Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-12-2020, 16:48   #10
Sepia
 
Sepia's Avatar
 
Reputacja: 1 Sepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputację
Kobieta szybko go dogoniła, równając krok i złapała jego rękę.
- Wiem Teagan - ścisnęła mocniej - Wiem to… dlatego ehh… - westchnęła ciężko i ze wzrokiem wbitym w kolejne stopnie dokończyła. - Mam zryty łeb, nie umiem się pozbierać i nie wiem co dalej zrobić ze swoim życiem… ale wiem jedno. Byłam ostatnią frajerką, że wtedy po kolacji nie zaprosiłam cię do siebie na noc. Czytałam w Elle, aby w nowe związki wchodzić z czystą głową, nie wnosić w nie problemów z przeszłości… tylko, kurwa, sama jestem chodzącym problemem. Jeżeli ci zrobię krzywdę nigdy sobie nie wybaczę. Z drugiej strony nie umiem trzymać dystansu, sam widzisz. Do kogo pierwszego dzwonię jeśli… trzeba wyjść z domu. Komu ufam, przy kim… czuję się bezpiecznie i prawie pamiętam jak to jest być… normalnym.

Teagan przystanął na schodach.
- Nie musisz się o mnie martwić, jestem już dużym chłopcem - rzekł. - Nie będę miał nic przeciwko, jeśli mnie na sam koniec zranisz. Lepiej, żeby mnie bolało serce niż ciebie.
Zamilkł na chwilę, myśląc dalej.
- Związek nie opiera się tylko na seksie. A przynajmniej te, w których warto być, zawierają w sobie coś więcej. Nie jesteś mi nic winna… na pewno też nie jesteś mi siebie winna. To tylko stereotyp, że każdy facet myśli tylko o jednym. Ja z chęcią zgodzę się na nieco wolniejszy rytm naszej znajomości. Tak, żebyśmy czuli się obydwoje bezpieczni i wszystko było naturalne. Dla mnie związek jest jak… tylko nie śmiej się teraz… jak nasienie. Które trzeba regularnie podlewać i mieć nadzieję, że coś z tego wyrośnie. Wiele osób uważa, że związek to tylko zrywanie dojrzałych owoców z rośliny, którą napotykamy… ale wtedy prędko nie będzie miała już nic do zaoferowania. Wiem, gadam jak potłuczony. Ale to dlatego, bo chyba… po prostu zależy mi na tobie. I nie chciałbym, żebyśmy to spieprzyli niewłaściwymi ruchami. Mam już za sobą kilka nieudanych miłości, na których się sparzyłem i nie wytrzymam kolejnej.
To wszystko było dla niego za dużo. Odwrócił się i ruszył schodami w dół.
- Cóż za dziwny dzień - mruknął do siebie pod nosem.

Zostawił za sobą wrośniętą w podłoże, zachlapaną czarną breją szatynkę, stojącą z otwartymi ustami i niezbyt mądrą miną. Patrzącą na jego plecy jakby oto objawił się jej przed oczyma mityczny okaz jednorożca, smoka, bądź innego stworzenia żyjącego zwykle tylko w legendach.
- Muszę śnić - mruknęła, potrząsając głową, a na jej twarzy pojawił się ciepły, zamyślony uśmiech. Z pewnością śniła, ale za żadne skarby świata nie chciała się w takim razie budzić. Szybko nadrobiła trasę, kończąc spacer na progu domu Kiary. Chłodne powietrze ją otrzeźwiło, przynajmniej odrobinę.
- T., bierzemy twoją furę - rzuciła, macając za kluczem pozostawionym poprzednio w zamku od zewnątrz - Moja jest spalona, przynajmniej na razie.

Co ciekawe, Maria Teresa stała za okoliczną kolumną. Musiała znaleźć w domu Kiary lornetkę, gdyż obserwowała przez nią otoczenie. Wyglądała trochę jak aktorka w filmie sensacyjnym. Choć Nev spodziewała się, że sama Sabbatini nie do końca wiedziała, co robi.
- Czysto - powiedziała inteligentnym tonem. - Żadnych skurwieli na horyzoncie - na moment odłożyła lornetkę, po czym znów przyłożyła ją do oczu.
Teagan natomiast obszedł cały pojazd dookoła, otwierając wszystkie drzwi po kolei. Jego auto było stare i zamki nie odblokowywały się automatycznie.
- Wsiadamy - rzucił, po czym zajął miejsce kierowcy.

Brakowało im długich płaszczy, fedor i padającego nieprzerwanie deszczu…
- Moja torba - Nev drgnęła, ale szybko machnęła ręką. Obeszła autko i usiadła na miejscu pasażera z przodu - Potem po nią wrócę, chyba nie dostanie nóg, co nie? W ogóle mogłybyśmy po wszystkim wpaść do ciebie i chwilę się zabunkrować? - popatrzyła na blondyna, zaraz rzuciła Marii szybkie spojrzenie i jęknęła - Marii pokłóciła się ze swoim chłopem, było grubo. Lepiej abyśmy obie na trochę zeszły z widoku. Rano zadzwonię do brata… albo, jeśli ci to nie pasuje, nie będziemy się narzucać - zapięła pasy - Nie każdy się cieszy gdy mu się zwalają do domu nieproszeni, nagli goście - odwróciła się żeby zerknąć na Włoszkę - W odwodzie jest Kevin, nie ucieszy się… ale mi nie odmówi. - uśmiechnęła się trochę sztucznie, gdy wspominała jednego ze starszych braci mieszkających w mieście - W końcu jestem jego małą, kochaną siostrzyczką. Jedyną jaka mu została.

Teagan zapalił silnik, kiedy wszyscy byli już na miejscach. Dopiero za trzecim razem udało mu się uruchomić grata. Wnet jednak wyjechali na jezdnię.
- Może nie ma sensu niepokoić kolejnych osób - rzekł policjant. - U mnie w domu mam łóżko i narożnik. Jeżeli nie miałybyście nic przeciwko spaniu razem, to powinniśmy się wszyscy pomieścić - powiedział.
- A gdybyś miał tylko jedno łóżko? - rzuciła Maria. - Czy wtedy też byśmy się pomieścili?
Teagan nic nie odpowiedział, tylko mocniej chwycił kierownicę.
- A tak na serio, to bardzo chętnie skorzystałabym z zaproszenia. Musielibyśmy tylko skoczyć do sklepu po kilka rzeczy. Nev, oddam ci potem, dobrze? - zapytała. - Zostawiłam nie tylko swój telefon, ale i portfel - mruknęła pod nosem.

Hermansen wyjęła telefon z kieszeni. Chwilę majstrowała przy obudowie, aż wreszcie wyciągnęła z kieszonki na klapie czarną, plastikową kartę i wręczyła przyjaciółce.
- Pin to 1010, mam limit ustawiony na dwa koła dziennie… - parsknęła krótko - Trochę na tym pociągniemy, ale bez szaleństwa, a na serio bierz ile trzeba i daj spokój. Dogadamy się… i co chcesz kupić? Mam się bać? - puściła jej oko, żeby z niewinną miną wrócić do poprawnego siedzenia na fotelu.
- Nie wiem czy Marii będzie chciała ze mną spać - przyznała smutnym tonem, patrząc kątem oka na kierowcę - Spójrz na mnie, jestem cała w czarnym szlamie. Będę potrzebowała się przeprać… czyli zostaje spanie bez niczego, bo zapomniałam dziś założyć bieliznę - ciężko westchnęła, aż serduszka pękały - Sporo dziś dziewczyna przeszła, nie chcę jej dodatkowo gorszyć…

Maria Teresa zerknęła na nią z zainteresowaniem.
- Jestem dziewczyną, która ma swój prywatny kamerkowy show w internecie, gdzie przebieram się za Matkę Teresę i w stroju zakonnicy tańczę na rurze. Taki striptiz. Zarabiam na tym świetnie. Nie chcesz mnie zgorszyć, rozumiem - powoli pokiwała głową i wydęła usta. - To dobrze.
Teagan zerknął na siedzącą obok Nev, a potem na odbicie Marii w lusterku. Znów robił się spięty.
- Zawsze możesz spać w mojej piżamie, mam kilka kompletów - rzucił. - Może nie mieszkam zbyt wystawnie, ale mam też ciepłą wodę w łazience. Na pewno obydwie poczujecie się komfortowo.
- Chciałam kupić szczoteczki do zębów, wódkę i papierosy - powiedziała Maria Teresa. - A poza tym coś do jedzenia, bo Teagan to facet, który ma pewnie tylko kabanosy w lodówce. Dbam o to, co w siebie… przyjmuję - mruknęła i uśmiechnęła się lekko na koniec.
Policjant z trudem zapanował na kierownicą. Nadszedł zakręt i o mało co nie wjechał w znak ostrzegawczy.

Wyobaźnia Hermansen podrzuciła jej serię całkiem ciekawych obrazów, aż temperatura w aucie podniosła się o parę stopni, albo kierowca nagle włączył klimę.
- Tyle mnie w życiu ominęło - mruknęła zafascynowana, stukając palcem wskazującym w dolną wargę i z premedytacją gapiąc na Włoszkę - A dałabyś mi parę lekcji? Lapdance, efektownego zruzcania łaszków. Wiesz kochana… jest taki jeden koleś który diabelnie mi się podoba. Dobry chłopak, inny niż ta cała reszta patafianów zwykle łażących ulicami… a ja trochę zardzewiałam. Pokryły mnie kurz i patyna, rdza przysypała.

- Jeżeli ten dobry chłopak jest w tym samochodzie, to robisz wszystko co możesz, aby się dobrze zareklamować, jak widzę… - Maria Teresa wydęła usta.

- Oj cicho, nie o to pytam przecież - ofukała ją bliźniaczka, rozkładając ręce w geście bezradności - Nie chcę sobie narobić siary w kluczowym momencie, poza tym… pooowiedzmy, że on i tak mnie zna od najgorszej strony. Dobrze byłoby, dla równowagi, dorzucić coś pozytywnego. Bo jeszcze się rozmyśli, zwinie żagle i na silniku popłynie do najbliższego portu, aby tam się okopać w bunkrze i nigdy więcej nie da mi szansy aby… - zacięła się, humor też jej wyraźnie przysiadł. Odwróciła głowę do okna, patrząc na mrok za szybą - Raz jeden w życiu chcę czegoś dobrego nie spierdolić.

Maria Teresa pokiwała głową.
- Zrobimy tak. Obydwie w nocy przebierzemy się w same szlafroki, po czym udamy się do tego tajemniczego kawalera. Ja będę wszystko robiła pierwsza, a ty po mnie powtarzała - wyjaśniła. - W ten sposób będziesz miała pewność, że twoje działania są na możliwie najlepszym poziomie. A i ja coś z tego będę miała. Na pewno też będziemy musiały poszerzyć nasze zakupy o…
- Ha… ha… - Teagan wreszcie odezwał się. - Bardzo zabawne. Jestem cały czerwony. Wygrałyście. Mam nadzieję, że jesteście z siebie zadowolone…
- Zadowolone to dopiero będziemy. I to coś, o co ty się postarasz - powiedziała Maria Teresa.

Przez głowę Nev przeszło, że znęcają się… odrobinę, ale sama wizja zabawy w trójkę była tak kusząca, że momentalnie została przez nią zaakceptowana. Co jej szkodziło? Wkurwiła narkobossa, wpadła w głęboką psychodelę i chyba gadała z diabłem...a tylko ślepy eunuch nie byłby podatny na urok Marii. Szalony dzień prosił się o szalony koniec. Tym razem bez posmaku tragedii na języku.
- Nie martw się T. - poklepała kierowcę po kolanie, rzucając mu lekko spłoszone spojrzenie - Też nigdy… czegoś podobnego nie… no nie brałam udziału, ale jak Maria zaprasza i to w tak popieprzony dzień. Oboje byśmy żałowali odmawiając. Mamy też jej strój - przypomniała i odchrząknęła - Tak kochana, to też kupimy. Naprawdę dasz mi lekcję? - dopytała, a fascynacja zintensyfikowała się. - Ewentualnie... jeśli ów kawaler będzie się z tym źle czuł, skończymy na lekcji i pójdziemy obie do łóżka. Ale byłoby szkoda - kiwnęła głową - Niemniej nic na siłę.

Kobieta uśmiechnęła się lekko pod nosem, ale nic już nie powiedziała. Być może była osobą, która wolała więcej robić niż mówić… jeśli chodziło akurat o seks. Teagan również milczał. Chyba nie był przekonany, w co się właśnie wplątał. Zastanawiał się, czy kobiety mówiły na poważnie, czy tylko sobie z niego żartują. Nawet nie był pewny, która opcja była lepsza.
Przejechali obok Milltown Park i skręcili w prawo na Sandford Rd. Wnet dotarli do szpitala Clonskeagh. To był system wielu budynków rozsianych w tej części miasta.


Teagan zajechał na parking.
- No cóż, jeśli znajdą mnie tutaj sługusy Jackiego, to przynajmniej będę miała blisko chirurgów - westchnęła Maria Teresa.
- No właśnie - mruknął McGuire. - Zdaje się, że nie lubisz mnie tak bardzo, że aż jesteś gotowa uprawiać ze mną seks, jeśli tylko stanie się to dla mnie wyrokiem śmierci.
Sabbatini wydęła usta.
- Być może przyszło mi to do głowy. Albo i nie - rzuciła.

- Jeszcze możesz przemyśleć, czy chcesz nas pod swoim dachem - Hermansen parsknęła krótko, bo co im pozostało? Teagan już miał kłopoty za samą obecność obok bliźniaczki, która z kolei pomogła niewiernej dziewczynie gangstera zwijając mu ją sprzed nosa. Otworzyła drzwi, popychając je barkiem bo ciężko chodziły.
- Idziemy pod oddział ratunkowy, będzie najszybciej - dorzuciła wychodząc na chodnik. Odruch rozglądania po okolicy okazał się silniejszy. Oczy kobiety skakały nerwowo po parkingu, ulicy, bryłach budynków i nie chodziło tylko o Jackiego, albo jego ludzi. Gdzieś tam czekał kolejny zwyrol, o ile już dojechał.

Cytat:
jestem. Ide pod sor. Gdzie jesteś???
Szybki sms po którym zrobiło się jej zimno. Schowała telefon do kieszeni.

Cytat:
Przy automatach na SORze. Czekam.
Maria Teresa szła tuż obok przyjaciółki.
- Chcesz, żebym była przy tobie podczas tej rozmowy? Czy pójść poszukać Kiary? Ostatecznie jesteśmy tu głównie dla niej - mruknęła. - Nie zadzwoniłam jeszcze do Aoife, ale nie mam telefonu.
- Ja mam, mogę ci pożyczyć. Powinienem mieć do niej numer. Tylko co chcesz jej powiedzieć?
- To nie jest żaden konkurs pisania wierszy. Kiara miała próbę samobójczą i wylądowała w szpitalu.
- To jej była… - zaczął Teagan.
- Ale dla odmiany rozstały się w dobrych okolicznościach, z tego co mi opowiadała Nev. Na pewno chciałaby tu być. Ma też prawo o tym wiedzieć.
- Nie mówię, że nie ma - odpowiedział policjant. - Spróbuj po prostu być nieco bardziej delikatna niż zazwyczaj.
- Nie martw się - Maria Teresa uśmiechnęła się. - Kiedy potrzeba, potrafię być bardzo delikatna - nachyliła się nieco w stronę Teagana.
Ten przewrócił oczami i ciężko westchnął.

Nev zawahała się, skacząc oczami od brunetki do blondyna i z powrotem. Najchętniej sama by poszła do Kiary, Poprosiła Teagana aby skurwysyna obił, a Marię żeby mu załadowała w dupsko największą ze swoich zabaweczek. Bez mydła.
- Poszukaj Kiary i dowiedz ile się da. Zadzwoń do Aoife - poprosiła Włoszkę, wyłamując nerwowo palce - Asif czeka przy automatach na SORze. Pójdziesz ze mną? - na koniec poprosiła policjanta.
 
__________________
Nine o nine souls - don't do this
Nine o - no more pain now
Nine o nine souls - it's easy
I'm gonna take on all your battles
Sepia jest offline