Noc; pobojowisko Szemrzący Strumień obszedł polane i sprawdził czy aby gdzieś jeszcze nie czai się jakieś niebezpieczeństwo, ale cała okolica była bezpieczna niczym las Laurelon i elf chcąc, nie chcąc wrócił niechętnie do przesłuchujacych kultystki ludzi. Szczęściem wieśniacy nie przypalali jeszcze młodych ogniem , ni nie rwali skóry obcęgami, szczędząc nieprzyjemnych widoków elfowi. Ale i tak obie kultystki były zalane rzewnymi łzami, jeśli nie udawanego, to prawdziwego strachu.
Nadejście łowcy zapewne nie miało podnieśc ich samopoczucia. Elf choć nie zamierzał ich torturować, to z pomalowaną ochrą i sokami twarzą w niczym nie przypominał gładkiego młodzieńca, za jakiego uważali go wieśniacy. Bruntano - zielona maska jaką przywdział czyniła go podobną bardziej demonom niż na co dzień spokojnym mieszkańcom leśnych ostępów. On sam nie należał do kogoś kto lubowałby się w sadystycznych torturach, ale był zgodny że dziewkom należało zadać szybką śmierć. Wina była bezsprzeczna. Ludzie woleli wcześniej wyciągnąc z nich co się dało i elf wziąwszy poprawkę na swój wygląd uznał, że pomoże nieco ludziom w rozwiązaniu języków. Robiąc straszną minę i odsłaniając drapieżnie wąskie zęby syknął:
- Nie chcą mówić?! Wezmę je na wraże uroczyska, tam do starych dębów przywiążę i krwi upuszcze, co by nakarmiły duszami upiory tamtejsze.
Odciągnąwszy Agathe na bok spytał cicho:
- Co macie zamiar z nimi uczynić? Skalane są chaosem, a jeśli brzuchate to wiesz co się stanie.