Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Postapokalipsa Świat umarł. Pogodzisz się z tym? Położysz się i umrzesz przygnieciony megatonami, które spustoszyły Twój świat, zabiły rodzinę, przyjaciół, a nawet ukochanego psa? Czy weźmiesz spluwę i strzelisz sobie w łeb bo nie dostrzegasz nadziei? A może będziesz walczyć? Wstaniesz i spojrzysz na wschodzące słońce po to, by stwierdzić, że póki życie - póty nadzieja. I będziesz walczył. O przyszłość. O jutro. O nadzieję... Wybór należy do Ciebie.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-12-2020, 18:26   #401
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Centrum Lucatore, poranek 2 lipca 2595

Docierając do placu przed rezydencją namiestnika Abdel Sanguine odkrył w końcu przyczynę nikłego ruchu na uliczkach Lucatore. Kilkuset miejscowych tłoczyło się na kamiennych płytach dziedzińca patrząc szeroko otwartymi oczami na drewniane podwyższenie, z wysokości którego zwykli wykrzykiwać urzędowe powiadomienia dworacy namiestnika. Teraz miejsce to zajmował przeraźliwie chudy, półnagi mężczyzna dzierżący w obu dłoniach zakrwawione kolczaste pejcze. Po jego bokach klęczało sześciu współwyznawców, bezustannie biczujących się po barkach i plecach, zrywających sobie w akcie upiornego samookaleczenia długie pasy skóry. Wszyscy sprawiali wrażenie pogrążonych w nieludzkim amoku, całkowicie zatraconych w dźwięku słów płynących z ust mówcy.

- To Scirocco! - wyrzucił z siebie Leon Thibaut, wspinający się na czubki palców w zamiarze dojrzenia czegoś więcej. Gęstwa na placu nie dawała zbyt wielkiej nadziei na przepchnięcie się do przodu, a stojąca ciasno tłuszcza nie zwracała najmniejszej uwagi na to, co działo się za jej plecami, ignorując nawet czcigodną osobę ambasadora Montpellier. Słabnące i narastające na przemian pomruki gapiów dowodziły jasno tego, że mieszkańcy Lucatore byli ogromnie poruszeni przemową samozwańczego męczennika.

- Demiurg was nawiedził! Zagnieżdził się w waszych sercach! Anabaptyści splugawili wody życia i zaprosili wysłannika piekieł, by ten pożywiał się u waszych stołów! Baptysta był pierwszym znakiem! Piekielny ogar skalał swą śliną niewiernych i bezbożnych. Sczeźniecie od jego cuchnącego oddechu jak wasz przywódca, jeśli nie zaczniecie okazywać skruchy za popełnione grzechy! - biczownik uniósł w górę swe instrumenty cierpień i smagnął się nimi po plecach. Nie okazując śladu bólu odwrócił głowę w kierunku widocznego ponad dachami miasteczka klasztoru.

- Wyjdźcie ze swego leża, potwory! Wyjawcie grzech sprowadzony na własny lud, byśmy mogli cisnąć was w pył i proch i odrzeć ze skóry! Pokażcie się, stańcie przed sprawiedliwym sądem, gdzie wyłupione zostaną wasze oczy, a wy sami spoczniecie na białym żelazie!

Przez wstrząśniętą ciżbę przewalił się pełen przeciwstawnych emocji pomruk. Wielu mieszczan złożyło dłonie do modlitwy z wyrazem skruchy i zalęknienia na twarzach. Wielu płakało, ktoś w głębi tłumu zaczął histerycznie krzyczeć, kilku innych głosów natychmiast dołączyło do pierwszego.

Krzyki w wrzaski nasiliły się w jednej chwili, kiedy w tłum gapiów wbił się od strony głównej ulicy czarny klin złożony z żołnierzy Krzyża oraz miejskich strażników. Dziedzic Sanguine zerknął bacznie w stronę swej eskorty, wyczuwając bezbłędnie zdenerwowanie i rosnący gniew anabaptystów obarczonych obowiązkiem pilnowania poselstwa. Ich pocięty bliznami dowódca przez chwilę sprawiał wrażenie gotowego do wyciągnięcia broni i rzucenia się samemu przez tłum ku podwyższeniu, w końcu uległ jednak poczuciu obowiązku i pozostał na miejscu opodal Bartheza ograniczając się do mamrotania pod nosem czegoś, co musiało być stekiem wyjątkowo wulgarnych inwektyw.

Podwładni Furora oraz straż namiestnika roztrącała tłuszczę, odpychała ludzi na boki przewracając i depcząc tych, którzy nie robili przejścia dostatecznie szybko. Pierwsi orgiastycy, którzy wskoczyli na deski podwyższenia pochwycili Scirocco pod ramiona, pojmali jego zatraconych w masochistycznej furii kompanów.

- Oto żmija próbująca ukryć pod kamieniem swój plugawy łeb! - krzyknął sprowadzany na kamienie dziedzińca orator - Spójrzcie jakim okryci są wstydem! Chcą zamknąć nam usta żelazem, abyśmy nie mogli dłużej głosić prawdy!

- Rozejść się, natychmiast rozejść się do domów! - miejsce Scirocco na podwyższeniu zajął jeden z noszących się na czarno oficerów - Z rozkazu Żelaznej Emisariuszki nakazuję wam zaprzestać dalszego zgromadzenia!

Otoczeni ciasnym kręgiem wstrząśniętych i rozgniewanych czcicieli Krzyża, biczownicy ruszyli ku krawędzi dziedzińca, najpewniej eskortowani z powrotem do zajmowanego przez siebie Domu Olejów.


Miejscowi będący świadkami tego zajścia są autentycznie wstrząśnięci i przerażeni, również zauważalnie wściekli anabaptyści. Wygląda na to, że atmosfera religijnej histerii wyczuwalna w Lucatore od momentu przyjazdu delegacji jeszcze się pogorszy.

Scenariusz zakłada opcję mniej albo lepiej udanej interpretacji słów Scirocco, dlatego rzucę później na test INT + Legends (3), żeby sprawdzić, co Wasi bohaterowie zrozumieli z tego religijnego bełkotu.


 
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-12-2020, 20:17   #402
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Centrum Lucatore, poranek 2 lipca 2595

Barthez słuchał Scirroco dzieląc uwagę pomiędzy słowa biczownika a bezpieczeństwo kawalkady. Nie był zbytnio zadowolny nieplanowanej zmiany marszruty, tym bardziej w miejsce, które było beczką prochu. Słowa ascety, choć pozornie brzmiące jak bełkot szaleńca, mogły być starannie zaaranżowaną przez kogoś manipulacją. Kogoś kto manipulował wariatem. Albo... albo Scirocco nie był głupcem i był zorientowany w sytuacji lepiej niż komukolwiek mogłoby się wydawać.

Helweta czytał między wierszami i słowa biczownika mogłyby zgadzać się ze wstępną hipotezą Nathana, co do tego, że morderstwa na Altairze dokonał ktoś z bliskiego kręgu anabatysty. Ale może też wskazywał motyw. Może nie rozgrywki o władze były przyczyną mordu. Czyżby starego jenerała zabito ze względów religijnych? Może dopuścił się jakiejś schizmy, lub grzechu, którym został pokarany w tak ostateczny sposób. Rozważania Barthez wolał zostawić na później. Miał tu wciąz do zrobienia robotę, a i wedział że tłum w gniewie był nieobliczalny Krzyknął do Abdela:

- Jaśnie panie, udajmy się do klasztoru, bo jak tłuszcza wpadnie w szał to nikt nie zagwarantuje wam bezpieczeństwa!
Trzeba by się wymusić spotkanie z aresztowanym Scirocco i zobaczyć co wie. Pewnie to ślepy trop, bo skąd wariat miałby wiedzieć sekrety Anababtystów, ale nie zaszkodzi spróbować

 
8art jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11-12-2020, 15:50   #403
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Klasztor w Lucatore, przedpołudnie 2 lipca 2595

Wspinaczka na klasztorne wzgórze okazała się dla dziedzica wyzwaniem większym niźli cała dotychczasowa podróż na wschód. Kamienista, wijąca się niczym żmija droga przeznaczona była dla odzianych w sandały prostaków i ich hałaśliwe osły, nie zaś szlachetnie urodzonych przedstawicieli cywilizowanego świata. Abdel przez cały czas wspinaczki starał się zachować powściągliwy wyraz oblicza, w swym wnętrzu gotował się jednak z nadmiaru emocji. Chociaż niebiosa szczęśliwie oszczędziły mu deszczu, wysoko ponad miasteczkiem powietrze było przejmująco zimne, a silny wiatr jeszcze pogłębiał wrażenie upiornego przemarznięcia do szpiku kości.

- Spójrz na tę zachwycającą panoramę, kuzynie - powiedział zdradzającym ekscytację głosem Leon Thibaut, stojący na zdradliwej krawędzi stoku i gapiący się cielęcym wzrokiem w dół na odległe dachy Lucatore - Czy to nie przepiękny widok?

Dziedzic wymamrotał coś w odpowiedzi pod nosem, coś mogącego uchodzić za cokolwiek. Jego spojrzenie powędrowało dla odmiany w górę, ku niedalekiej już na szczęście bramie klasztoru.

- Nie rozumiem jak ktoś chciałby dobrowolnie gnić w tym miejscu? - żachnął się nie kierując swego pytania do nikogo konkretnego i nie oczekując odpowiedzi - Zionie chłodem i dam głowę w zastaw, że nie mają tutaj porządnej kanalizacji.

Zaciskając zęby Abdel pokonał ostatnie kilkaset metrów dzielących go od wielkiej klasztornej bramy, uświadamiając sobie z rosnącym podziwem wobec samego siebie, iż nie uległ wyzwaniu, które złamałoby niejednego butnego arystokraty z Montpellier.

Leciutki uśmieszek tryumfu zniknął z ust Franka na widok stających w bramie mieszkańców klasztoru.

Lucio Bastardo, Furor Lucatore, powitał nadchodzącą kawalkadę gości bardzo oszczędnym skinięciem głowy. Towarzyszący mu wojownicy kultu, noszące długie płaszcze z kapturami miecznicy, sprawiali wrażenie gotowych na wszystko fanatyków, na jedno słowo przywódcy zdolnych do podniesienia ręki nawet na nietykalnego w cywilizowanych kręgach posła.

- Żelazna Emisariuszka oczekuje waszego przybycia - oznajmił nieszczególnie przyjaznym tonem Bastardo - Nim jednak staniecie przed jej obliczem, oddacie nam w depozyt swoją broń oraz wszelkie inne przedmioty mogące stanowić zagrożenie dla czcigodnej wdowy.


Po kilku godzinach znojnej wspinaczki dotarliście do klasztoru. Straż pod rozkazami Furora zatrzymała Was za bramę nakazując oddać cały oręż.


 
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14-12-2020, 09:01   #404
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Klasztor w Lucatore, przedpołudnie 2 lipca 2595

Pogrążony w myślach najemnik wspinał się spokojnie po wijącej się ku klasztorowi krętej drodze, rozważając dalej sens, lub bezsens burzy jaką wywołało przedstawienie Scirocco. Barthez zachodził w głowę, czy biczownik, był tylko podstawionym narzędziem, mającym na celu spowodowanie chaosu, na czym na ten przykład mogliby skorzystać włodarze Bergamo, czy działał z własnej popychanej religinją ekstazą inicjatywy. Helweta nie widział w swym życiu zbyt wielu biczowników, ale słyszał, iż ludzie ci cieszyli się w Purgarii rosnącą popularnością. Trudno było jednak uwierzyć, żeby ruch ten miał jakąś strukturę i cele, albo dali się łatwo manipulować.

Przerwał rozważania, gdy już dotarli do bram klasztoru, a stojący w orszaku powitalnym Lucio stanowczo poprosił o zdanie broni. Helweta nie miał przed tym oporów. Zamek wydawał się miejscem bezpiecznym, a jeśli takim nie był, to w przeżyciu nie pomógłby mu żaden arsenał. Wystarczyło spojrzeć na anababtystów, gotowych na wszystko. A Barthez wiedział, że takich szowinistów jest w trzewiach klasztoru dużo więcej. Nie uszliby stąd żywi, gdyby tylko Żelazna Emisariuszka tak zdecydowała. Barthez spokojnie odpiął pas z pistoletem, i nadziakiem. Oddał strzelbę i nóż.
Jak wygląda nasz orszak, tzn kto poszedł zarystokratami do klasztoru oprócz Helwety.

 
8art jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18-12-2020, 19:37   #405
 
Surelion's Avatar
 
Reputacja: 1 Surelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputację
Klasztor w Lucatore, przedpołudnie 2 lipca 2595

- ...- Spójrz na tę zachwycającą panoramę, kuzynie. Czy to nie przepiękny widok?

Dziedzic odpowiedział coś na odczepne swojemu kuzynowi. W myślach zaś miał wielką ochotę popchnąć go teraz, w akcie czystej ludzkiej złośliwości, wprost w tą otchłań otwierającą się zaraz za zdradliwą ścieżką, po której się wspinali od tak wielu godzin.

Miałbyś wtedy Leonie, możliwość podziwiania owej zachwycającej panoramy, z lotu ptaka. Spadającego ptaka, konkretnie rzecz ujmując...

Przez chwilę wyobraził sobie tą scenę. Spadający kuzyn, uderza czaszką o skalane występy w locie, zostawiając krwawe ślady. Ale siłą grawitacji ciągnie go nadal w dół, by jego ciało nadal zahaczając o kolejne ostre krawędzi skał, mogło się w końcu roztrzaskać finalnie, o jeden konkretnej wielkości głaz, na samym dnie tejże otchłani. Stręczące bielą kości Leona i zmaltretowane ciało leżące na kamiennym ołtarzu bólu. Żona wypłakująca oczy po jego stracie.

Och... To go nieco podnieciło. Dodało mu animuszu do wspinaczki. Niemal od razu przypomniało mu także, o scenie którą widział niedawno w Lucratore. Sirocco. Ubiczowany, o odartym ze skóry ciele. Całe jego plecy płonęły żywym bólem. Przepełniony wiarą w Jedynego masochizm łączył się mistycznym uniesieniu w jedno wielkie przeżycie, które dziedzic świetnie rozumiał. Miał wrażenie jakby wspinali się na tą samą górę. Tylko z innych stron. Abdel preferował ból zadawać, niźli go znosić osobiście. Tamten zaś odwrotnie.

Mój boże, jak ja dawno już sobie nie ulżyłem w tej materii. Ale nadjedzie czas, nadejdzie wkrótce czas... Muszę być jeszcze trochę cierpliwym i...

Jego słowa wypowiedziane na rynku, pozostawały w myślach młodzieńca. Zapamiętał je, a że niewiele mu mówiły, zamierzał dopytać kogoś bardziej biegłego w Słowie, co też mogły one znaczyć. Oczywiście, w stosownej do tego chwili.

Pocieszając się nadal sadystyczną myślą, którą przywołał wcześnie w umyśle, w końcu dotarł na szczyt.
Słowa Furora przyjął spokojnie, spodziewając się takiego obrotu spraw.

- Witaj Furrorze, wybacz że nie złożę u samego wejścia należnych słów powitania, ale nie zwykłem do takich wspinaczek. Jak zapewne się spodziewałeś. Oczywiście złożymy broń by nie uchybić, sławetnej gościnności rodu w progi którego stajemy. Spodziewamy się zaś, w zamian należnego szacunku osobie ambasadora Franków oraz ludzi z jego pocztu. - Uśmiechnął się nieco na siłę, przez zmęczenie - Wszak, w przyjaźni się spotykamy.


Rozumiem, ze Jambon przygotował drobne smakołyki z Frankorii jak polecił mu wcześniej Abdel? No bo tak z pustymi rękami w gości...

 
__________________
"Gdy chcesz opisać prawdę, elegancję pozostaw krawcom. " A. Einstein
Surelion jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18-12-2020, 19:39   #406
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Klasztor w Lucatore, przedpołudnie 2 lipca 2595

Kiepsko dopasowane podłogowe deski, rdzewiejące elementy z metalu, porowate bloki kamienia, przerażające skąpa ilość dekoracji. Wnętrze klasztoru jawiło się Abdelowi jakimś kadrem z sennego koszmaru, stanowiąc swym całokształtem kwintesencję bezguścia. Prowadzona przez posępną eskortę delegacja przemierzała surowe korytarze, z rzadka rozświetlone światłem dnia sączącym się do środka przez kanciaste okna. Budowla zionęła głębokim chłodem, przez co dziedzic ustawicznie czuł na wszystkich kończynach gęsią skórkę. Wijące się tu i ówdzie elektryczne kable sugerowały istnienie jakiegoś źródła energii, ale w zasięgu wzroku Franków nie paliła się ani jedna żarówka, co dla odmiany nakazywało wątpić w sprawność klasztornej elektryki.

Napotykani wewnątrz anabaptyści nosili ciemne stroje z kapturami, przywodząc Abdelowi na myśl jakieś czarne upiory, nieme, bacznie świdrujące intruzów wzrokiem spod grubego szorstkiego materiału swych nakryć głów. Wszyscy byli też uzbrojeni, albo w przytroczone do pleców miecze albo długie drzewca z podłużnymi ostrzami. Rozbrojeni jeszcze na dziedzińcu i na dodatek bardzo skrupulatnie przeszukani, goście starali się z większym bądź mniejszym sukcesem maskować swe zaniepokojenie, doskonale świadomi faktu, że z chwilą przekroczenia klasztornej furty zdali się całkowicie na łaskę i niełaskę gospodarzy.

Wiodący pochód Furor wprowadził delegację do niewielkiego pomieszczenia wyglądającego na jakiś skąpo umeblowany przedsionek. Siedzący na drewnianej ławie pod jedną ze ścian Carmino Ferro podniósł się żwawo na widok gości, ukłonił się uprzejmie ambasadorowi.

Jeśli Abdel liczył na przynajmniej przelotną konwersację ze Szpitalnikiem, Lucio Bastardo nie dał mu ku temu sposobności. Przeciąwszy szybkim krokiem pomieszczenie Furor otworzył kolejne drzwi wprowadzając delegację do sali audiencyjnej.




Rozbrojeni i dokładnie przeszukani, trafiliście w końcu przed oblicze czcigodnej wdowy! Siedzi na meblu przypominającym kiczowaty w opinii Abdela tron wpatrując się w gości. Jeśli chcecie z marszu przydziobać, szykować eleganckie mowy powitalne!

 
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 30-12-2020, 18:28   #407
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Klasztor w Lucatore, przedpołudnie 2 lipca 2595

Żelazna Emisariuszka, czcigodna wdowa i spadkobierczyni dziedzictwa Neognostyka, spoglądała na gości z wysokości prostego drewnianego tronu, pozbawionego dekoracji i zapewne okropnie niewygodnego. W pozbawionym okien pomieszczeniu panował nieprzyjemnie chłodny półmrok, rozjaśniany migotliwym blaskiem licznych świeczników. Spalane w kadzielnicach zioła wypełniały powietrze egzotyczną mieszanką zapachów, unoszące się nad nimi strużki dymu przypominały Abdelowi wijące się w miłośnym uścisku węże.

Zmierzający ku tronowi dystyngowanym krokiem dziedzic jął przyglądać się uważnie pani klasztoru, próbując dla odmiany wyobrazić sobie w miłosnym uścisku ją samą. Pierworodny Sanguine stawiał przed swymi faworytami bardzo wysokie wymagania, ale zmęczony przeciągającymi się wyrzeczeniami i trudami podróży, uznał w myślach, że nie miałby serca wyrzucić z łożnicy błagającej o zaspokojenie jego żądz anabaptystki. Zasiadająca na tronie kobieta okazała się nie tylko niestara, ale też na pewien plebejski sposób pociągająca, przede wszystkim dzięki swej hardej i wyniosłej minie. Abdel miał wielką wprawę w przywoływaniu do porządku złośnic, a zaprawiona w rozlewie krwi wojowniczka wydawała mu się godnym zastanowienia wyzwaniem.

- Witajcie w siedzibie świętej pamięci Altaira Benesato – powiedziała Neva nie siląc się bynajmniej na powstanie z miejsca. Dwaj stojący po jej bokach uzbrojeni anabaptyści nawet nie drgnęli, przywodząc na myśl rzeźby z czarnego kamienia – Doktorze Ferro, mam nadzieję, że podróż minęła spokojnie. Ogromnie żałuję, że ostrze mordercy uniemożliwiło ci spotkanie z moim małżonkiem.

- Posłowie Franki, witajcie w moich progach – wzrok wdowy przesunął się na oblicza cudzoziemców – Jak mniemam, przybyliście złożyć kondolencje. Jestem za nie wdzięczna.
 
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-01-2021, 11:21   #408
 
Surelion's Avatar
 
Reputacja: 1 Surelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputację
Klasztor w Lucatore, przedpołudnie 2 lipca 2595

Abdel bez cienia uczuć na twarzy wyszedł na środek sali. Ciszę jaką zaległa w tym jakże ponurym miejscu, przecinał jedynie szelest jego szkarłatnego płaszcza Franków. Zatrzymał się w takiej odległość jak nakazywał protokół, czyli na tyle daleko by jej strażnicy nie musieli się niepokoić. Skinął głową w honorowym pozdrowieniu wdowy eleganckim lecz nie przesadnym. Nie chciał bowiem by odebrano go jako płaszczącego się u stóp kupca, ale jako godnego stanu ambasadora Montpelliere, a po części także reprezentanta samej wielkiej Franki.

- Witaj szlachetna Pani. W istocie. Przybyliśmy tu by w imieniu całego Montpelliere, a nawet całej odległej Frankori, złożyć wyraz ubolewania i szacunku dla straty wśród szlachetnego rodu Benesanto i wszystkich wiernych Kościoła. Pochodzimy z dalekiego kraju, lecz nawet tam Jeden z Ośmiu Kościoła i człowiek tak wielu zalet cieszył się należną mu estymą. Odszedł wielki człowiek, mędrzec, wybraniec boży za razem. Dowódca, wsławiony wieloma zwycięstwami nad Jahemmedanami, którzy nawiasem mówiąc nigdy nie cieszyli się szczególną miłością mojego rodu. Niech Wasza Eminencja przyjmie zatem kondolencje i wyraz głębokiego smutku z powodu utraty tak znamienitej osoby, które to ja: Abdel Sanguine, syn Ventricule rodu Sangliere i zarazem ambasador Montpeliere na Purgare, niniejszym ci składam Pani.

Pokłonił się czyniąc szacunek wdowie i zamykając tym samym najbardziej oficjalną część wystąpienia.

- Mam także cichą nadzieję, że to wyjątkowo smutne zdarzenie przekujemy na dobro Jedynego, zbliżając nasze wielkie narody. Czyniąc je tym samym mocniejszymi wobec oczywistych niebezpieczeństw i niegodziwości z jakimi walczymy.

- Mając na uwadze starożytny zwyczaj Franków obdarowania przyjaciół, przyjmij prszę te drobne smakołyki...

Pstryknął palcami, by wyciągnięto drobne pakunki z darami jakie kazał przygotować Jambonowi.

- ... które to przywiozłem z dalekiej zamorskiej Frankorii. Są niespotykane w tej części świata, ale mam nadzieję że znajda uznanie w oczach Twoich i Twojej rodziny, Pani. A także, że dodadzą sił wszystkim prawym z rodu Benesanto, by dalej walczyć z ciemnościami tego świata. Wybacz także, skromność owego daru ale pośpiech jaki się wdarł w nasze szyki, spowodował iż większość naszej karawany musiał być pozostawiona w tyle, byśmy mogli zdążyć jak najrychlej do Lucratore.

Skończywszy założył dłonie za zdobiony pas.


Poproszę o stosowne rzuty na Conduct. Nie znam się na mechanice, ale zdaje się że jest możliwość wydawania "szczęścia" czy czegoś podobnego by zniwelować ewentualnego pecha. Ta scena jest tak istotna, że niniejszym to właśnie czynię. Proszę o informację co mam sobie odpisać z karty z tego tytułu.

 
__________________
"Gdy chcesz opisać prawdę, elegancję pozostaw krawcom. " A. Einstein
Surelion jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 12-01-2021, 20:35   #409
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Klasztor w Lucatore, przedpołudnie 2 lipca 2595

Nie trzeba było dwa razy przerywać wywodów Leona Thibauta, wyglądało na to jakby posłusznie usunął się w cień dziedzica, w rzeczywistości uczynił to chętnie. Taki był wszak jego zamiar, pozwolić Abdelowi zabrać głos, głos pełen pewności, niezachwianej siły charakteru. Z podziwem słuchał kuzyna chłonąc każde słowo i gest odważnej riposty. Pozostawiając wodzom ich wzrokowe potyczki wciąż skupiał spojrzenie na Luciano.

Wraz z rosnącym napięciem, kiedy dziedzic odważnie stawiał szale rozmowy na ostrzu noża, wynalazca walczył ze sobą, by się nie roześmiać. Szokująca musiała być przemowa szlachcica Montpelierr tak harda, po pojednawczych słowach Leona. Z pewnością zmiękczała umysły Purgian ta dwoista postawa Franków, mających jednak jeden wspólny cel.

Na wezwanie Abdela Leon Thibaut nie zawahał się ani chwili i jakby złączony z nim zgodnie zwrócił na pięcie wyrażając całkowite poparcie dla jego słów. By dopełnić wielkopańskich rytuałów, podał tylko ramię kuzynce, licząc na i jej aprobatę przyjętej przez dziedzica strategii negocjacji.

Jedno wynalazcy nie dawało spokoju: Dlaczego miałby nie spocząć, nie poznając tajemnicy zabójstwa Altaira? Właściwie niewiele go to obchodziło, było to jeno przystankiem na drodze ku powrotowi do ukochanej Delty Rohne i utęsknionej Loretty.
 
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 16-01-2021, 17:21   #410
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Klasztor w Lucatore, przedpołudnie 2 lipca 2595

Z półmroku pomieszczenia wychynął jakiś zakapturzony ludzki kształt, który czym prędzej odebrał od Franków ich kulinarne prezenty i odniósł je gdzieś w bok. Neva podziękowała za słowa ambasadora i jego kuzyna dystyngowanym skinięciem głowy, gestem tym budząc w Abdelu nadzieję, że mimo wszystko znała jakieś maniery. Pierworodny Sanguine pozwolił sobie na przelotne uczucie zadowolenia z wstępu do konwersacji licząc zarazem skrycie na to, że wyraźnie nim zainteresowana jasnowłosa pani klasztoru nadal będzie ulegać jego męskiemu urokowi.

Tym większe zatem okazało się jego rozczarowanie, kiedy doktor Szpitalników najwyraźniej dał się ponieść emocjom i zapomniawszy o zasadach etykiety skupił na sobie całą uwagę Żelaznej Emisariuszki.

- Nim przejdziemy do szczegółów rozmowy, chciałbym się dowiedzieć, dlaczego twoi przyboczni odebrali mi wszystkie instrumenty? Mój czas jest niezwykle cenny, zbyt cenny, by marnotrawić go ze względu kwestii protokolarnych!

- Znajdujesz się na uświęconej ziemi, Szpitalniku - odpowiedziała Neva, a przez jej dotąd umiarkowanie życzliwe oblicze przemknął jakiś cień - My dla odmiany nie kwestionujemy zasad, które narzuciłeś Vivaco.

- Dlaczego ciało Altaira zostało pochowane tak naprędce i bez sekcji zwłok? - Carmino Ferro zręcznie zmienił temat, ale wciąż napierał na panią klasztoru w sposób, który w opinii Abdela był niedopuszczalny, brutalnie bezpośredni i ocierający się momentami o zamierzone grubiaństwo.

- Tradycja nakazywała wystawienie ciała na widok publiczny - odparła cichym, ale wciąż doskonale słyszalnym tonem wdowa - Zadana mu rana była głęboka, bardzo głęboka. Okazałabym swemu małżonkowi brak szacunku ukazując oczom wszystkich wielkiego człowieka zarżniętego niczym hodowlane zwierzę. Dzięki dyskrecji tego pochówku nie wystawiłam reputacji Altaira na szwank. Przysłużyłam się w zamian sprawie jego pamięci.

- Skoro tak, dlaczego jego grób jest tak prosty, wręcz plebejski? - w głosie Ferro zadźwięczała nutka sarkazmu - Przywalony zwyczajną kamienną płytą, a nie bardziej godnym pamięci zmarłego nagrobkiem?

- Biczownicy to grobowi rabusie - wycedził przez zęby Lucio, włączając się do rozmowy z wyraźną wrogością wobec czerwonokrzyżowca - Spodziewaliśmy się ich przybycia, aczkolwiek nie tak szybko. Grób został zabezpieczony tak, by mógł się oprzeć ich zakusom. Nie pozwolę, by ciało mego przybranego ojca zostało przeinaczone na kolekcję zbezczeszczonych szczątków noszonych przez tych szaleńców jako relikwie!

Szpitalnik kiwnął głową przyjmując wyjaśnienia Furora za dobrą monetę, nie odrywał jednak oczu od siedzącej na tronie Nevy.

- Jest ci wiadomo, Emisariuszko, dlaczego twój małżonek chciał się ze mną spotkać tego pamiętnego dnia? - Ferro podjął konwersację bardziej opanowanym tonem, pozornie wręcz życzliwym, aczkolwiek Abdel wiedział już z całą pewnością, że między doktorem i Nevą nie było żadnych przyjaznych relacji.

- Chcesz omawiać kwestie zdrowia mego męża w obecności obcych, lekarzu? - wdowa uniosła wysoko brwi - Niechaj się tak stanie. Ostatnie miesiące nie były dla niego łaskawe. Od czasu powrotu z Franki ubiegłej zimy odczuwał słabości ciała. Cierpiał z powodu nawrotów gorączki.


Atmosfera wyraźnie się zagęściła z powodu napastliwości niecierpliwego Szpitalnika. Nie bacząc na etykietę doktor wciął się w rozmowę między Nevą i Frankami, więc nie od rzeczy byłoby ponowne przejęcie inicjatywy - każda chwila konwersacji między tą parą może pomniejszać znaczenie pozostałych gości. Abdel odniósł wrażenie, że jego podniosłe słowa wywarły na Nevie stosowne wrażenie, ale jednocześnie gołym okiem widzi, że Neva i Ferro wyraźnie się nie lubią (może to pozostałość po czasach, gdy Szpitalnik usilnie i bezskutecznie próbował zbadać jej dziecko).


 
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172