Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-12-2020, 13:18   #109
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Bitwa na pokładzie i pod

Głośne krzyki statku alarmowały wszystkich. I Imrę jedzącą pod czujnym okiem jej samozwańczego “opiekuna”. I Harrana z Mmmho czytających księgi w swoich kwaterach.. oraz Vaalę, Kvasera i Wędrowca. Druidka pracowała nad naparami na własny użytek, kapitan statku kończył właśnie polerowanie nowych soczewek nasączonych magią, a niziołek zabawiał go rozmową.
Te wszystkie leniwe czynności przerwane zostały przez okrzyk Destiny. Ten ciągle zaś meldował.
- Przeciwnik zbliżył się od lewej burty, przeciwnik wlatuje pode mnie.
- Podawaj mi jego pozycję, dopóki nie nawiążę kontaktu - Wędrowiec wybiegał już z pracowni, kierując się na pokład. W biegu jego ciało pokrywało się ektoplazmatyczną skórą, a z pleców wyrastały skrzydła - Do załogi: jeśli zaatakuje, zajmę go w zwarciu i spróbuję podprowadzić, niech będą gotowi.
Imra rzuciła sztućcami o blat i pospiesznie wstała od stołu. Kiwnęła głową na Cromharga i ruszyła do jednej z balist odsyłając barbarzyńcę gestem, aby poszedł z kimś innym. Vaala słysząc te nowiny od sta-tek, warknęła, po czym zaprzestała swego zajęcia. Rzuciła na siebie szybko czar wzmacniający jej skórę, i opuściła kuchnię, pędząc na górę. Na wieść o zagrożeniu Harran wybiegł z kajuty i pobiegł na pokład, po drodze rzucając na siebie czar zwany powszechnie zbroją maga. Mmho odłożyła czytaną książkę na miejsce. Chwyciła swój łuk, który stał tuż obok niej i podobnie jak reszta załogi pobiegła czym prędzej na pokład. Kvaser zaśmiał się krótko pod nosem, lecz zamiast bez opamiętania biegnąć, zapytał Destiny:
- Gdzie jest i czym się zajmuje nasz przewodnik?
- Skirglet obecnie zwija się z bólu po zażyciu substancji z fiolki... kilka minut temu.- odparł Destiny. - Znajduje się obecnie w kabinie nawigacyjnej.
- Dobrze, pilnie informuj gdyby podjął jakieś podejrzane akcje. Przewiduje sabotaż.
Kvaser mówiąc to zaczął powoli szeptać słowa zaklęcia, czyniąc kilka prostych gestów rękami. Po tej krótkiej ceremonii ruszył na górny pokład.

Drużyna rzuciła się ku pokładowi. Jedni szybciej drudzy wolniej. Jedni wzmacniając siebie, inni planując już taktykę przeciw nieznanemu przeciwnikowi. Na pokład wypadł Bezimienny wykorzystując maksymalnie przyspieszenie… za nim Vaala z Harranem, każde z nich osłaniając swoje ciało magiczną osłoną różnej natury. W przypadku Vaali, mało estetyczną, bo je skóra nabrała faktury i barwy kory. Wraz nimi na pokład prawie wyszła Mmho… prawie bo została na schodach. Na górę kierował się też Kvaser. Pod pokładem została też Imra i jej ochroniarz. Wojowniczka wykorzystując buty przyspieszenia, pozostawiła za sobą barbarzyńcę zmierzającego do jej kwatery i pognała ku celowi jakim była balista, by strzelić w potwora. Wymagało to olbrzymiego wysiłku zgrania i szczęścia. Ale udało się.
Wojowniczka dopadła balisty i wystrzeliła ładujący się z automatu pocisk. Ten poleciał z impetem w kierunku unoszącego się pospiesznie stwora i… okazał się być celny.
Pocisk trafił stwora wybuchając przy tym kwasem. Ale wydawać się zdawało, że zadał mu niewielkie jedynie obrażenia. Potwór musiał mieć jakąś odporność na ciosy… i to dość sporą, że mógł zignorować uderzenie balisty. Był też olbrzymi, długi co prawda na sześć metrów, ale jego rozłożyste skrzydła sprawiały że osiągał rozpiętość 24 metrów. Imra oceniła też, że ten poruszający się olbrzymią prędkością stwór może wylecieć poza zasięg balisty zanim będzie mogła oddać kolejną salwę.
Tymczasem Destiny znów zaczął wykrzykiwać paniczne komunikaty dotyczące sytuacji.
- Na okręt dokonano abordażu, wyczuwam najeźdźców pod pokładem, ale nie mogę ich zobaczyć!
Ponury uśmiech satysfakcji pojawił się na twarzy wojowniczki.
- Destiny! Z Cromhargiem pobiegnę na dół, niech reszta się zajmie potworem na górze - poinformowała statek i… znów pobiegła wyciągając po drodze miecz z pochwy. Tego się nigdy nie pozbywała.
- Na co dokonano co?? - Druidka nie zrozumiała słów sta-tek, chociaż o "najeźdźcach" to już do niej dotarło… No ale tam pobiegła Imra z tym całym barbarzyńcą, więc chwilowo to dla Vaali nie grało roli. Wokół nich krążyło bowiem jakiś wielgachne, złowieszczo wyglądające ptaszysko, stworzone jakby nieco z cienia? Tym trzeba się zająć…
- Żryj to, a nie sta-tek! - Vaala podbiegła obok Wędrowca, po czym rzuciła na potwora zaklęcie.
Przerośnięta latająca mysz nie zrobiła na Harranie pozytywnego wrażenia. Aby więc zniechęcić napastnika do próby skonsumowania załogi, rzucił w nietoperza garścią błyskawic.
Wędrowiec warknął głucho na widok bestii, która atakowała Destiny. I to akurat, kiedy przewozili bandę umarlaków? Dziwny przypadek.
-Destiny, do załogi - powiedział, by ci pod pokładem także go usłyszeli, po czym zawołał, biegnąc już w stronę burty - To martwiak! Zimno go nie ruszy, spróbujcie jasnym światłem! Abordaż to pewnie przywołani nieumarli, Harran, Vaala,może uda wam się ich odesłać! - do powiedzenia zostało wiele, ale nie miał czasu. Przeskoczył przez reling, rozpościerając skrzydła, tym samym czasie ektoplazma uformowała się wokół niego w napierśnik, a w dłoni pojawiło ogromne ostrze.
Niziołek spojrzał na sytuację, szczególnie na ptaszysko, którego pozycja raczej niziołkowi się nie spodobała czego dał wyraz przekleństwami pod nosem i zawróceniem na pięcie w kierunku potencjalnego abordażu.

Walka nad okrętem rozpoczęła się. Wędrowiec przybierając swoją bojową formę rzucił wyzwanie potworowi. Harran… rzucił najpotężniejszą błyskawicę do jakiej miał dostęp. Czar uderzył z całą furią w potwora niewątpliwie go raniąc, po tym jak błyskawice przeszły po jego ciele. Odpowiedzią potwora zaś był mroźny podmuch zimna przetaczający się po pokładzie okrętu i pokrywający go kryształkami lodu.
Dając przy tym okazję Wędrowcowi do uderzenia, ale wpierw… lodowy podmuch uderzył w jego ciało przenikając zimnem całe ciało. Niemniej konstruktowi udało się odpowiedzieć atakiem raniąc poważnie ciało potwora. Acz, jeśli potwór miał jakieś magiczne wspomaganie, to temu ciosowi nie udało się go rozproszyć. Mmho posłała trzy pociski w ciało potwora. Trafiła dwa razy raniąc go nieznacznie za drugim, trzecia strzała przemknęła obok cielska bestii. Uderzenie ogniste podbiegającej druidki natomiast… cóż… Vaala miała pecha. Stwór oparł się jej zaklęciu. Jej kolumna ognia spłynęła płomieniami nie czyniąc mu krzywdy.
Tymczasem… Harran zauważył nowe zagrożenie kątem oka. Zauważył za późno niestety. Ale skąd mógł wiedzieć? Skąd oni wszyscy mogli wiedzieć?
Drugi potwór ukryty za niewidzialnością wyłonił się spod statku… wszystko to było zaplanowane z góry. Jeden stwór ściągnął na siebie uwagę załogi, a gdy to mu się udało… drugi zaatakował z przeciwnej strony pod osłoną niewidzialności. Harran wykrył jego obecność, ale niestety zbyt późno. Stwór się pojawił wynurzając z drugiej strony burty i uderzył kolejnym stożkiem zimna z drugiej strony.
Wyglądało na to, że wrogie załodze istoty były nie tylko duże i nieumarłe… are wystarczająco inteligentne by stosować skomplikowane taktyki.
Tymczasem Imra uzbrojona w swój oręż podążyła wraz z niziołkiem na sam dół okrętu. Za nimi zaś gnał jej samozwańczy obrońca. Obecnie obciążony zbroją wojowniczki, niesioną w tobołku na plecach. Kvaser i Orirel zbiegli po schodach do przechowalni żywności i trupiej armii, gotowi zmierzyć się z wrogiem z którego powodu panikował Statek i… nikogo nie znaleźli. Gdzie byli ci wrogowie, którym udało się przeniknąć na statek? Gdzie się ukrywali?
Destiny nie mogło im powiedzieć… bo przecież nie potrafiło ich zlokalizować.
Imra i niziołek opuścili spiżarnię i wtedy dopiero… zostali zaatakowani.
Cienie ożywiły się… Bo nie wszystkie cienie tutaj były naturalnymi zjawiskami.
Dwa z nich zaatakowały znienacka Imrę i Kvasera. Wojowniczka została dotknięta i poczuła jak siły ją opuszczają. Kvaser, mimo że nie dał się zaskoczyć tak jak ona ledwie zdołał uniknąć dotyku wysączającego siłę z ciała. On też pierwszy zauważył, że dwa inne cienie zamiast skupić atak na niziołku i wojowniczce podążają wyżej przenikając przez sufit.

Poinformowana przez paniczny głos Destiny Imra podparła się ściany czując jak opuszczają ją siły przez zdradziecki atak cienia. Spojrzała niemrawo za znikającymi przeciwnikami i odrzucając butelkę na podłogę (najdelikatniej jak to możliwe) wzbudziłą smoczą krew. Potem usłyszała o kolejnym nietoperzu.
- Destiny, przekaż Lordowi Arismowi, że jeśli mu zależy w dotarciu do grobowca jego pomoc będzie potrzebna w tej potyczce - miała nadzieję, że spanikowany statek nie zgubi jej prośby w nawale przekazywania informacji.
Kvaser fuknął wściekle unikając ataku. Nie lubił tych podstępnych kreatur, znał je. Tych, których zabiły, przemieniały w podobne sobie stwory… lub tak się rozmnażały. Efekt był taki, że jeśli już w większej walce osiągały przewagę, ta rosła lawinowo wraz z każdym trupem.
Zaryczał raz jeszcze.
I na tym skończyła się wściekłość nizioła… na moment. Na jedno uderzenie serca Kvaser był absolutnie spokojny. Niewzruszony jak góra.
A potem góra rozerwała swoje trzewia w tumanach czarnego, wyjącego dymu, a żar jak z wielkiego pieca zaczął bić od niziołka. W dymie widać było iskry, żar i jakieś sylwetki. Szept.
A Kvaser szybkim ruchem dobył miecza na plecach, wprawny obserwator zauważył, że ostrze samo podążyło do rąk niziołka.

- Pieprzony sukinsyn… sukinsyny - Warknęła Vaala, czując okropne zimno, przenikające jej ciało. A gdyby nie powaga sytuacji, to może nawet by się uśmiała ze sterczących jej na baczność sutków pod ubiorem. Teraz jednak nie… przemieniła się szybko w wielkiego żywiołaka wody, i poczuła nieco lepiej. Następnie zaś poczęstowała tego samego wroga małym, prywatnym, ognistym piekłem…
Harran ponownie poczęstował tego samego nietoperza wiązką błyskawic, po czym cofnął się pod pokład. Miał wrażenie, że kolejna porcja zimna zamieni go w lodowy posąg.
Mmho nie traciła czasu na przeklinanie pod nosem. W pełni skupienia oddawała strzałę za strzałą mierząc w swój poprzedni cel.

Walka z potworami okazała się kłopotliwa… ale czegóż innego spodziewać się na Acheronie? Ten plan egzystencji do bezpiecznych nie należał. Niemniej sukcesem było poważne poranienie wroga. Szkoda, przybył w towarzystwie. I to w dość licznym.
Dwa cienie zaatakowały dwójkę awanturników w ładowni. Były szybkie i ciche, a choć ich dotyk nie przynosił bezpośrednio śmierci to… groził takim czymś z czasem. Kvaser się o tym przekonał, gdy i jego dotknęło zimne muśnięcie śmierci, tym razem… jego zwinność nie wystarczyła. Atak na Imrę zakończyłby się pewnie podobnie, gdyby nie Cromharg, który bezczelnie popchnął ją w bok przyjmując ten “cios” na siebie. Zasłonił ją swą piersią dosłownie i przyjął cios na klatę. Po tej napaści cienie cofnęły się nieco. Normalnie nie miałoby to znaczenia… ale tak się składało, że za cieniami były ściany statku, w które te stwory wniknęły.

Tymczasem ponad pokładem Bezimienny, który mocno ucierpiał na swoim ciele, zaatakował z furią cieniste skrzydło. I te ataki były celne.. dwa pierwsze. Trzeci chybił, bo potwór nagle osunął się w dół. Na szczęście nie było to problemem. Bowiem dwa pierwsze wystarczyły, by uśmiercić potwora… więc konstrukt “doskoczył” w błysku teleportacji do drugiego.
Ten, albo z zemsty za śmierć towarzysza, albo słusznie uznawszy konstrukt za zagrożenie postanowił go zaatakować. Potężna paszcza capnęła kłami w pobliżu ciała Bezimiennego, ale na szczęście niecelnie, nie trafiając ani razu.
Mmho zaś zaczęła posyłać serię strzał z łuku. Jedna za drugą… Już za pierwszym razem trafiając wyjątkowo celnie. Strzała wbiła się w jedno z oczu nieumarłego. Druga także niezwykle cenna wbiła się w szyję, trzecia w tors. To były mistrzowskie strzały, godne prawdziwej wirtuozki łuku. Gdyby zamiast stwora były tam trzy elfy… żaden z nich by już nie żył. Niestety nieumarłe potwory charakteryzowały się nadspodziewaną odpornością.

Vaala zaś została zaatakowana… z miejsca którego się niespodziewała. Cienista istota wyłoniła się z podłogi i dotknęła ją przeszywając jej przemienione ciało… nieprzyjemnym zimnem nadnaturalnego pochodzenia i wysysając jej siły. Choć tylko w niewielkim stopniu.
Mimo tych “obrażeń” Vaala zdołała użyć swojego czaru na drugim potworze, a po niej Harran powtórzył swoje uderzenie błyskawicy. I o ile płomienie druidki spadły ognistą lawiną na potwora, o tyle… magowi z Osirionu ta sztuka się nie udała. Tym razem magia go zawiodła i błyskawica uderzając w potwora spłynęła po nim jak woda po kaczce nie czyniąc mu krzywdy. Ale nie zawiódł go za to refleks, bo uniknął dotyku cienistej istoty, która wynurzyła się obok niego.

- Zabraliście mi miecz nie ufając mi. Jakże mam teraz walczyć, skoro pozbawiliście mnie broni? Tak powiedział. - odparł Destiny, podczas gdy trójka wojowników pod pokładem straciła cel z oczu. Cienie wykorzystały ciasne korytarze statku na swoją korzyść. Zapewne wynurzą się za chwilę… zaatakują i schowają się w znów ścianach wykorzystując swoją bezcielesność. Nie były może i potężnym przeciwnikiem, ale wyglądało na to, że będą irytującym.
 
Sindarin jest offline