Verryalda wypuścił trzecią strzałe, która z sykiem poleciała w strone chmary pijawek tworzących głowę bestii. W tem jakby coś usłyszał, obrócił głowę do tyłu i poczoł przyglądać się korytarzom, z których nagle wyłoniły się dwie postacie.
- Ho ho, a co! - krzyknął elf zadowolony, że zdążył na bitkę.- Pokażmy naszym towarzyszom na co nas stać, co Mi Raaz?
A za nimi wlekły się szkielety. Veeryaalda spokojnym ruchem oparł łuk o ściane kanału chcąc wyciągnąc swój miecz.
- Ty z lewej ja z prawej - krzyknÄ…Å‚ elf.
- Rasganie pozwólmy najpierw kościejom się wykazać, i tak trzeba się ich pozbyć. Jeden, dwa, trzy, cztery do ataku, zabić pijawki
Szkielety usłyszaly komende i ruszyły w ślad za dwoma zbrojnymi. Zachowanie to zmieszało młodzieńca. Gdy nieumarłe istoty mineły krasnoluda wogóle się nim nie interesując i kierując się w strone pijawkowego stwora, zaskoczony Veeryaalda ponownie chwycił swój łuk i wystrzelił kolejne strzały, tym razem w kierunku ramienia stwora, może uda się je rozwalic na tyle zeby ręka odpadłą.
__________________ "Celem jest szczęście, brak cierpień, wszelkie przyjemności. Dlaczego mamy się bać śmierci, jeżeli gdy my jesteśmy to jej nie ma, a gdy nas nie ma, to śmierć jest?"
Epikur z Samos |