Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2020, 19:34   #134
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 35 - 2519.I.22; knt (6/8); południe

Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; centrum miasta; Plac Targowy
Czas: 2519.I.22; Konigtag (6/8); południe
Warunki: jasno, gwar ulicy, pogodnie, łag.wiatr, b.mroźno


Sebastian



W samo południe pogoda się zrobiła całkiem ładna. Akurat jak młody cyrulik wracał od swoich obu pacjentek. Co mu nieco schodziło skoro obie były w różnych częściach miasta. Rano jak opuszczał swój dom było gorzej, lodowato i pochmurnie. A jednak się w środku dnia rozpogodziło. Jednak była zima wiec dalej było bardzo mroźno i wszędzie leżał zdeptany śnieg jaki chrzęścił pod butami.

Jednak dzisiaj rano Sebastian zorientował się, że i u jednej i u drugiej pacjentki widać wreszcie jakąś poprawę. Koleżanka Klaudii, Rabi wychodziła na prostą. Już była przytomna sama mogła już usiąść i napić się czy zjeść coś. Chociaż jeszcze była zbyt słaba aby samodzielnie wstawać z łóżka. Z Adele było gorzej ale od początku była w gorszym stanie. Dalej było z nią bardzo kiepsko ale wydawało się, że cofnęła nogę zza bram Morra. Ale dalej nie było pewności czy to tylko nie chwilowa poprawa i tam jednak nie wróci. Dalej była nieprzytomna i miała silną gorączkę. Ostatecznie z każdą z nich było mimo wszystko lepiej niż wczoraj i przedwczoraj.

Idąc słonecznymi i zaśnieżonymi ulicami pełnymi codziennego gwaru i ruchy miał okazję wrócić do wydarzeń z wczorajszego dnia a zwłaszcza wieczora. Sprawa z Normą się skomplikowała. W tym całym zamieszaniu u węglarzy a potem w przygotowanej dla niej kryjówce nie zbadał jej. To nawet nie wiedział w jakim jest stanie. Ale na oko po ruchach i zachowaniu to było znacznie lepiej niż gdy ją badał z tydzień temu. Wtedy była w tak krytycznym stanie, że wczoraj wyglądała wręcz kwitnąco nawet jeśli czasem dało się znać po niej, że coś jej jeszcze dolega.

A wieczorem miał spotkanie z Florianem i Łasicą. Do spotkania doszło, do wymiany fantów na złoto właściwie też dlatego jak wczoraj po wyjściu Webera koleżanka ze zboru zobaczyła zachowanie kolegi nie bardzo wiedziała co się stało.

- To nie dogadaliście się z tą wymianą? - zdziwiła się gdy zamykali pokój i szli po schodach “Piwnicznej” aby wyjść na zewnątrz. Pełna torba jaką wcześniej miał Floriana teraz była na ramieniu cyrulika wskazywała, że do jakiejś wymiany chyba doszło. Potem szli we dwójkę przez okryte wieczornym mrokiem i mrozem miasto.

- Nie dziw się. Jak ja coś zwinę też staram się pozbyć tego jak najszybciej. Albo chowam w jakiejś dziupli albo upłynniam jak najszybciej. On pewnie miał tak samo. - koleżanka chyba chciała pocieszyć kolegę, gdy dowiedziała się co poszło nie tak z jego planami. Nawet była ciekawa jak to coś w grzańcu miało działać i jak to działało poprzednim razem. Nie wiedziała, że poprzedniego razu nie było i wywar z maku był tak świeżym nabytkiem, że Sebastian jeszcze nie miał go jak wcześniej wypróbować. Dawka mogła być zbyt mała by w parę chwil czy nawet w ciągu pacierza powalić dorosłego człowieka. W końcu nie mógł jej wlać zbyt dużo bo by dało się wyczuć ten smak i zapach albo chociaż obcą domieszkę w napoju. Zwykle stosowało się to jako lek na uspokojenie pacjenta czy spokojny sen to to nie było wtedy problemem. A rozcieńczona dawka mogła działać wolniej albo zamiast uśpić do tylko otumanić i spowolnić. Możliwe, że trzeba by wypić z kilka tak przygotowanych kufli by kogoś powaliło dość szybko. Ale same kufle zwykle piło się kawałek wieczoru więc jak Florian nie miał ochoty na biesiadowanie tylko załatwianie interesów to nawet jakby wypił całość nie musiał paść od razu pod stół. Zresztą Sebastian tak samo.

- Ty jesteś uczonym prawda? To powiedz jak myślisz. Kto patronuje tym wszystkim wstydliwym chorobom? - zapytała z zaciekawieniem zerkając na idącego obok kolegę pytając o te wszystkie choroby przenoszone podczas kontaktów intymnych. - Bo jak choroba to niby Ojczulek ale jak przyjemności to niby Wąż. To jak myślisz? - wydawała się ciekawa tej niejednoznacznie sytuacji gdy niejako domeny obu bóstw nakładały się na siebie.

- No to jesteśmy. Co mogłam to ci pomogłam z tym Florianem. Mam nadzieję, że będziesz o tym pamiętał jak spotkasz jakiegoś przystojniaka albo ślicznotkę co lubi się wesoło zabawić z ładnymi koleżankami. Jakbyś coś potrzebował to zostaw wiadomość w “Mewie” ale ja ostatnio mam wolne tylko wieczory. - gdy wrócili do domu jaki zajął dla siebie cyrulik Łasica jakoś tak się z nim pożegnała w swój frywolny sposób po czym poszła w swoją stronę oddalając się mroczną, wieczorną ulicą.

Gdy Sebastian został już sam ze sobą miał wreszcie okazję by dokładniej przyjrzeć się kupionym fantom. Najprostsza sprawa była z tym zestawem szczypczyków i miarek. To było coś pożytecznego. Widać było, że były wielokrotnie używane ale cechowały się solidnym wykonaniem i przy aptekarskiej robocie były sporą pomocą. Pozwalały precyzyjniej odmierzać dawki czy drobić materiał na mniejsze kawałki. Coś takiego przy produkcji specyfików mogło się bardzo przydać. Zwłaszcza, że to nie była rzecz jaką można było nabyć na targu czy w pierwszym lepszym sklepie. To wydawał się trafny zakup. Z notesem i księgą sprawa nie była taka oczywista.

Notes był zapisany w większości w obcym dla Sebastiana języku. Możliwe, że był to tileański tak jak mówił Florian. Albo jakiś inny. Na szczęście część notatek była zapisana po imperialnemu dzięki czemu mógł coś odczytać. Zorientował się też, że pismo było bardzo podobne do tego jakim zapisano manuskrypt. Miał czas na przekartkowanie dziennika ale nie by go gruntownie zbadać. Samych wzmianek o Mariusie było kilka. Wydawało się, że on był jakimś mentorem, mistrzem czy inspiracją dla autora dziennika. W kilku miejscach Sebastian wyłapał jego imię ale w większości zdanie było zapisane w obcym języku.

Z tego co jednak udało mu się odczytać to autor przypłynął do Neues Emskrank szukając czegoś. Chyba był umówiony z jakimś Axelem Eriksenem na kupno czegoś. I bardzo mu zależało na tym czymś bo przypłynął specjalnie po to. Ten Axel miał mu obiecać ten towar jakiego autor potrzebował w swoich planach i badaniach. Wydawało się, że był jakimś uczonym zafascynowanym teorią kontrolowanej permutacji.

Księga była znacznie obszerniejsza więc znów mógł co najwyżej ją przekartkować. Wydawała się bardzo stara i ktoś spisał ją starannym, kaligraficznym pismem. Języka Sebastian nie znał ale miał wrażenie, że to chyba klasyczny - język uczonych i nauki z całego świata. No przynajmniej to co zwykle w Imperium składało się na ten cały, cywilizowany świat. Dzięki temu uczeni od mroźnych stepów Kisleva po słoneczne gaje oliwne Tilei mogli się porozumieć tym samym językiem, zwłaszcza w piśmie.

Poza pismem jednak były też grafiki. Dopiero w domu mógł jej dokładniej obejrzeć. Pokazywały jakieś zdeformowane okazy roślin, nasion, kwiatów, zwierząt i potworów. Jakby ktoś rozrysował na nich gelerię różnych stopni i rodzajów spaczenia. Były też rzeczy które nie kojarzyły się z niczym znajomym. Albo jakieś abstrakcyjna symbolika, albo zestaw strzałek podobnych trochę do drzewa genealogicznego ale rozrysowane jakby ukazywał jakieś powiązania czy inne zależności.

Ale na marginesach znalazł też dopiski i komentarze. Pamiętał, że kiedyś jego mistrz wspominał, że to taka trochę tradycja i po to robi się w tych ksiegach tak dość duże marginesy by można było coś na nich zapisać. Na szczęście dla Sterbena większość tych zapisków sporządził chyba autor dziennika i to w reikspiel. Wyglądały jak zapiski robocze do własnego użytku a nie do czytania przez kogoś jeszcze. Więc pewnie miały być zrozumiałe tylko dla autora. Więc brzmiały dość lakonicznie i jak odnosiły się do niezrozumiałego dla czytającego tekstu trudno było zrozumieć kontekst. I tak mógł odczytać, że “Nie jestem pewien czy dobrze to rozumiem, muszę sprawdzić w innym słowniku”, “Słyszałem o kwiatach o podobnym działaniu ale były niebieskie a nie różowe. To te same?”, “Próbowałem! To nie działa!”, “To jakiś żart? Nasienie ale nie mężczyzny? Przecież nasienie mają tylko mężczyźni. Błąd w tłumaczeniu?”, “To też mogłoby być przydatne w moich badaniach”, “Kamień zmian, kamień wszystko ułatwia, muszę mieć ten kamień bez tego ciężko będzie ruszyć dalej”.




Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; Ulica Złota; rezydencja van Hansenów
Czas: 2519.I.22; Konigtag (6/8); południe
Warunki: jasno, gwar ulicy, pogodnie, łag.wiatr, b.mroźno


Versana



Wczorajsze spotkanie z Wilczycą z północy nie poszło po myśli młodej wdowy. Co prawda udało jej się namówić ją by z nimi poszła ale jak na miejscu Norma nie zastała nikogo ze swojej załogi to wróciła do węglarzy. No niby w gniewie się z nią nie rostali i Kurt nie mówił nic, że toporniczka nie chce ich więcej widzieć ani nic takiego ale trudno też było powiedzieć by rozstali się wylewnie albo w przyjaźni. Czy da się to jakoś odkręcić i przekonać do siebie Normę pozostawało sprawą otwartą.

Dużo przyjemniej zszedł wieczór młodej wdowie. Ledwo się wyrobiła. Jak po rozstaniu z Sebastianem wróciła jeszcze z Kurtem na krypę by zobaczyć się z Bydlakiem to już miała bardzo mało czasu na resztę. Bydlak już zdążył się oswoić do niej. Z początku jeszcze warczał jak wsadzała dłoń przez pręty ale gdy zajęty był jedzeniem to już dawał się pogłaskać. Proces oswajania więc powoli postępował i zbliżał się dzień gdy zwierzak powinien ją zaakceptować jako swojego nowego właściciela.

Potem już musiała bardzo się śpieszyć by wrócić do siebie i naszykować się do wieczornego spotkania. Przyjechały z Bremą wcześniej nim się zjechała reszta zaproszonych przez gospodynię dziewcząt. Brema była zachwycona wizytą w tej wspaniałej rezydencji kapitana portu. No i ponownym spotkaniem z młodą szlachcianką o egzotycznej urodzie. Przy okazji Kamila poprosiła Versanę by Brema pomogła z jej służbą w przygotowaniach a sama chyba chciała rozmawiać bez świadków. Wróciła do tematu tego portretu jaki proponowała jej kupiecka wdowa.

- To bardzo śmiała propozycja. Nigdy nawet nie ośmieliłabym się prosić o coś takiego. Może gdyby chodziło o zwykłą dziewkę bez znaczenia… Kompletnie nie mam w tym doświadczenia. Obawiam się, że mogłabym nie być w stanie oddać twojej urody. Może zgodzisz się na bardziej tradycyjny portret? - zaproponowała z nieśmiałą kurtuazją chyba się przy tym nieco rumieniąc ale z jej ciemną karnacją nie można było tego być do końca pewnym. Wciąż wydawała się zafascynowana pomysłem ale brakowało jej śmiałości by sobie na niego pozwolić. Na portret w ubraniu, takie popiersie jednak była skłonna się zgodzić gdyby Versana też była chętna.

Gdy zaś Versana próbowała nawiązać do wspólnego snu to Kamila zręcznie się wywinęła i szybko zmieniła temat. Wdowa nie była pewna czy młoda szlachcianka nie zrozumiała aluzji czy po prostu nie chciała o tym rozmawiać. Za to okazało się, że bretoński nie stanowi dla niej kłopotu, uwielbiała bretońską prozę a zwłaszcza poezję.

Potem zaś gdy dzwony wybiły odpowiednią porę zaczęły się zjeżdżać zaproszone damy. Chyba wszystkie były zaskoczone obecnością wdowy po kupcu. Wszystkie były szlachciankami o wyższym od niej statusie społecznym więc trudno było uznać je za równe pod tym względem. Ale widocznie ze względu na gospodynię uznały to za jej prawo do fanaberii jakie do pewnego momentu było dozwolone a nawet jakby oczekiwano po ludziach z wyższych sfer pewnej ekstrawagancji.

Wśród młodych dam rozpoznała młodą mężatkę i dobrą koleżankę najmłodszej van Hansen czyli Madeleine von Richter jaką przedwczoraj razem z nią spotkała przy Placu Targowym. Drugą była Annemette von Mathiasen o jakiej Versana słyszała z nazwiska ale spotykała z bliska pierwszy raz. Trzeciej, Naji Simonsberg ani nie znała ani nie słyszała. Każda jednak okazała się biegła w sztuce konwersacji i poezji i mogła swobodnie czuć się na każdym balu czy przyjęciu dla wyższych sfer. Madeleine okazała się znawczynią poezji, także bretońskiej. Wydawała się pełnić rolę eksperta i recenzenta dla deklamowanych i czytanych wierszy. Kamila zaprezentowała dziewczętom swój nowy wiersz o dzielnej i pięknej pani kapitan o herbie czerwonej róży który był i spójny i nieco zadziorny przez co owa kapitan z wiersza jawiła się jako barwna postać w niczym nie ustępująca mężczyznom. Annanette była biegła w znajdywaniu rymów i skojarzeń, okazała się mistrzynią w kalamburach i jej żywy umysł potrafiła dostrzec zaskakujące powiązania w wierszu czy poemacie ze światem rzeczywistym i osobami jakie znały albo z innymi utworami. Musiała też być bardzo oczytana by z pamięci tak płynnie posługiwać się tymi detalami. Naja zaś jako jedyna poza Versaną nie była szlachcianką. Ale widocznie nie była na takim spotkaniu pierwszy raz. Była zaś wielce utalentowaną artystką, bardką i poetką, Kamila zdawała się bardzo ją cenić jako “prawdziwą poetkę” chociaż Naja nonszalancko traktowała własną sławę i umiejętności rewanżując się szlachciance pozytywnymi wypowiedziami na temat jej własnej twórczości.

Wieczór okazał się całkiem zajmujący jeśli ktoś lubił spędzać czas wśród poezji, rebusów i gier słownych oraz omawianiu różnych dzieł i artystów. Przy winie i kominku prowadzono różne dysputy i spory dla których poezja i proza zdawały się być tylko inspiracją i źródłem. Jak na dobre damy przystało spotkanie zakończyło się wieczorem więc jeszcze z dzwon przed północą Versana i Brema wróciły do swojego domu. Więc resztę nocy mogła przespać spokojnie i rano wstała całkiem rześka i wypoczęta. Chociaż za oknami było lodowato i pochmurnie.

Do południa musiała się przygotować na spotkanie z kolejną szlachcianką. Tym razem Froy’ą van Hansen. Blondynka okazała się traktować poważnie swoje własne słowo sprzed paru dni i w południe pod kamienicę van Hansenów zajechał ich powóz gotów zawieźć zaproszonego gościa do jaśnie panienki czekającej w swojej rezydencji. Do tego czasu rozpogodziło się i niebo zalśniło rzadkim, zimowym błękitem i słonecznym blaskiem.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline