Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2020, 21:55   #157
Vantablack
 
Vantablack's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputacjęVantablack ma wspaniałą reputację
Anton nie pozwolił sobie utonąć w słowotoku Agnisa, naraz zawracającego zdradliwym nurtem, różnym od tego, który pamiętał z karczmy. W uszach przestającego słuchać wojaka rozbrzmiewał on wyłącznie szumem, kolejnym wieczornym hałasem, zrozumiałym nie bardziej od żmijowej mowy sączonej elfce przez czarownika w ramach wykluczającej go poufałości. Chociaż nie znając nawet ćwierci zgłoski w smoczym narzeczu, wojownik bez trudu mógł domyślić się przedmiotu rozmowy.

Aspirujący do podmiotu przedmiot rozmowy, wciąż trzymający w rękach inny niebezpieczny, załadowany przedmiot, strzyknął śliną przez zęby, prosto pod nogi dyskutantów. Owym treściwym i zrozumiałym dla większości ras oraz kultur komunikatem dając do zrozumienia, co sądzi o tym wszystkim.

Podobnie jak Windrin, zignorował czarownika. Była to najlepsza i najbardziej wyrozumiała rzecz, którą mógł dla niego uczynić w tym momencie. Miast tego, całą swoją uwagę i narastającą do rankoru ansę poświęcił wyłącznie czarodziejce. Nie było w tym krzty fałszu, wyłącznie zimna i obliczona na wszystko konsekwencja. O ile darzył niechęcią kompromisy, o tyle nie dopuszczał istnienia czegoś takiego jak odmowa, ani dalszego istnienia tych, którzy przedstawiali mu ją w sposób lekceważący i urągający jego osobie.

Nie toczył wkoło dzikim wzrokiem, nie uśmiechał się paskudnie ani nie uprzedzał uprzejmie, co zrobi, komu i jak bardzo będzie bolało. Westchnął tylko ciężko, nieomal z żałością.

- Ot, parszywa dola. Znowu nie udało się po dobroci – stwierdził, niby ze smutkiem, lecz fałszowanym źle skrywaną uciechą.

Wciąż nie spuszczając wzroku z elfki, nie baczył na nic innego, łącznie z przewagą liczebną i jednego spośród tubylców szykującego się akuratnie do strzału. Samemu oddając swój własny pod adresem głowy całego przedsięwzięcia. Dzięki kilkuletniej praktyce rozumiejąc, że pozbawiona jej masa zmierzająca w jego kierunku, posiadająca nieważne jak wiele rąk i dzierżonych w nich sieci i pałek, stanie się płochliwa i nieskoordynowana.

Nie mitrężąc z repetowaniem, pierwszą rzeczą, którą uczynił po strzale, było ściągnięcie z pleców brzeszczota i gotowość do tego, by dokończyć to, czego bełt był zaledwie przedsmakiem. W razie konieczności nie ułatwiając miejscowym powierzonego im przez czarodziejkę zadania, lecz nie bardziej niż było to konieczne. W myśl roztropnej zasady, by swe sprawy załatwiać z panem, nie famulusami.
 
Vantablack jest offline