Wyprawa na szczyt najbliższej góry z pewnością nie była wyprawą wymagającą umiejętności wspinaczkowych. Nie trzeba było lin, haków ani czekanów - wystarczały nogi i własne chęci.
No i, w sumie, opłaciło się.
Tak przynajmniej mogło się wydawać, bowiem widoczny na horyzoncie obiekt wydawał się być dziełem rąk ludzkich. Albo przynajmniej istot inteligentnych.
-
No to przynajmniej wiemy - powiedział Karl -
w którą stronę iść. Jeśli to nie będzie poszukiwany przez nas Bastion, to wracamy.
- Teraz też wracamy. Do swoich - zażartował. -
Pora przekazać radosne informacje. * * *
-
Powinniśmy ruszyć lewą odnogą - powiedział, po powrocie do strażnicy. -
Wygląda na to, że jest tam jakaś budowla. Uważam, że jeśli zostawimy tu wozy, to dotrzemy tam w ciągu pięciu dni. Zwierzęta poniosą część ładunku, więc musielibyśmy się zastanowić, co zabieramy z sobą, a co zostawiamy.
- Jeżeli zabierzemy wozy, to podróż się przedłuży - dodał, spoglądając na Anthona, który przecież mógł mieć inne zdanie na temat tego, jak powinna wyglądać dalsza wędrówka.