"Stara Adele"; noc; sztorm
Leżały tak we dwie wtulone w siebie i zwinięte niczym kłębek. Stanowiły spójny obrazek przedstawiający po części tego upodobanego sobie przez Pana Rozkoszy gada. Obie miały za sobą bardzo intensywny dzień, który na pewno długo pozostanie w ich pamięci.
Gdy już błogi sen zaczął ogarniać ciało i umysł wesołej choć nad wyraz zmęczonej zarówno wieczornymi psotami jak i przedzieraniem sie przez ta śnieżyce wdówki. Kilka słów ocknęło i ożywiło ją niczym wylany z zaskoczenia na głowę kubeł zimnej wody.
- O tym nie pomyślałam. - faktycznie, ani na moment nie przyszło Versanie do głowy to iż Łasica może nie umieć pisać i czytać.
- To może zrzucisz mi linę a ja spróbuję się po niej wdrapać? - wdowie to rozwiązanoe wydawało się być dużo prostsze niż wspinanie po gołej ścianie tak jak robiła to jej kochanka - A wtedy ja rzucę okiem na te papierki. Co dwie głowy to nie jedna. - mówiła cicho z już zamkniętymi oczami. Hmmm… - zamyśliła się na chwilkę mrucząc słodko - Moja w tym głowa tylko, żeby rozeznać się w terenie i tak sobie myślę. - ciało Łasicy emanował przyjemnym ciepłem zwłaszcza w tak ponurą i lodowatą noc jak ta - W sklepie Grubsona w jego biurze znalazłam schowany tomik poezji po bretońsku z dość osobliwą i jednoznaczną dedykacją. Intuicja zaś mi podpowiada, że autorem tych słów nie była raczej jego żona. - mimo zamkniętych powiek na jej twarzy zawitał szyderczy uśmieszek - No i gdyby tak poinformować o tym fakcie tą biedną, niczego nieświadomą zdradzaną kobietę? Wszystko naturalnie w zgodzie z zasada solidarności jajników. Hmmmm… Co o tym sądzisz kochana? - zapytała sunąc delikatnie palcami wzdłuż ciała koleżanki.
- O. Z tą liną mogłoby wyjść. Jak już bym była na górze to mogłabym ci zrzucić. Jak byś weszła to sama byś się mogła rozejrzeć. - w blasku jedynej huśtającej się lampy i skrzypienia starego drewna dookoła Versana poczuła delikatne cmoknięcie w szyję gdy koleżanka nagrodziła ją za pomysł jaki przypadł jej do gustu.
- I ten Grubson to taki romantyczny? I to po bretońsku? Kochankę ma? Ciekawe kogo. I czy ładna. - sprawy związane z miłością i pokrewnymi tematami wydawały się w naturalny sposób interesować łotrzycę. Zwłaszcza jak w grę mogła wchodzić jakaś ślicznotka.
- Ale jak Frau Grubson zareaguje na takie rewelacje to nie wiem. Nie znam jej. Jego też nie. Tylko sklep kojarzę gdzie ma. I magazyn. Może ona wie i tylko będzie udawać, że nie? A może w ogóle nie uwierzy? A może w szale zatłucze go wałkiem od ciasta? Trudno powiedzieć. Różnie ludzie reagują na takie rzeczy. Mnie się zdarzało, że jakaś żona czy narzeczona leciała z pazurami jak nakryła ze swoim chłopem. O. A raz to było ciekawie. Bo udało mi się zaciągnąć do łóżka taką ciekawą aktoreczkę a nakryła nas ta co z nią była. Ale jakoś się dogadałyśmy i dokończyłyśmy we trzy. Swoją drogą właśnie od nich mam nadzieję załatwić tą perukę dla ciebie. - myśli Łasicy musiały krążyć dość luźno i leniwie od jednego skojarzenia do drugiego gdy równie leniwie pieściła włosy i ramię kochanki do jakiego była przytulona.
- A właściwie to dlaczego chcesz jego żonie pokazać tą książkę? - zapytała tym samym leniwym tonem bawiąc się w przesuwanie palców przez czarne włosy partnerki.
- Bo kobieta w złości jest dużo bardziej niebezpieczna niż rozwścieczony byk. - westchnęła cicho i nikczemnie - Poza tym będzie to doskonały pretekst aby odwiedzić i przy tej okazji zbadać rozkład pomieszczeń w ich hacjencie. Chociaż zawsze mogę zgłosić się z prośbą o wprowadzenie poprawek co do zamówionej u niego sukni. - mówiła słabo odpływając już powoli w świat senny fantazji i marzeń.
- No jak uważasz. Ale co ci da jak ona się na niego wkurzy i się wezmą za łby? - Łasica też już mówiła dość mętnie i jeszcze bardziej leniwie niż do tej pory. Też już zdawała się odpływać w objęcia Morra.
- Poza przyjemnością ze świadomości iż grubas dostaje burę? Nic. - przyznała szczerze z dozą złośliwości w głosie obejmując koleżankę.
- Złośliwa jesteś. - zachowanie partnerki rozbawiło tą drugą bo cicho zachichotała i cmoknęła ją w policzek.
Nie wiadomo było czy Ver wogóle usłyszała tą delikatną uszczypliwość jej nałożnicy, gdyż zapadła w głęboki niczym krasnoludzkie szafty sen. Zdarzyło się jej nawet chrapnąć. No cóż. Był to bardzo wycieńczający zarów o fizycznie jak i psychicznie dzień. |