Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2020, 17:38   #49
Ayoze
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
Po usłyszeniu słów Laveny, Bahadur tylko wyszczerzył się szeroko do odchodzącej kobiety, ale już nie komentował. Nie było sensu a i czas też nienajlepszy. Pannica miała tak wysokie mniemanie o sobie, że gdyby jej ego mogło przyjąć realną formę, teraz zgniotło by ich wszystkich na miazgę. Oby tylko w pewnym momencie jej przekonanie o własnej wielkości nie doprowadziło do zguby ich wszystkich. Ta myśl mu się nie spodobała, ale szybko ją odrzucił, podążając do kolejnej komnaty.

A tam czekało na nich całkiem ciekawe znalezisko. Pozłacany rydwan, którym pewnie jeździł sam Akhentepi w czasach swojej świetności. Tropiciel aż zagwizdał pod nosem.
- Niezła bryczka - powiedział. - Szkoda, że nie damy rady jej wynieść na powierzchnię. No chyba, że któreś z was dysponuje odpowiednimi umiejętnościami rozkręcenia i potem skręcenia tego cudeńka? Pewnie sporo byśmy dostali za tak dobrze zachowany rydwan.

Chwilę potem Lavena znalazła skrzynię, która ponoć zabezpieczona była pułapką. Bahadur tym razem nie przyglądał się jej pracy, tylko oglądał powieszone skóry zwierząt. Nie przetrwały próby czasu i nie nadawały się już do niczego. Gobelin jednak wyglądał całkiem-całkiem i mogli go zabrać w drodze powrotnej.

Skrzynka stanęła w końcu otworem, a w środku leżało sobie parę flakonów i dwie książki. Tomiszcza Bah zostawił dla pozostałych, samemu zgarniając do plecaka jedną z mikstur leczniczych.
- Jakby ktoś potrzebował się podleczyć, obstawię wam, nie martwcie się - zapewnił.

W następnym korytarzyku kilka masek spoglądało na nich ze ściany i przez chwilę ifryt myślał, że to może być jakaś pułapka, ale na szczęście nic się nie wydarzyło. Grimm wyjaśnił im, jakich starożytnych bogów określały dwie ostatnie maski, po czym zabrał wszystkie ze ściany i wrzucił do swojego plecaka.
- Powinniśmy dostać za nie dobry pieniądz, jeśli ten handlarz, o którym mówiła niedawno Linn jest tak uczciwy, jak nasza Rybcia twierdzi - rzucił. Nie było powodu, żeby jej nie wierzyć, ale wolał zostawić sobie margines.

Kolejna komnata wyglądała jak mała zbrojownia i wspomnienie wojennych przygód Akhentepiego. W dodatku Jasar napomknął, że tarcza stylizowana na skarabeusza emanuje magią, co było dobrym prognostykiem przed zapuszczeniem się głębiej w grobowiec. Pewnie to nie ostatni magiczny przedmiot, na jaki trafią. Były też trzy skrzynki i urna, które trzeba było sprawdzić.

Widok jakichkolwiek skrzyń działał chyba na Lavenę jak światło na ćmę i półelfka od razu tam ruszyła, a Bah już miał swoje na ten temat powiedzieć, gdy kątem oka ujrzał, że coś porusza się na dioramie przedstawiającej jakąś bitwę. I się nie mylił, bo z makiety zaczęły zeskakiwać drewniane ludziki z tarczami i tycimi włóczniami!
- Drewniane ludziki? Serio? - rzucił i sięgnął po łuk, wciąż trochę nie dowierzając, z kim mają walczyć. - I co one chcą nam zrobić tymi miniaturowymi włóczniami? Podrapać po nodze?

Nakładając strzałę na cięciwę ruszył nieco w głąb sali i wycelował. Był dobry w strzelaniu do bliskiego celu, co bardzo szybko potwierdził. Wypuścił pocisk, który przeciął ze świstem powietrze i wbijając się w najbliższy konstrukt, rozpołowił go, odrzucając w tył.
- Jeden z głowy, ekipa! - powiedział wesoło, przygotowując się do kolejnego ataku.
 

Ostatnio edytowane przez Ayoze : 12-12-2020 o 17:54.
Ayoze jest offline