Centrum Lucatore, poranek 2 lipca 2595
Barthez słuchał Scirroco dzieląc uwagę pomiędzy słowa biczownika a bezpieczeństwo kawalkady. Nie był zbytnio zadowolny nieplanowanej zmiany marszruty, tym bardziej w miejsce, które było beczką prochu. Słowa ascety, choć pozornie brzmiące jak bełkot szaleńca, mogły być starannie zaaranżowaną przez kogoś manipulacją. Kogoś kto manipulował wariatem. Albo... albo Scirocco nie był głupcem i był zorientowany w sytuacji lepiej niż komukolwiek mogłoby się wydawać.
Helweta czytał między wierszami i słowa biczownika mogłyby zgadzać się ze wstępną hipotezą Nathana, co do tego, że morderstwa na Altairze dokonał ktoś z bliskiego kręgu anabatysty. Ale może też wskazywał motyw. Może nie rozgrywki o władze były przyczyną mordu. Czyżby starego jenerała zabito ze względów religijnych? Może dopuścił się jakiejś schizmy, lub grzechu, którym został pokarany w tak ostateczny sposób. Rozważania Barthez wolał zostawić na później. Miał tu wciąz do zrobienia robotę, a i wedział że tłum w gniewie był nieobliczalny Krzyknął do Abdela:
- Jaśnie panie, udajmy się do klasztoru, bo jak tłuszcza wpadnie w szał to nikt nie zagwarantuje wam bezpieczeństwa!