Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-12-2020, 15:44   #137
Pieczar
 
Pieczar's Avatar
 
Reputacja: 1 Pieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputację
Konistag; ranek?; kamienica van Drasenów

Była już zwarta i gotowa. Powtórzyła jeszcze tylko szybko kilka poz, pchnięć i uników po czym poleciła Brenie by ta zabrała podarowany jej w prezencie ślubnym przez męża nieboszczyka wyhaftowany ozdobną nicią skórzany pancerz oraz zdobiony w piękne grawery z wysadzanymi drogocennymi kamieniami rękojeścią oręż. Sama zaś zadbała o to by zabrać magiczne kropelki, która podarował jej Starszy oraz kilka innych specyfików jak afrodyzjak, który udało się jej skubnąć kilka nocy wcześniej Grubsonowi, bądź krople nasenne. Po czym ruszyła wpierw w kierunku pokoju eunucha a następnie ku czekającej już na nią i jej służkę karety rodziny van Hansenów.

- Widzę, że nie jesteś zbytnio zajęty. - skomentowała zauważając rozwalonego na pryczy w swoim pokoju eunucha - Mam więc dla ciebie coś do zrobienia. - uśmiechnęła się złowieszczo - Po pierwsze. Masz tu kilka monet. - sięgnęła do sakwy - I idź do "Sierpa i młota" coś zjeść a przy okazji powęszyć za tą cała Leoną. No wiesz. - spojrzała na Kornasa jakby chciała dostrzec czy pamięta kim jest ów kobieta - Ta cała strażniczka z kazamat. Dobrze by było abyś ustalił gdzie mieszka. Co lubi. Czego nie. Czegokolwiek. - zrobiła delikatną przerwę - Naturalnie zachowując maksimum dyskrecji. Później zaś za to co ci zostanie idź pograć w kości. Tylko w jakiejś innej, bardziej odpowiedniej knajpie i przy okazji postaraj się dowiedzieć czegoś o kompanach tej Normy z którą wygrałeś na Arenie. - mówiła zdecydowanie ciszej - Wszystko jasne? A i wróć do wieczora, bo planuję wyjść na miasto w twojej asyście - uśmiechnęła się nie odrywając jednak wzroku od swojego pracownika. Chciała upewnić się czy aby na pewno wszystko pojął.

- Leona? Z tych kazamat? Dobra. Popytam. - łysy pokiwał swoją łysiną i jak zwyle tak poważnie z tak poważną miną, że czasem nie wiadomo było czy załapał co trzeba. No ale wrzucił te kilka monet do swojej sakiewki i z całą powagą zaczął szykować się do wyjścia. Pozostawało czekać na wynik tego wyjścia. Niby na bystrego nie wyglądał a jakoś na tą walkę na Arenie jakoś się jednak umówił sam.

- Nie zawiedź mnie tylko. - dodała zmierzając ku drzwią wyjściowym - Liczę na ciebie.


Konistag; przedpołudnie; kareta van Hansenów

- Potraktuj te odwiedziny jako kolejną lekcję i pewnego rodzaju nagrodę zarazem. - rzekła do Bremy gdy jechały we dwie dorożką w kierunku rezydencji van Hansenów - To jednak nie koniec niespodzianek i sprawdzianów jakie dla ciebie przyszykowałam. - dodała - W najbliższy Wallentag zostałam ponownie zaproszona do posiadłości panienki Kamili. Tym razem jednak wspominała również o tobie. - zrobiła przerwę tak by do jej służki doszło to co przed chwilą pracodawczyni rzekła - Chciałaby namalować twoj portret. - uśmiechnęła się szeroko - Nago. - dodała lśniąc białymi ząbkami - Odparłam naturalnie, że się zgadzasz i że to dla ciebie zaszczyt. - spojrzała przenikliwie na rudzinkę - Cieszysz się?

- Panienka van Zee mnie też zaprasza? - mloda służąca słuchałą w zdumieniu co ma do powiedzenia jej pani. Aż zamrugała oczami chyba nie wierząc w to co słyszy. - I namaluje mój portret? Ależ to wspaniale! - roześmiała się wesoło nie mogąc uwierzyć we własne szczęście. Dopiero jak dorożka nieco zwolniła na kolejnym zakręcie chyba dotarło do niej coś jeszcze.

- Ale nago? To znaczy bez ubrania? Znaczy będę musiała się jakoś przebrać? - dopytała się jednak jakby nie była pewna czy dobrze zrozumiała czego się od niej oczekuje.

- Znaczy, że będziesz musiała zdjąć z siebie odzienie wierzchnie. - położyła dłoń na wewnętrznej stronie uda tylko nieco delikatniej jak czyniła to w przypadku Łasicy - Jesteś piękną kobietą, która nie ma czego się wstydzić. Powiem więcej, która powinna chwalić się swoimi atutami eksponując je odpowiednio a to właśnie taka okazja. - uśmiechnęła się serdecznie mimo niezbyt przyjemnej temperatury powietrza - Ja widziałam i potwierdzam. Oczy mi nie mylą i przyznam ci się szczerze, że zdarza mi się śnić o tobie. - puściła niewinne oczko w kierunku szkolonej przez siebie dziewczyny.

- Ojej… Naprawdę? Pani o mnie? Przecież to pani jest bardzo piękna ja to tylko zwykła pokojówka jestem… - Brema chyba się zarumieniła i trochę zaczęła się jąkać nie bardzo wiedząc co zrobić i powiedzieć. Opuściła wzrok na dłoń jaka wylądowała na podołku jej wyjściowej spódnicy ale nie zrobiła gestu by ją oddtrącić.

- Też raz mi się pani śniła. Ale to był taki dziwny sen. Nie chciałam o nim mówić. - wyznała cicho nie podnosząc głowy i wpatrzona w swoje kolana a może dłoń na swoim podołku.

- No ale postaram się pani nie zawieść. Jak trzeba będzie pozować bez ubrania to będę. Bardzo się cieszę, że pani i panna van Zee o mnie pomyślały. Tylko ja nigdy nie robiłam czegoś takiego to nie chciałabym czegoś zepsuć. - powiedziała cicho i szybko wyrażając swoją zgodę i dobrą wolę ale przyznając, że nie miała wcześniej takich doświadczeń.

- Twoje naturalne piękno leży w środku. - odparła chcąc nieco dodać odwagi wyraźnie skrępowanej służce - Bądź po prostu sobą a wyjdzie jak trzeba. - uśmiechnęła się a następnie drugą dłonią uniosła delikatnie za brodę twarz pracownicy - Opowiedz mi o tym śnie. Podobał ci się?

- Tak, podobał mi się. Tylko… Tylko był bardzo dziwny. Pierwszy raz śniło mi się coś takiego. - służąca westchnęła cicho i wpatrywała się w ścianę dorożki naprzeciwko próbując swoje myśli w słowa. - Już dużo zapomniałam. To było w tą noc jak nas odwiedziła ta pani kapitan i panienka van Zee. I potem to mi się śniło. Znów było to spotkanie i na nim wszystkie byłyśmy. Tylko tak… No dziwnie było… - wyznała nieco skrępowana by mówić co zapamiętała z tamtego snu.

- Tak to znaczy jak? - ciągnęła za język młodą uczennice - Dziwnie? Chodziłyśmy na rękach czy mówiłyśmy językiem kaszalotów? - ironiczny uśmieszek pojawił się na jej twarzyczce.

- Oh, nie, to nie to… - młoda służąca uśmiechnęła się na tą żartobliwą uwagę. Po czym otworzyła kilka razy usta i je zamknęła gdy chciała coś powiedzieć ale nie wiedziała jak. - To było… Takie… Chyba nieprzyzwoite. Bo pani zaczęła rozmawiać z panią kapitan. A mnie zająć się panienką van Zee… No i… No i się zajęłam. - wydukała wreszcie znów opuszczając głowę na swój podołek.

- Wiesz, że ze mną możesz być całkowicie szczera. - ręka powolutku wędrowała w górę uda - Jak się nią zajęłaś? Podobało ci się to? - Ver miała wrażenie jakby wyczuwała podniecenia swojej służki. Wolała się jednak upewnić.

- No… Obcowałyśmy ze sobą… Jak z mężczyzną… Tylko bez mężczyzny. Ja z panienką Kamilą i pani z panią kapitan. Ale mogło mi się już coś pomieszać. - wyznała zmieszana służąca i na koniec szybko dodając coś co łatwo pozwalało obrócić sprawę w senne majaki bez znaczenia. - Ale było bardzo przyjemne. - dodała na koniec jeszcze ciszej niż poprzednio.

- Pokaż mi więc jak się ją zajmowałaś. - rzuciła nagle spoglądając z dziką rządzą na służkę zaś ręką lądując na jej łonie - Tu i teraz. W końcu mamy jeszcze trochę czasu nim dotrzemy do rezydencji van Hansenów.

- Oh… Tutaj? Teraz? - pokojówka zamrugała oczami rozglądając się dookoła. Chociaż w samej karecie były same i ta ruchoma kabina na kołach zapewniała sporo dyskrecji nawet jak się jechało przez środek miasta w środku dnia. Niemniej zawsze było to jakieś ryzyko, że ktoś jednak coś dojrzy albo przyłapie w niestosownym momencie.

- No… Ale… To ja bym musiała uklęknąć… A pani wstać. A tu nie bardzo jest jak. Bo ja w tym śnie to chyba klęczałam przed panną Kamilą. Ona chyba nade mną stała… - rudzielec w swojej wyjściowej sukni wskazał na podłogę przed kolanami swojej pani gdzie powinna zająć miejsce gdyby miało być jak w tym śnie o jakim mówiła. Podłoga jednak był w śniegu, piachu i błocie naniesionym z zewnątrz przez buty co musiałoby zostawić ślad na jej sukni gdyby miała tam klękać. A i stanie w nieco przygarbionej pozycji gdy karoca była w ruchu musiało być mało wygodne. Brema popatrzyła więc na Versanę nieco skonfundowana co powinna zrobić w takiej sytuacji.

- Zawsze możemy usiąść obok siebie. - zaproponowała znajdując jakieś wyjście z tej niecodziennej sytuacji - Musiałabyś tylko nieco się pochylić. Z resztą na bogów. Na co oni nam dali palce? - zapytała retorycznie patrząc dość wymownie na służkę.

- No tak… To może… Jeśli pani pozwoli… - ruda pokojówka skinęła głową na znak zgody albo by dać znać, że rozumie. Zastanawiała się chwilę po czym odsunęła się trochę od swojej chlebodawczyni a w zamian delikatnie ujęła jej nogę tak by położyć ją na tej wygodnej sofie przez co Versanie wygodniej teraz było usiaść bokiem do kierunku jazdy i oprzeć się o boczną ściankę powozu.

- Tam we śnie to wszystkie byłyśmy w nocnych koszulach… - zauważyła tą różnicę gdy spojrzała na długą spódnicę swojej pani. Sama zresztą miała na sobie podobną. Z podwijaniem nocnej koszuli na pewno bylo mniej roboty bo nie sięgały do samych kostek jak spódnice. Ale delikatne dłonie ujęły łydkę Versany i jej pokojówka uniosła ją do siebie jakby chciała z bliska obejrzeć jej buty.

- Nie pamiętam dokładnie wszystkiego. Ani jak się zaczęło ani skończyło. No i tam stałyśmy trochę inaczej. - wyznała wciąż nieco skonfundowana ale dało się wyczuć też ekscytację. Tylko hamowaną przez nieśmiałość i mało swojskie okoliczności. Ale przesunęła dłonią w górę wdowiej łydki jak podczas wspólnych kąpieli po czym ostrożnie schyliła się i ją pocałowała. I spojrzała na Versanę by sprawdzić jej reakcję. Wiele czasu nie miały niedługo powinny zajechać na miejsce.

- Twoja nieśmiałość i zakłopotanie są urocze. - przyznała z miłym uśmiechem na twarzy podpierając brodę służki - Chyba jednak pora kończyć, bo cel naszej podróży bliski. - oznajmiła podnosząc głowę rudzinki tak by ta się wyprostowała - Dokończymy to jednak później. Może dziś wieczorem odwiedzisz mnie przy okazji kąpieli i kolacji. - zaproponowała patrząc jak kocica - Wtedy byś zaprezentowała mi w pełnej krasie to co ci się śniło.

- Jesteś już moja słodziutka. - pomyślała z satysfakcją - Z Łasicą już się tobą zaopiekujemy.

- Dobrze proszę pani. - Brema posłusznie dostosowała się do woli swojej pani wypuszczając ostrożnie jej łydkę i pozwalając jej wrócić na właściwą damie pozycję. Sama też usiadła znów obok niej a i już wjeżdżali na ulicę gdzie jedną z rezydencji była ta należąca do van Hansenów.
 
Pieczar jest offline