Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-12-2020, 02:10   #61
Sepia
 
Sepia's Avatar
 
Reputacja: 1 Sepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputację
dzięki Sorat za scenkę :>

Życie nie jest sprawiedliwe. Berenice zajęło trochę czasu, zanim to zrozumiała, lecz wtedy okazało się, że los zawsze znajdzie sposób, żeby ją rozczarować. Mogła snuć plany, a życie i tak pchało w przeciwnym kierunku. Ciągnęło po żwirze na powrozie oplecionym wokół szyi, szyderczo rechocząc z jej daremnych prób wyswobodzenia. Fatum zaś krążyło wysoko ponad ich głowami, kracząc szyderczo niczym stado wygłodniałych wron… ale jeszcze nie teraz. Jeszcze nie nadszedł czas ich posiłku, jednak nie pozwalały o sobie zapomnieć.
Fatum, klątwa, przeznaczenie - odwieczna trójka oddanych towarzyszek Dżumy.

Nie wiedziała jakim cudem wytoczyła się z autokaru, ani tym bardziej kiedy. W jednej chwili leżała przygnieciona cielskiem wuefistki na fotelu, w drugiej mignęła jej twarz Feliksa, a w trzeciej opierała się o bok trumny na kółkach, usilnie próbując odzyskać nad kontrolę nad sztywny ciałem. Czuła się jak stojący w pozycji na baczność żołnierz, albo ciało w trumnie. Tylko w trumnie nie było tak ciepło, jasno i parno. Próżno też było szukać ludzkiej mowy dobiegającej tuż obok, hałasów oraz krzyków. Ludzie wylewali się na pole, a ona stała w miejscu, oddychając płytko, cicho, ledwo, ledwo. Za to serce jej waliło. Raz, dwa, trzy. W tempie szalonej perkusji. Raz, dwa, trzy. Jak młot pneumatyczny. Za mocno, za głośno. Zamknęła oczy. Zaciskała powieki z całych sił. Jakby to mogło pomóc.

Gówno pomagało, każda komórka jej ciała wyła o nową porcję prochów, napięte do granic możliwości nerwy trzeszczały pod czaszką… oto Dżuma wkroczyła w beznadziejność, jakby stanowiła podstawę jej egzystencji. Zacisnęła szczęki, z sykiem wypuszczając powietrze przez zęby. Rzadko zastanawiała się nad tym jak umrze, przecież nie miała pojęcia jak będzie dalej żyła, dawno powinna przestać zaśmiecać ten świat. Znów otarła się o śmierć, chociaż tym razem nikt nie zginął. Cuda były ciche, głuche na modlitwy i niepewne. Jak cienki, bardzo cienki lód.

Bała się poruszyć, by nie wywołać nowych pęknięć. Świadomość jak blisko kraksy była, wywołał na nowo dawny strach. Nika wiedziała o nim wszystko, skąd pochodzi, dlaczego go czuje. Ale ta wiedza wcale nie pomagała się z nim uporać. Czuła, jak wzbiera w niej, z dna żołądka podchodzi aż do głowy, nie dając się powstrzymać. Paradoksalnie nie bała się śmierci, to umieranie ją przerażało. Pogrążona w stanie bliskim katatonii trwała w jednym miejscu, marząc już tylko o tym, by ten dzień wreszcie się skończył.

- Nika… co ci jest? - głos zza pleców przebił się przez widmowe krakanie, blondynka drgnęła, ale nie otworzyła oczu. Skądś kojarzyła ten głos…

- Nika, słyszysz mnie? - pytanie się powtórzyło, doszły nowe elementy. Ktoś stanął obok niej, ale w pewnej odległości i co najważniejsze nie dotykał jej.

- Niestety - odpowiedziała zduszonym głosem, unosząc głowę. Uchyliła powieki lewego oka, łypiąc na intruza i zaraz znów je zamknęła.

- Chcesz wody… albo zawołać kogoś? - stojąca obok Julia wciąż wpatrywała się w nią zatroskanym spojrzeniem. Tajemnicą poliszynela było co się stało z rodzicami Szumnej, a teraz sami prawie mieli wypadek na trasie. - Nic ci się nie stało? Mam apteczkę jak coś i koks. I wódkę... pójdziemy na drugą stronę i… - zawahała się, nie wiedząc jak dobrać słowa, aby nie zarobić w zęby, albo nie zrobić sobie nowego wroga. - I… nikt nie musi wiedzieć, haraszo?

Jasnowłosa głowa pokręciła przecząco, strach zdychał przygnieciony konsternacją i niechęcią do samej siebie. Nie należało okazywać słabości, to wstyd. Być słabym. Słabym należała się jedynie pogarda.
- Fajek wystarczy - tym razem powiedziała już spokojniej, powoli prostując plecy. O dziwo trawa pod nogami nie rozstąpiła się, ani nic nie wybuchło. Odważyła się więc otworzyć oczy, choć spojrzenie miała puste i martwe jak zwykle. Patrzyła jak ciemnowłosa ślicznotka sprawnie wyjmuje z torebki paczkę papierosów, odpala jednego i podaje ustnikiem w jej stronę. Chwilę przyglądała się śladom szminki na filtrze, a w głowie zapaliła się dziewczynie czerwona lampka ostrzegawcza.
- Czego chcesz? - spytała, przejmując papierosa i wetknęła go między wargi, a ramiona skrzyżowała na piersi. Nic nigdy nie przychodziło za darmo.

Ulyanova zamrugała parokrotnie, wyraźnie zdziwiona.
- N... niczego, daj spokój. Czy ja zawsze muszę czegoś chcieć? - spytała i nabrała powietrza, ale Szumna jej przerwała.

- Tak - rzuciła sucho, puszczając do góry kłąb siwego dymu.

Rosjanka cofnęła się o krok, a przez jej twarz przemknął grymas jakby poczuła się urażona. Zaraz też pojawiła się złość, ale jakoś ją opanowała.
- Próbowałam tylko być miła, źle wyglądasz… sprawdzałam czy coś się nie stało. Dlaczego jesteś… taka… - szukała słowa, ale Berenika znowu się jej wcięła.

- Obiektywna? - spytała, unosząc dla lepszego efektu prawą brew i ćmiąc przyklejonego do dolnej wargi kiepa. - Racjonalna?

- … wredna
- Julia dokończyła, wydymając usta i krzyżując ramiona na piersi. Żałowała, że podeszła, z drugiej strony kontakty z Szumną zawsze były… specyficzne - Ktoś musi pomóc Alanowi iść, on nogę złamał. Amanda się czuje nie najlepiej, a ma ciężką torbę… ja się nie rozdwoję. Chciała poprosić, nie wymagać… czy byś mogła mieć na nią oko. Albo na niego. Proszę Nika, ja się nie rozdwoję.

Dżuma opuściła brew, wracając do miny trumiennej rzeźby.
- Blondi ma swojego kaszalota - wskazała ruchem brody na bijącego pianę Mateusza - Tylko go musi najpierw przeprać.

- To… rozstali się, już ze sobą nie są. Znaczy Amanda go nie chce i… no wiesz
- Brunetka potarła w zakłopotanym geście czubek nosa, na co Dżuma wykazała coś na kształt ludzkich emocji. Mianowicie parsknęła krótko.

- Mądra decyzja. Wreszcie - uśmiechnęła się do tego, dopalając papierosa i resztką plując gdzieś w bok. Własną decyzję podjęła szybko, w sumie już w momencie gdy Ruska się wypruła. Nic nie mogła poradzić, że mało nią gardziła. Co tylko utwierdzało w przekonaniu, by trzymać się z daleka, ale w takiej chwili? Gdy większość rozpuszczonych lambadziarzy pewnie pierwszy raz w życiu pokona dystans większy niż kilometr na własnych kulasach, po nierównym terenie?
- Idziecie do ośrodka, czy z tamtymi spierdolinami na przystanek? - spytała profilaktycznie.

- Da, do ośrodka - Ulyanova szybko pokiwała głową i westchnęła bardzo ciężko, po czym przywołała na twarz czarujący uśmiech. Szybko odwróciła się, do Agaty i Mateusza, podchodząc do nich.

Szumna tylko pokręciła głową, spluwając na ziemię. Rozejrzała się po okolicy, namierzając Amandę.
- A w duszy mej pogrzeby bez orkiestr się wloką, w martwej ciszy… nadziei tylko słychać jęk - mruknęła, przecierając twarz i biorąc uspokajający oddech. Wyminęła kręcących się ludzi, stając bezpośrednio przed blondyną.
- Julia mówi, że przesadziłaś z bagażem - burknęła chropowato, patrząc na nią spode łba. Powoli wyciągnęła dłoń, okręcając ją wierzchem do dołu i kiwnęła wymownie palcami - Mamy po drodze. Jedną torbę dodatkowo mogę nieść.
 
__________________
Nine o nine souls - don't do this
Nine o - no more pain now
Nine o nine souls - it's easy
I'm gonna take on all your battles

Ostatnio edytowane przez Sepia : 17-12-2020 o 02:56.
Sepia jest offline