Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2020, 21:01   #138
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Lasy planety Summit



Czas misji 19:51:12
Czas lokalny 11:06:17

Najpierw przyjechał drugi APC, z którego wyskoczył… Ehost. Czy to on nim kierował? Jakoś tak, nikt się tym na chwilę obecną nie zainteresował. Lekarz wraz z Ehostem zapakowali więc rannego do APC i odjechali nim na powrót do labów.

Grupka “ścigająca” udała się z kolei piechotą jakiś kilometr, czy tam dwa, do miejsca, gdzie stał zniszczony pojazd porywaczy da Silvy… nic szczególnego nie odkryto. Z kolei po jakiś 30 minutach, przyjechał ponownie APC, i wszyscy mogli się do niego wpakować, by podążyć za pojazdem latającym, do jakiego “uciekinierzy” się przesiedli.

Wtedy też okazało się, iż - owszem, Ehost był znowu w transporterze, i najwyraźniej miał im towarzyszyć w owej wyprawie - APC kierowała… Erica Chezas! Pani naukowiec radziła sobie świetnie obsługując owy pojazd, i nie miała zamiaru ustępować miejsca za kierownicą. Wyjaśniła krótko, oczywiście podkreślając paroma epitetami wśród kłębów papierosowego dymu, jak to przekonała porucznika Reynoldsa do tego zdania.


Obecność inżynier na tej misji chyba nie każdemu przypadła do gustu, szybko jednak okazało się, iż bez niej, błądziliby po omacku. Bowiem śledzenie pojazdu uciekinierów z orbity przez “Goliatha” śledzeniem, ale ona jako jedyna, wpadła na pomysł, by sprawdzić położenie osobistego nadajnika pani da Silvy! Wspólnie z JJ podłączyli więc jej mini-komp do APC, i po chwili okazało się, że… owszem, owy nadajnik przemieszczał się z zawrotną prędkością po planecie Summit, tak jak to obserwował statek na orbicie. No ale przynajmniej wykluczono właśnie możliwość zrobienia Marines w balona, i doprowadzenia do sytuacji, gdy pojazd wieje w jedną, a nadajnik dyrektor przemieszcza się w drugą.

Pozostawał tylko fakt, iż owy latający pojazd, przemieścił się już w ciągu ostatniej godziny o… 100 kilometrów. A gonienie go APC, przedzierając się nim przez dzicz, było idiotyzmem.

Dowództwo zaś odmawiało wysłania UDL!!





Czas misji 20:16:35
Czas lokalny 11:31:40

Po około 30 minutach jazdy przez lasy, większość miała już dosyć tego pościgu, który nawiasem mówiąc, był totalnie bez sensu. Pojazdem naziemnym, jadąc przez dzicz, w życiu nie dogonią pojazdu powietrznego, który leciał cholera wie jak daleko.

Co prawda owszem, gdy kiedyś uciekinierzy wylądują, to będzie wiadomo, gdzie trzeba dotrzeć, ale na chwilę obecną, i po 130 minutach, odległość między nimi wynosiła jakieś 120 kilometrów, i nic nie wskazywało, by “porywacze” w końcu się zatrzymali. Szlag by to wszystko trafił.

- Jak nie zjebiecie kogo trzeba, i nie zdobędziecie czegoś latającego, to my tak możemy przez następne kilka godzin bujać się po tych wertepach do bólu... - Powiedziała Erica z miejsca kierowcy, paląc sobie kolejnego papierosa, przy otwartych bocznych drzwiach. W końcu jak postój, to postój, nawet choć na 5 minut.


Należało więc podjąć jakąś poważniejszą decyzję, należało zdecydować co czynić dalej. I to wcale niekoniecznie, musiała być to decyzja zgodna z regulaminem wojskowym. Niecodzienne sytuacje wymagają bowiem niecodziennych pomysłów, i rozwiązania spraw, choćby nawet grożących naganą za… niesubordynację?

Kilka głów zaczęło ciężko myśleć, ale i kilka par oczu po prostu gapiło się na Singa z wyczekiwaniem.








Czas nieznany
Lokacja bliżej nieznana
Planeta Summit

Veronica da Silva ocknęła się z bólem rozchodzącym po całym ciele. Przez kilka pierwszych chwil trzęsła się jak galareta, próbując jakoś dojść ze sobą do ładu i składu.

Ciało poddawane torturom, gnębione fizycznie na różne sposoby, zgniatane, porażane prądem, cięte i przypalane… "śpiewała" sukinsynowi co chciał. Wyjawiała wszystko, o wszystkim i wszystkich. Każdy bowiem kiedyś w końcu mięknie, każdy już dłużej wytrzymać nie potrafi. Nawet największy twardziel, poddawany treningom na takie okazje. A ona do takiej grupy się przecież nie zaliczała.

Leżała na materacu, a ten bezpośrednio na podłodze. Puste pomieszczenie bez okien, rozmiarów około trzech metrów na trzy, lampa na suficie, jedne drzwi, świecący obok nich panel w opcji "zamknięte, zaryglowane". Nawet brak durnego wiaderka żeby… jej wzrok spoczął na kratce wentylacyjnej ściany. 40cm na 40cm. Może? Tylko jak ją otworzyć, jak odkręcić śrubki mocujące?










***

Komentarze jutro...
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline