Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2020, 13:18   #477
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Późne popołudnie 24 Brauzeit 2518 KI, Herrendorf

Wciąż obolały i niewyspany, Felix zaszył się z Saxą na niewielkim podwórzu za domem gościnnym wioski. Chcąc zająć czymkolwiek myśli, młody myśliwy wziął się za reperację uszkodzonego łuku dziewczyny, zakładając nań nową cięciwę i zerkając co chwila na próbującą sprać z ubrania plamy krwi służkę. Valdis wciąż sprawiała wrażenie ogromnie poruszonej, co bynajmniej Meyera nie dziwiło; on sam wciąż nie otrząsnął się do końca po koszmarze ostatnich kilku dni oraz jego finale w grobowcu nekromanty. Chwilami zadawał sobie pytanie, ile z jego wspomnień było prawdą, a ile majakami zrodzonymi z rozszalałej wyobraźni, ale podejrzewał, że gdyby nawet opowiedział w domu ułamek tej przerażającej historii, jego rodzina by w nią nie uwierzyła.

Chcąc upewnić siebie samego w tym, że zachował zdrowe zmysły, młodzieniec wsunął rękę do kieszeni kutki, namacał palcami medalion z czarnego metalu, na którym ktoś z pietyzmem wyrzeźbił podobiznę rozkładającego skrzydła do lotu kruka. Zdjęty z szyi zamordowanego na bagnach morryty, wisior przypominał Felixowi o najbardziej przejmujących szczegółach minionej nocy.

- Ale że tak gracko będziesz szypami szyła, tegom się nie spodziewał – rzucił w stronę Saxy próbując choć troszkę rozproszyć przygniatające ją troski – Mało żeś temu ogrowi sama łba nie utrąciła, ja żem go jedynie do końca zerwał.

Wielkooka służka skinęła w odpowiedzi głową przyjmując komplement towarzysza do wiadomości, ale nie odezwała się ani słowem. Felix podrapał się z konsternacją po nasadzie nosa, nim jednak dodał coś jeszcze, za plecami usłyszał tupot licznych butów.

Gdy się odwrócił w stronę grząskiego przejścia pomiędzy dwiema chałupami, ujrzał zbliżającą się pośpiesznie grupkę posępnych chłopów, którym przewodził znany mu już z imienia Oswald. Wszyscy międlili w rękach swe baranice dowodząc ogromnego zdenerwowania, ale na ich plebejskich obliczach widniał grymas równie wielkiej determinacji.

- Młodzieńcze, pozwól na słówko – oznajmił Oswald stając przed Felixem – Rzeknij nam proszę, co się tam na bagniskach stało? Waszej czarodziejki ani tej młodej wiedźmy lepiej nie pytać, bo to wielce ważne persony i pewnikiem zajęte, ale tyś przecie jak nasz druh, jak brat. Co się stało ze świątobliwym ojcem Valdemaarem? Gdzie jego ciało, wszak trza go po bożemu pochować? A morryci? Przecie oni w chałupie Leona swój dobytek ostawili, wszyśko tam leży, czego na mokradła nie zabrali. Żaden z nich po swe nie wróci? Myśmy już pytali twoich kompanów, ale to nieliche chuje, obaj nas obelżywymi wyzwiskami popędzili, a przecie nie lza, dyć was karmimy, a spać w najlepszych izbach dawamy.

Towarzyszący Oswaldowi chłopi poparli słowa swego ziomka głośnymi pomrukami aprobaty, ktoś zaklął siarczyście, ktoś inny zawezwał Sigmara.

- Tedy praw nam tuka po szczerości jak tam było, młodziku.
 
Ketharian jest offline