|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
11-12-2020, 18:42 | #1931 |
Reputacja: 1 | Berni wsiadł do karocy i zajął miejsce przodem do jazdy. Przytrzymał miejsce Geldamannowi, zanim wsiedli pozostali pasażerowie. Kleryk Ranalda wiedział, że kamraci są gdzieś przed nimi, toteż był czujny i gotowy do akcji. Sęk w tym, że akcja nie nadchodziła. Rad był, że nie podróżuje sam, lecz z Leonardem. Zawsze to raźniej na trakcie. Na zagajanie rozmową ober-pisarza miejskiego Joachima Rudolfa Hosselberga Berni wymamrotał niewyraźnie swe miano i nasunął kapelusz na głowę pragnąć się zdrzemnąć. Niestety rodzinka Hosselbergów nie dała się spławić i jakby nigdy nic gadała o dupie maryni i sprawach mniej ważnych. Czas mijał nieznośnie wolno. Chcąc nie chcąc Bernhardt wypatrywał przez okno dyliżansu okoliczności przyrody, byle nie spoglądać na pulchną córkę Hosselberga. |
11-12-2020, 23:32 | #1932 |
Reputacja: 1 |
|
12-12-2020, 22:29 | #1933 |
Reputacja: 1 | Na jednym z postojów Leonard wdał się w pogawędkę z podróżnymi przebywającymi w zajeździe i nie potwierdził informacji od krasnoluda, który winą za podatki obarczał Gildię Kupiecką. Otóż, system prawny miasta Middenheim nie pozwalał na takie, jednoosobowe uchwalanie praw. Oczywiście, na samej górze znajdował się Graf Boris Todbringer i to on stanowił prawo, ale posiłkował się całą masą doradców, wśród których prym wiedli Kanclerz oraz Trzej Magistrowie Praw, a także nie do końca związani z sprawą podatków Trzej Marszałkowie, Mistrz Gildii Magów i Alchemików, głowa kościoła ulrykan Ar-Ulryk. Oczywiście Komisję i Gildie miały wpływ na to co działo się w mieście, ale tylko pośrednio. Geldmann usiłował także wyniuchać coś na temat sporu religijnego, ale w tej materii ludzie byli znacznie ostrożniejsi. W każdym razie, nie wyglądało na to, żeby Kościół Białego Wilka wspierał Synów Ulryka. Sektę tworzyli fanatycy, gotowi zabijać w imię swojego boga i tępić wyznawców Sigmara na każdy sposób. A działania Sigmarytów były odpowiedzią na wrogość i agresję. * Axel skręcił w wybrany przez Wolfganga na podstawie przepowiedni trakt wiodący gdzieś w lasy na zachód od głównej drogi wiodącej do Middenheim. Był ponury, deszczowy dzień i wóz wolno toczył się błotnistą drogą. Za jednym z zakrętów, Wolfgang i Lothar zeskoczyli z pojazdu i skryli się w przydrożnych krzakach, a Axel niespiesznie pojechał dalej. Nie czekali długo. Po kilku minutach zobaczyli samotnego jeźdźca, okutanego w opończę, który wolno, wpatrując się w ślady kół w błocie podążał za nimi. Nie wyglądał groźnie. Nie widać było, aby był uzbrojony. Co prawda miał kuszę, ale przypiętą do juków i toporek zwisający z łęku siodła. Techler splótł magię i na znak przyczajonego Lothara posłał ją pod postacią podmuchu w kierunku jeźdźca. Uderzony magicznym ładunkiem człowiek zachwiał się na siodle i runął w błoto. * Podróż z ober-pisarzem nie należała do przyjemnych i Berni wraz z Leonardem wypatrywali każdej okazji, aby skupić swoją uwagę na czymś innym niż opasłe, obleśne twarze współpasażerów. Okazja nadarzyła się, gdy na poboczu traktu spostrzegli grupkę ludzi. Kilku zakapturzonych oprychów tłukło jakiegoś człowieka. Woźnica zwolnił i niemal zatrzymał się, aby sprawdzić co się dzieje. - Ejże – Hosselberg przełknął kęs kiełbasy czosnkowej i uchylił okienko w przedniej części powozu, które umożliwiało kontakt z woźnicą. – Cóż się zatrzymujesz, łachmyto? Dalej, jazda! Za bilety płacimy. Nie nasza sprawa co się tu dzieje. Jedź, bo skargę złożę, a mam znajomków w Waszej kompanii przewozowej, to do końca życia roboty nie znajdziesz. Hosselbergowa dorzuciła parę niewybrednych słów, popierając męża, a dziatwa śmiała się obleśnie, zachęcana przez rodzicieli. - Nie godzi się podróżnego samego ostawić – odpowiedział woźnica, ale nie zatrzymał się, a zwolnił tylko, niezdecydowany. – Przecie to człowiek, jak my, trzeba pomóc, a przynajmniej dowiedzieć się o co idzie… - Jedź pacanie, jak ci praca miła – warknął ober-pisarz. Berni patrząc przez okno dostrzegł, że bity na poboczu miał na sobie habit sigmaryckiego zakonnika wystający spod ubrudzonej błotem opończy, a stojący nieopodal muł na zadzie prezentował wypalone znaki klasztornej stadniny. Ostatnio edytowane przez xeper : 21-12-2020 o 09:51. Powód: literówki |
14-12-2020, 11:25 | #1934 |
Reputacja: 1 | Berni miał dość rodzinki Hosselbergów. Podświadomie wolał spotkanie z oprychami aniżeli kontynuację podróży z rodzinką "prosiaków", jak zaczynał w myślach określać. Innym argumentem było, że kapłan Sigmara był katowany a Berni nie lubił przemocy. Na zasadzkę na dyliżans mu to nie wyglądało. Kuc ze znakiem klasztornej stadniny, przekonał go do trafności swej decyzji. Zwrócił Leonardowi na brutalną scenkę rodzajową za oknem szybkim "trzeba pomóc" i zwrócił się do woźnicy ignorując Hosselberga. - Nie godzi się na trakcie podróżnego zostawić, panie woźnico, prawda. Zatrzymuj się Pan i szykuj garłacz. Ja wezmę kuszę i porozmawiamy z opryszkami od serca. Sigmaryta sczeźnie jak nie pomożemy Ku zgrozie pasażerów, sięgnął po swą kuszę po siedzeniem. Otworzył drzwiczki od karocy i wyskoczył na drogę. Założył bełt. - Ejże, wędrowcy! - ryknął w kierunku opryszków celując w najbliższego. - Odstąpcie zakonnika, inaczej bełtem pomogę podjąć trafną decyzję! Spierdalać do lasu migusiem, chędożyć niedźwiedzie! W razie oporu zamierzał strzelić. |
14-12-2020, 13:27 | #1935 |
Administrator Reputacja: 1 | Zastawienie pułapki na kogoś idącego twoim tropem było rzeczą, o jakiej często się mówiło i czasami stosowało. Oczywiście sukces takiego działania zależał od wielu czynników. Albo śledzący nie należał do najbystrzejszych tropicieli, albo też kompanom Axela dopisało szczęście, bowiem człek w purpurze wpadł w pułapkę i, potraktowany zaklęciem, spadł z konia. Na wąskiej drodze dość trudno było zawrócić wóz, więc nieco czasu minęło, nim Axel zdołał wrócić do swych kompanów. |
14-12-2020, 15:19 | #1936 |
Reputacja: 1 | Berni miał rację, to był Sygmaryta. Niewiele to zmieniało, bo pomóc napadniętemu należało, kimkolwiek by nie był. Leonard pięścią strzelił w burtę dyliżansu, mając nadzieję, że nie pakują się w środek religijnej dysputy między Synami Ulryka, a wyznawcą Młotodzierżcy, a zwykły napad. - Zatrzymuj! Poszedł w ślad za Zinggerem, ładując kuszę. Czasu będzie na jeden tylko strzał, ale liczył raczej na efekt psychologiczny, jaki wywrą naładowane i skierowane w stronę bandytów bronie. Był ciekaw, czy napastnicy pójdą za rada Bernhardta, czekał w milczeniu na ich reakcję, gotowy do strzału.
__________________ Bajarz - Warhammerophil. |
15-12-2020, 20:38 | #1937 |
Reputacja: 1 |
|
15-12-2020, 21:44 | #1938 |
Reputacja: 1 | Lothar spojrzeniem szukał purpury w wiadomej części ubioru lub na dłoniach ofiary czaru. Jeśli ją znalazł, pomógł czarodziejowi nie szczędząc sił i środków, za to oszczędzając słowa. Jeśli zaś człek mógłby się okazać się przypadkowym przechodniem, użyje słów, by przekonać o chęci pomocy i rąk do pomocy w podniesieniu się podróżnemu... by Wolfgang miał możliwość wygodnego uśpienia go. |
21-12-2020, 10:16 | #1939 |
Reputacja: 1 | Podziałało. Nie trzeba było uciekać się do przemocy fizycznej i rozlewu krwi, żeby opryszki zostawiły skopanego duchownego w błocie i ciskając obelgi, czy prędzej zniknęli w lesie. Przez moment między drzewami widać było wilcze kapoty, które rozbójnicy mieli zarzucone na plecy, a potem jedyną oznaką przerwanego napadu pozostały jęki gramolącego się na nogi sigmaryty. Ober-pisarz mimo swojego utyskiwania i gróźb został zignorowany. Woźnica wraz z Bernim i Leonardem pomogli wstać zakrwawionemu mnichowi na nogi. Ojczulek obtarł z twarzy krew i błoto, pobłogosławił znakiem komety i opowiedział co się stało. - Przeklęci zbóje! Jedzie sobie człowiek do rodzinnego domu, z klasztoru w Feislecht do Knipplegarten, a tu te sukinsyny, rozbójniki chędożone na kark spadają i tłuc zaczynają. A za co, spytacie? Za wiarę. Za wiarę sigmarycką! Dużo się mówi o tych jatkach na północy… Że wsie krwią spływają. Że nasi dobrzy, bogobojni ludkowie strasznych rzeczy od wyznawców Ulryka doznają. I za co? Za wiarę! Że niby fałszywego bożka wyznajemy. Że nasz Pan Sigmar, obrońca i opiekun to zwyczajny człowiek, któren nie powinien być między bogów liczony! Że to herezja! Nie godzi się tak, bracia moi, zbawcy… Winniśmy żyć w pokoju, jak od wieków było. Przecie Pan Zimy i Młotodzierżca sobie nie wadzą. Ba! Wiadomo, bo księgi o tym piszą, że Sigmar wyznawcą Ulryka był! Oni razem, a nie przeciw sobie stają. To knowania Mrocznych Potęg dążących do rozpadu naszego kraju. Widzą źli ludzie, że Cesarz chorowity i na łożu śmierci… Że następca tronu, ach Sigmarze niech to prawdą nie będzie, mutantem jest… Chaos już nie spiskuje, ale otwarcie między nami chodzi! Chaos ludźmi manipuluje, tak że nie wiedzą, że są jego narzędziem. Modlić się za Ulrykan trzeba, chociaż jak widzicie, gębę mi obili i chyba parę żeber nadwyrężyli. * Pojmany właściwie nie stawiał oporu. Ogłuszony nieco po niespodziewanym upadku z konia, nim na dobre się pozbierał, już dostał od Wolfganga dawkę Eteru, która wyprawiła go do sennej krainy. A kiedy się obudził chwilę później, leżał skrępowany na wozie, a nad nim pochylały się trzy wrogie twarze… - Ludzie, dobrzy ludzie… – jęknął z przerażeniem w oczach wodząc od twarzy do twarzy. – Cóż chcecie? Na Sigmara i Ranalda, sakiewkę weźcie… Konia weźcie… Nie ubijajcie… Proszę… Błagam… Ja dzieci mam… Żonę… Matkę niewidomą… Proszę…. Nie róbcie krzywdy… |
21-12-2020, 11:16 | #1940 |
Administrator Reputacja: 1 | Aż dziw brał gdy się człek dowiadywał, ile na świecie jest niewidomych matek. Wyrodne dzieci je oślepiały czy co? Z drugiej strony... gdyby Axel znalazł się w takiej sytuacji, to dorzuciłby jeszcze dziecko w drodze. No ale nie był, więc do słów jeńca podchodził z pewną rezerwą. - Jeśli szczerze wyznasz swoje winy - powiedział, równocześnie wyciągając sztylet zza pasa - to może jeszcze dziatki zobaczysz, a przy odrobinie szczęścia i swą niewiastę wychędożysz. Ale jeśli twoje odpowiedzi nie przypadną nam do gustu, to już z żadną kobitą przyjemności nie zaznasz, czy to ślubną, czy nie. Nakierował ostrze sztyletu na krocze jeńca. - Imię, nazwisko, skąd jesteś - zadał pierwsze pytania. - Kto cię na nas nasłał? - Przeszedł do konkretów. |