Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-12-2020, 15:46   #138
Pieczar
 
Pieczar's Avatar
 
Reputacja: 1 Pieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputację
Konistag; przedpołudnie; rezydencja van Hansenów


- Wygląda na to, że dojechaliśmy. - rzekła gdy bryczką po komendzie woźnicy wydanej koniom powoli zaczęła hamować aż wreszcie stanęła - Zobaczymy czy pamiętam jeszcze do czego służy szpada. - nie wiadomo było czy tak naprawdę mówi do kogoś czy do samej siebie.

Jak to wypadało w towarzystwie ledwo się dorożka zatrzymala przed głównym wejściem a zaraz ktoś ze służby otworzył drzwi i zaproponował gościom pomocną dłoń. Potem były schody prawie bez śniegu i główne wejście. Tam czekał na nie majordom, ten sam jaki witał gości podczas ostatniego koncertu.

- Dzień dobry pani van Drasen. Mam nadzieję, że miały panie dobrą podróż. Proszę za mną, panienka już na panią oczekuje. - powiedział dystyngowanym tonem po czym ruszył jako przewodnik po tych korytarzach rezydencji. Z początku szli tak samo jak do sali balowej ale w końcu przeszli na wylot i wyszli na zewnątrz. Śnieg znów zachrzęścił pod butami gdy szli przez zaśnieżony ogród niewidoczny od frontu rezydencji. Właśnie tutaj czekała na nich panienka Froya i jakiś mężczyzna. A gospodyni była ubrana w sam raz jak na trening albo jazdę konną bo w dość obcisłych spodniach i krótkiej kurteczce. Taki strój nie krępował ruchów a przy okazji pokazał, że blondynka ma całkiem zgrabne nogi zwykle ukryte pod długimi sukniami.

- O. Witaj Versano. Przyjechałaś. - Froya przywitała się z gośćmi a właściwie z panią bo służącej poświęciła ledwo przelotne spojrzenie. - To jest Max, mój instruktor szermierki. - wskazała na mężczyznę który wiekowo wydawał się o pokolenie starszy. Miał piękne wąsy i bokobrody modnie nastroszone. A zarysowany mięsień piwny nadawał mu sylwetki dobrego wujka. Chociaż spojrzenie miał bystre.

- Cudownie. Jak jest dwoje uczniów to naprawdę wiele ułatwia. Witam piękne panie, Maximilian Baum. Ale dla tak pięknych pań może być Max. - szermierz również się przywitał elegancko kiwając głową. Był całkiem kawał solidnego chłopa z niego.

- Max służył w Błękitnej Gwardii. - Froy’a rzuciła tonem niezupełnie ukrytej przechwałki. Ale jeśli to była prawda to jej instruktor odbył służbę w gwardii elektroskiej Nordlandu a tą jednostkę uważano za elitarną. Podobno każdy imperialny elektror miał taki swój regiment gwardii zwykle walczący wielkimi mieczami i w ciężkich pancerzach. Oni dbali o bezpieczeństwo lorda podczas bitew lub stanowili strategiczną rezerwę jaka potrafiła przechylić szalę zwycięstwa.

- Witaj Maximilianie. - jak zwyczaj nakazywał odwzajemniła przywitanie wyciągając nieco dłoń by ten ją w nią ucałował - To zaszczyt spotkać tak odważnego i walecznego męża stanu. Trening pod twoim okiem nabierze całkiem innego koloryty. - przyznała z wrodzonym wdziękiem.

- Wybacz mi jednak Froyo. - zwróciła się do gospodyni - Nie mam jednak przywdzianego odpowiedniego stroju. Na szczęście służąca niesie mój niezbędny na takie okazje ekwipunek. - wskazała dłonią stojącą za sobą cichuteńką Brenę - Pozwolisz więc, że się przebiorę?

- Oczywiście. Hans was zaprowadzi. Aha i przyślij coś do zwilżenia gardła. - Froya wydawała się w dobrym humorze, jakaś taka wesoła i podekscytowana. Zachowywała się jak na dobrą gospodynię przystało i zadbała by gościom niczego nie brakowało. Kamerdyenr skinął głową i znów przejął rolę przewodnika. Tym razem wracając do rezydencji. Tam zaprowadził do jakichś drzwi które otworzył i ukazał się jakiś pokój.

- Tu może się pani przebrać. Jeśli czegoś będzie pani potrzebować proszę dać znać. Służba zaraz przyniesie coś do picia. Ma pani jeszcze jakieś życzenia? - majordomus też był godny swego miana i z najwyższej półki. Jak się z nim rozmawiało można było odnieść wrażenie, że jest się kimś wyjątkowym.

- Nie chciałabym ujść za niegrzeczną. - zmarszczyła czoło w nieco zakłopotanym grymasie - Czułabym się jednak dużo bardziej komfortowo gdyby tą służbą była kobieta. Najlepiej młoda i atrakcyjna. Mam nadzieję, że to nie problem? - uśmiechnęła się grzecznie.

- Zobaczę co da się zrobić. - Hans odpowiedział grzecznie i skinął głową zostawiając obie kobiety same w tym pomieszczeniu by mogły się przygotować do treningu.

Gdy drzwi już się zamknęły Versana zaczęła zrzucać z siebie bardziej wystawny strój na koszt tego do treningu. Nie był on tak kolorowy i zwiewny. Był jednak wygodny, zapewniający zarazem swobodę ruchu jak i ochronę przed nieoczekiwanym uderzeniem drewnianej klingi.

Brena brała czynny udział w tej przebiórce składając i wieszając zdjęte i sznurując założone ubrania.

- Kto by pomyślał że panienka Froya lubuje się w takim fachu. - nieco zdziwiona szepnęła do swojej chlebodawczyni - Mam nadzieję, że wie na co się pani pisze? - zapytała lekko zaniepokojonym tonem.

- Wiem doskonale. - odparła pewnie - Chyba słyszę kroki. Już pora.

Rzeczywiście zaraz ktoś zastukał drzwi. Brena więc zostawiła swoją przebierającą się panią i poszła otworzyć.

- Tak? - zapytała stojąc w drzwiach jakby chciała bronić dostępu do prywatności swojej chlebodawczyni.

- Dzień dobry. Przyszłam służyć napitkiem i pomocą. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam i się nie spóźniłam. - Łasicy zza drzwi i pleców swojej służącej Versana nie widziała ale bez trudu rozpoznała jej głos. Jak na bezczelną wychowankę ulicy potrafiła być zaskakująco słodko grzeczna gdy wcielała się w rolę posłusznej i ułożonej służki.

- Przyszła ta służąca z tacą. Wpuścić? - Brema odwróciła się do młodej wdowy czekając na jej polecenia.

- Wpuść, wpuść. - odparła bez zawahania obojętnym tonem kończąc sama przywdziewanie reszty stroju - Strasznie zaschło mi w gardle. Odrobina wina powinna dobrze mi zrobić przed tym treningiem. - dodała - Zresztą zaraz powinnyśmy się zbierać. Nie wypada pozwolić by gospodyni czekała na nas zbyt długo. - oznajmiła sympatycznym głosikiem.

Brena odsunęła się więc od drzwi by wpuścić tutejszą służącą. A Łasica w stroju tej tutejszej służącej wyglądała porządnie i schludnie. Włosy miała upięte w zgrabny kok, ciemna sukna sunęła się prawie do samej podłogi a kibić zasłaniała taca z butelką i trunkami. Służąca van Hansenów uśmiechnęła się przyjemnie do Breny gdy ją mijała i podeszła do stołu stawiając tacę na stole.

- Proszę jest już napitek, grzaniec na ciepło i wino na chłodno. Zależy na co panie mają ochotę. - przedstawiła to co przyniosła nie wychodząc z roli pokojówki w rezydencji bogatego państwa.

- Dostałam też polecenie spełnić wszelkie oczekiwania i zachcianki pani. - Łasica grzecznie złożyła rączki na podołku i lekko dygnęła przed Versaną nieźle się wpisując w pokojówkę jaką odgrywała. Ale jednak jakoś tak to mówiła i psotnie patrzyła na rozmówczynię, że z miejsca przychodziły na myśl różne nieprzyzwoite polecenia.

- Doskonale. - uradowała się. Nie było jednak wiadomo czy cieszy się na widok pokojówki czy raczej trunków, które przyniosła.

- Powiedz mi ślicznotko. - pozwoliła sobie na nieco luźniejszy ton - Czy w trakcie mojego treningu u boku twojej pani również będziesz nam usługiwać? - zapytała jakby nigdy nic.

- Mam taką nadzieję. Bardzo bym chciała. Ale o tym decyduje moja pani. Może jakby tak szacowny gość zażyczył sobie moich usług to panienka Froya zgodziłaby się spełnić takie życzenie. - Łasica odpowiadała jak grzecznie ułożona służka czy przemiła kelnerka jaka sprawia, że aż żal kiedy odchodzi od stołu obsłużyć innych klientów.

- Jeśli mogę coś zasugerować proponuję skorzystać z toalety by w trakcie zajęć nie robić zbędnej przerwy. Mogę zaprowadzić i pomóc jeśli trzeba. - wskazała na drzwi przez jakie dopiero co weszła gdzie pewnie była toaleta o jakiej mówiła.

- Właśnie miałam o to zapytać. - przyznała z ulgą chwytając pucharek wina - Tak kompetentnej służby ze świecą szukać. Gdzie oni was werbują? - zapytała kołysząc naczyniem by uwolnić bukiet trunku - Śmiało Breno. Poczęstuj się. Póki nikt nie widzi. Nie będzie uchodzić to za nietakt. - rzekła do swojej pracownicy pochylając chwile później trzymany w ręku kielich i wypijając jego zawartość niemal duszkiem - Ekhhh… - przełknęła ostatni łyk - Nie ma na co czekać. Panienka Froya czeka na mnie. Wpierw jednak muszę pójść za potrzebą. - powiedziała odstawiając naczynie na tace trzymana w ręku przez Łasice - Poczekajcie na mnie na zewnątrz. Za chwilkę do was dołącze.

- Na balach proszę pani. - odparła pokojówka van Hansenów z kuszącą grzecznością i psotnym spojrzeniem. - I proszę się częstować jesteście w gościach, jeśli czegoś będzie wam potrzeba proszę tylko powiedzieć. - Łasica dołączyła do zachęt skierowanych do Bremy bo ta wciąż się chyba wahała spróbować trunków nie przeznaczonych dla służby. Ale zachęcana tak z obu stron też spróbowała grzańca przyprawionego miodem i z barwnym, ziołowym bukietem o jakim zwykłe karczmy i tawerny nie miały co marzyć.

- Smaczne. - powiedziała z lekko zaróżowionymi policzkami uśmiechając się nieśmiało i przysuwając dłoń do ust zaglądając przy tym do wnętrza parującego kufelka.

- To teraz zechcesz tu poczekać? Ja zaprowadzę twoją panią do toalety. Możesz się częstować czym tylko zechcesz. - Łasica sprawnie lała słodki miód na uszy tak płynnie i wdzięcznie, że pewnie mało kto by się temu oparł.

- Dobrze, poczekam tutaj. - zgodziła się pokojówka van Drasenów kiwając zgodnie swoją rudą czupryną.

- Nie przesadź tylko z winem. - ostrzegła służącą nim Łasica wskaże jej drogę do toalety - Prawdziwej damie nie wypada się upijać. - dodała z nieco sroga miną - Z resztą chyba nie chcesz przynieść mi wstydu Breno. Prawda?

- Proszę za mną proszę pani. - służąca o granatowych włosach zachęciła swojego gościa by poszła za nią i sprawnie poprowadziła ją kawałek korytarzem do jakichś drzwi i przez nie weszła. Dopiero jak Versana stanęła w progu okazało się, że to niewielka toaleta. Ale gustowna, z mozajką na ścianach.

- Oto toaleta. Czy ma pani ochotę na coś jeszcze albo ma jakieś życzenia? - Łasica stanęła na środku tego niewielkiego pomieszczenia i wciąż zachowywała się jak pokojówka powinna. Chociaż gdy wreszcie zostały same pozwoliła sobie na ten swój bezczelny ton i kpiący uśmieszek przez co wyszło jej to jak zaproszenie do niecnot.

- Obawiam się, że będzie mi potrzebna pomoc sprawnych dłoni by zdjąć a później ponownie założyć cały ten osprzęt. - spojrzała na komplet, który kilka chwil wcześniej wciągnęła - Znasz się na tym? - dodała równie pikantny uśmieszek i spojrzenie jak jej koleżanka.

- Oczywiście proszę pani. Służę uprzejmie i z przyjemnością. - Łasica minęła Versanę wyjrzała jeszcze szybko na korytarz i zamknęła drzwi przesuwając zasuwkę. Po czym odwróciła się znów frontem do swojej przyjaciółki i wreszcie mogły sobie pozwolić chociaż na parę chwil swobody. Granatowowłosa bez wahania podeszła do czarnowłosej, objęła ją mocno i pieszczotliwie popieściła ją palcami po karku.

- Wreszcie moja pani której najbardziej uwielbiam służyć! - zaśmiała się cicho z ulgi i radości całując ją krótko i szybko w usta. - Najchętniej to bym cię rozebrała ze wszystkiego. I siebie też. - powiedziała bez żenady spoglądając na ocierające się o siebie oba dekolty. - No ale nie mamy na to czasu. Szkoda. - westchnęła z żalem na tak niesprzyjające takim zabawom okoliczności tego spotkania. Rzeczywiście na razie jeszcze można było wyjaśnić ich obecność w domu przebieraniem się w ciuchy do ćwiczeń ale ten czas zaczynał się mocno kurczyć.

- Niestety. Mam jednak dla ciebie coś na otarcie łez. - zatrzepotała oczkami robiąc krótką przerwę tak aby wyostrzyć apetyt przyjaciółki - Zgadnij kto będzie dziś figlować z młodziutką Bremą. - zachichotała cichutko - Gdyby nie ta krótka trasa to już w karecie byłaby moja. - mymo wymuszonej zasmuconej miny i tak wyglądała jakby była w skowronkach - Jest chętna i posłuszna choć trochę nieśmiała. to nic. Popracujemy nad tym nieprawdaż? - uszczypnęła w tyłek koleżankę - Ale dość tych fantazji. Przejdźmy do rzeczy. Mam nadzieję, że pamiętasz co masz robić. Jeżeli uznasz że braknie ci kropli. W mpim stroju, który wisi w poprzednim pomieszczeniu w ukrytej kieszeni znajdziesz je. Nie zużywaj jednak wszystkiego. Są bardzo przydatne i odłóż je na miejsce, bo nie wiadomo kiedy mi się znów przydadzą. - puściła szybkie oczko - jest tam jeszcze jedna. Ładnie pachnąca emulsja. Jeżeli masz w co sobie troszkę pobrać to zrób to a gwarantuje, że bez zbędnej gadki każdy facet zwariuje na twoim punkcie. Wystarczy, że tego powącha. - mówiła szybko i cicho - Ja uciekam pomachać szpadą. Oby to machanie skończyło się podobnie do tego sprzed paru dni. - ledwo skończyła a zatopiła swoje wargi w ustach stojacej na wprost koleżanki. Był to zaskakujący jednak bardzo namiętny mimo swej ulotności pocałunek. Widocznie cała ta otoczka mocno oddziaływała na Versane, która zdecydowała się na tak spontaniczne zagranie.

- Lećmy. Nie ma czasu. - dodała tylko spoglądając to na zaskoczoną Łasicę to
na drzwi za nią.

- O! Udało ci się z nią?! - Łasica zrobiła wielkie oczy słysząc tą dobrą wiadomość. - To wspaniale! Gratulacje! Ojej to będzie figlować? Ale wam zazdroszczę! Bardzo apetyczna ta twoja wiewióreczka, mam nadzieję, że nie będziesz jej chować tylko dla siebie. W końcu jako wielka pani możesz chyba sobie pozwolić na figle z dwiema służącymi prawda? - łotrzyca przebrana za pokojówkę van Hansenów nie mogła się powstrzymać by szybko nie skomentować tych dobrych wieści. Też spojrzała na zamknięte drzwi ale jakoś nic nie było słychać.

- Dobrze, doleję tego do wina. Jak wrócimy do pokoju wyproś albo wyjdź na chwilę z tą śliczną wiewióreczką. A ja doprawię trunek. Ale poczekajcie na mnie, wrócę razem z wami. Bo nie wiem czy mnie moja pani nie pośle do wszystkich diabłów jak zrobię swoję to potem mogę nie mieć już okazji. Aha, no i ochuj i achuj tam na służbę to może panienka raczy mnie zostawić bym wam usługiwała. - dokończyła szybko swoją myśl puszczając przyjaciółkę i poprawiając jeszcze swój i jej wygląd ale już ruszyła w stronę drzwi na korytarz by wrócić do pozostawionej w pokoju służki van Drasenów.

- Tylko ty również nie zapomnij wypić swojej dawki. - szepnęła ówcześnie rozglądając się się dookoła czy aby na pewno nikt nie usłyszy jej słów - Zabawimy się wtedy razem. - szeroki i diabelski uśmieszek zawitał na twarzyczce czarnowłosej wdowy.

Gdy weszły do pokoju zastały posłusznie czekającą Brene. Widząc swoją panią w asyście służącej panny Froyi rozpromieniała szczerym uśmiechem.

- Już jestem. Możemy zatem ruszać. - rzekła w pierwszych słowach widząc radosna twarzyczkę swoje pracownicy.

- A ty. - zwróciła się nagle do swojej koleżanki ze zboru - Zabierz wino i dobrze zaklucz drzwi. Nie chcemy tu nieproszonych gości. - mówiła takim tonem jak to zwykle mówiły szlachcianki do swoich służących, których imion nie zawsze pamiętali.

- Chodź Breno. - ponownie wróciła do swojej przyszłej nałożnicy uśmiechając się znacznie milej - Poczekamy po drugiej stronie drzwi.

- Dobrze proszę pani. - najpierw odpowiedziała tak Łasica gdy gość jej pani kazała jej zająć się napitkami i pokojem a potem Brena gdy ta kazała jej wyjść z pokoju. We dwie chwilę czekały na korytarzu aż tutejsza służka zajmie się wszystkim. Trochę się mogło dłużyć jak Łasica powinna przeszukać swoimi złodziejskimi rączkami ubranie koleżanki i doprawić trunki. Ale zaraz się pokazała z tacą, pogodnym uśmiechem i zamknęła za sobą drzwi.

- Już jestem. Przepraszam, że musiały panie na mnie czekać. Mam nadzieję wam to jakoś wynagrodzić. Polecam grzańca, jest w sam raz na taki mróz. - wzrokiem spojrzała na niewielki gliniany dzbanek o grubych ściankach co pozwalał dłużej zachować chłód lub ciepło zawartości. Poza tym na tacy był jeszcze zestaw pustych kubków i dwie butelki wina więc była dość pełna ale Łasica lawirowała z nią z gracją zawodowej kelnerki. Poprosiła by iść za nią i niczym przewodniczka po tej rezydencji poprowadziła ich z powrotem do zaśnieżonego ogrodu. Tam już widać było, że Froya zaczęła rozgrzewkę ale widząc swojego gościa przerwała te zajęcia by ich ponownie przywitać.

- A już, jesteś. - powiedziała uśmiechając się lekko. Policzki miała zaróżowione albo od tego mrozu albo od ćwiczeń. I wyglądała jak okaz zdrowia, młoda kobieta pełna sił witalnych i w kwiecie wieku. Tylko te spodnie i ćwiczebny oręż trochę psuł wizerunek typowej młodej damy z dobrego domu.

- Zaczęliśmy rozgrzewkę. Jesteś gotowa dołączyć? - Max również się przywitał zapraszając nową partnerkę do tych wspólnych ćwiczeń. Brena trzymała się nieco z tyłu nie chcąc wyżej od siebie urodzonym przeszkadzać w rozmowie a Łasica postawiła tacę na niewielkim stoliku i jak na dobrą służbę przystało stanęła obok gotowa na dalsze polecenia. Znów świetnie dbała o pozory i niczym nie zdradzała się, że coś je z gościem łączy.

- Zwarta i gotowa. Melduję się na rozkaz. - w nieco żartobliwym tonie oznajmiła swoje przygotowanie - Słowem wstępu chcę jednak pochwalić twoją służbę Froyo. Wyjątkowo urodziwa i uprzejma pannica mi się trafiła. - uśmiechnęła się uprzejmie - Ale dość już tych pochwał. - skróciła nagle - Zaczniemy więc od jakiś kilku ćwiczeń czy sprawdzimy się przy wspólnym sparingu? - zapytała dostojnie jak przystało na gościa - Może zawalczymy o coś? - zapytała uśmiechając się delikatnie - Nada to ciekawego kolorytu naszej potyczce. Nie sądzisz? - rzuciła zaczepnie z wyzywającym uśmiechem na twarzy - Co powiesz na taki układ. Gdy wygram użyczysz mi tej o to służki na jeden dzień aby udzieliła niezbędnych rad mej początkującej pracownicy. Zaś gdy przegram dasz mi porządną lekcję jak powinno machać się szabelką. - obie opcje niosły ze sobą jako taką korzyść dla Versany. Nie miała jednak zamiaru zdradzać swych pobudek gospodyni. Patrzyła tylko z wyzywającym uśmieszkiem na stojącą naprzeciw przyszła przeciwniczkę tych praktycznych potyczek.

- A i jeszcze jedno. - dorzucila krażac ramionami w formie rozgrzewki - pozwól by ta oto granatowo włosa pannica. - spojrzała wpier na Froye później zaś na Łasice - Usługiwała nam dzisiaj. wyjątkowo przypadła mi do gustu.

Froya wyglądała na zdziwioną tymi pochlebstwami pod adresem swojej pracownicy. Spojrzała na nią jakby widziała ją po raz pierwszy. Tak jak to zwykle wysoce urodzeni mieli podejście w stosunku do służby gdy zauważali ich dopiero jak coś było innego niż zazwyczaj. Obrzuciła tak tą sylwetkę od długiej spódnicy do samego śniegu po kok z upiętych granatowych włosów. W końcu nie miała chyba ochoty się targować o taki detal.

- Dobrze, skoro tak przypadła ci do gustu niech zostanie. - zgodziła się wracając znów do kogoś kto zdawał się bardziej interesować niż jakaś służąca. - A pomysł z zakładem podoba mi się. - podeszła do stołu i dała gest by napełnić jej grzańca. Łasica bez wahania uniosła pokrywkę garnuszka i szybko zaczęła nalewać do kubka parującego napoju. Blondynka w spodniach za to obrzuciła teraz spojrzeniem pokojówkę młodej wdowy też chyba dopiero teraz ją zauważając.

- Ale uczciwiej by chyba było służka za służkę. Kto wygra to na jeden dzień dostaje je obie. - odwróciła się znów do Versany wskazując krótko palcem na jedną i drugą pokojówkę.

- Umowa stoi. - zgodziła się z kontrpropozycją przyszlej sparingpartnerki - Gdzie więc nasz oręż? - stanęla gręcąc głowa jako dalsza część rozgrzewki i patrząc wyzywająco na przeciwniczkę.

W zaśnieżonym ogrodzie van Hansenów atmosfera mimo mrozu była bardzo gorąca. Trening szermierki okazał się bardzo pouczający i zajmujący. Max okazał się prawdziwym mentorem i trenerem, miał autorytet i cierpliwość do swoich uczennic. Pomagał im z rozgrzewką, swoimi uwagami i komentarzami dzięki którym można było zrozumieć co się robiło nie tak i jak to powinno wyglądać. Pokazywał też różne techniki fechtunku.

Froya zaś była mieszaniną pokory i niecierpliwości. Z jednej strony starała się wysłuchać uważnie tego co mówi instruktor, patrzeć jak pokazuje różne techniki a z drugiej każdą przerwę od trzymania broni w dłoni zdawała się traktować jako irytującą konieczność.

Finałem tego treningu był symulowany pojedynek pomiędzy obiema uczennicami Maxa. Już wcześniej Versana mogła zorientować się, że młoda szlachcianka nie jest żadną łamagą w kwestiach broni i pojedynków ale dopiero podczas tego pojedynku mogła to sprawdzić w praktyce.

I panna van Hansen okazała się wymagającym przeciwnikiem. Była szybka, zwinna i atakowała bez pardonu i wahania zdradzając tendencję do agresywnego dążenia do jak najszybszego trafienia i pokonania przeciwnika. Bez wahania celowała w korpus co w razie trafienia godziło dość boleśnie ale tępą, drewnianą bronią nie było to niebezpieczne. Ta agresywna postawa trafiła na zachowawczą defensywę Versany więc obie techniki i przeciwniczki się dość dobrze równoważyły.

I ona i Max byli jednak zaskoczeni gdy w pewnym momencie młodej wdowie udało się wytrącić drewnianą szpadę z dłoni blondynki. Potem jeszcze udała jej się ta sztuczka ze dwa razy. Ale musiała to okupić ciężkimi stratami. Trafiały się dość równomiernie, prawie dosłownie cios za cios. Z początku przewagę uzyskała gospodyni spychając gościa do obrony i zmuszając ją do cągłego cofania się. Dobrze, że miejsce było dobrze wybrane i w pobliżu nie było żadnych drzew i przeszkód. Później jednak na przemian atakowała i cofała się to jedna to druga strona. I dopiero na koniec Versanie wyszła świetna seria wykorzystanych pomyłek przeciwniczki trafiając ją kilka razy z rzędu samej nie dając się trafić. Wreszcie Max ogłosił koniec tego pojedynku.

- Świetnie wam poszło, przyjemnie się z wami współpracowało. - zaczął gdy podszedł do obu zdyszanych i spoconych uczennic odbierając od nich tą ćwiczebną broń. Pozwolił sobie na mentorski komentarz tej walki. Uznał, że są dla siebie idealnymi partnerkami do takiego szkolenia bo są podobnej budowy i mają zbliżone umiejętności. Gdyby różnica w wyszkoleniu była zbyt duża to raczej do szkolenia byłoby korzystniejsze dla tej strony z mniejszym wyszkoleniem ale gdy są równe obie mogą się czegoś nauczyć. No i przy szkoleniu nowicjusza to ten bardziej zaawansowany musi się hamować i nie może rozwinąć skrzydeł. Ale tutaj właśnie widział kolejny powód dla którego tak dobrana para jest dla siebie najlepszym wyjściem.

Ogłosił też swój werdykt. Z początku przewagę zyskała Froya i gdyby wówczas walka się skończyła, zwłaszcza na prawdziwą broń to pewnie wygrałaby walkę. Ale później sytuacja się wyrównała a pod koniec to Versanie udało się zdominować pole walki. Więc ogólnie był raczej remis. Co tylko potwierdzało, że obie mają podobny potencjał w tej dziedzinie szermierki. W liczbie trafień jednak Versana zyskała małą przewagę więc gdyby tak liczyć to ona wygrała tą walkę.

- Do licha. - zgrzana blondynka nieco skrzywiła się słysząc taki werdykt ale jeśli miała jakieś kąśliwe uwagi to zatrzymała je dla siebie. - No dobrze. My van Hansenowie nie rzucamy słów na wiatr. Bardzo ci dziękuję za tą pouczającą lekcję. - szlachcianka zachowała się jak na kogoś z rodziny o rycerskich tradycjach wypadało. Czyli chociaż ta wyrównana przegrana nie była jej na rękę to szanowała siebie, swoją treningową przeciwniczkę, swojego instruktora i własne słowo. Wezwała do siebie Łasicę z tacą by mogły ugasić pragnienie.

- Jutro stawisz się u tej pani. I będziesz na jej służbie przez jeden dzień więc tutaj nie musisz jutro przychodzić. - obwieściła swojej pokojówce o granatowych włosach wskazując na Versanę.

- Dobrze proszę pani, oczywiście proszę pani. - Łasica zachowała pozory pokornej służącej ale w oczach jej koleżanka dostrzegła ledwie skrywaną euforię.

- Gdzie się tego nauczyłaś? - skoro sprawy formalnie miały załatwione to pani przestała zwracać uwagę na swoją służącą i wróciła do swojej rozmówczyni ciekawa skąd wdowa po kupcu umie walczyć jak zawodowy żołnierz.

Versana otarła spocone czoło a następnie siegnęła po puchar z chłodnym winem chcąc nawodnić swój organizm i ugasić pragnienie. Piła łapczywie opróżniając naczynie w mgnieniu oka.

- Wiesz Froyo. - zaczęła łapiąc jeszcze kilka szybkich i głębokich wdechów - Jak jeszcze żył mój mąż to z różnymi ludźmi dobijał targów. Zarówno jako oferent jak i zainteresowany. - rumieńce na jej twarzy dodawały jej tylko uroku - Ja zaś starałam się z każdej takiej wizyty czerpać coś dla siebie. Prosiłam więc tych często dość oryginalnych i nie razem orientalnych gości by pokazali mi to i owo. - uśmiechnęła się skromnie - A los chciał, że byli to ludzie i nie tylko najróżniejszej maści. Porywczy kapitanowie, pazerne araby, egzotyczni lustrianie, elokwentne elfy z Ulthuanu czy surowi Kislevczycy. Ja zaś byłam tylko i wyłącznie pokorna uczennica. - dodała na koniec - U ciebie zaś ta pasja długo trwa? Od kiedy trenujesz i pasjonujesz się orężem? Jak duża kolekcję posiadasz? - dopiero po czasie zdała sobie sprawę iż zasypała swoją niedawną przeciwniczkę seria pytań.

- To musieliście mieć częstych gości. - zauważyłą blondynka też kończąc swój trunek i odstawiając pusty już kubek na tacę. Versanie trudno było zinterpretować tak krótką i enigmatyczną odpowiedź. Ale nie drążyła dalej tego tematu.

- A ja jak widzisz troszkę ćwiczę w wolnym czasie. - wskazała na Maxa i trzymane przez niego ćwiczebne egzemplarze broni pozwalając sobie na swobodny ton i uśmieszek świadczący, że chyba ćwiczy regularnie i z pełnym zaangażowaniem.

- To nasza tradycja van Hansenów. Szkoda, że tak wielu teraz zapomina o swoich rycerskich korzeniach i obowiązkach. Coraz częściej szlachetni panowie wynajmują najemne żołdactwo zamiast osobiście stawać w polu. - przybrała podobny ton jak parę dni temu gdy ją wdowa spotkała z Madeleine przy Placu Targowym gdy ubolewała nad tym upadkiem obyczajów wśród własnego stanu. A takie były przecież tradycje by szlachetny pan przywdział zbroję i z kopią na swoim rumaku ruszył na wroga w obronie swoich ziem i ludu.

- Dziękuję Max, byłeś niezastąpiony jak zawsze. Mam nadzieję, że za tydzień znów się spotkamy. - panienka van Hansen podziękowała instruktorowi za ten trening na co ten skłonił się, pożegnał z pięknymi paniami po czym ruszył przez zaśnieżony ogród. Gospodyni również ruszyła w stronę domu a ich służące szły kilka kroków za nimi.

- Więc może i my powtórzymy nasze spotkanie w przyszłym tygodniu? - zaproponowała nieśmiało nie chcąc ujść za źle wychowaną - W końcu muszę dać ci możliwość odegrania się. - nie darowała sobie jednak tej wyzywającej uszczypliwości, która mimo wszystko była wciąż w granicach dobrego smaku.

- W przyszłym tygodniu? - młoda dama zastanawiała się chwilę gdy już podchodziły pod tylne wejście do rezydencji. - A możesz mi powiedzieć do czego piłaś przy sklepie z tą plażą i resztą? - zanim odpowiedziała zapytała o rozmowę sprzed paru dni.

- Mogę. - odpowiedziała bez zastanowienia - To jednak rozmowa w cztery oczy. Dlatego też ostatnio kiedy byłaś w towarzystwie swojej przyjaciółki zdecydowałam się mówić szyfrem. - wyjaśniła pokrótce motywy swojego działania - Jak podobały ci się ostatnie walki na arenie? Długo już tam jeździsz? - spytała bez pardonu nieco przyciszonym tonem. Ściany w takich rezydencjach lubiły mieć nie tylko uszy ale i oczy. Mocno trzeba było się nadwyrężać czasami by móc choć przez chwile dyskretnie porozmawiać.

- A wpadam tam od czasu do czasu. Wreszcie jakaś emocjonująca rozrywka w sam raz dla mnie. - Froya przyznała bez większych skrupułów do swoich eskapad gdy wchodziły do przyjemnie ogrzanego wnętrza domu. Gospodyni pewnie szła ze swoją rozmówczynią korytarzami rezydencji.

- Ufam, że jak też tam jeździsz to nie będziesz o tym paplać jak jakaś przekupka. To rozrywka dla ludzi na odpowiednim poziomie a nie dla brudnej tłuszczy. - powiedziała zerkając w bok na idącą obok by dać jej do zrozumienia czego od niej oczekuje. Parę kroków za nimi nadal szły obie służące.

- Oczywiście. Z resztą to jedna z podstawowych zasad tego towarzystwa. - uśmiechnęła się szeroko - Choć zdarzyło mi się tam spotkać kilku kocmołuchów. - mówiła z niesmakiem - No cóż. Raz na rok to i kura jajko zniesie. - rzuciła wzruszając ramionami - Jak ci podobała się więc finałowa walka?

- Tych debiutantów? - brwi blondynki uniosły się nieco w pytającym grymasie czy mówią o tym samym. - Ekscytująca. Chociaż ja stawiałam na kobietę. Cóż za pasja! Oszałamiające. No ale cóż, trafiła na silniejszego od siebie. Szkoda. - podeszły już pod front domu i zbliżały się do wyjścia głównego. Panna van Hansen rzeczywiście wydawała się żałować przegranej Normy.

- Ja od początku wierzyłam i stawiałam na Kornasa. - przyznała otwarcie - Wyobraź sobie jednak, że zaproponowałam Theonowi aby następnym razem aktualni przeciwnicy stanęli ramię w ramię naprzeciw dwóch innych uczestników. - uśmiechnęła się mówiąc z wyraźnym zaangażowaniem - Czy to nie ekscytujące?

- Duety? Ciekawe. Dawno nie było. Ciekawe kogo by wystawili przeciwko nim. - Froya zatrzymała się przed głównym wejściem rozmawiając ze swoim gościem. Dwie służki jak ich cienie grzecznie zatrzymały się również kilka kroków dalej by nie przeszkadzać im w rozmowie.

- Znasz tego Kornasa? - zaciekawiła się gospodyni zerkając na czarnowłosą wdowę. Temat walki wydawał się ją interesować całkiem mocno.

- Znam, znam. - przytaknęła kiwając delikatnie głowa w górę i w dół - Czemu pytasz?

- Z ciekawości. Pierwszy raz występował to mnie ciekawi skąd go znasz. - młoda szlachcianka odparła całkiem naturalnie. Spojrzała w kierunku Łasicy. - Idź powiedz stangretowi by podjechał pod główne wejście. Trzeba odwieźć gości do domu. - poleciła jej stanowczym głosem.

- Dobrze proszę pani. - jej pokojówka grzecznie skinęła głową i ruszyłą gdzieś korytarzem by wypełnić to polecenie.

- Mnie bardziej interesuje ta toporniczka. Ciekawe czy naprawdę jest z Norsci czy tylko takie gadanie. Wydawała mi się autentyczna. - skoro jeszcze miały chwilę czasu to blondynka wróciła do rozważań o obu debiutantach z ostatniej walki.

- Starałam się z nią zamienić parę zdań. - miała wrażenie, że tu również zaskoczy arystokratkę - Niestety nie mówi po naszemu. Z bliska wygląda imponująco i seksownie zarazem. - uśmiechnęła się spoglądając wymownie na rozmówczynie - Skoro jednak już jesteśmy przy rozmowie o kobiecych wdziękach. - spojrzała na chwilę na Łasicę - Co mi o niej powiesz? W każdej sferze tak biegle włada językiem? Nago wygląda równie interesująco co w ubraniu? - nie ukrywała nawet na chwile dwuznaczności swojej wypowiedzi uśmiechając się diabelski.

- Czyżbyś gustowała w kobietach Versano? - brew blondynki nieco uniosła się do góry w nieco ironicznym grymasie. Spojrzała jednak w ślad za znikającą za jakimiś drzwiami służącą o granatowych włosach. - Jak chcesz ją zobaczyć nago to jutro powinnaś mieć wystarczająco wiele okazji. Tak samo jak jej zdolności językowe. - dodała tym samym ironicznym tonem. Nie wydawała się jednak skora do drążenia tematu.

- A ta Norma nie mówi po naszemu? Ciekawe. Czyżby prawdziwa Norsmanka? Następnym razem spróbuję z nią zamienić ze dwa słowa. - wróciła znowu do wojowniczki z dwoma toporami. - Chętnie bym ją poznała bliżej. - pokiwała głową w zamyśleniu patrząc na zaśnieżony świat za oknem.

- Powiedzmy, że jestem wrażliwa na piękno mimo tego iż na pierwszy rzut oka może wydawać się inaczej. - odpowiedziała na pytanie blond arystokratki a propos preferencji seksualnych - Ty z resztą także jesteś wyjątkowo urodziwą kobietą przyciągającą nie tylko męskie spojrzenia. - uśmiechnęła się ciepło obrzucając Froyę spojrzeniem od góry do dołu nie ukrywając również swojego zainteresowania - Jak zaś z twoimi upodobaniami. Piękną, młoda i majętna. Odpowiedź sama się pcha na język. - spojrzała nagle w dość wymowny sposób prosto w oczy młodej damulki przygryzając dolną wargę- Jeżeli zaś chodzi o wojowniczkę to Kislevitka z niej chyba jakaś. - podrapała się po głowie zgrywając taką która do końca sama nie wie - W każdym razie po takowemu mówi. W sumie to dusze również wydaje się, że ma nieokiełznaną. - zaśmiała się w głos - W każdym razie mi również wpadła w oko. - poczochrała się delikatnie po głowie rumieniąc - A co do tej służki. Sprawdziłaś ją sama?

Panna van Hansen lekko zmarszczyła brwi słysząc takie pytania i odpowiedzi. Wróciła spojrzeniem do czarnowłosej wdowy i pokręciła swoją jasną głową. - Chyba Stangred już podjechał. - powiedziała słysząc stukot kopyt na ubitym śniegu jaki dochodził zza drzwi. Przez okna też widać było powóz jaki zatrzymał się przed głównym wejściem.

- Bardzo ci dziękuję za tą cenną lekcję. Myślę, że jeśli byś znalazła czas za tydzień mogłybyśmy to powtórzyć. - powiedziała żegnając się ze swoim gościem i nie odpowiadając na pytania które pewnie uznała za zbyt niestosowne.

- Cała przyjemność po mojej stronie. - wykonała delikatny ukłon żegnając się z gospodynią - Z przyjemnością zjawię się u ciebie ponownie za tydzień. Zastanów się tylko o co wtedy zawalczymy. - uśmiechnęła się chytrze niczym lisica - Żegnaj Froyo.*




---

Mecha 35

Versana; walka treningowa; WW 45+10=55: Kostnica 39 > remis

Froya; walka treningowa; WW 45+15=60: Kostnica 40 > ma.suk

Versana; walka treningowa; WW 45+10=55: Kostnica 6 > śr.suk

Froya; walka treningowa; WW 45+15=60: Kostnica 5 > śr.suk

Versana; walka treningowa; WW 45+10=55: Kostnica 9 > śr.suk

Froya; walka treningowa; WW 45+15=60: Kostnica 43 > ma.suk
 
Pieczar jest offline