Wątek: Lost Station
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2020, 23:33   #113
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 22 - Dzień 15 13:00

Czas: Dzień 15; 13:00
Miejsce: “Aurora”; sektor mieszkalny; warsztat robotów
Skład: Vicente


Znów miał pełne ręce roboty. Od samego rana. Chociaż część planów to były zajęcia jakie mógł załatwić prawie od ręki i na poczekaniu. Jak wgrać w system bezpieczeństwa dodatkową komendę by meldował o zakłóceniach kamer albo pójść do magazynu, wziąć kamerę i zamontować ją u siebie w kajucie czy przed śluzą 15-ą. Podobnie z automatycznymi sprzątaczkami. Chociaż tutaj efekt był trochę kłopotliwy. Od rana dostał już trzy meldunki o niezidentyfikowanych przedmiotach jakie automaty znalazły na podłodze. Ale żadna z tych przeszkód nie okazała się godna uwagi. Trudno było jednak wgrać w program coś tak nieprzewidywalnego jak jakaś zagadka ułożona ze śmieci jakie powinien ten robot sprzątać. Coś co dla człowieka było pojęte na poziomie instynktownej intuicji trudno było ubrać w kod binarnych kryteriów by robot reagował podobnie jak człowiek.

Kimkolwiek był ten intruz dla systemów statków był niczym duch. Nie otwierał drzwi, nie uruchamiał alarmów, wind, nie wykrywały go czujniki ciepła ani żadne inne. Właściwie to poza zakłóceniami kamer nie było żadnych śladów jego obecności. A te na całą konstrukcję statku upstrzoną różnymi czujnikami i kameramizdarzały się tak rzadko, że mieściło się w średniej awaryjności sprzętu dlatego system nie robił larum. Nawet jakby ktoś tam faktycznie był z jakimś zakłócaczem to skąd się wziął i dokąd poszedł? Mógł właściwie wykluczyć udział jakiegoś dowcipnisia z załogi. Bo nawet jakby ktoś próbował zrobić taki żarcik musiałby się pojawić gdzieś w okolicy tych zakłóceń przed czy po. A nikogo takiego nie było. Wczoraj w ogrodzie co prawda był on i Agnes ale wyszli z ogrodu na korytarz jak już układanka była gotowa a wcześniej żadne z ich trójki nie opuszczało ogrodu by to zmajstrować. Podobnie jak to wcześniejsze zdarzenie o jakim wspomniała Agnes. Tam też była ona i na nagraniu i czujnikach ale jak już znalazła gotową układankę. I nikogo innego z załogi przy tych ułożonych słomkach i korkach nie było. Chociaż na każdym gdzieś przed czy po system zanotował Anubisa.

Z częściami zapasowymi do Zeevy to z tego co mówił Dragos to były. Całkiem spory zestaw, podobnie jak Chris miała swoje zapasowe podzespoły. Ale jak się wczoraj przekonał osobiscie sprzęt jakim dysponowała Zeeva był bardzo nowoczesny. Aż dziwne, że zwykła marine mogła sobie na taki pozwolić. Jedynie najnowsze wersje miały większe możliwości ale kosztowały fortunę i zwykle różne elity rezerwowały ją dla swoich elit sił specjalnych. Sprzęg Zeevy osiągnął swój limit. Można było wymienić jedno ramię czy oko na drugie czy coś podobnie ale raczej więcej niż ma obecnie nie dało się tam zamontować. Na to ani ona, ani jej brat, ani nawet Vicente nic nie mogli poradzić.

Więcej czasu spędził na ponownym oglądaniu nośnika danych jaki z centrum dowodzenia stacją przywiózł wczoraj Ryan. Znów widział ten film nagrany cyberoczami majora Johnsona. Teraz mógł go jednak obejrzeć sam i na spokojnie. Wyglądało na to, że film został nagrany w tym samym miejscu w jakim Ryan nagrał swoje nagranie. Czyli w centrum dowodzenia “Archimedesa”. Tylko różniły się jak dzień i noc. Na jednym było życie, światło, ruch, chaos, krzyki na drugim pustka, ciemność, bezruch, szron i cisza. Ale to musiało być to samo miejsce. I wiele więcej z tego małego dysku nie wyciągął. Był zbyt uszkodzony, czas i mróz zrobiły swoje. Z drugiej strony to był tylko podręczni nośnik danych, z tymi najważniejszymi i ostatnimi, coś jak elektroniczny nieśmiertelnik na takie właśnie okazje. W tym względzie sprawdził się całkiem nieźle. Wiadomo było jak zginął major Johnson. Ale możliwe, że gdzieś w trzewiach cyborga były inne dane. Tylko trzeba by je wydobyć. Ale było wątpliwe by ktoś bez kwalifikacji to był w stanie przeprowadzić. Zwłaszcza w skafandrze, przy latarce i w stanie nieważkości. Jemu mogło się to udać. Może Jericho albo Alice by dali radę. Z czego oboje byli już na stacji a Jericho miał towarzyszyć Ryanowi.

Wczoraj wyjaśniła się sprawa z kamerą z korytarza między 4 a 6 ładownią. Jak Tony z Alice poszli to sprawdzić po kolacji to nic na podłodze nie znaleźli. Żadnych rebusów i grafów. Tylko uszkodzona kamera. Jak Alice ją wymieniła na nową to śnieżenie ustało. A dziś jak ją sprawdził Vicente też nie było żadnych zakłóceń, sam monotonny obraz pustego korytarza.

Najwięcej przeprawy miał z robocią głową jaką Zeeva oberżnęła droidowi. Co za cacko! To był konstrukt zaprojektowany do walki. Typowy, mechaniczny szturman. Pod tym względem nie zaskakiwał. Sensory, komputery balistyczne, dalmierze, czujniki ruchu, elektroniczny nos czyli detektor związków chemicznych unoszących się w powietrzu, termo i noktowizja no szturmowy standard. Ale o generację nowszy niż to z czym do tej pory haker miał do czynienia. Istny robot z przyszłości. Na szczęście dla Zeevy był mocno uszkodzony. Mróz i czas też odcisnęły na nim swoje piętno i nie był w pełni sił. Niestety dla robotyka ze względów bezpieczeństwa elektroniczne mózgi robotów często montowano w najbezpieczniejszym miejscu - w korpusie. Więc nie mógł się dorwać do jego zasobów w pamięci. Na podstawie lokalnej pamięci odtworzył jednak, że droid przybył z 12-ki. Widocznie jak segment uzyskał energię to i przy okazji podładował też tego droida a ten ruszył przed siebie i w końcu dotarł do generatora gdzie Zeeva zakończyła jego podróż. Co więcej w tym pomieszczeniu z robotami na nagraniu widać było więcej szturmowych droidów.



Czas: Dzień 15; 13:00
Miejsce: “Aurora”; sektor mieszkalny; ogród
Skład: Agnes


Ogród po kolejnym dniu pracy zaczynał wyglądać jak ogród właśnie. Warunki zrobiły się całkiem przyjemne odkąd z Alice naprawiły instalację dostawczą. Teraz już udało się Agnes oczyścić większość terenu ze śmieci i opadłych liści. Wydatnie jej w tym pomagał automatyczny ogrodnik. To już leżało w standardowym programie ogrodniczym i jego możliwościach więc miała z niego wydatną pomoc. I tak w porę obiadu to jak skończyli to ogród świecił czernią świeżo rozwiezionej ziemi. Właściwie to zamiast trawy czy krzaków można było posadzić jakieś warzywa czy owoce. Nawet więcej zielska jakie chciała wychodować Alice. Przynajmniej teoretycznie. To porządkowanie ogrodu zbliżało się do końca więc można było zacząć planować co się chce mieć w tym ogrodzie. Na razie wyglądał jak wczesną wiosną czy późną jesienią przez te ogołocone z liści drzewa i krzaki. No ale w perspektywie tygodni to mogło znów się zazielenić i można było zacząć nowe życie. A Alice to nawet musiała być zadowolona z tej mini hodowli jaką Agnes dla niej zmajstrowała w kajucie bo wieczorem wpadła do niej z czekoladkami i podziękowaniem.

- Agnes? - rozmyślania przerwał jej głos Dragosa jaki po śniadaniu zgłosił się na ochotnika na dyżurnego na mostku. Zastąpił w tym Tony’ego jaki pełnił te obowiązki wczoraj. - Możesz przyjść na mostek? Komputer coś mówi, skany coś wykryły czy co. Nie jestem pewien, nie moja działka. Chyba nic groźnego bo nie drze się alarmem. - sądząc po głosie to ich spec od egzoszkieletów i loadmaster chyba nie bardzo wiedział z czym ma do czynienia.



Czas: Dzień 15; 13:00
Miejsce: “Aurora”; sektor mieszkalny; ogród
Skład: Seth + Vicente i Agnes


- No hej. - w słuchawkach zabrzmiał głos pokładowego medyka. Po śniadaniu poszedł do ambulatorium trochę smutny, że kapitan zarekwirował mu cały koks jaki zabrał do zbadania ze skrzyni.

- Wziąłem pod lupę to co mi wczoraj dałeś Vicente. - zaczął od przedstawienia powodu dla jakiego dzwoni. - To to samo co wcześniej znalazłem w ogrodzie. Ma taką samą budowę zewnątrzną i wewnętrzną. I dalej nie mam pojęcia co to jest. Ale jest niezniszczalne. - lekarz zaczął relacjonować to co badał od rana. Te kulki były bardzo sprężyste. Można było je zgnieść jak plastelinę a i tak wracały do poprzedniego kształtu. By zbadać ich możliwości i wytrzymałość Seth poddawał je skrajnie wysokim i niskim temperaturom, działaniom próżni, dekompresji, próbom twardości, elastyczności, topił w kwasach i zasadach no i w końcu wyszło mu, że cokolwiek to było było bardzo odporne na to wszystko. Udawało się to coś w końcu zniszczyć w odpowiednim zestawie ekstremalnych warunków no więc tak dosłownie to nie było niezniszczalne. Ale te kulki mogły wytrzymać bardzo wiele. Jak niesporczaki. Albo więcej.

- W środku coś jest. Ale nie mam takiego sprzętu by to zbadać. Chyba jakaś kulka, jakby rdzeń, ziarnko czy jądro. Nie wiem. Nie mam warunków aby sprawdzić co jest w środku. Potrzebuję czegoś lepszego. Sprawdziłem dane w komputerze ale komputer też jest głupi. Nie ma w pamięci nic o takich parametrach. To tak mówię jakby kogoś to interesowało. - podzielił się z kolegą i koleżanką wynikami swoich dzisiejszych badań.



Czas: Dzień 15; 13:00
Miejsce: “Archimedes”; Segment 08; ambulatorium
Skład: Tony, Alice i Zeeva


Alice nie udało się przekonać Tony’ego by został na mostku. A nie była władna rozkazywać własnemu kapitanowi. To raczej działało w drugą stronę. Tym razem więc lecieli na stację w takim samym składzie jak wczoraj tylko jeszcze z kapitanem. Lot przebiegał bez zakłóceń i Chris posadziła Black Hawka przy centrum gdzie wysiedli Ryan i Jericho. Potem przeparkowała maszynę krążąc parę minut nad nierozpoznaną 8-ką. Zgodnie z poleceniem kapitana najpierw mieli zbadać ten sektor a potem najwyżej wrócą do generatora. No to po tym jak blond pilot znalazła jakiś sprawny właz i zaparkowała to zaczęli sprawdzać.

Wyglądało, że to chyba były jakieś laboratoria. Można było poznać po napisach na ścianach kierujących do tego czy innego laba jakie wyłaniały się w świetle latarek. Ale ten segment mocno oberwał. Musiał zaliczyć bezpośrednie trafienia artylerią okrętową pomyślaną do niszczenia dużych, kosmicznych obiektów jak stacje i statki. No i spełniła swoje zadanie bo efekty trafień były straszne. Rozprute ściany, powykręcane grodzie, rozerwane pokłady, często i gęsto pozbawione atmosfery i z widokiem na głębie kosmosu. A tam gdzie ostała się atmosfera było tak zimno, że co się dało to zamarzło i wszystko pokrywał szron jaki mienił się w świetle latarek. Więc barwy i napisy wydawały się nieco rozmyte gdy ten szron przybierał barwę ścian, sadzy, napisów i złomu jaki pokrywał. Czasem łatwiej było zeskoczyć czy przejść jakąś dziurą niż mocować się z zakleszczonymi drzwiami. No ale z tego co zostało dało się wywnioskować, że kiedyś to chyba były jakieś laboratorium. Przynajmniej póki stacja się obracała to wciąż działała ta pseudograwitacja.

Przechodzili, przeskakiwali, przedzierali się przez kolejne fragmenty tego sektora. Tony chciał znaleźć jakieś komputery z jakich można by się dowiedzieć co tu się stało albo chociaż co tu kiedyś było. Na razie nie znaleźli czegoś co by dawało nadzieję na uruchomienie. Ale znaleźli jakieś strzałki prowadzące do jakiegoś centrum zarządzania. Jakby było w miarę całe to może tam by były jakieś całe komputery. Chociaż bez energii nie będą działać a bez hasła nie powinny wpuścić poza planszę logowania, tak samo jak Alice przerabiała wczoraj przy reaktorze. No ale może jak się da wyjąć jakieś nośniki danych to na frachtowcu da się coś z nich wyciągnąć.

Latarki oświetliły już napis na końcu korytarza, że tam już jest to centrum zarządzania. Ale podłogę częściowo szlag trafił więc się wyłamywała aż do wysokości piersi. Nie było trudno się wspiąć ale gdy się wspięli to z góry zobaczyli leżące na podłodze ciała. Cztery, nieruchome i pokryte szronem ciała z metalu rozrzucone na przestrzeni kilkunastu następnych kroków. Wyglądały jak ludzkie ciała. W hermetycznych kombinezonach, podobnych jakie wczoraj widzieli u tych ochroniarzy na nagraniu jakie zdobył Ryan a Vicente odkodował. Podobnie jak ci ochroniarze mieli broń i całą resztę ekwipunku bojowego. No ale leżeli nieruchomo na tym korytarzu pokryci szronem tak samo jak wszystko tutaj.



Czas: Dzień 15; 13:00
Miejsce: “Archimedes”; Segment 00; HQ
Skład: Ryan i Jericho


- Trochę kosmicznego surwiwalu i gotowe. - Jericho z zadowoleniem wskazał na butlę podpiętą pod spż. Trochę to było kombinacji. Dla Ryana po tylu czołganiach się w jedną i drugą stronę tymi rurami to już był prawie standard. Z tą “przyczepką” zaczepioną o kostkę skafandra jakoś się udało. Chociaż czuł się jakby przez całą drogę ktoś ciągnął go za tą kostkę do tyłu. I cholerstwem była istna męczarnia na każdym zakręcie. Dobrze, że tym razem za nim czołgał się Jericho to mu pomagał przepchać to co on ciągnął. Jakoś się udało znów wyleźć w tych prysznicach.

Potem jak się we dwóch rozglądali to odkryli dwie rzeczy. Temperatura była ekstremalnie niska. Czy to przez ten otwór w rurach coś się rozszczelniło czy chodziło o coś innego no faktem, że teraz temperatura wynosiła w okolicach -200*C. Druga rzecz była niejako powiązana z pierwszą bo jak nie mieli takiej presji czasu jak wczoraj miał Ryan to mieli okazję poszperać i rozejrzeć się po tym grobowcu dowodzenia. I znaleźli zestawy ratunkowe czyli skafandry wraz z butlami i spż. Tyle, że po tak długim czasie nic z tego nie działało a w tej temperaturze powietrze w butlach zmieniło się w ciecz. A cieczą nikt nie dał rady oddychać. No ale jak podpięli te butle pod własne plecakowe spż to trochę to trwało ale w końcu znów dało się nią oddychać. A potem mogli zrobić tą sztuczkę z kolejną butlą. Więc na razie przynajmniej uduszenie z braku tlenu im nie groziło.

- Ale bez energii to wiele tutaj nie zdziałamy. - droniarz wrócił do tego o czym właśnie wspominał. Bez energii nic tutaj nie będzie działać. Komputery, światła, ogrzewanie, drzwi, windy, systemy bezpieczeństwa. Alice zdawała się być skłonna zaryzykować i uruchomić generator a Vicente nadal był temu zdecydowanie przeciwny. Reszta załogi jakoś nie wypowiadała się w tej sprawie. Może i Alice zrealizowałaby już teraz swój plan no ale Tony postanowił, że zaczną sprawdzać 8-kę a potem generator to jak we dwóch wysiedli z dropshipa to Chris zabrała pozostałą trójkę właśnie do tej 8-ki.

- Tak a wracając do naszego kolegi. - Jericho wrócił do tego martwego cyborga jaki na pierwszy rzut oka wyglądał jak oskórowany SP. Brunet w skafandrze prózniowym pochylił się nad oszronionym ciałem majora. - Ja to się bardziej znam na dronach niż na androidach i cyborgach. Vicente jest lepszy w te klocki. - zaznaczył jakby chciał podkreślić, że to nie do końca chodzi o jego specjalizację. Ale wydawało się, że miał jakiś pomysł. Ten Ryana, by zgrać coś jeszcze uznał, że nie ma szans powodzenia póki cyborg czy jego komputery są wyłączone. Dobrze, że trafił się ten przenośny dysk co wczoraj ochroniarz zabrał ze sobą ale raczej więcej z tego nie wyciągnął.

- Nie znam tego modelu. Ale wydaje mi się, że powinien mieć jakieś CPU w środku. Jest strasznie zadrutowany. Nie wiem czy widziałem kogoś aż tak zadrutowanego. Mógłbym go rozpruć palnikiem. Ale mogę wtedy coś uszkodzić. Sam nie wiem… - od jakiegoś czasu martwy major wciąż przymrożony do swojego stanowiska przykuwał uwagę inżyniera, zwłaszcza odkąd przekonał się, że wciąż jest szansa na zdobycie więcej danych. No ale było pewne ryzyko, że nawet jeśli coś jeszcze przetrwało ten mróz i upływ czasu i całą resztę to palnik może to uszkodzić.

Ryan zaś miał okazję wczoraj obejrzeć tą znalezioną w skrzyni spluwę. To była solidna spluwa z Modern Weapon Co. Konsorcjum zbrojeniowe najbardziej specjalizujące się w broni ręcznej. Zwłaszcza spersonalizowanej pod różne potrzeby i przepisy prawne na poszczególnych światach. Na dobrą sprawę można było sobie u nich zamówić broń pod własne potrzeby. Numer seryjny był wciąż widoczny więc nikt nie fatygował się z jego zatarciem. To była solidna konstrukcja w stylu dawnych magnum. Potężny nabój zadawał jak na broń krótką potężne obrażenia, zwłaszcza przeciw nieopancerzonym celom. Z takim kombinezonem próżniowym poradziłby sobie raczej bez problemu. Co mniej typowe w magazynku były załadowane naboje przeciwpancerne na przemian z nabojami EMP. Jakby ktoś szykował się strzelać do opancerzonych cyborgów i robotów. Tudzież ciężkiej piechoty szturmowej. Bo na cywilne cele to skuteczniejsze było zwykłe ammo albo bardziej miękkie. A w tych zapasowych magach były właśnie dwa na takie “cywilne” cele i dwa mieszane tak jak ten załadowany do broni. Z tego co mówili ci z ogrodu to pistolet leżał na wierzchu skrzyni więc można było po niego sięgnąć zaraz po jej otwarciu. Sam model broni miał już z wiek, może i więcej. Co samo z siebie nie znaczyło zbyt wiele bo ktoś nawet dzisiaj mógł sobie zamówić klasyka z XX wieku albo i wcześniejszego. Pewnie numer seryjny broni powiedziałby więcej ale nie mieli w zasobach komputera ani rejestrów Modern Weapon ani policji. A ten egzemplarz ze skrzyni był całkiem nieźle zachowany, wciąż nadawał się do natychmiastowego użycia. Ochroniarz skojarzył, że w pokładowej zbrojowni mieli pudło nabojów tego kalibru. Nawet jak żadna broń na składzie takiej ciężkiej, pistoletowej amunicji nie używała.

Przy okazji rozmyślań o broni dzisiaj dojrzał, że właściwie martwy cybernetyczny major też ma kaburę z bronią. A w niej pistolet. Specjalny model o powiększonym pałąku do strzelania w rękawicach skafandra, zrobiony z kompozytów i przystosowany do strzelania w próżni. Czarna, groźna broń osobista w sam raz dla jakiegoś szturmowca jako broń rezerwowa czy właśnie oficera jako oznaka jego stopnia. Mimo tego ekstremalnego mrozu z pewnym oporem ale magazynek dał się wyjąć i znacznik wciąż pokazywał, że wewnątrz jest nagromadzona energia gotowa do gwałtownego uwolnienia w chwili strzału. Tylko taka oszroniona i pogrążona w kosmicznym letargu.

Tym razem mieli łączność z dropshipem a więc i drugą ekipą. Ten wzmacniacz co Ryan zabrał ze sobą powinien przynajmniej nadawać ich sygnał nawet gdyby zabrakło pośrednictwa Black Hawka. Więc póki ktoś nie wejdzie do ekranowanego pomieszczenia to raczej nie powinni mieć kłopotu z wzajemną łącznością. A druga ekipa jak na razie nie meldowała nic o żadnych kłopotach czy napotkanych morderczych droidach.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline