z towarem. Maki nawet nie powinna ze mną jechać, ale poręczyłam, że nie będzie przeszkadzać.

- Ojej… - blondynka posmutniała i machinalnie podrapała paznokciem kubek z herbatą. - Rozumiem. Szkoda. Zawsze chciałam pojechać do ciepłych krajów, zobaczyć te słoneczne plaże i resztę. A tak się trafiło, że akurat tam jedziecie i to takie sympatyczne dziewczyny jak wy… - westchnęła z żalem i w końcu podniosła głowę by wskazać na przepatrywaczkę i jej dziewczynę. - No ale rozumiem. - uśmiechnęła się nostalgicznie i jeszcze raz pokiwała głową na znak, że szkoda jej ogromnie takiej szansy no ale nie będzie dalej drążyć tematu.

- Może jak wrócę, zgarnę nieco hajsu za ten wypad to zrobię sobie chwilę wolnego i zabiorę was w fajne miejsce. - Inu uśmiechnęła się do dziewczyn. - Rozeznam się w okolicy może nie trzeba jechać aż do Miami by się poopalać.

Trójka dziewczyn uśmiechnęła się i pokiwała twierdząco głowami na znak, że byłyby chętne na taki wypad we wspólnym towarzystwie. Julie rzuciła o jakichś domkach nad jeziorem co słyszała, że tam jest w sam raz bo koleżanka z chłopakiem była, Dora o innym, nad jakąś rzeką a Maki o jakiejś farmie co też słyszała, że na przyjmowanie gości jest nastawiona.

Chwilę jeszcze Inu pozwoliła sobie na żarty o pogodzie i że fajnie byłoby uciec na tyle od Nowego Yorku by nie zaatakowała ich tutejsza aura i trzeba było się żegnać.


Południe, Uniwerek


Inu nie była na uniwerku od wieków. Tuż po przyjeździe do NY robiła niewielką fuchę dla jakiegoś profesorka, ale nigdy nie było to jakoś mega dochodowe. Wchodząc do środka zdjęła kaptur i znajdującą się pod nim czapkę.
- Amanda Walker. Przepatrywaczka. - Przedstawiła się kolejnej fali ochrony. - Ja w sprawie tego zaginionego profesora.

- Profesora Fletchera? - ochroniarz, jeden z trzech jacy stali przy wewnętrznej bramce pokiwał głową na znak, że sprawa chyba nie jest mu tak całkiem obca. Kolega podniósł głowę odbierając i ewidencjonując fanty od przepatrywaczki i też podniósł głowę by jeszcze raz spojrzeć na przepatywaczkę.

- To idź dalej tym korytarzem a potem w prawo. Na drzwiach będzie tabliczka do sekreatriatu. Tam się zapytaj jak to jest z tym profesorem. - wytłumaczył jej strażnik wskazując jak to dalej powinna iść z tą sprawą.

Miał rację. Pokierowana tak Amanda mijała sporo różnych typów ludzkich idąc tym korytarzem. W większości młodzi ludzie, pewnie studenci. Czasem jakiś laborant w fartuchu, ktoś kto wyglądał jak monter w roboczym drelichu, inni dźwigali jakieś pudło z którego wystawały jakieś elektroniczne części no i wreszcie znalazła sekretariat. W środku zastała jakąś miło uśmiechniętą, życzliwie wyglądającą dziewczynę.

- W sprawie profesora Fletchera? - okularnica okazała się nieźle poinformowana. Dobrą dla Amandy wiadomością było to, że nadal się nie odnalazł a więc nagroda wciąż była aktualna. Zaginął jakieś dwa, teraz to już może i trzy tygodnie temu. Nikt nie wie dokładnie jak i kiedy. Wydawało się, że po prostu wyszedł i nie wrócił. Zorientowali się, że go nie ma dopiero jak nie przyszedł na swoje zajęcia ze studentami i wszyscy zaczęli go szukać i się okazało, że go nie ma i nikt nie wie gdzie jest. Przykra sprawa.

- To już starszy człowiek. Mam nadzieję, że się odnajdzie i nic mu nie jest. - Paula poprawiła swoje okulary i wydawała się naprawdę zmartwiona losem zaginionego profesora.

- A możesz mi opowiedzieć nieco więcej? - Inu przyjrzała się z zaciekawieniem swojej rozmówczyni, zastanawiając się jakie były jej relacje z profesorem. - Nad czym pracował, z kim miał kontakt? Miał pomocnika... a nie.. to się u was nazywa asystent, tak? Miał tu swój gabinet? Mogę się rozejrzeć ale jak to ktoś starszy to sama wiesz… mogli go po prostu pobić na ulicy.

Paula zastanowiła się chwilę nad tymi pytaniami. Pokiwała głową, odruchowo poprawiła okulary na nosie i powiodła wzrokiem po ścianie nim odpowiedziała. - Chyba rzeczywiście będzie najlepiej jak porozmawiasz z Ryanem. Ryan Rhodes, to asystent profesora Fletchera. On chyba będzie najlepiej zorientowany w temacie. Taki rozczochrany i w okularach. Zaraz dam ci adres. - okularnica uśmiechnęła się pokazując na swojej głowie jakby ten asystent profesora miał czuprynę jak młody Einstein. Zapisała coś na małej karteczce, wyrwała ją i podała brunetce po drugiej stronie biurka. Jak ta mogła przeczytać był tam jakiś adres. Jaki blok, poziom, dział no i nazwisko. Na szczęście Paula tak to sprytnie napisała, że jakby pokazać tą karteczkę jakiemuś tubylcowi to powinien wskazać jak dalej iść. A sama od siebie radziła sprawdzić stołówkę bo taka, pora, że Rhodes mógł być na obiedzie. A personel miał identyfikatory z nazwiskami więc to też mogło pomóc w znalezieniu tego asystenta zaginionego profesora.
- To się przejdę i dopytam. - Inu uśmiechnęła się i pomachała do dziewczyny nim ruszyła na poszukiwanie asystenta. Wychodząc zagaiła jednego ze strażników o wypisany na karteczce adres, prosząc go o wskazanie kierunku.

Paula też ją pożegnała z przyjemnym uśmiechem i pomachała jej na pożegnanie życząc powodzenia i jakby o coś chciała zapytać to niech wróci. Okazało się, że trzewia podziemnego uniwersytetu to jakiś konglomerat podziemnych konstrukcji a nie to co zwykle się kojarzyło z uniwerkiem czyli aule i inne sale wykładowe. Tutaj momentami szło się jakimiś piwnicami kamienic, były jakieś schody w górę i w dół, każde z innego budynku to każde inne, jakieś podziemne parkingi mniej lub bardziej udanie przystosowane do dłuższego bytowania ludzi i tak dalej. No ale podobno oryginalny uniwersytet na powierzchni oberwał czymś w trakcie wojny i niewiele z niego zostało. To się przenieśli pod powierzchnię.

Więc podróżować przez ten galimatias wcale nie było tak łatwo. Dobrze, że prawie wszędzie ktoś się kręcił i to jakoś Amanda trafiała na raczej życzliwych jej ludzi co każdy pokierował ją o kolejny kawałek schodów, korytarzy czy drzwi. I tak w końcu dotarła do czegoś co kiedyś chyba było piwnicą jakiegoś budynku a teraz było gabinetami profesorów i wykładowców. Znalazła nawet drzwi z oznaczeniem dr. Ryan Rhodes ale były zamknięte. Gdy się zastanawiała co zrobić drzwi na korytarz otworzyły się i wszedł przez nie jakiś rozczochraniec w okularach.

- O. Do mnie może? - zapytał widząc, pod czyimi drzwiami stoi. Gdy podszedł bliżej Amanda mogła przeczytać jego plakietkę przyczepioną do fartucha, że to jest właśnie asystent zaginionego profesora.

- Tak… ja od Pauli w sprawie profesora Fletchera. - Inu uśmiechnęła się do asystenta. - Amanda Walker, przepatrywaczka.

- O, w sprawie profesora? To już, zapraszam do siebie. Aha, Ryan jestem. Ryan Rhodes. - doktor chemii organicznej jak głosiła tabliczka przy jego drzwiach i na plakietce w fartuchu wydawał się być pełen energii. Może nawet miał jej aż za dużo przez co sprawiał wrażenie trochę roztargnionego gdy robił i mówił szybko i na raz. Tak jak się przedstawiał, witał i jednocześnie szukał klucza po kieszeniach a w końcu i otwierał nim drzwi.

- To od Pauli tak? A coś już mówiła? Już parę osób się pytało o profesora. Pewnie przez tą nagrodę. No ale na razie nikt nie wrócił, że go odnalazł. Albo chociaż ślad po nim. - wszedł pierwszy pchając dość ciężko wyglądające drzwi. Albo tak ciężko chodziły po prostu. Ale zaraz stanął by wpuścić gościa do środka. A środek miał wielkość małego pokoju, czy niewielkiego składziku. Starczyło miejsca na biurko, ze trzy zamykane szafy z jakimiś teczkami, książkami, czasopismami i szklaną, pustą aparaturą kojarzącą się z jakimiś eksperymentami. Wskazał na jedno z dwóch krzeseł dla gości a sam obszedł biurko i zasiadł po swojej stronie. Biurko też było zawalone jakimś teczkami na dokumenty, zeszytami, otwartymi książkami no i w ogóle właśnie wyglądało tak jak pracownia naukowca czy profesora chyba powinna. Zwłaszcza jak widocznie nie spodziewał się gości czy inspekcji.

- I zaraz, przepatrywaczka? To z policji? Wojsko? Czy jakiś nowy urząd wymyślili? - dopiero jak usiadł jakby dotarło do niego jak się Amanda przedstawiła. Ale pytał jakby spodziewał się, że jest przedstawicielem kogoś z władz. Co nawet było zrozumiałe przy tym milionie urzędników i urzędów jakie zdominowały administrację i życie codzienne w tym mieście. Wydawało się, że co tydzień władze powołują jakiś urząd czy komisję.

- Nie, po prostu wolny strzelec. - Inu wzruszyła ramionami. Rozpięła kurtkę i rozejrzała się po pomieszczeniu. - Dużo się kręcę po mieście ostatnio, to uznałam że dopytam szczegóły bo może uda mi się pomóc. A Paula powiedziała, że lepiej będzie jak dopytam pana.

- Aha, wolny strzelec? To nie z urzędu? Aha. - roztrzepaniec w okularach pokiwał głową przyjmując to do wiadomości, znów poprawił okulary na nosie i zastanowił się chwilę.

- No tak, miła dziewczyna ta Paule. Ale wszystkich w tej sprawie wysłyła do mnie. Chyba słusznie. - znów pokiwał głową na to wszystko. Westchnął głębiej, oparł się o krzesło na jakim siedział i trochę się bujnął w lewo i w prawo.

- Profesor zaginął 31-go. Ostatniego marca. A raczej właśnie wtedy zorientowaliśmy się, że go nie ma. Bo to poniedziałek był i powinien mieć wykłady. A tu go nie ma i nikt, nawet ja, nie wie gdzie on jest. Zresztą wszyscy wtedy zaczęli mnie pytać gdzie jest profesor. A ja nic nie wiem! Ostatni raz widziałem go w sobotę rano. Wyglądał jak zawsze. Nic nie wskazywało by miał nagle zniknąć. - naukowiec zaczął szybko mówić streszczając to co się działo ponad 2 tygodnie temu. Mówił jakby sam się po raz nie wiadomo który nie spodziewał, że może znajdzie jakiś pomocny detal w tych wspomnieniach. Ale chyba nic z tego nie wyszło.

- Nad czym ostatnio pracował? Współpracował z kimś spoza uczelni? - Inu zaczęła wymieniać pytania, który ją mogły nieco naprowadzić. - Mieszkał gdzieś na terenie uczelni czy poza? Wspominał by miał z kimś kłopoty?

- Taakk… - Rhodes zamyślił się nad tymi pytaniami jakby odpowiedzi miały zająć więcej czasu niż zadanie pytań. Zdjął okulary i z roztargnieniem zaczął je przecierać krawędzią fartucha.

Profesor Fletcher był ekspertem od chemii. Świetnym. Najlepszym jakiego tutaj mieli więc pewnie z czołówki chemików w całym mieście. Jeszcze przedwojennym. I Ryan prawie jawnie się puszył, że udało mu się zostać asystentem kogoś takiego a nie jakiegoś zwykłego profesora. Trochę trudno było tak jednym zdaniem streścić czym zajmował się profesor bo prowadził wiele projektów. Opracowywał środek chemiczny jaki pomógłby konserwować żywność dla armii. Świetnie mu szło. I dla Argos też pracował nad opracowaniem receptury pożywki. I jeszcze dla saperów i budowlańców proces produkcji materiałów wybuchowych. To może nawet można było sprzedać tym z Federacji do ich kopalń. No i parę innych ale te trzy najbardziej go ostatnio zajmowały.

A mieszkał tutaj na uniwerku. Jak większość kadry. Po jego zniknięciu komisynie sprawdzili jego mieszkanie no ale nie znaleźli ani listu pożegnalnego, ani brakujących rzeczy jakie zwykle człowiek zabierał szykując się w podróż no nic co by mogło dać jakąś wskazówkę o jego zniknięciu. Tak jakby wyszedł z domu i zniknął. Zresztą potem policja też przeszukała to mieszkanie i też nic nie znalazła. A kłopoty jak miał to jak się martwił czy zdąży te wszystkie projekty i plany zrealizować nim go śmierć zabierze. Nie był już młody, raczej taki emeryt. I raczej Rhodes nie przypominał sobie by ktoś mu groził czy coś co znów mogło by sprawić zniknięcie profesora.

- To było kompletne zaskoczenie dla nas wszystkich. W ogóle się tego nie spodziewaliśmy. Pluję sobie w brodę, że nie odwiedziłem go w tamten weekend. Może jakoś by do tego nie doszło albo chociaż odkrylibyśmy wcześniej jego zniknięcie. - doktor chemii przeczesał nieco nerwowym ruchem swoje bujne, rozczochrane włosy i chyba naprawdę miał z tego powodu wyrzuty sumienia.

- Myślę, że mogłoby to zupełnie nic nie dać. Jeśli wyszedł sobie na zakupy, to wątpię by Pan go powstrzymywał. - Inu próbowała pocieszyć asystenta. - Nie wspominał o czymś takim? Jakieś zakupy? Randka? - Spróbowała zażartować. - A może macie gdzieś kamery, które mogłyby złapać,w którą stronę poszedł? Policja pytała o to?

- Randki? Profesor Fletcher? Niee… - próba żartu udała się bo pomysł wydał się asystentowi profesora tak niedorzeczny, że go rozbawił. - Profesor to już raczej nie uganiał się za spódniczkami. - powiedział uśmiechając się lekko i machając dłonią jakby chciał odepchnąć ten pomysł w niebyt.

- A kamery tak, mamy kamery. Ale nie wszędzie. - przyznał kiwając energicznie głową na znak, ze tutaj akurat domysły rozmówczyni były słuszne. - Kamery przy wyjściu zarejestrowały wyjście profesora w niedzielę. Jakoś między 14 a 15-ą z tego co pamiętam. W środku dnia. Ale nie mamy jego powrotu. No ale nie wszystkie wejścia są pod okiem kamer więc jeśli wrócił to tego nie zarejestrowały. I to chyba ostatni ślad po profesorze jaki mamy. O ile pamiętam miał się w niedzielę miał się spotkać z tymi z Argos no ale nie dotarł do nich. - rozłożył dłonie na znak, że przez ten napięty grafik i niefortunny zbieg okoliczności jakoś nikt od razu nie połapał się, że profesora nie ma ani tu ani tu.

- A wiadomo gdzie było umówione spotkanie? Którą bramą wyszedł i jakiego transportu zazwyczaj używał? - Inu zarzuciła kolejnymi pytaniami asystenta. Tego samego dnia bardzo planowała podpaść Agros… ale w sumie może jakaś ich konkurencja wolała aby profesor pracował dla nich? Tylko czy Agros miało konkurencję?

- Tak, zapiszę ci. - asystent pokiwał głową i rozejrzał się po swoim chaosie na biurku. Coś podniósł, przestawił, znalazł jakiś ołówek, potem jakiś notes i zaczął coś w nim pisać. - Właściwie tak do końca to nie jestem pewien czy to tutaj. No ale już miał z nimi dwa czy trzy spotkania i tam się zwykle umawiali. W kinie. Właściwie przed. Tam taka miła kawiarnia jest, profesor ją lubił. - tłumaczył zapisując coś równie szybko jak mówił. W końcu wyrwał karteczkę i podał ją rozmówczyni. Odczytała na niej adres na powierzchni jaki był jej znajomy. Kojarzyła to kino. Właściwie to budynek kina się zawalił ale została na parterze cała infrastruktura jaką obecnie przerobiono na kawiarnię. Filmów już tam nie było gdzie puszczać ale jakoś nadal wszyscy nazywali to kinem. Na kartce były jeszcze numery linii i przystanków jakimi dało się tam dojechać. Z tego co mówił Ryan wynikało, że to ledwo parę przystanków stąd jak jechać metrem. Między innymi i profesor, i inni, i studenci całkiem lubili tam przychodzić.

- A którym wyjściem wyszedł i czym podróżował? - Inu schowała karteczkę do kieszeni obcisłych spodni.

- Wyszedł głównym wejściem. Mamy to na kamerach. Nie wiem co dalej się działo ale zapewne wsiadł do metra bo to najprościej aby dojechać do kina. 3 przystanki, krótki spacerek na powierzchni i już jest się w kinie. - rozczochraniec odparł kiwając głową. Mówił jakby uważał taką podróż za formalność. I na ile się orientowała przepatrywaczka to tak właśnie powinno być.

- Dobrze… rozejrzę się. Popytam. - Inu przytaknęła ruchem głowy, choć czarno widziała to wszystko skoro policja go nie namierzyła.

- Powodzenia. Mam nadzieję, że się wreszcie odnajdzie. I, że nic mu się nie stało. Gdzie my znajdziemy drugiego takiego? No i to całkiem miły kolega. Jako szef też. Wiele się od niego nauczyłem. Taki ktoś jest więcej wart złota niż waży. - Ryan rozłożył dłonie i wzniósł je do nieba. Chociaż tak dosłownie to ku popękanemu sufitowi i nie wiadomo czemu nad nim.

- Gdybyś coś znalazła, jakąś poszlakę nawet czy inny ślad to też przyjdź. Może coś wymyślimy. A. I może pogadaj z Paulą. Wiem, że nie każdemu z zewnątrz chce się zaginać aż tutaj to częściej lądują w sekretariacie. - dodał na sam koniec jakby liczył się z tym, że nie każdy musi się fatygować gdzieś w obce dla siebie trzewia podziemnego kompleksu.

- To nie problem. Ciekawie tu u was. - Inu uśmiechnęła się. - Ale pogadam z nią.

Opuściła gabinet asystenta i ruszyła w kierunku sekretariatu. Przy okazji sprawdziła godzinę. Miała jeszcze chwilę do wypadu z Seanem, więc mogła się rozejrzeć za profesorkiem.

- Cieszę się, że ci się podoba. Może zapiszesz się na jakiś kurs? Albo nawet możesz wpadać czasami potrzeba nam coś przewieźć czy znaleźć. Do tych naszych eksperymentów i wykładów czasem trzeba naprawdę różnych, dziwnych rzeczy. - Ryan pokiwał głową i uśmiechnął się zachęcając rozmówczynię do częstszych wizyt i kontaktów na uniwersytecie.

- Myślę że na kursy to dla mnie nieco za późno. - Inu zaśmiała się. - Ale fuchą nigdy nie pogardzę.

- Ah tak? - Ryan uniósł brwi jakby usłyszał coś ciekawego. Zagryzł wargi i chwilę szukał czegoś w tym chaosie na biurku. - A mówiłaś, że jesteś… przepatrywaczką? Wolnym strzelcem? A to właściwie czym się zajmujesz? - wrócił do tego co mówili na samym początku i miał minę wskazującą, że chyba nie bardzo wie czym się zajmuje rozmówczyni.

- Przeszukuję podziemia, zapuszam się w dzicz, czasem do kanałów. - Inu wzruszyła ramionami. - Szukam tego co inni zgubili lub po prostu szukam czegoś na zlecenie.

- Ah tak… Szukasz czegoś… No tak, tak… - asystent zaginionego profesora zamyślił się. Znów nieco chaotycznie zajrzał pod jakąś teczkę szukając czegoś. Ale coś nie bardzo mógł znaleźć.

- A jak się trafi coś… Coś co nie powinno się wwozić do miasta. Coś nie do końca zgodnego z prawem. To co wtedy? Podejmujesz się takich zadań? Czy wolisz się nie mieszać? - zapytał z wyraźny wahaniem przestając grzebać po biurku i znów przyglądając się reakcji rozmówczyni.

- Ja jestem tylko transportem. - Inu wzruszyła ramionami i spojrzała na asystenta z zaciekawieniem. - Towar to towar nie zaglądam do paczki.

- Rozumiem. Ale byłabyś skłonna się podjąć takiego transportu? Tak pytam czysto teoretycznie oczywiście! - naukowiec zmrużył brwi pytając ostrożnie dalej o ten wątek ale szybko roześmiał się trochę nerwowo by dać, znać, że tak z ciekawości tylko pyta i obie strony mogą to obrócić jako żart w każdej chwili i naukową ciekawość.

- Pewnie tak. Choć też zależy kiedy, za ile i co… jest jedna rzecz w którą się nie mieszam. - Inu założyła nogę na nogę obserwując asystenta. - Nie tykam narkotyków.

- Nie, nie, żadne narkotyki! W pełni rozumiem i w pełni popieram! - Ryan zaprzeczył energicznie zarówno kręcąc głową jak i robiąc gest dłońmi jakby odpychał te narkotyki jak najdalej. Ale zaraz uspkoił się i potarł okulary a w końcu je zdjął, wyjął z szuflady delikatną ściereczkę i zaczął jej czyścić. Wyglądało jak jakiś rytuał jaki pozwala mu się skoncentrować.

- Chodzi o… Maszynę. Elektronikę. Urządzenie. Ale dość duże. Jak lodówka. Właściwie to skrzynia taka mniej więcej jest. Jak lodówka albo pralka. Więc musiałabyś mieć jakiś transport. Mam namiar gdzie to jest. Pod miastem. Prawie tuż przy rogatkach. Ale trzeba to przywieźć stamtąd tutaj. Tak by żadna policja tam nie zaglądała. Na pewno by to zarekwirowali a przewoźników zaprosili na przesłuchanie z masą niewygodnych pytań. To co? Zainteresowana? - zapytał zerkając na nią przez szerokość zawalonego szpargałami biurka. To co mówił brzmiało jak klasyczny przemyt. Nie bardzo wiadomo było co to takiego ale rząd wsadzał swoje łapy gdzie tylko mógł. Albo zabraniał albo chciał swoją dolę. Co sprawiało, że zwykli obywatele często próbowali to obejść nawet jeśli nie chodziło o broń, narkotyki, alkohol czy wywrotowe materiały. Niemniej przejechać od rogatek to centrum miasta przez te wszystkie patrole i kontrole wydawało się sporym wyzwaniem.

- Pogadam z moim kierowcą i dam panu znać. A jakiego wynagrodzenia moglibyśmy się spodziewać? - Inu przeszła do konkretów. Jeśli miała się władować w przemyt to za odpowiednie pieniądze.

- Myślę, że 500 dolców za dostarczenie paczki to uczciwa cena. - powiedział po chwili namysłu i sprawdził jak zareaguje gość.

- I mówi Pan, że to wielkości lodówki? - Inu zamyśliła się. Kasa nie była zła, ale skoro rząd dybał na tą przesyłkę… nieco ryzykownie. - Zapytam mojego kierowcę. Ale wie Pan… bycie przepytywany przez policję nie jest wygodne. - Delikatnie zasugerowała, że robota jest więcej warta.

- No tak, tak, rozumiem… - naukowiec pokiwał głową trochę zamyślonym tonem przecierając okulary o wiele dłużej niż chyba trzeba było. Co tylko potwierdzało domysły, że to chyba jakiś nawyk a nie potrzeba czyszczenia szkieł z widocznych zabrudzeń.

- A to za ile byście mogli znieść takie niewygody? - zapytał zerkając na rozmówczynię.

- Taki towar trzeba by zamaskować, więc pewnie wziąć większe auto… no to pewnie z siedem stów co by rzeczywiście te 500 było dla nas. - Inu wzruszyła ramionami.

- 7? - chemik sapnął i widać było, że ma ciężki orzech do zgryzienia. Zastnawiał się chwilę. - Sporo. Możemy tyle nie mieć w budżecie. A może jakiś barter? Mam materiały wybuchowe porządnej jakości. Mógłbym wam udostępnić za te dwie stówki. Albo kwas jeśli potrzebujecie. - gospodarz rzucił inną propozycją jakby te 5 stówek w pieniądzach to był jakiś limit którym dysponował. A coś wybuchowego było trudno dostępne na mieście więc nie było łatwo zdobyć. Trudniej niż zwykłą klamkę. Ale też z tego powodu to też był bardzo gorący towar bo łatwo było być wziętym za jakiegoś wywrotowca i terrorystę gdyby policja to przy kimś znalazła.

- Hm… materiały wybuchowe brzmią dobrze. - Inu przytaknęła. - To pogadam z moim kierowcą i jutro prześlę informację czy to bierzemy, dobrze?

- O tak, to przemyślcie, to, zastanówcie się no i jak jesteście zainteresowani to dajcie znać. - okularnik uśmiechnął się zachęcająco i zgodził się na takie warunki. Zostało się pożegnać i wrócić do sprawy poszukiwania jego zaginionego szefa.


- I co? Znalazłaś doktora Rhodesa? - gdy Amanda wróciła do sekretariatu zastała tą samą, sympatyczną okularnicę. Musiała chwilę poczekać bo ta właśnie tłumaczyła coś komuś jak ma wypełnić jakiś formularz i jakieś dziewczynie gdzie zostały przeniesione jakieś wykłady. Gdy przyszła kolej na przepatrywaczkę brunetka w okularach zapytała ją o wynik tych poszukiwań na tym podziemnym uniwersytecie. Koniec końców jednak przydało się ją odwiedzić bo Paula wyciągnęła z szuflady kartkę z wydrukowanym czarno - białym zdjęciem. Dość kiepskiej jakości. Wyglądało jakby ktoś na zwykłej kartce skserował obraz z kamer CCVT. Z tego co mówiła sekretarka wynikało, że to obraz z tamtej niedzieli z kamery co złapała profesora jak wychodził na zewnątrz. Złapała go nieco z profilu i od tyłu więc twarz nie była zbyt wyraźna. Zwłaszcza, że profesor był w płaszczu i kapeluszu. Ale przynajmniej pokazywało ogólną sylwetkę zaginionego. Faktycznie wyglądał na jakiegoś starszego pana, żywy relikt minionej epoki spacerujący z laseczką jakby wciąż nie było końca świata i wychodził na spacer po parku. No i jak uprzedziła okularnica już parę osób pytało o profesora w ciągu ostatnich dwóch tygodni zwabieni tak samo jak Amanda wysoką nagrodą za odnalezienie zaginionego. Ale na razie nikt nie wrócił z żadnymi informacjami.

- Rozejrzę się, ale też niestety nic obiecać nie mogę… to wszystko było kawał czasu temu. - Inu przyjrzała się dłuższą chwilę zdjęciu, starając się zapamiętać ciuchy jakie miał na sobie profesor. - Mogę to z sobą zabrać?

- Tak, oczywiście, po to zrobiliśmy te odbitki jakby ktoś chciał poszukać profesora. - okularnica żywo pokiwała głową nawet zachęcając brunetkę do wzięcia tej kartki z odbitym kadrem kamer ochrony.

- To chętnie skorzystam. - Amanda schowała odbitki do kieszeni. - Rozejrzę się i popytam.

- Oczywiście. Mam nadzieję, że tobie się uda i go znajdziesz. Taki człowiek to prawdziwy skarb. - ciemnowłosa sekretarka dała znak, że jest chętna na wszelką pomoc jaka by mogła doprowadzić do odnalezienia czołowego wykładowcę na ich podziemnym uniwersytecie.

Inu pożegnała się i ruszyła śladami profesora. Miała jeszcze chwilę do wieczornego wypadu to mogła gdzieś napić się kawy.


Droga z uniwersytetu do kina rzeczywiście okazała się prosta. Zwłaszcza, że główne wejście do uniwerku wychodziło prawie bezpośrednio na stację “Uniwersytet”. Potem wystarczyło wsiąść w pociąg jadący we właściwą stronę, przejechać 3 stacje i wysiąść. Wyjść na powierzchnię i już było widać częściowo zrujnowany kompleks kinowy gdzie wciąż działała ta popularna restauracja.

- Profesor Fletcher? No tak, teraz wszyscy go szukają. - personel i goście to w przeważającej części byli młodzi ludzie. Dało się wyczuć aurę studiującej bohemy. Niektórzy przeglądali jakieś notatki, czytali przy jedzeniu czy dyskutowali o czymś przy swoich stolikach. Z obsługi udało jej się porozmawiać z dwójką takich młodych ludzi. Wcale nie byli zdziwieni, że ktoś znów pyta o profesora. Widocznie tak jak mówiła Paula nie ją jedną zainteresowała nagroda.

- Już rozmawialiśmy z policją. Też nas wszystkich wypytywali. - chłopak z plakietką KEN na piersi pokiwał głową na znak, że ostatnio to chyba już rutynowo odpowiadają na takie pytania o zaginionego profesora.

- Tamten stolik lubił, zwykle tam siadał. - wskazał na jeden ze stolików przy oknie. - Tam dobre światło jest z zewnątrz a on miał już dość słaby wzrok. - wyjaśnił jeszcze skąd ten wybór u profesora. Teraz jednak ten stolik był obsadzony przez jakąś grupkę studentów dyskutujących o czymś przy skromnym obiedzie.

- Ale tamtego weekendu go u nas nie było. Poznalibyśmy go. Nie przychodził tu zbyt często ale prawie każdy z nas coś studiował na uniwerku to prawie wszyscy go znali. - Jenny pokiwała głową na znak, że chociaż chyba profesor miło zapadł im w pamięć to w sprawie zaginięcia wiele nie mogą pomóc.

- Jeśli do nas jechał to nie dojechał. Coś musiało się stać po drodze. - Ken rozłożył dłonie w geście bezradności. Wydawali się lubić profesora ale jak do nich nie dotarł to niewiele mogli pomóc w sprawie jego zaginięcia.

- Tracy możesz jeszcze zapytać. Tą z salonu tatuażu. Czasem do nas przychodzi na kawę. Coś raz mówiła, że mogła wtedy kogoś widzieć ale nie była pewna. A nie lubi glin. - Jenny wskazała dłonią na ulicę. Tam nieco dalej jedną z fasad zajmował salon tatuażu, mijało się go aby przejść ten kawałek od stacji metra do kina.

- Ona chyba nikogo nie lubi. Nie wiem czy sama siebie lubi. - prychnął Ken nieco ironicznie zdradzając, że chyba nie przepada za tą Tracy.

- Dzięki wielkie za informacje. - Inu z zaciekawieniem przyjrzała się lokalowi, w którym bywał ten cały Fletcher. Facet był wyraźnie popularny. - A kojarzycie z kim tu się spotykał? No i gdzie znajdę tą Tracy?

- Oj różnie. - Ken machnął ręką, na znak, że chyba różnorodne grono to musiało być. - Nie przychodził tu zbyt często. Raczej rzadko. Właśnie pewnie jak chciał się spotkać z kimś spoza uniwerku bo tak to pewnie spotkałby się właśnie tam. - młodzieniec z obsługi spojrzał na koleżankę gdy tak próbował jakoś usystematyzować wizyty Fletchera i jego gości. Ta pokiwała głową potwierdzając tą wersję.

- Ale ostatnio to był kilka razy. Może nie w każdy weekend ale tak przez miesiąc czy dwa to był kilka razy. Bo tak to przychodził raz na miesiąc, dwa czy trzy. Niezbyt często. - Jenny uzupełniła wypowiedź kolegi nieco mrużąc oczy gdy sięgała do zasobów własnej pamięci.

- Tak, z jednym albo dwoma. Jacyś krawaciarze. Wyglądali mi na biznesmenów. - chłopak zrobil gest przejeżdżania w dół po swojej piersi pewnie symulując krawat o jakich mówił. Chociaż mówił z przymrużeniem oka więc mogło chodzić mu ogólnie o styl a nie dokładnie o same krawaty.

- A Tracy powinna być w swoim salonie. Jak wyjdziesz od nas to go widać po prawej. - Jenny machnęła dłonią w stronę frontowych okien gdzie widać było kawałek tej ulicy. Amanda rzeczywiście kojarzyła jakiś salon piercingu i tatuażu jaki mijała po drodze od zejścia na stację metra.

- A możecie mi spróbować nieco opisać tych krawaciarzy? Wspominali skąd jechali, albo może gdzie pracują? - Inu zadała kilka pytań. Przejdzie się do tej Tracy.

- No coś ty. Mało kto mówi takie rzeczy obsłudze. - Ken pokręcił głową uśmiechając się nieco ubawiony takim pomysłem. - Tacy w średnim wieku. Spięci i poważni. Sztywni. Coś im bardzo zależało by profesor coś dla nich zrobił bo zawsze przychodzili wcześniej i czekali na niego. Jeden to jakiś Murzyn, drugi to taki patyczak. - coś jednak chyba zapamiętał z tamtych spotkań profesora Fletchera nawet jeśli nie brał w nich bezpośrednio udziału.

- Tak, strasznie sztywni. Czasem ich obsługiwałam. Nigdy się żaden do mnie nie uśmiechnął ani nic. Tacy chłodni. Nie chamscy ale chłodni, z rezerwą. Tylko profesor był zawsze dla mnie miły, pytał czy wrócę na studia i pamiętał mnie. Bardzo sympatyczny człowiek. O. A ich to raz widziałam jak odjeżdżali samochodem. Taki ciemno zielony albo brązowy. Ale nie wiem jaki, nie znam się na samochodach. - Jenny dorzuciła swoje uwagi na temat gości z jakimi spotykał się profesor. Mówiła tak jakby profesor wzbudzał jej ciepłe uczucia w przeciwieństwie do tych dwóch.

- Jasne. To wpadnę do Tracy i pewnie wrócę na kawę. - Inu pomachała obsłudze i przeszła na drugą stronę ulicy by zajrzeć do salonu tatuażu.
 
Aiko jest offline