Bezalhtag; wieczór; rezydencja van Zee
- Hmmm… - zadumała ciemnowłosa kultystka spotykając się z kolejną odmową Kamili - Skoro nie ja… - nie miała jednak zamiaru tak łatwo odpuścić - … to może moja służka? Brena? - zapytała z zaciekawioną miną - Jest zgrabną, młodą i naprawde urodziwą kobietą a zarazem nie jest wysoko urodzoną arystokratką czy bogatą mieszczanką. - pomysł wydawał się jej całkiem całkiem. Dawałby również szansę upieczenia dwóch pieczeni na jednym ruszcie. Stanowiłbym swoistego rodzaju inicjację dla obu tak odległe usytuowanych w hierarchii społecznej kobiet.
- Jestem przekonana, że przyjęłaby taką propozycję jako wielki zaszczyt. - dodała cicho - Trzymając jednocześnie język za zębami.
- Oh, twoja służka? - Kamila machnęła swoją smukłą, zadbaną dłonią nie skalaną fizycznym znojem gdzieś na ścianę gdzie pewnie Brena z resztą jej służby starała się przygotować wszystko na ten poetycki wieczorek jaki miał się niedługo zacząć. I gospodyni chyba ulżyło z reakcji rozmówczyni.
- Tak, to prawda, wydaje się bardzo zgrabna. - pokiwała głową wciąż patrząc na tą ścianę gdzie powinna być pracująca służba. - I przyznam szczerze, że lepiej bym się czuła malując kogoś o jej niż twojej pozycji. Ja naprawdę nie mam zbyt wielkiej wprawy w portretach. A aktów nigdy nie próbowałam. Chociaż wydaje się to ciekawym wyzwaniem dla artysty. - młoda malarka mówiła jakby obawiała się konsekwencji namalowania kiepskiego portretu o akcie nie wspominając. Gdy chodziło o kogoś ze społecznych nizin na pewno nie byłby to taki problem jak gdyby chodziło o kogoś o wyższej pozycji w hierarchii o takiej śmietance towarzyskiej jaka niedługo miała tu przyjechać nie wspominając.
- Ale myślisz, że to wyjdzie? Z tą twoją służką? Zgodzi się? To w końcu dość niecodzienna i śmiała propozycja. - Kamila wróciła wzrokiem do pani tej służki o jakiej rozmawiały zastanawiając się czy z tą trzecią dałoby się to jakoś uzgodnić.
- Droga Kamilo. - odparła ciepłym tonem mentorki - Ja jestem o tym przekonana. - dorzuciła szczery uśmiech patrząc wprost na młodą arystokratkę - Powiedz tylko miejsce i termin. Ja zaś zajmę się resztą.
- Tak? - panna van Zee chwilę sondowała twarz rozmówczyni ale w końcu też się uśmiechnęła. - No dobrze, to twoja służka to zostawiam to tobie. Jakby coś nie wyszło to możesz przysłać jakąś inną. - młoda artystka zdawała sobie sprawę z potencjalnej kontrowersyjności takiego pozowania bez ubrania więc chyba nie chciała robić ambarasu nowej znajomej gdyby wyszedł z tym jakiś kłopot. Ale skoro to miały ustalone to zaczęła myśleć gdzie i jak można by to zorganizować.
- Najbliższe dni to nie bardzo… Ale po Festag… Tak po Festag już by to było możliwe. Powiedzmy… W Wellentag? W południe bo w dzień jest lepsze światło do malowania. I chyba u mnie. Mam w swojej pracowni wszystkie potrzebne rzeczy to chyba byłoby najprościej. - bez pośpiechu zastanawiała się nad tym spotkaniem i pierwszy dzień następnego tygodnia wydał jej się w sam raz. Ale jeszcze czekała co Versana powie na taką propozycję.
- Znakomicie. - przyklasnęła propozycji swojej wyżej urodzonej koleżanki - Uwielbiam zacząć tydzień od wysokiego "C-e". - dodała - Przybędę więc z Breną tak jak sobie życzysz. - uśmiechnęła się podchodząc nieco bliżej artystki. - Powiedz mi Kamilo. Myślałaś kiedyś o napisaniu i wystawieniu sztuki?
- Oh, wiele razy! - szlachcianka roześmiała się wesoło i beztrosko. - Ale obawiam się, że najpierw trzeba by napisać taką sztukę. I scenariusz. A potem zorganizować aktorów, scenę, kostiumy i zapłacić za to wszystko. A to duża sprawa, wiele czasu i wysiłku, coś więcej niż takie pisanie do szuflady jak do tej pory. - Kamila wydawała się przyzwoicie oceniać realia wystawiania takich sztuk na scenie bo rzeczywiście to już było zadanie jakiemu trzeba by się poświęcić na cały etat. I to nie tylko takiego scenarzysty.
- A co to za wyzwanie napisać sztukę i scenariusz dla tak utalentowanej pisarki jak ty? - zapytała stwierdzając zarazem fakt - Jeżeli zaś chodzi o resztę? Ciągnęła temat - Aktorzy? Popytam. Scena? Znajdę kilku cieśli, którzy zbudują ją tutaj? Pieniądze? - zrobiła przerwę patrząc wymownie na koleżankę - Wybacz mi szczerość i bezpośredniość zarazem ale Kamilo. Jesteś córką jednego z bardziej jak nie najbardziej wpływowego człowieka w mieście. - westchnęła - Myślę więc, że i fundusze nie będą problemem.
- Chyba przeceniasz moje możliwości Versano. - czarnowłosa szlachcianka uśmiechnęła się nieco z rozbawieniem. - Naszym rodzinnym majątkiem dysponuje papa a ja dostaje od niego kieszonkowe na drobne wydatki. - wyznała nieco z żalem ale aż tak dziwne to nie było. Póki dzieci były na utrzymaniu rodziców ci decydowali za nich w wielu sprawach. I czy w warstwie rządzącej czy u ulicznej biedoty za bardzo się to nie różniło co najwyżej skalą i rozmachem.
- Ale podoba mi się twój zapał. Wlewa wiarę w moje serce. - dodała szybko nie chcąc studzić tego zapału ani wyjść na gburowatą niewdzięcznicę. - Myślę, że jakieś miejsce gdzie artyści mogliby prezentować swoje dzieła przydałoby się w naszym mieście. Zapewne nic tak okazałego jak teatr w Saltzenmundzie ale chociaż można by zacząć jakieś spotkania raz na tydzień czy na miesiąc chociaż. To byłaby świetna okazja i dla nowych artystów i po to by się spotkać w towarzystwie. A przecież na mieście tyle pustych budynków stoi. Chyba można by jeden zagospodarować na taki szczytny cel, przecież nie trzeba by budować wszystkiego od nowa. - Kamila mówiła tak jakby już wszystko sobie przemyślała, przynajmniej w teorii a może i nie pierwszy raz o tym z kimś rozmawiała. Z tymi pustostanami to była prawda, w końcu paru kolegów ze zboru mieszkało w takich budynkach. Nawet jak żaden nie był projektowany jako teatr w pełnej skali to coś pokroju zwykłej karczmy powinno się chyba znaleźć jakby poszukać.
- To doskonały pomysł. - zgodziła się z wizją entuzjastycznie podchodzącej do jej wizji kobietą - Co więc powiesz na eskapadę? Może udałoby się nam coś znaleźć. - uśmiechnęła się serdecznie kładąc dłoń na ramieniu ciemnoskórej damy - Jakbyśmy sobie upatrzyły jakieś… - chrząknęła - ...gniazdko. Mogłabym wtedy porozmawiać z kim trzeba o przydzieleniu nam tej parceli z urzędu. Co ty na to? - szukała w jej oczach odpowiedzi - Jeżeli zaś chodzi o fundusze. - pewien pomysł wpadł i do ciemnowłosej głowy - Co byś powiedziała na zebranie składek na rzecz ochrony kultury i sztuki w naszym mieście? - wykazywała dość duże pobudzenie - Na pewno nie jesteśmy jedynymi miłośniczkami tej formy przekazu treści.
- Ale tak miałybyśmy jeździć po mieście? Po tych pustych budynkach? A jak nas ktoś napadnie? Słyszałam, że tam potrafią mieszkać typy spod ciemnej gwiazdy. A tam pewnie jest pełno kurzu i pajęczyn. - Kamila lekko zmarszczyła brwi by dać znać swoim błękitnokrwistym wątpliwościom co do osobistego myszkowania po jakichś pustych budynkach.
- Chętnie bym pomogła i obejrzała jak coś by było odpowiedniego. Ale tak samej jeździć to chyba byłoby nieco niewskazane. - dodała by złagodzić wydźwięk swojej odpowiedzi. I szybko przeszła do kolejnej sprawy jaką poruszyła młoda wdowa.
- A z tą zbiórką można coś pomyśleć. Mogłabym popytać i utworzyć taki fundusz. Ale to chyba wypadałoby najpierw mieć już takie miejsce by o nim powiedzieć. - sam pomysł takiego przybytku dla artystów i sztuki dalej jej się podobał. Gotowa chyba była wziąć na swoje barki promowanie takiej inicjatywy w towarzystwie.
- To zróbmy inaczej. - odparła na obawy koleżanki - Czym to miejsce miałoby się charakteryzować? Gdzie stać? Jak dużym być? - miała zamiar wybadać preferencję rozkapryszonej czasami aż nadto panienki - Ja się rozejrzę sama i gdy już coś wpadnie mi w oko to wrócę po ciebie i razem tam pojedziemy, byś mogła wyrazić swoje zdanie. - spojrzała łagodnie mimo, że świat etykiety działał jej czasem na nerwy.
- O. Tak mogłybyśmy zrobić. - Kamilii znów podpasowała propozycja rozmówczyni. Zastanawiała się chwilę na głos jaki powinien być ten budynek. W końcu uznała, że najlepszy byłby budynek gospody lub czegoś podobnego. Zaplecze można by użyć na garderoby dla aktorów, piwnice na trzymanie rekwizytów a sala główna na występy i widownię.
- Doskonale. - z wyraźną ulgą i zadowoleniem przystała na propozycję młodej arystokratki - Daj mi więc parę dni a coś na pewno znajdę. Jeżeli zaś chodzi o ów fundusz to może by tak dzisiaj zacząć jego zbieranie. - zaproponowała nieśmiało - Okazja zdaje się być idealna.
- Świetnie! Możemy zacząć już dzisiaj! - panienka van Zee aż dosłownie przyklasnęła w dłonie jakby stała u progu nowej, wspaniałej przygody.
- Wielkie umysły myślą podobnie. - takim oto miłym akcentem podsumowała konsensus jakie obie osiągnęły - A tak swoją drogą to czy pozostałe z zaproszonych nie powinny lada moment się zjawić? - spytała gospodyni, która zdecydowanie lepiej orientowała się w planie dzisiejszego wieczoru.
- Chyba rzeczywiście już zaraz dziewczyny powinny się zjeżdżać. - spojrzała za okno za jakim już panował zimowy mrok wczesnego wieczoru. I nie myliły się. Niedługo służba wprowadziła pierwszego gościa a niedługo zjechały się wszystkie zaproszone damy z wyższych sfer tego miasta. Kamila zaprosiła wszystkie do biblioteki, która tworzyła przyjemny nastrój nauki i szczytnym ideałom, w sam raz do recytowania swoich czy cudzych utworów oraz dyskutowania o tym, interpretacjach i sztuce umiejętnego argumentowania swoich racji na odpowiednim poziomie. |