Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2020, 22:29   #1933
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Na jednym z postojów Leonard wdał się w pogawędkę z podróżnymi przebywającymi w zajeździe i nie potwierdził informacji od krasnoluda, który winą za podatki obarczał Gildię Kupiecką. Otóż, system prawny miasta Middenheim nie pozwalał na takie, jednoosobowe uchwalanie praw. Oczywiście, na samej górze znajdował się Graf Boris Todbringer i to on stanowił prawo, ale posiłkował się całą masą doradców, wśród których prym wiedli Kanclerz oraz Trzej Magistrowie Praw, a także nie do końca związani z sprawą podatków Trzej Marszałkowie, Mistrz Gildii Magów i Alchemików, głowa kościoła ulrykan Ar-Ulryk. Oczywiście Komisję i Gildie miały wpływ na to co działo się w mieście, ale tylko pośrednio. Geldmann usiłował także wyniuchać coś na temat sporu religijnego, ale w tej materii ludzie byli znacznie ostrożniejsi. W każdym razie, nie wyglądało na to, żeby Kościół Białego Wilka wspierał Synów Ulryka. Sektę tworzyli fanatycy, gotowi zabijać w imię swojego boga i tępić wyznawców Sigmara na każdy sposób. A działania Sigmarytów były odpowiedzią na wrogość i agresję.

*

Axel skręcił w wybrany przez Wolfganga na podstawie przepowiedni trakt wiodący gdzieś w lasy na zachód od głównej drogi wiodącej do Middenheim. Był ponury, deszczowy dzień i wóz wolno toczył się błotnistą drogą. Za jednym z zakrętów, Wolfgang i Lothar zeskoczyli z pojazdu i skryli się w przydrożnych krzakach, a Axel niespiesznie pojechał dalej.

Nie czekali długo. Po kilku minutach zobaczyli samotnego jeźdźca, okutanego w opończę, który wolno, wpatrując się w ślady kół w błocie podążał za nimi. Nie wyglądał groźnie. Nie widać było, aby był uzbrojony. Co prawda miał kuszę, ale przypiętą do juków i toporek zwisający z łęku siodła. Techler splótł magię i na znak przyczajonego Lothara posłał ją pod postacią podmuchu w kierunku jeźdźca. Uderzony magicznym ładunkiem człowiek zachwiał się na siodle i runął w błoto.

*

Podróż z ober-pisarzem nie należała do przyjemnych i Berni wraz z Leonardem wypatrywali każdej okazji, aby skupić swoją uwagę na czymś innym niż opasłe, obleśne twarze współpasażerów. Okazja nadarzyła się, gdy na poboczu traktu spostrzegli grupkę ludzi. Kilku zakapturzonych oprychów tłukło jakiegoś człowieka. Woźnica zwolnił i niemal zatrzymał się, aby sprawdzić co się dzieje.

- Ejże – Hosselberg przełknął kęs kiełbasy czosnkowej i uchylił okienko w przedniej części powozu, które umożliwiało kontakt z woźnicą. – Cóż się zatrzymujesz, łachmyto? Dalej, jazda! Za bilety płacimy. Nie nasza sprawa co się tu dzieje. Jedź, bo skargę złożę, a mam znajomków w Waszej kompanii przewozowej, to do końca życia roboty nie znajdziesz.

Hosselbergowa dorzuciła parę niewybrednych słów, popierając męża, a dziatwa śmiała się obleśnie, zachęcana przez rodzicieli.

- Nie godzi się podróżnego samego ostawić – odpowiedział woźnica, ale nie zatrzymał się, a zwolnił tylko, niezdecydowany. – Przecie to człowiek, jak my, trzeba pomóc, a przynajmniej dowiedzieć się o co idzie…

- Jedź pacanie, jak ci praca miła
– warknął ober-pisarz. Berni patrząc przez okno dostrzegł, że bity na poboczu miał na sobie habit sigmaryckiego zakonnika wystający spod ubrudzonej błotem opończy, a stojący nieopodal muł na zadzie prezentował wypalone znaki klasztornej stadniny.
 

Ostatnio edytowane przez xeper : 21-12-2020 o 09:51. Powód: literówki
xeper jest offline