Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2020, 14:34   #132
Pieczar
 
Pieczar's Avatar
 
Reputacja: 1 Pieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputację
Czas: 2519.I.21; Bezahltag (5/8); dom węglarzy

Sterben nie zareagował na pytanie Dimitrego. Mógłby co prawda odpowiedzieć, że przyszli zbadać Normę, ale podejrzewał, że Versana może chcieć to inaczej rozegrać. Odwrócił się w jej kierunku dając jej to do zrozumienia.

- Jedno muszę ci przyznać. - przeszyła gospodarza gniewnym spojrzeniem zaś jej twarz wykrzywił grymas spowodowany jego tonem - W bardzo dziwny sposób okazujesz wdzięczność węglarzyku. - mówiła raczej wyniośle oczekując zupełnie innej reakcji po tym jak pomogła obitej norsce - Ale sama nie wiem czego się spodziewałam po kimś kto więcej czasu spędza przy lesie niż przy kobiecie. - szyderczy uśmieszek rozpromienił jej rozgniewaną wcześniej buźkę - Ale puszczę w niepamięć twoje podłe zachowanie nie oczekując nawet przeprosin. Widocznie dym okopcił twój umysł. - wzruszyła ramionami mówiąc niemal z politowaniem - Zacznijmy więc od nowa. Tylko wysil się tym razem, bo wiem, że potrafisz. - machnęła ręką od niechcenia chcąc dać znak iż nie chowa urazy - Witaj Dimitrze. Również się cieszę, żę cie widzę. - była uprzejma mimo to dało się wyczuć ironię w jej słowach - Wybacz mi moją nieobecność w trakcie ostatniej wizyty cyrulika. Byłam jednak zajęta sprawami zawodowymi. Przyszliśmy sprawdzić więc jak czuje się Norma oraz jak goją się jej rany. - pełna elokwencji wzniosła się ponad to drobnomieszczańskie zachowanie jakim wykazał się półkislevita - A teraz bądź tak miły i uprzejmy i wskaż nam izbę w której zarówno medykowi jak i jego pacjentce nikt by nie przeszkadzał. - wskazała głową na Sebastiana oraz berserkerkę - Chyba sam rozumiesz. Mimo, że w bójce wykazuje więcej fachu i odwagi niż większość mężczyzn to nie zmienia faktu iż jest kobietą i należy się jej intymność. Ja zaś przypilnuję czy ręce specjalisty nie wędrują tam gdzie nie trzeba - zaśmiała się lekko. Mi to mówiła tak jak matrona tłumacząca podstawy dobrych manier swoim nieletnim podopiecznym urwisom.

- Ta? I co jeszcze? Może mam ci oddać swoją sakiewkę co? - Dymitri prychnął ironicznie gdy już przełknął tą gulę jaka w pierwszej chwili zapowietrzyła go gdy usłyszał co goście mają do powiedzenia. - Słyszeliście chłopaki? Paniusia przyszła. I ma życzenie. Wyprasza nas z naszego własnego domu. Bośmy ino zwykłe weglarzyki i nie doceniamy łaski wspaniałej pani co nas raczyła odwiedzić. - Versanie musiało się udać wkurzyć Kislevitę bo zaczął z jawną szyderą w głosie parodiować usłużny ton wobec kogoś za kogo widocznie jej nie uważał. A tak się w jego mniemaniu właśnie zachowywała. Jego kompanii musieli uważać podobnie bo pokręcili głowami i prychnęli z podobną irytacją wyczuwając tą pogardę jaką im okazała czarnowłosa.

- Ale masz rację moja droga. Zacznijmy od początku. Tam przy drzwiach. - Dymitri nie ukrywając swojego wzburzenia wskazał na korytarz prowadzący do drzwi na zewnątrz przez jakie właśnie weszła para gości. Niechęć na trzech twarzach gospodarzy była na tyle czytelna dla obu gości by rozpoznać bezbłędnie, że nagle zrobili się tu niemile widziani.

- Na początek wystarczyłoby zwykłe dziękuje. - parsknęła szyderczo wiedząc iż uprzejmość może sobie darować - Chyba nie liczyłeś, że będę cię szczerze przepraszać po tym raczej niezbyt miłym przywitaniu, biorąc pod uwagę, że to ja... - i tu dość mocno zaakncetowała wskazując na siebie - ...opłaciła cyrulika i wysłałam go do Normy w trosce o jej, na tamta chwilę, ciężki stan. - głos jej grzmiał niczym niebo w trakcie burzy - Co ty za to uczyniłeś aby ulżeć jej w bólu i cierpieniu, aby jej pomóc? Coś mi się zdaje, że niewiele, bo zbyt zajęty byłeś liczeniem zarobionych karlików. - kilsevita zdawał się stanąć słodkiej i uprzejmej do tej pory brunetce na odcisku - Skoro jednak kwestie etyki mam za sobą. - zdawała się udać iż nie usłyszała wyproszenia Dimirtia - Przejdźmy do konkretów. Przyszłam tu w sprawach biznesowych a nie żeby wymieniać się z tobą komplementami. - spojrzenie miała surowe zaś jej ton zmienił barwę na bardziej zawodowy - Chciałabym ją od was odkupić. - rzuciła bez ogródek - Dla was to pewny zysk teraz jak i później kiedy to Normie przyjdzie walczyć ramię w ramię z moim podopiecznym o postawione przez was monety. - podkreśliła dwie główne zalety takiej transakcji - A poza tym zaoszczędzicie w inny sposób. W końcu to jedna gęba mniej do wykarmienia. - dodała chłodno z ironicznym uśmieszkiem - Zastanów się więc dwa razy, bo taka oferta może się drugi raz nie powtórzyć.

Sterben mimowolnie uniósł brew. Był mocno zaskoczony faktem, że Norsmenka była własnością węglarzy. Jednak ich zachowanie i zainteresowanie Versany nabrało teraz dla niego o wiele więcej sensu. Norma była dla nich ludzką wersją ogara do walki na arenie.
- No i gdy jej walka nie pójdzie to przestają was interesować koszty leczenia. A jeśli zdarzy się, że walka bardzo jej nie pójdzie to nikt nie pomyśli, żeby przyjść do was pytać o waszego lokatora. Dalej możecie na niej zarabiać nie ponosząc żadnych kosztów i ryzyka - dodał cyrulik do argumentacji swojej towarzyszki.

- Taa? Zastanowię się nad tym. A teraz jesteśm zajęci więc tam są drzwi. Przyjdźcie kiedy indziej. - Dimitri wyglądał na wkurzonego. I wcale nie wyglądał jakby choć trochę się zgadzał z zarzutami jakie bezczelnie postawiła mu Versana. Prychnął z niedowierzania i pokręcił swoją częściowo wygoloną głową. Stanął tak, że blokował drogę w głąb izby i wyraźnie już kazał gościom opuścić lokal.

- No. Lepiej będzie jak sobie pójdziecie. - powiedział jeden z jego kolegów co wciąż z Normą siedzieli przy stole i raczej nie mieli już ochoty gościć bezczelnych intruzów. Norsmanka przyglądała się temu wszystkiemu trochę z zaciekawieniem a trochę ze zmieszaniem i zapytała coś jednego z nich krótko. A ten jej szybko odpowiedział więc ona pokiwała głową. Ale nie było wiadomo czy się zgadzała z czymś czy po prostu przyjęła to do wiadomości.

- Poczekaj Dimitri. Czemu złościsz się na mnie za nią? - wtrącił Sebastian. - Ona mnie tylko wynajęła. Ja ci chyba nic złego nie zrobiłem. Co? - zrobił minę jakby było mu naprawdę przykro.

- Jesteś z nią! Przysłała cię a teraz przychodzicie razem! - Dimitri prychnął wkurzony na całego jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie, że to jest ze sobą powiązane i jadą na tym samym wózku.

- Poczekaj Dymitri. Może jak już jest to niech na nią zerknie. Koleżanka to może na niego poczekać na zewnątrz. Chłodne powietrze dobrze jej zrobi. Ale ten to jak nie będzie robił głupot to może niech zerknie co? - jeden z kolegów gospodarza wtrącił się prosząco i delikatnie by nie wkurzać go jeszcze bardziej. Ten spojrzał na niego z irytacją na te wtrącenie kolega tylko wzruszył ramionami na znak, że wcale nie będzie się przy tym upierał ale gospodarzowi wystarczyła ta chwila by nieco ochłonąć z tego wburzenia.

- Dobra, niech będzie. Możesz zostać. A ty koleżanko poczekasz na zewnątrz. -Dymitr machnął ręką na cyrulika pozwalając mu przejść obok siebie a sam ponownie stanął tuż przed jego koleżanką by ją nakierować do drzwi wyjściowych.

Niewyparzony język nie był zbyt dobrym doradcą w takich sytuacjach. Czara goryczy jednak się przelała i coś w wesołej na codzień wdówce pękło. Trzeba było jednak wypić to piwo, którego się nawarzyło i wiedząc, że ani logicznymi argumentami ani argumentem złota raczej nie przemówi do rozsądku gospodarzy postanowiła zagrać nieco odważniej choć ryzykownie. Wszak Norma była potężna i nawet gdyby jej pseudoprzyjaciele chcieli ją uwięzić z łatwością by sobie z nimi poradziła. Z drugiej zaś strony była wolnym człowiekiem. Wolnym i rozumnym. Nie znała tylko okolicy i tutejszego języka. Versana jednak i na to miała sposób. Widząc jednak niezbyt przychylne oblicze przywódcy grupy wiedziała iż nie ma za wiele czasu. Postanowiła działać z zaskoczenia. Wyteżyła wiec swoją pamięc starając się odszukać w jej zakamarkach te kilka zdań ktore pare dni temu przekladał na kislievski dla niej i Łasicy Kurt.

- Norma. - mówiła głoś stanowczo i raczej szybko - Możemy pomóc odnaleźć twoją załogę. - przeszła na kislevski - Ci tutaj nie są twoimi przyjaciółmi. Choć z nami. - patrzyła na nią licząc iż zlapie jej spojrzenie. Miała nadzieję że te kilka zdań wystarczająco pobudzi jej ciekawość by ta ruszyła za nią chcąc ją zaspokoić.

- Wypraszam sobie - żachnął się cyrulik. - Jaka ona moja koleżanka?! - powiedział z pretensją do Dimitrego. Bardziej ty jesteś mój kolega niż ona. Co ja mam z nią wspólnego? - zapytał i popatrzył na kislewczyka wyczekująco. Celowo odcinał się od wdowy i wymuszał dialog z mężczyzną aby wzmocnić swoją pozycję w oczach węglarzy.

- Już się dzisiaj nagadałaś. - rozeźlony Dymitri nie zwlekał dłużej i skoro nie zapraszany gość zmienił się w intruza co nie chciał zgodnie ze słowną instrukcją opuścić domostwa to gospodarz był skłonny jej pomóc własnoręcznie. Pchnął Versanę w głąb korytarza i zaraz zgrzytnął otwieraną zasuwą drzwi. Otworzył je i wypchnął kobietę na zewnątrz. Versana znów znalazła się na zaśnieżonej ulicy gdzie wciąż było widać ślady jej i Sebastiana sprzed paru chwil. Widziała jeszcze jak drzwi zamykają się i zgrzyta w nich zasuwa.

- A ty na co czekasz? Miałeś ją obejrzeć to oglądaj. - zdenerwowany Ksilevita rzucił krótko do stojącego w izbie cyrulika wskazując na siedzącą wciąż przy stole, kubku i kartach Norsmankę. Ta wydawała się być zdezorientowana tym wszystkim. Pytała o coś tych dwóch przy stole a ci jej coś tłumaczyli. Ale Sebastian nie miał pojęcia o czym rozmawiają. Wydawało się, że o tym co się właśnie działo. Jak Dymitr wrócił Norma zapytała o coś jego. On odparł coś machnięciem ręki i nieco dłuższą wypowiedzią o zirytowanej barwie wskazując na drzwi do korytarza z jakiego właśnie wrócił. Norma zapytała znów o coś, a ten zwlekał z odpowiedzią wahając się dłuższą chwilę. Wreszcie wojowniczka wstała, dość energicznie i ruszyła ku drzwiom i mężczyźnie. Zatrzymała się przed nim i powiedziała mu coś krótko ale stanowczo. On jej też. Dłużej i dobitniej. Ona milczała chwilę po czym poklaskała bosymi stopami po korytarzu gdzie się dał słyszeć po raz kolejny w krótkim czasie zgrzyt otwieranej zasuwy.

- Dobra dobra - cyrulik podniósł obie dłonie w poddańczym geście. - Już idę i zaraz mnie nie ma - rzucił idąc w kierunku odchodzącej, ale nie tam gdzie się spodziewał, dziewczyny. Dymitri zrzymał się w duchu międląc w ustach jakieś kislevskie przekleństwo i również podążył za nią.

A Versana właściwie nie zdążyłą się nawet zastanowić co dalej robić. Stała na raczej pustej ulicy zasypywanej grubymi płatkami śniegu stojąc na dnie ponurego i zimnego kanionu kamienic gdy niespodziewanie drzwi znów zgrzytnęły i otworzyły się. Ale tym razem stanęła w nich wojowniczka z północy. Wciąż w samych spodniach i koszuli, na bosaka i tak jak siedziała przy stole tak pewnie przyszła. Obrzuciła z góry uważnym spojrzeniem stojącą w śniegu kobietę. Zaraz z tyłu stanął za nią Dymitr. Zapytała coś cicho ale jedyne co zrozumiała Versana to “załoga”.

Na jej twarzy zawitał szeroki uśmiech triumfu. Tzeentch musiał mieć ją w swojej łasce. Spojrzała tylko serdecznie na stojącą przed sobą dużo lepiej zbudowaną kobietę i kiwnęła głową na znak zgody. Gdzieś zza pleców norsmankii dostrzegła jeszcze kantem oka rozgrzaną do czerwoności twarz Dimitria. Nie było jej jednak go żal. Był bezczelny i chytry a to tacy tracą podwójnie. Stał więc tak bezradny w sieni swojego domostwa bez pieniędzy i z Norma gotowa ruszyć w towarzystwie ciemnowłosej kultystki. Ver jednak skupiła uwagę przede wszystkim na swojej "zdobyczy". Chwyciła więc delikatnie w dłoń wisiorki berserki, które ta wplecione miała w warkocze a nastepnie wykonując palcem ruch od siebie do wojowniczki i spowrotem starała się pokazać iż grają w jednej drużynie.

- Chodź z nami. - powtórzyła po kislevsku widząc zmierzającego ku nim Sebastian. Następnie sięgał do pasa chwytając za zapasowy płaszcz z kapturem, który zabrała ze sobą wychodząc z domu i podała go wyznawczyni Khorna.

Wojowniczka miała minę jakby nie bardzo rozumiała intencje czarnowłosej. Spojrzała w dół na jej dłoń jaka sięgnęła do włosów wojowniczki, na podany płaszcz ale nie zrobiła żadnego ruchu. Znów powtórzyła pytanie o załogę. Tym razem Versanie zdawało się, że to ją pyta. Bosa wojowniczka odwróciła się do Dimitra i powiedziała coś krótko do niego. Ten pokręcił głową i wzruszył ramionami mówiąc coś czego para kultystów po obu stronach drzwi i rozmawiających nie usłyszała. Norma coś powiedziała jeszcze do Kislevity, z większym naciskiem. Ten w końcu się przemógł i nie ukrywając swojej niechęci zwrócił się do kłopotliwego gościa.

- Ona chce wiedzieć co wiesz o jej załodze. - przetłumaczył pytanie wojowniczki i teraz ona znów zwróciła swą uwagę na kobietę stojącą na śniegu.

- Wiem gdzie najprawdopodobniej są i wiem jak się tam dostać. - odparła patrząc na Norsmenkę przed sobą. Widziała, że Dimitrij jest na przegranej pozycji postanowiła więc posłużyć się nim dając mu złudną nadzieję zarobku.

- Współpracuj i przetłumacz jej co mówię a zapłata cię nie ominie. - rzekła tym razem personalnie do półkislevity - Powiedz jej również, iż łączy mnie z nią więcej niż może zdawać się na pierwszy rzut oka oraz, że pragniemy tego samego. - dodała stanowczo - Niech się szykuje w drogę a na głowę zarzuci kaptur. - nie miała pewności czy niezbyt uprzejmy gospodarz przełoży na język zrozumiały Normie to co chciała. Wiedziała jednak iż do tej pory nie wykazała żadnej złej intencji względem niej w jej obecności nie dając tym samym blond wojowniczce podstaw do myślenia iż jest jej wroga.

Dymitr spojrzał na nią z góry darząc ją w tej chwili zapewne bliźniaczym uczuciem jak ona jego. Ale zaczął rozmawiać z Normą po kislevsku chociaż ani wdowa ani stojący wewnątrz domu cyrulik nie rozumieli o czym. Ale dość krótko, ledwo parę zdań, gospodarz coś powiedział szybko, wojowniczka z północy zapytała coś go jeszcze krócej a on wzruszył ramionami na znak, że nie wie. Więc pewnie Norma powiedziała mu by się zapytał bo znów się odezwał do swojego wyproszonego gościa.

- Ona się pyta kogo znalazłaś. Jak się nazywa i wygląda. I gdzie jest. - Dymitr zapytał stojącej na zaśnieżonej ulicy Versany wskazując gestem głowy na stojącą obok niego bosą wojowniczkę.

- Rzeknij jej, że to nie miejsce na takie rozmowy. - kontynuowała pewnie - Okolica niesprzyjająca. Ściany mają uszy a okna oczy. - dodała - Tutaj ludzie im podobni mają wielu wrogów i krzywo na nich patrzą. - wyjaśniła - Niech ruszy ze mną a na miejscu wszystko jej wyjaśnię. - spojrzała na chwilę w dość w jasny sposób na Dimitria oczekując iż przetłumaczy.

Dimitr odezwał się do Normy w kilku krótkich zdaniach. W międzyczasie dwaj jego koledzy którym chyba nudziło się stać na uboczu dołączyli do Sebastiana na korytarzu przez co zrobił się tam lekki ścisk. Ale reakcja blondynki z północy tym razem była szybsza i gwałtowniejsza. Ostro spojrzała na czarnowłosą na stojącą na zewnątrz i rzuciła coś do niej krótko, stanowczo i ostro. To chyba rozbawiło nieco gospodarza bo uśmiechnął się ironicznie.

- Jak widzisz nie jest skłonna czekać. - na wszelki wypadek przetłumaczył jednak żądające pytanie Normy.

Ver delikatnym ruchem ręki chwyciła za wisiorek ze znakiem boga czaszek u szyi Normy patrząc troskliwie na nią.

- Rodzina. Przyjaciel. Ufać. Brać. - wtrąciła znane jej pojedyńcze słowa po kislevsku, które poznała przy okazji pertraktacji jej męża nieboszczyka z kupcami ze wschodu - Chodź z nami. - powtórzyła w tym samym dialekcie znany jej od jednonogi bosmana zwrot.

- Kazamaty. - rzuciła patrząc to na Norsmenkę to na węglarza - Jeżeli chce wiedzieć więcej niech się zbiera, bo to ani nie miejsce ani nie pora na dalsze rozmowy. - dodała dość stanowczym tonem.

- Cyruliku, a ty zostajesz czy ruszasz dalej? Mam wszak do ciebie jeszcze jedna sprawę. - rzuciła chłodno spoglądając na stojącego w sieni Sebastiana.

- W tej sytuacji ja nie mam tutaj nic do roboty - Sterben otulił się kurtą i wyszedł na śnieg.
 
Pieczar jest offline