Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2020, 08:09   #64
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Salon tatuażu stał ledwo kilka fasad dalej i mieścił się na parterze tak jak inne sklepy, kawiarnie, fryzjerzy i tego typu lokale. Ten jednak wyróżniał się prezentowanymi wzorami, wystawą z różnych elementów biżuterii jakie można było nosić albo gdzieś sobie wczepić. Wydawał się więc trochę egzotyczny jak na urok tego ponurego miasta. Gdy pchnęła przed siebie drzwi uderzyły o mały dzwonek zapowiadając wejście klienta. Ale salon nie był duży. Na skórzanym fotelu po drugiej stronie salonu siedziała jakaś młoda kobieta. Ubrana w większości na czarno i będąca jakby żywą reklamą tego salonu. Wyglądała jakby każdy kawałek ramion, szyi i twarzy zajmował jak nie pierścionek to tatuaż. I też była fanką skórzanych, obcisłych spodni. Podniosła głowę na nową klientkę, pozdrowiła ją ruchem głowy obrzucając klientkę krótkim spojrzeniem i wróciła do pracy nad jakimś drobiazgiem dając klientce czas i okazję na zapoznanie się z wystawą i obejrzeniem różnych projektów na upiększenie swojego ciała.

- Szukam Tracy. - Inu przyjrzała się z zaciekawieniem temu czym zajmowała się dziewczyna.

- To ja. Coś potrzebujesz? - dziewczyna podniosła głowę widząc i słysząc, że klientka do niej podeszła a nawet się odezwała. Z bliska wydawało się, że czyści albo naprawia jakiś pierścionek albo kolczyk. - Może kolczyk? Albo tatuaż? - zapytała uśmiechając się zachęcająco.

- A nawet rozważałam kolczyk w pępku, tylko mam też pytanie. - Amanda podeszła do bliżej do tatuażystki. - Szukam profesora, który bywał w tamtej kawiarnii. - Wskazała przez okno na lokal, w którym niedawno była. - Podobno go widziałaś nim zniknął.

- Kolczyki w pępku są sexy. Też mam. I nie tylko w pępku. - Tracy uśmiechnęła się i na dowód, że nie kłamie nieco uniosła koszulkę i rzeczywiście na wytatuwaonym, zgrabnym brzuchu błysnął kawałek metalu. - Więc polecam od serca i z własnego doświadczenia. Mam bardzo delikatne rączki w takich sprawach. - wesoło zamachała paluszkami jakie miały być takie delikatne. Ale odłożyła tą biżuterię nad jaką pracowała i wróciła do tego o co pytała brunetka.

- Pewnie o Fletchera? Wszyscy go teraz szukają. - pokiwała głową na znak, że kojarzy sprawę. - Psy też mnie pytały ale nic im nie powiedziałam. Niech się walą. Chyba nie jesteś jakimś ich tajniakiem co? - nagle przyszła jej do głowy jakaś myśl bo już jakby miała coś powiedzieć ale przypomniała sobie, że szpicle pracują dla policji nie tylko w mundurach.

- A tam. Jakbyś była to i tak byś się nie przyznała. - machnęła ręką gdy chyba sama zdała sobie sprawę z bezzasadności swojego pytania. - No widziałam go. Ze 2 tygodnie temu. Chyba w ten weekend co zaginął. Szedł tam, do kina. Czasem tam chodził ale rzadko. Wszyscy tędy chodzą z uniwerku bo od albo do metra to najbliżej. - wskazała gestem na okno wystawowe za jakim był widoczny kawałek ulicy. Widok na ten kawałek był świetny. W sam raz by gapić się kto idzie. Zwłaszcza jak nie było nic ciekawszego do roboty.

- I szedł tam do kawiarni ale podeszło do niego dwóch typów. Powiedziało coś do niego on się chyba zdziwił ale nie robił afery. A potem poszedł z nimi. Bez krzyków ani afery. Ale ja myślę, że to byli jacyś tajniacy. Może nie z policji ale jacyś tacy z bronią i od sprzątania ludzi. Pewnie komuś podpadł to go zawinęli. A teraz zwykłych krawężników wysyłają by go szukali i głupich udają. - Tracy mówiła jakby była przekonana, że to jakiś rządowy spisek nie wiadomo jak grubych ryb. A zdaje się, że miała jakąś awersję do rządu, policji i całej tej oficjalnej władzy.

- O... to rzeczywiście. Faceta do tej pory nie ma. Ile za taki kolczyk? - Inu rozpięła kurtkę, odsłaniając obcisły sweter.

- Tak słyszałam, że go jeszcze nikt nie znalazł. Szkoda faceta. Wydawał się sympatyczny. Kiedyś mnie wziął w obronę jak poszłam do kawiarni jak mi takie jedne studenciaki dokuczali. Miły facet. Ale pewnie komuś podpadł. - Tracy wydawała się szczerze współczuć profesorowi który okazał się dla niej całkiem miły. Ale jak Amanda rozpięła kurtkę wydawała się nią bardziej zainteresowana.

- A mogę zobaczyć twój brzuch? - zapytała patrząc na materiał obcisłego swetra. Przysunęła się bliżej stojącej Amandy i popatrzyła w górę na jej twarz. - Masz już przekłute? Samą dziurę? Zwykle za przekłucie biorę troszkę więcej. Jak już jest dziura to łatwiej. Chyba, że coś się paskudzi i trzeba dziurkować na nowo. Samo przekłucie właściwie w cenie kolczyka. Więc to zależy jaki byś wybrała. Chcesz obejrzeć? - tłumaczyła szybko i z widoczną wprawą. Wskazała dłonią na gablotkę gdzie chyba rzeczywiście były jakieś kolczyki.

- Miałam przekłute ale się zagoiło. - Inu odsłoniła umięśniony brzuch. - No i w sumie potrzebuję kolczyka bo stary zaginął. A tych dwóch gostków… widziałaś ich wcześniej? Bywali tutaj? Czy jakieś nowe typki?

- No coś ty! Ja nie zadaję się z gliniarzami. Ani tym bardziej ze szpiclami. - Tracy prychnęła zirytowana na sam pomysł, że miałaby mieć kontakty z kimś takim. - Nie znam ich zbyt wyraźnie ale nie wydaje mi się bym ich znała. - dała znać, że nie bardzo widziała tamtych dwóch co zgarnęli profesora. Ale sama pytająca zdawała się ją absorbować o wiele bardziej.

- Masz bardzo ładny brzuszek. - oświadczyła dotykając delikatnie dłonią ten ładny brzuszek. Przesunęła nią po nim aż dotarła do pępka i jemu przyjrzała się dokładniej przez co z perspektywy Amandy widziała głównie czubek jej głowy.

- Tak, widzę, że to powinna być prosta robota. To mam przynieść te kolczyki? Wybierzesz coś sobie. - podniosła głowę do góry przez co teraz przepatrywaczka widziała jej uśmiechniętą twarz. Póki nie mówiła o gliniarzach i tajniakach to nawet nie wydawała się taka wredna jak mówił o niej Ken.

Inu wybrała sobie dosyć prosty kolczyk. Wiedziała, że zawieszki przy jej szlajaniu się nie są zbyt bezpieczne. Wybrała więc wariant z niewielkim kółeczkiem.


- Ten będzie super. - podała kolczyk tatuażystce. - Nie chodziło mi o to czy ich znasz, w sensie czy z nimi gadałaś, tylko czy kiedykolwiek widziałaś ich w okolicy. - Inu wskazała na widok za oknem.

- O. Ładny i prosty. - Tracy pokiwała głową z uznaniem dla wyboru klientki. - To będzie 20 dolarów. Już razem z przekłuciem. Jak się zgadzasz to pakuj się na fotel. - tatuażystka wskazała na fotel podobny do dentystycznego gdzie można było przyjąć prawie poziomą pozycję. - A tych dwóch nie widziałam tu wcześniej. Myślę, że przystawili profesorowi broń do brzucha a może tylko pokazali kabury. Nie widziałam tego ale tak myślę, że tak zrobili. A to już starszy pan był pewnie ani by nie uciekł im dwóm ani bić się z nimi nie miał co. Nawet groźnie to nie wyglądało. Dopiero jak się dowiedziałam, że zaginął to skojarzyłam, że to pewnie przez tych dwóch. - wróciła do mniej przyjemnej sprawy o jaką pytała klientka.

Inu przytaknęła. Wydobyła z kieszeni dwa banknoty dziecięcio dolarowe i położyła je na stoliku nim usiadła na fotelu, podwijają sweter.
- A pamiętasz, w którym kierunku go zabrali? Jakieś auto?

- Poszli w prawo to mi szybko zniknęli z widoku. - dziewczyna wskazała dłonią na frontowe okno dając znak, że widok stąd jest mocno ograniczony i łatwo wyjść poza kadr. Sama zgarnęła dwa banknoty i zaczęła zakładać lateksowe rękawiczki by przygotować się do zabiegu mocowania kolczyka w pępku Amandy.

- Ale zaraz potem widziałam jak wyjeżdża osobówka. Taki ciemno niebieski ze spoilerem na tylnym bagażniku. Chociaż na wyścigowkę mi nie wyglądał to pewnie dla picu ten spoiler. Nie widziałam kto jest w środku ale to mogli być oni. - dziewczyna mówiła odkażając sam kolczyk jaki wybrała sobie brunetka po czym przejechała wacikiem po samym miejscu przekłucia.

- To teraz się nie ruszaj dobrze? A w ogóle może poznamy się lepiej? Jak się nazywasz? - trochę zmarszczyła brwi gdy wzięła w dłoń jakieś małe szczypczyki i pochyliła się nad odkrytym brzuchem klientki przymierzając się do zrobienia tej dziurki na kolczyk.

- Amanda Walker. - Inu uśmiechnęła się nieruchomieją na fotelu i poddając się działaniom tatuażystki. - Spoko pewnie też nie obserwowałaś ich jakoś specjalnie. A pojechali na lewo?

- Nie, na prawo. W stronę metra. Ale zaułek jest tuż za ścianą to widziałam jak wykręcali. Zaraz skończę. Masz naprawdę ładny brzuszek a teraz będzie jeszcze ładniejszy. - Tracy mówiła trochę zamyślonym tonem i wolno pewnie przez to, że właśnie przekuwała dziurkę. Amanda poczuła niezbyt przyjemne ukłucie na brzuchu ale nie było zbyt bolesne. Widocznie tatuażystka naprawdę miała wprawę i delikatne paluszki do tej roboty. A salon rzeczywiście był w narożniku budynku więc tuż za boczną ścianą był zaułek z jakiego wyjechał ten niebieski samochód o jakim mówiła.

- I teraz jeszcze ta ślicznotka… - powiedziała uśmiechając się ciepło do Amandy i biorąc w palce wybrany przez nią kolczyk i zaczęła ją mocować. W parę chwil biżuteria była umieszczona na miejscu.

- I gotowe! - Tracy delikatnie pacnęła miejsce przy właśnie przekłutym pępku. A Amanda jak pochyliła głowę widziała srebrną kulkę jakiej nie było tam przed chwilą. Jeszcze trochę szczypało pewnie przez ten antyseptyk jaki szczypał świeżą ranę ale właściwie był to drobiazg. Raczej trochę nieprzyjemne niż jakoś szczególnie dokuczliwe.

- Póki się nie zagoi postaraj się przemyć to chociaż raz dziennie czymś odkażającym. Za dzień czy dwa powinno się zagoić. To co? Chcesz sobie przekłuć jeszcze coś? A może jakiś tatuaż? - tatuażystka poradziła jeszcze jak dbać o tą drobną rankę by się nie paskudziła po czym ochoczo i zachęcająco zaproponowała ciąg dalszy takich zabiegów jeśliby brunetka miała ochotę to kontynuować.

- Mój tatuaż mi wystarczy. - Inu przyjrzała się swojemu pępkowi nim zasłoniła go swetrem. Uśmiechnęła się do tatuażystki. - Chcę się jeszcze napić kawy, przegryźć coś i rozejrzeć za profesorskiem.

- Masz już jakiś tatuaż? - zapytała zaciekawiona tatuażystka. - Ale jak już musisz iść to oczywiście nie będę cię zatrzymywać. Fajnie jakby ktoś odnalazł Fletchera. - dodała trochę z żalem ściągając z dłoni rękawiczki i wyrzuacjąc je do kosza. - W kinie mają dobrą kawę i resztę. To niedaleko, trzeba iść w lewo. - wskazała uwolnioną z rękawiczki dłonią w kierunek o jakim mówiła i lokal z jakiego przyszła Amanda choć wytatuowana dziewczyna pewnie o tym nie wiedziała.

- Heh… taka chwila mnie nie zbawi. - Inu stanęła tyłem do tatuażystki i podciągnęła sweter odsłaniając tatuaż na swoich plecach. - O taki jest.

- Ooo… Ale piękny! I jaki duży! - wytatuowana dziewczyna chyba nie spodziewała się zobaczyć tatuażu tej drugiej a już na pewno nie spodziewała się takiego widoku. Więc ledwo Amanda uniosła swoją górę to usłyszała za sobą westchnienie zachwytu. A potem usłyszała zbliżające się kroki i Tracy stanęła zaraz za nią. Pozwoliła sobie dotknąć odkrytych pleców i przepatrywaczka czuła jak jej palce przesuwają się po łopatkach i kręgosłupie, zjeżdżają w dół pewnie sunąc po liniach jej tatuażu.

- Jakiś azjatycki. Japoński. Przypomina mi te co robią sobie Yakuza. Jesteś jakimś Yakuza? Ale świetnie zrobiony, dużo pracy, i bardzo dokładnie. Pierwsza klasa. Kto ci go robił? - Tracy widocznie na tatuażach też się musiała znać bo szybko zapytała prawie o kilka rzeczy na raz podziwiając to dzieło kogoś z jej branży.

- Przyznaję, że nie pamiętam… Azjata. - Inu naciągnęła z powrotem sweter i sięgnęła po kurtkę uśmiechając się.

- Szkoda. Ciekawe kto to. Zna się na rzeczy. - koleżanka po fachu pokiwała głową i dłużej już nie zatrzymywała swojej klientki.

- Zapytam znajomej… ona ma lepszą pamięć i najwyżej dam ci znać. - Amanda ubrała się i pomachała tatuażystce.

Po wyjściu od Tracy wpadła do kina na kawę i ciastko, a potem ruszyła do zaułka rozglądając się po okolicy z zaciekawieniem. Była ciekawa czy ktoś był w stanie dostrzec nieco więcej niż tatuażystka.

- I co? Rozmawiałaś z Tracy? - Jenny zapytała z zaciekawieniem rozpoznając niedawną rozmówczynię gdy przygotowywała dla niej zamówienie.

- Wredna nie? - Ken przechodząc obok rzucił do niej przechodząc z czajnikiem i widocznie coś musiał usłyszeć z ich rozmowy. Ale raczej nie miał tym razem czasu przystanąć i porozmawiać nieco dłużej.

- Tak… bardzo miła i nawet przekłuła mi pępek. Ja Inu uśmiechnęła się do Jenny. - I pomogła na ile mogła. Zgarnęła bym jakąś kanapkę na wynos i poszła szukać dalej.

- Tak, trochę… nietuzinkowa… Ale raczej w porządku. I zaraz coś ci naszykuję na drogę, a na razie smacznego. - Jenny uśmiechnęła się miło i jak podała klientce talerzyk z zamówionym ciastkiem i kawę do tego zaczęła szykować coś dla niej na wynos.

Amanda zjadła w ciszy i napiła się kawy zerkając przez kawiarniane okno. Czy było to możliwe że policja zgarnęła profesorka? Tylko po co? Obstawiała raczej że tu wchodziła awersja Tracy do mundurowych.*

Potem znów musiała wyjść z kawiarni i przejść kawałek obok salonu tatuażu. Tym razem jednak skręciła za róg do tego zaułka w jakim miał stać ten niebieski samochód ze spoilerem o jakim mówiła tatuażystka. Przepatrywaczka przeszła się tą ulicą ale po samym samochodzie nie było żadnego śladu. Znikł jak widmo albo i nigdy go tu nie było. Jednak po jakichś dwóch tygodniach aury z prawie codziennymi deszczami a nawet śniegiem to raczej nie było dziwne. Ale w głębi budynku, na rozwalonym parterze dostrzegła jakiegoś zarośniętego obszarpańca.

- Może widziałem, może nie widziałem. Co mi dasz? - sądząc po wyglądzie i zapachu to musiał być rasowy bezdomny. Taki jaki wyczuł, że od obcej coś może zyskać w zamian za informacje.

- Hm… no jeśli coś widziałeś… to mam lekko uszczkniętą paczkę szlugów. - Inu uśmiechnęła się do bezdomnego. - No ale… to musiałoby być dobre info.

- No to za tą paczkę mogę ci powiedzieć co to był za samochód. A jak coś dorzucisz tak na flaszkę to powiem ci coś ekstra. - powiedział kiwając głową i drapiąc się brudną ręką po brudnej, wełnianej czapce na głowie. Ale wydawał się chętny wymienić te informacje na jakieś fanty.

Inu wyjęła pięć dolców, zwinęła je i wsunęła do paczki, w miejscu po brakujących dwóch szlugach.
- To co tam widziałeś? - Spytała pokazując zestaw bezdomnemu.

- Widziałem samochód. Niebieski. Ciemny. 4 drzwi. Przednie drzwi od pasażera były brązowe. Z innego auta. I spoiler na bagażniku. - szczur mówił patrząc to na twarz rozmowczyni to na dłoń w jakiej trzymała jego wypłatę.

- W środku czekał kierowca. Dwóch wyszło i czekało tam na rogu. - wskazał na wylot z alejki przy jakim był salon Tracy. Ale jeśli ktoś nie wychodził przed front budynku to nie był widoczny że środka.

- Potem ci dwaj poszli gdzieś ale szybko wrócili z jakimś trzecim. Ten trzeci to jakiś stary był. Ale dobrze ubrany. Szedł w środku. Jeden z tych dwóch przyciskal mu pistolet do boku. I tak wsiedli i pojechali. - machnął ręką dając znać jak tamten samochód odjechał wraz z zawartością. I wskazał też w prawo, tak samo jak Tracy.

- To co? Zarobiłem nie? - zapytał wyciągając brudną dłoń w podartych rękawiczkach po swoją zapłatę. - Jak mi to dasz to może jeszcze sobie coś przypomnę. - wskazał na paczkę z banknotami jaką trzymała przepatrywaczka.

Inu przytaknęła i wręczyła gostkowi paczkę.
- Nie domyślasz się kim mogli być ci z auta? - Rzuciła pytanie, chowając zmarźnięte dłonie w kieszeni kurtki.

Mężczyzna w pierwszej chwili chciał się nacieszyć zdobycza. Złapał za paczkę, sprawdził banknoty i z ludnością zaciągnął się zapachem szlugow. Zaśmiał się cicho i trochę jak wariat ale szybko schował swój zarobek do jednej z przepastnych kieszeni zielonkawej kurtki i spojrzał z zadowoleniem na brunetkę.

- Nie wiem kim byli. Nie znam żadnego z nich. - pokręcił głową ze strąkami kudlow wystających spod zimowej czapki. - Ale samochód to czasem widziałem jak stał u Rogera. Warsztat ma. W enklawie z czołgiem. - powiedział zadowolony z siebie. A enklawa z czołgiem właściwie nazywała się inaczej ale, że przy jednej z głównych bram wjazdowych stał rozwalony czołg albo coś podobnego to jakoś się utarlo, że to właśnie enklawa z czołgiem. Chociaż o tym warsztacie co mówił ten menel to jakoś nie słyszała. Z drugiej strony nie miała potrzeby tam jeździć za bardzo. Ale warsztat mógł być, kiedyś Kanmi tam po coś jeździl do samochodu chociaż nie była pewna czy właśnie tam do Rogera czy gdzie indziej. Od jakiegoś czasu była jedna z białych stref więc była szansa na lepsze zaopatrzenie. Wcześniej była błękitna.

- Dzięki. - Inu uśmiechnęła się do bezdomnego. - Udanego dnia.

Pomachała mężczyźnie odchodząc i na razie skierowała się do domu. Musiała się ogarnąć przed nocnym wypadem, zgarnąć sprzęt i inne takie. Jutro jeszcze rozejrzyj się za profesorskiej nim wpadnie do zachodniej wieży.


Wieczór, magazyn


Inu obserwowała w ciszy magazyny starając się rozpoznać, czy nic się nie zmieniło od kiedy była tu po raz ostatni.
- A masz kogoś kto załatwi po cichu tych w stróżówce? To ja mogę zabrać kogoś przez dach i usunąć w tym czasie ludzi ze środka? - Przepatrywaczka spojrzała na Seana. Wiedziała, że nieco ekipy się zebrało na ten wypad, ale nie była pewna kto jest w czym dobry.

- Mam. Spróbujemy to załatwić po cichu. Czekać na was czy wejdziecie jak załatwimy sprawę? - Sean ubrany w ciemne ubranie stał razem z Amandą przy narożniku. Tym samym gdzie ostatnio czekał na nią Kanmi w jego kombiaku. Teraz widzieli odległe o sto, może dwieście kroków ogrodzenie magazynu. A za nim plamy świateł zamontowanych przy samym magazynie. Oświetlone okna budki strażników przy bramie i trochę samej bramy chociaż nie bardzo bo patrzyli na ten front ogrodzenia pod ostrym kątem. Właściwie to niewiele było widać z tego miejsca. Większość zasłaniał ten zdziczały park o konsystencji początkującego lasu który w nocnych ciemnościach jawił się jak czarna dżungla zasłaniająca dłuższy bok magazynu. Ale wydawało się tak samo cicho i bezludno jak ostatnim razem gdy zwiedzała go sobie Amanda.

Reszta ekipy jaka miała dokonać tej akcji stała przy samochodach albo w środku próbując się ogrzać przed akcją. Na jakiś tuzin ludzi biorących udział w akcji wyszło z pół tuzina samochodów. W tym ta wojskowa ciężarówka jaką kierował Kanmi. Wszyscy stali na początku tej ulicy z jakieś kilka domów dalej by nie alarmować okolicy o swoim przybyciu. A Sean wraz z Amandą przeszli się we dwójkę do tego narożnika by popatrzeć jak wygląda miejsce akcji. Było bardzo zimno a już zbliżała się północ. Z pochmurnego nieba zaczęły spadać pierwsze płatki śniegu ale jeszcze nie było wiadomo czy to tak chwilowy kaprys nocnej pogody czy zacznie śnieżyć na całego.

- A ktoś da radę pójść ze mną? - Inu zerknęła niepewnie na Seana. Po raz pierwszy od dawna miała przy sobie broń, z którą miała zwyczaj podróżować, ale nadal wiedziałą, że walka nie jest jej mocną stroną. A Sean nie chciał trupów. Ogłuszyć, zgarnąć towar i zwiać.

- Tak. Mogę ci dać dwóch chłopaków. - główny pomysłodawca i organizator tego skoku pokiwał głową na znak, że jak Amanda nie chce iść sama może jej kogoś dorzucić do tego zadania. Ale dalej czekał na to jak ona zamierza to zgrać z resztą akcji.

- Myślę, że niech twoi ludzie podejdą pod stróżówkę i czekają. - Inu wskazała niewielki budynek przy bramie. - Ja z tymi dwoma od ciebie, przejdę tak jak ostatnio, wejdę na dach i poprowadzę ich do świetlika. Dam sygnał tym na dole latarką, że mogą wchodzić, gdy już my będziemy schodzić do magazynu. Co ty na to?

- Może być. - odpowiedział jak chwilę przemyślał tą propozycję. - A dużo to może wam zająć czasu? No i jak padnie strzał u was albo inaczej narobicie larum to wtedy chrzanić to. Wchodzimy na ostro. - doprecyzował po chwili by oboje mieli świadomość wagi sytuacji. Z drugiej strony jakby coś się skaszaniło wewnątrz to pewnie i tak by ci przy bramie zorientowali się, że coś jest nie tak i już nie bardzo był sens się bawić w podchody.

- Jasne. - Inu przytaknęła. Zgarnęła przydzielonych jej chłopaków i poprowadziła ich trasą, którą szła w poniedziałek. Do płotu, potem do ściany i ostrożnie na dach. Dziś też zabrała linę, teraz też po to by pomóc wspiąć się reszcie.

Trafiło ich dwóch w ciemnych ubraniach. Jeden miał strzelbę w dłoniach drugi pistolet w kaburze przy pasie. Byli ubrani na ciemno i mieli czarne czapki na głowach. Ten ze strzelbą nazywał się Garry a ten z kaburą Talbot. Obaj poruszali się cicho i dali się prowadzić swojej przewodniczce. Zaraz za nimi ruszyli inni ale mieli inne zadania to szli inną trasą więc szybko stracili się z oczu. I Amanda widziała już tylko swoich dwóch towarzyszy.

Zagłębili się w ten mroczny i mokry lasek, wyszli gdzieś w tym miejscu gdzie poprzednio przepatrywaczka wycięła dziurę w płocie. I okazało się, że znów trzeba ją wyciąć bo ktoś zadrutował drutem i jakąś dyktą tą jaką wycięła wcześniej. Chwilę czasu więc to zajęło. Talbot zaoferował nawet, że on wytnie ten otwór byle pozostała dwójka filowała mu na plecy i okolicę. On ciął kolejne druty a Amanda i Garry rozglądali się dookoła. Wyglądało cicho i spokojnie. Tak jak za ostatnim razem. Szczypce wreszcie uporały się z drucianą siatką i mogli przebiec od płotu do ściany. Dalej wzdłuż tej ściany z powrotem w kierunku frontu budynku. Tu było względnie bezpiecznie póki strażnicy siedzieli w swoich kanciapach to nie powinni widzieć co się dzieje za narożnikiem budynku. Bez przeszkód dotarli te jakąś setkę kroków do tego właśnie narożnika. I gdy wyjrzeli to włamywaczka znów ujrzała podobny obrazek jak ostatnio. Czyli po swojej lewej ścianę budynku w jakiej były osobowe drzwi i główny wjazd do magazynu. A dalej drabina prowadząca na dach. Ale po prawej stronie miała tą bramę główną i kanciapę ze strażnikami. Wydawali się równie niemrawi jak ostatnio no ale jednak była jakaś szansa, że jeśli któryś z nich spojrzy w złym momencie i czasie to może dojrzeć przemykające przy ścianie sylwetki. Ale musieli dotrzeć do tej drabiny aby wejść na dach.

Inu zaczekała aż reszta ekipy zbliżyła się na tyle do ulicy by w razie czego zareagować.
- Dobra Garry osłaniaj. Jakby strażnik się obejrzał trzeba będzie się go pozbyć. Talbot ruszaj cichaczem do drabinki.

Obaj towarzysze włamywaczki pokiwali głową i Talbot stanął tuż przy rogu by samemu przyjrzeć się sytuacji. Widać nic nie wzbudziło jego podejrzeń bo chwilę potem ruszył po cichu do narożnika obu magazynów gdzie była drabina prowadząca na dach. Po chwili widzieli go jak zarys jego sylwetki wspina się po tej drabinie aż znika za krawędzią dachu. Potem przyszła kolej na Amandę. Ruszyła przed siebie mając nadzieję, że jej też będzie sprzyjać szczęście i żaden z tych strażników przy bramie nie spojrzy w jej stronę. Póki dotarła do drabinki chyba nie spojrzał. Potem jeszcze sama drabina niby parę chwil ale bardzo nerwowych. W końcu była bezbronna ne trudno było zgadnąć co by się stało jakby nagle dostała postrzał w plecy. Ale chyba nie tak od razu, ktoś powinien jakies larum najpierw narobić. Ale nie narobił. Przeszła przez ostatnie, zimne szczeble i spotkała się z czekającym Talbotem.

Razem z nim czekali teraz na Garry’ego. Ten założył shotguna na plecy by mieć wolne ręce i też ruszył wzdłuż ściany. Potem z bliska wśród padających płatków śniegu słyszeli jak wchodzi po drabince. Na szczęście odgłos był cichy, nie powinien być słyszalny z dalej niż kilku kroków. A brama była dalej. Wreszcie trzeci z nich wyłonił się zza krawędzi dachu i byli znów w komplecie.

Ponownie włamywaczka przejęła rolę przewodniczki. Odnalazłą już nieco przypruszoną śniegiem klapę zamkniętą na kłódkę jaką poprzednio dostała się do środka. I przyklękła przy tej kłódce. W dłubaniu przy kłódce pomógł jej Talbot trzymając w dłoni latarkę. Osłaniał jej promień ręką by nie było go widać dalej niż trzeba. A jej się łatwiej pracowało gdy miała obie swoje dłonie do dyspozycji i widziała co te dłonie robią. Kłódka stawiła opór chociaż chyba bardziej przez to, że przymarzła na mrozie niż z czego innego. Jednak w końcu puściła. Jeszcze ciche zgrzytnięcie otwieranej klapy i prostokąt czerni prowadzącej w dół stał przed nimi otworem.

Zabrana lina pozwoliła cicho opuścić się na ten metalowy podest pod sufitem. A potem tym podestem jedno po drugim dotarli do schodów i zeszli na poziom podłogi. Tutaj w oddali wzrok sam się kierował ku jedynemu źródłu światła w tej ciemnicy. Czyli oświetlonej kanciapie umieszczonej w pobliżu narożnika drzwi. Jeszcze byli dość daleko i światło częściowo przysłaniały te sterty skrzyń i worków jakie tu stały więc byli w tej ciemności dość bezpieczni. No ale plan zakładał, że jakoś dostaną się do tej kanciapy i wyłączą z akcji strażników.

- To co teraz? Ilu ich tam może być? - cicho szepnął Garry znów ściskając w dłoniach swoją strzelbę. W tych ciemnościach mimo, że stał tuż obok prawie w ogóle go nie widziała. Ale wyczuwała, że obaj wpatrują się w tą oszkloną kanciapę próbując dojrzeć co tam jest w środku.

Tuż przed zejściem do środka Inu dała znak ekipie z zewnątrz latarką. Za chwilę ludzie Seana mieli ruszyć więc nie zostało im dużo czasu.

- Wydaje mi się, że dwóch. I jest jedna opcja. Wiem gdzie jest zasilanie… mogę zgasić światło na kilka sekund a wy wtedy tam wbijecie. Dam wam jedną latarkę. Inu podała jedną z dwóch zabranych latarek chyba Garremu. - Inu podprowadziłą ich do przejścia na korytarz i sprawdziła czy teraz drzwi są zamknięte.

- Ale jak zgasisz światło to mogą zobaczyć światło naszych latarek. A po ciemku to nie wiem. To jest kawałek do tej ich kanciapy. - Garry wysłuchał słów przewodniczki ale po cichu zgłosił pewne wątpliwości. W tych ciemnościach jakie zapanowałyby w magazynie po zgaszeniu światła każde inne jak od latarek, mogło się rzucać w oczy. A gdyby iść po omacku to od tych drzwi prowadzących do korytarza łączniowego i dalej do agregatu było dobre pół setki kroków pomiędzy pryzmami worków i skrzyń. Same drzwi na korytarz znów były zamknięte więc Amanda musiałaby otworzyć je wytrychami.

- Chyba, że poczekasz aż podejdziemy bliżej. I wtedy zgasisz. - Talbot szepnął wskazując dłonią gdzieś w stronę pryzm towarów jakie konturami odbijały się na tle oświetlonej stróżówki. Mogli podejść bliżej chociaż wówczas właściwie rozdzieliliby się i Amanda nie miałaby raczej szans wziąć udziału w obezwładnieniu strażników.

- To kawałek. Muszę przejść korytarzem i wbić do odpowiedniego pomieszczenia. Mogę zaczekać aż się przyczaicie. - Inu zetknęła w kierunku stróżówki. - Ale wiecie… możemy też zaryzykować gdy jest jasno. Ich dwójka jest, a nas trójka.

- Ja nie dam rady jednocześnie trzymać latarkę i strzelbę. - Garry odparł po chwili zastanowienia. Miał klasyczną pompkę co nie była zbyt poręczna do trzymania jedną ręką. Wygodniej i skuteczniej było trzymać ją dwoma. Ale wówczas nie miał jak trzymać latarki.

- Możesz celować tam gdzie my poświecimy. - Talbot odparł po chwili wahania. On i Amanda mieli klamki więc im za bardzo trzymanie czegoś w drugim ręku nie przeszkadzało. Ale jakby mieli działać od razu to włamywaczka pewnie nie zdążyłaby wrócić od generatora więc musieliby działać we dwóch. Chyba, żeby czekali aż wróci. Ale im dłużej by czekać tym większa szansa, że strażnicy złapią za swoje latarki czy wykombinują coś innego.

- Dobra... nie ma co kombinować. - Inu machnęła ręką. - Garry ubezpieczaj. Ja się podkradnę i sprawdzę, czy drzwi są zamknięte. Talbot trzymaj się niedaleko.

Obaj mruknęli cicho na znak zgody. Po czym cała trójka podeszła bliżej do oświetlonego pokoiku dla strażników. Ci dalej zachowywali się jakby nic nie wiedzieli, że mają tuż pod nosem nieproszonych gości. A z ciemności ich oświetlony pokój był całkiem dobrze widoczny. W pewnym momencie zostawli Garry’ego który przyczaił się za jakąś pryzmą ułożonych worków a pozostała dwójka poszła dalej. Musieli iść po omacku, wzdłuż tych worków jak mysz wzdłuż ściany. Dało się wyczuć chropawy, chłodny materiał worków. Tak dotarli do ściany frontowej. I następnie musieli skręcić do narożnika, modląc się by w ciemnościach nie kopnąć czegoś co się potoczy i narobi hałasu ostrzegając strażników. Ale jakoś nic na ich szczęście się takiego nie trafiło. Dotarli do narożnika i mogli już skręcić ku drzwiom kanciapy jakie były o kilka kroków od ściany frontowej magazynu. Dokładnie tu gdzie niedawno wyglądali zza rogu by zerknąć jak wygląda sytuacja przy bramie tylko wtedy byli na zewnątrz tego narożnika a teraz wewnątrz. Wreszcie doszli do tych zamkniętych drzwi kanciapy.

Talbot gestem dał znać by Amanda zajęła się drzwiami a on wparuje do środka. Tego już się nie dało obejść, drzwi nawet jeśli były zamknięte tylko na klamkę to o ile strażnicy nie spali jak zabici to już mogli usłyszeć dźwięk otwieranej klamki i drzwi. Jeszcze chwila koncentracji i przepatrywaczka pociągnęła za klamkę. I dalej sytuacja potoczyła się błyskawicznie.

- Ręce do góry! Ale już! - wrzasnął Talbot celując z pistoletu ledwo wpadł do środka. Zaraz za nim Amanda a do tego jeszcze z zewnątrz z ciemności wybiegł Garry celując przez szybę do strażników ze strzelby. Zaskoczenie było kompletne. Dwaj strażnicy nawet chyba nie zdążyli pomyśleć o stawianiu oporu. Wybauszyli oczy widząc wycelowane w siebie lufy i bez wahania podnieśli ręce do góry.

- Nie strzelajcie! Nie strzelajcie! - krzyczeli na przemian bojąc się o własne życie. Trójka napastników nie miała z nimi kłopotów. Pod groźbą wycelowanych luf posłusznie najpierw uklękli a potem położyli się na podłodze z rękami na głowach.

- Cholera… Nie mają kajdanek… - zmartwił się Talbot który szybko ich obszukał wyjmując pistolety z kabur ale właśnie kajdanek nie mieli. Nie wyglądali też jakoś bardzo bojowo. Ot jak nocni stróże i dozorcy w już raczej tatuśkowatym wieku.

Inu dała chłopakom przytrzymać stróżów, a sama ucięła dwa krótsze kawałki liny. - Usadźcie ich na krzesłach i przytrzymajcie. - Powiedziała cicho, zerkając na drzwi do stróżówki, na wypadek gdyby ktoś próbował wejść.

Sterroryzowani bronią i zaskoczeniem strażnicy nie stawiali oporu. Dali się przywiązać do krzeseł a ponaglani przez kolegów włamywaczki, ich krzykami i machaniem bronią wskazali który to jest klucz od tych małych drzwi. Talbot pobiegł je otworzyć gdy Garry asekurował koleżankę przy tym wiązaniu ich do krzeseł.

- O! Przy bramie też się udało! - krzyknął do nich Talbot ucieszonym głosem. - Zaraz wracam! - dorzucił jeszcze i wybiegł przez otwarte drzwi. Amanda kończyła wiązać drugiego strażnika gdy wrócił z dwoma kolegami.

- Jak otworzyć bramę? I gdzie się pali światło? - okazało się, że jeden z tych dwóch to Sean. Amanda poznała go po głosie mimo bandany jaką zasłonił dół twarzy przez co wyglądał jak klasyczny bandyta.

- T-tam… Tam jest tablica… Trzeba przekręcić wszystkie pokrętła z “off” na “on”... A klucze do bramy są w biurku… - wyjąkał przestraszony strażnik co mógłby być pewnie w wieku ojca większości napastników. Sean dał znać Talbotowi i ten podskoczył do tablicy wmontowanej w ścianie gdzie był zestaw jakichś przełączników. Pstryknął pierwszym i odwrócił się czekajac co się stanie.

- To chwilę trwa. - uprzedził strażnik ale gdzieś w tych ciemnosciach rzeczywiście pod sufitem rozjażyły się blade punkty które z każdą chwilą zaczęły jaśnieć zmieniając mrok w półmrok a w końcu w jasność.

- Yeah! Dawaj resztę! - krzyknął zadowolony Garry zachęcając kolegę do kontynuacji. Ten pstryknął resztę przełączników i widocznie każdy odpowiadał za jeden rząd świateł. Więc w ciągu paru chwil wreszcie w magazynie stała się jasność.

- Ale tego jest. - Sean aż gwizdnął gdy wreszcie mogli zobaczyć zasoby tego magazynu. Sporo tego było. Właściwie to było tego od cholery! Całe rzędy pryzm worków i skrzyń stojących na paletach albo po prostu luzem całe hałdy czegoś. Przy tej obfitości nawet jedna załadowana po sam dach ciężarówka wydawała się niewielkim uszczerbkiem.

- Cholera tu można wyżywić całą armię. - Talbot też był pod wrażeniem tego dobrobytu. Zwłaszcza jak stali przy jednym końcu magazynu długiego na setkę albo i dwie kroków to ten odległy koniec wydawał się odległy a bogactwa prowiantu nieprzebrane.

- On mówi, że to ten. - ten co przybiegł z Seanem pokazał na jakiś klucz który zdaniem związanego strażnika miał otwierać główne wrota magazynu.

- To otwieraj! - krzyknął na niego szef. Zresztą z zewnątrz już było słychać miarowy warkot czekającej ciężarówki. Ten skinął głową i podbiegł do drzwi aby otworzyć te blokady jakie je ryglowały.

Inu rozejrzała się z zaciekawieniem po oświetlonym magazynie. Ilość towaru nieco ją zaskoczyła mimo iż mniej więcej szacowała jego ilość.
- Wystaw dwóch ludzi na czatach. Może kogoś kawałek dalej niech da sygnał latarką? - Zaproponowała rozwiązanie nieco się obawiając tego iż za łatwo im idzie.

- Już się tym zająłem. - zamaskowany bandaną Sean uspokoił ją ruchem dłoni. I spojrzał na główne wrota jakie jego ludzie właśnie otwierali. Zaraz dał się słyszeć ryk potężnego silnika ciężarówki i Kanmi w detroidzkim stylu wjechał trzyosiowcem do magazynu. I zaraz musiał hamować by nie wpieprzyć się w te wszystkie sterty i pryzmy worków i skrzynech.

- Cholera! Pełno tego! To co bierzemy? Gdzie mam podjechać? - kierowca o blond włosach otworzył boczną szybę i zawołał do szefa tej operacji. Z góry miał lepszy widok na to zagłębie żywnościowe niż reszta stojących na podłodze. Sean też tak musiał myśleć bo podbiegł do szoferki, wspiął się na stopnie do niej i rozejrzał by lepiej rozpoznać co jest co.

- Nie ma co wybrzydzać! Stań o tam! A reszta ładować to na ciężarówkę! - szef zdecydował po chwili każąc przestawić ciężarówkę pomiędzy rzędami worków z żywnością. Kanmi skierował tam swój pojazd a reszta zespołu rozdzieliła się. Dwóch czy trzech zostało na pace ciężarówki ładując worki w jej głąb a drugi zespół podawał im worki zbierane z pryzm. Uspokojony tym Sean znów zwrócił się do Amandy.

- A co jest w drugim magazynie? - zapytał wskazując na ścianę za jaką był łącznik i bliźniaczy magazyn.

- To samo. Sprawdziłam worki i tu i tam i w obu było zboże. Widziałam jakąś mąkę itd. - Amanda machnęła ręką w kierunku magazynu. - Mogę tam skoczyć i sprawdzić czy nic się nie zmieniło.

- To leć. - organizator tej akcji spojrzał na ładowaną ciężarówkę. Ale nawet przy tak sprawnej organizacji ręczne załadowanie workami całej paki musiało jeszcze trochę potrwać. Więc póki mieli jeszcze początkowe stadium to dał zielone światło włamywaczce na zwiedzanie sąsiedniego magazynu.

Inu zapytała jeszcze gdzie jest włącznik światła do drugiego magazynu i ruszyła w jego kierunku.

Strażnik nieco jąkając się wytłumaczył jej gdzie jest podobna tablica kontrolna w drugim magazynie oraz jakimimi kluczami otwiera się przejście pomiędzy budynkami. Z tymi informacjami zwiedzanie magazynu okazało się o wiele łatwiejsze niż po ciemku i za pierwszym razem. Klucz otworzył drzwi i przed Amandą stanął krótki korytarzyk jaki łączył oba budynki. Teraz już mogła sobie pozwolic pstryknąć włącznik światła. Kilka kroków dalej i klucz otworzył kolejne drzwi a za nimi była chłodna ciemność. Odgłosy z pierwszego magazynu były nieco przytłumione, słyszała ledwo cichy pomruk silnika ciężarówki. Znów mogła się prawie poczuć jak za pierwszym razem.

W świetle latarki musiała przejść do początku magazynu gdzie była podobna kanciapa jak ta w tym pierwszym. Tylko ta tak samo jak ostatnio była ciemna i cicha. W niej znalazła bliźniaczą tablicę z przełącznikami i jej użyła. Podobnie jak w sąsiednim też chwilę trzeba było czekać aż świetlne iskierki pod sufitem rozjaśnią się do porządnie świecących lamp.

Wreszcie mogła wyjść i spojrzeć w głąb na ten długi korytarz. Widok był podobnie przytłaczający jak w sąsiednim. Do tej pory ciemność kryła jaki to jest duży a zwłaszcza długi budynek. Ten jednak był bardziej pusty, przestrzeń była tu zajęta przez szrynki i worki może od połowy długości. Ale było też coś jeszcze. Coś co po ciemku umknęło jej uwadze. Tam w głębi, gdzieś w połowie długości był jakiś mniejszy magazyn. Jakby odgrodzona, wewnętrzna część ale też z drzwiami jak od garażu. Jednak większy. Zajmował z połowę szerokości magazynu i ciągnął się może na kilka ciężarówek długości. Tak to wyglądało z jakiejś pół setki kroków.

Inu podeszła do tego magazynu nasłuchując z zaciekawieniem i rozglądając się przy okazji po okolicy.

Brama była zamknięta na kłódkę. Osobowe drzwi jakie były obok też. Do nich już klucz jaki zabrała z kanciapy nie pasował. Musiała posłużyć się wytrychem. A gdy jej się udało i otworzyła drzwi co wydawały się łatwiejsze do sfrosowania buchnęła w nią ciemność i chłód. Gdy pstryknęła przełącznik okazało się, że to chłodnia. A na hakach wiszą całe wieprzowe półtusze jakby dopiero co wyjechały z rzeźni i czekały na masarza. Inu az gwizdnęła. Rozejrzała się po chłodni i ją zamknęła. Z takimi wieściami wróciła do organizatora ich wypadu.

- Sean. W drugim magazynie jest chłodnia z mięsem. - Powiedziała od razu podchodząc do mężczyzny.

- Co? Chłodnia? Z mięsem? Poważnie? Mięso czy jakieś konserwy? - wieści były tak zaskakujące, że organizator akcji w pierwszej chwilę miał minę jakby nie bardzo rozumiał o czym włamywaczka mówi. Ale na tyle go zaintrygowało, że wziął dwóch ludzi i we czwórkę jeszcze raz wrócili do sąsiedniego magazynu by się przekonać na własne oczy.

- Mięso! Wieprzowina! Prawdziwa wieprzowina! Otwierać bramy! A ty leć do blondasa i każ mu tu przyjechać! Ja cię pieprzę prawdziwe mięcho! - Sean gdy się przekonał o zawartości chłodni prawie skakał ze szczęścia. To dopiero był rarytas! Tyle mięsa! Natychmiast posłał jednego z poleceniami dla kierowcy ciężarówki i reszty a Amandę i kolegę do otwarcia bramy chłodni i wrót do magazynu by ta ciężarówka mogła tu wjechać.

Jako, że Inu już chłodnię otworzyła to skupiła się na drzwiach do magazynu testując różne klucze. Powinni szybko zgarnąć co się da i zwiewać. Obejrzała jeszcze ścianę wokół czy ktoś nie wpadł na pomysł zrobienia tu alarmu czy innego cholerstwa.
 
Aiko jest offline