Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2020, 23:34   #141
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 36 - 2519.I.23; agt (7/8); zmierzch

Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; port; “Stara Adele”
Czas: 2519.I.23; Agnestag (7/8); zmierzch
Warunki: jasno, ciepło, gwar rozmów na zewnątrz zmrok, burza, umi.wiatr, siarczysty mróz



Zbór



W porównaniu do burzy szalejącej za oknem wnętrze ładowni starej krypy zacumowanej w porcie wydawało się ciepłe, miłe i przyjazne. Zwłaszcza jak wszyscy zebrani mogli się czuć swobodnie dzieląc ze sobą wspólną tajemnicę. Byli kompletnie różni a jednak ta tajemnica trzymała ich razem. Tajemnica za jaką ich sąsiedzi, kapłani, władze i łowcy czarownic posłaliby ich na stos bez mrugnięcia okiem. Na zewnątrz musieli udawać kogoś innego, grać swoje role jakie od nich oczekiwano. Czasem gdy spotykali się na mieście mogli rozmawiać bez ogródek. Ale tylko tutaj mogli się spotkać wszyscy i cieszyć się, że udało im się przetrwać kolejny tydzień.

Wraz ze zbliżającym się zmierzchem zjawiali się po kolei. Każdy jak zwykle był witany przez Kuternogę który spuszczał na dół drabinę aby dało się wejść na pokład a potem do wnętrza starej kogi. O ile przez większość dnia była pochmurnie to po południu zaczęło sypać śniegiem. A gdy już byli wewnątrz w komplecie to nawet grzmieć zaczęło.

Zaczęło się jak zwykle, od błahych spraw. Ta by można się spotkać, porozmawiać przy posiłku, czasem to była jedyna okazja spotkać kolegę czy koleżankę od poprzedniego spotkania. Tym razem obyło się bez spięć i sięgania po noże jak w zeszłym tygodniu. Wydawało się spokojniej. O ile w poprzednio nie było trudne do zauważenia, że Łasica z Versaną się o coś pocięły i jakby się przestały do siebie odzywać to tym razem sytuacja wyglądała dokładnie odwrotnie. Obie wyglądały jak najlepsze koleżanki. A o ile tydzień temu Łasica zdawała się ostentacyjnie ignorować Versanę to tym razem wręcz otwarcie ją adorowała. Zanim Starszy zaczął tą główną część spotkania był właśnie ten czas by zamienić ze sobą parę słów i pozałatwiać te sprawy jakie niekoniecznie dotyczyły całego zboru.



Sebastian



- I jak tam sprawy z tym przystojniakiem z “Łabędzia”? Będziesz się jeszcze z nim jakoś umawiał? Właściwie co to za rzeczy od niego kupiłeś? Chcesz to sprzedać dalej? Mogę ci pomóc znaleźć kupca. - Łasica zagaiła go o powód ich ostatniego spotkania sprzed paru dni. Nie powiedział jej poprzednio zbyt wiele to widocznie była tak po koleżeńsku ciekawa. W końcu z życzliwości spełniła jego prośbę i wyśledziła dla niego z jakiego jest statku no i przyszła na spotkanie z nim gotowa go wesprzeć gdyby było potrzeba. Ale na koniec pozwoliła sobie na nieco ironicznej uszczypliwości.

Co do spraw z kobietami to w ten dzisiejszy ponury poranek odwiedził znów Adele i jej matkę. Młodsza z nich dalej mocno się pociła, miała gorączkę i niezdrowy wygląd. Ale zdecydowanie mniej poważny niż gdy ją odwiedził pierwszy raz kilka dni temu. Kryzys minął. I teraz dziewczyna zaczynała wracać do zdrowia. Nawet sen miała spokojniejszy. Była nadzieja, że może jeszcze parę dni i jak nie będzie nawrotu gorączki to wróci do zdrowia. Jego działania zdawały się przynosić efekt. Dzisiaj nawet popatrzyła na niego przez chwilę gdy zmieniał jej opatrunki tak w miarę przytomnym spojrzeniem. Chociaż dalej była bardzo słaba i wycieńczona długotrwałą walką z tą gorączką.

- Dostałem twoją wiadomość dziś rano. Oczywiście, że ci pomogę. - największy i najcięższy z kultystów odezwał się do najmłodszego stażem. - Ten Erikson… - zaczął nakładając sobie dokładkę na swoją miskę. Przez chwilę to zdawało się bardziej angażować. - Obiło mi się o uszy to nazwisko. On nie jest stąd. Ma swój statek. Ale zapytałem Kurta. - wskazał łyżką na siedzącego trochę dalej bosmana jaki też jadł ze swojej miski.

- On pływa na “Białym Delfinie”. Po Morzu Szponów. Od Erengardu po Marienburg. No i po drodze zawija do nas. Podobno bardzo utalentowany człowiek. Potrafi zorganizować dostawę różnych rzeczy. A właściwie dlaczego o niego pytasz? - Karlik spojrzał na młodszego i drobniejszego mężczyznę. Skorzystał z okazji z tego, że powiedział swoje i teraz skoro to kolega miał mówić sam zabrał się za jedzenie swojej porcji.

Przy okazji nie dało się przegapić i wyczuć garbatego brzydala. Sebastian nie widział go od zeszłego zboru. Teraz jednak miał okazję zagaić go o swój trucicielski plan. Ten gnilny wywar jaki od paru dni sam się właściwie szykował był już prawie gotowy. W przyszłym tygodniu powinien być już w sam raz do użycia.



Versana



Może ostatnimi czasy nie wszystko szło po myśli młodej wdowy ale ostatni dzień, noc i poranek raczej trudno było uznać za nieudany. Dowód o granatowych włosach miała tuż przy sobie. Łasica wydawała się uosobieniem słodyczy, jakby Versana była jakąś divą sceniczną a ona jej bezgraniczną wielbicielką. Kompletnie inaczej niż tydzień temu co to udawała, że jej nie zna i że jest na nią wściekła. Ale teraz było inaczej. Już rano było inaczej gdy wstała wypoczęta, wyspana i w świetnym humorze. Nawet pochmurny i ponury poranek nie psuł tego nastroju po tak owocnym śnie. Szkoda, że to już były ostatki eliksiru. Ale sen był bardzo barwny jak zwykle.

Chociaż zaczął się od bieli. Bieli zaśnieżonego ogrodu. Rozpoznała ogród van Hansenów. Chociaż jak to w tych snach bywało nie był dokładnym odbiciem z tego świata. Tylko takim zniekształconym. Drzewa były ale jakieś dziwnie wykręcone, końcówki gałęzi sterczały jak zamrożone macki a na nich ten śnieg i szron układał się w jakieś kwiaty. Ona sama stała boso na śniegu w samej koszuli nocnej ale jakoś mimo to nie czuła zimna. Nie zdążyła się przyjrzeć tym kwiatom drzewom gdy usłyszała za sobą głos.

- A co ty tu robisz? - gdy odwróciła się ujrzała najlepszą ponoć blond partię w mieście na wydaniu. Stała w tych obcisłych spodniach do konnej jazdy jakie miała na sobie podczas treningu a na górze miała jakby górę od sukni balowej. Albo jej się wydawało albo były jeszcze bardziej obcisłe niż pamiętała to z dziennej wizyty. Tylko bez reszty sukni. Nie zdołała rozwikłać tej zagadki jak to jest możliwe. Ani jak nie usłyszała skrzypienia śniegu pod butami. Ani jak się tu Froya wzięła jak przed chwilą nikogo tu nie było.

- Chyba byłyśmy umówione za tydzień. - Froya mówiła jakby nakryła intruza na posesji i jakoś nie była z tego powodu zadowolona. Znów nastąpił jakiś przeskok czy zamrożenie sceny a może po wybudzeniu się zapomniała ten fragment. Ale następne co pamiętała to to jak były już we trzy.

- Dziewczyno jak ty się ubrałaś?! - Froya strofowała swoją nową pokojówkę. Ta stała ze skruszoną miną i skromnie złożonymi rączkami i przepraszającym spojrzeniem. Nago. Tylko jej tatuaż na podbrzuszu zdawał się być pulsować jak żywy albo nawet emanować jakąś poświatą. Chociaż może jej się tylko tak zdawało? Froya wydawała się tego nie dostrzegać albo nie zwracać uwagi.

- Nie ubrałam się proszę pani. Przepraszam. Jestem tutaj tylko po to aby służyć. Nie chciałam pani rozgniewać. - Łasica przyjęła pokorny, usłużny ton jaki ostatnio często okazywała w roli pokojówki. By przebłagać ten gniew padła na kolana patrząc od dołu na nie obie. Froya miała nadal zawziętą minę i piorunowała klęczącą służkę wzrokiem.

- Coś podobnego. To przecież przechodzi wszelkie pojęcie. - chociaż Versana mogła przysiąc, że przed chwilą każdą z nich trzech dzieliło po kilka kroków to nagle panna van Hansen stała tuż obok niej i z irytacją potrząsała głową na te wybryki służącej. A Łasica dokazywała dalej.

- Bardzo pokornie błagam o wybaczenie. Proszę mi dać jeszcze jedną szansę. Jestem tu by służyć mojej pani, wykonać wszelkie jej polecenia, zadbać o wszystkie jej potrzeby. - niczym prawdziwa żmija sączyła swój słodki jad opadając w końcu na czworaka z kocią albo wężową gracją czworacząc w tej uniżonej pozie do nich obu. A, że stały tuż obok siebie to nawet nie było wiadomo którą z nich ma za swoją panią bo patrzyła na nie obie. Froya jakby się zawahała. A może była mimo wszystko ciekawa co wyznawczyni Węża teraz zrobi gdy już tak dotarła do ich stóp. A ta pochyliła się jeszcze bardziej i ucałowała każdą z tych czterech stóp prezentując swoją pokorę i wolę do wszelkiej współpracy.

Tak, jakoś rano zapamiętała Versana ten sen. Były we trzy. Breny nie było. Nie wiedziała dlaczego. Ale senna przygoda z Froyą i Łasicą działała bardzo odprężająco. Aż można było żałować, że to tylko sen. A jeszcze na sam koniec a może tuż przed przebudzeniem miała jeszcze jedną wizję. Wspaniałą. Siedziała. Bogata i oszałamiająca. Obok Łasica i Brema. Przed nią stały Froya i Kamila. Jednak wizja była zbyt ulotna by po przebudzeniu zapamiętała coś więcej. A przy śniadaniu Łasica sprawiła jej kolejną niespodziankę gdy zgodnie z wczorajszą umową zawartą z jej panią stawiła się z rana osobiście by być na usługi pani van Drasen.

- Przyszła Nadja. Ta pokojówka od panienki Froyi. - powiadomiła ją przy śniadaniu Brena. I zaraz potem przed obliczem Versany stanęła schludnie ubrana Nadja czyli Łasica. Tym razem w ubraniu a nie jak we śnie. I świetnie wiedziała po co tutaj przyszła.

- Dzień dobry proszę pani. Moja pani przysyła mnie zgodnie z umową. Dostałam polecenie by służyć najlepiej jak umiem i wykonywać wszystkie pani polecenia. - obwieściła oficjalnie powód swojego przybycia. Ale chociaż mówiła grzecznie i skromnie jak na Nadję w służbie van Hansenów wypadało to psotne oczka patrzyły już spojrzeniem Łasicy. Przez co jak ktoś ją znał prywatnie tak jak Versana trudno było nie dostrzec dwuznaczności takiej oficjalnej wersji.

- Moja pani powiedziała, że zapyta panią o moje zachowanie na następnym treningu dlatego bardzo mi zależy by były panie usatysfakcjonowani moją dzisiejszą wizytą. Więc jeśli jakoś mogłabym paniom pomóc i służyć to proszę powiedzieć jestem gotowa do pełnej współpracy. - Nadja mówiła z autentyczną żarliwością i przekonaniem. Chyba tylko ktoś taki jak Kornas by pozostał obojętny na tą słodycz w głosie i spojrzeniu. Brena spojrzała pytająco na swoją panią chyba zaskoczona, że druga pokojówka mówi o nich obu. A potem jeszcze była reszta poranka i pierwsza połowa dnia gdzie Łasica rzeczywiście wydawała się być do rany przyłóż.

A gdzieś przy okazji znalazła chwilę by przekazać przyjaciółce niewielką sakierkę. W nim był zestaw ręcznie robionych wytrychów. Na oko to nie wyglądały zbyt imponująco. Ot jakby ktoś wygiął kawałek sztywnego drutu tam a trochę tu. I tyle. Ale jak je sobie włamywaczka obejrzała dokładniej to wydawały się mieć co trzeba. Nawet niewielki drucik z haczykiem do podważania zaszczepek u drzwi. O ile była chociaż szczelina by go wsadzić. Nic nie można było poradzić na zasuwy. Ich nie dało się otworzyć stojąc z niewłaściwej strony drzwi. Ale dziurki od kluczy, kłódki i zasuwki już wydawały się nie być teraz takim wyzwaniem. Jak je sprawdziła we własnym domu to mimo prymitywnego wyglądu rzeczywiście łatwiej się nimi operowało przy zamkach niż jej starymi wytrychami. Ten kto je zrobił znał się na swojej robocie. Właściwie też dopiero rano miała okazję porozmawiać z Kornasem na temat jego wczorajszej działalności wywiadowczej.

I jeśli chodzi o finezję to Kornas nie był nią czy chociaż Łasicą. Był dość prostolinijny. Ale czegoś jednak się dowiedział. Samej Leony nie spotkał. Ale dowiedział się, że czasem przychodzi. Ale nie tak często. Ale jak już przychodzi to podobno upija się na całego. Potem koledzy muszą ją zgarniać na koniec wieczoru i może dlatego ta rzadko przychodzi. A może dlatego, że ma tam długi. Łatwo ją poznać po opasce na oku i pokiereszowanej połowie twarzy. Już nie taka młoda. Większość kobiet w jej wieku ma już rodzinę, męża, dzieci i tak dalej. A ona… Właściwie nie wiadomo. Podobno jak się spojrzy na nią to widać, że wredna i lepiej z nią nie zadzierać. A gdzie mieszka i skąd jest to się nie udało dowiedzieć.



Strupas



- No i jak było? Jak sanie i konik? - Karlik zagaił garbusa jaki wrócił z wyprawy w zaśnieżoną puszczę. Był ostatnim kultystą jakiego Strupas spotkał przed wyprawą no i właśnie grubas zorganizował te sanie, kuca no i zapasy dla odmieńców. A nawet posiłek dla woźnicy. To i jak znów się spotykali to logistyk i skarbnik ich grupy był ciekaw jaki był efekt tej wyprawy w jaką z tym wszystkim udał się Strupas.



Zbór



W końcu jednak zaczęła się zasadnicza część spotkania. Gdy już wszyscy zjedli, wygadali się ze sobą i oswoili z tym ponownym spotkaniem Starszy przeszedł do zwyczajowego omawiania spraw. Jak zwykle najbardziej interesowała go sprawa kazamat i postępy w dziedzinie uwolnienia ich siostry z lochów.

- Muszę pochwalić Karlika i Silnego. Świetna akcja z tym wozem. Oby tak dalej. To da nam okazję do spenetrowania kazamat od wewnątrz. - zamaskowany lider zboru publicznie pochwalił dwóch wykonawców tego numeru. Karlikowi udało się załatwić ten wóz a Silny parę dni temu wjechał nim do paszczy lwa. I wyjechał cało. Teraz zwłaszcza on promieniował dumą. A Łasica musiała przełknąć gorzką gulę słysząc jak mistrz chwali jej głównego adwersarza w ich grupie. Ale nie ośmieliła się publicznie sprzeciwić opinii Starszego więc ograniczyła się do skwaszonej miny. Wydawało się, że tym razem Silny i Karlik zapunktowali w oczach Starszego.

- To teraz Silny opowiedz nam jak to wygląda. - mistrz poprosił ich twardziela by opowiedział co tam widział. W końcu z całej ich grupy tylko on w tej chwili był tak daleko w trzewiach więziennej twierdzy. I teraz promieniał z dumy z tego osiągnięcia.

- No ja może zbyt wiele nie widziałem. Ale coś więcej niż bramę i fiuty strażników. - Silny nie powstrzymał się by nie wbić szpili konkurentce. Obdarzył ją złośliwym uśmieszkiem pełnym wyższości a ona zrewanżowała się zawziętym spojrzeniem i zaciśnięciem dłoni w pięści jakby znów miała zaraz rzucić się na niego z nożem czy pięściami.

- Silny… - tym razem reakcja mistrza była natychmiastowa. I jedno słowo wystarczyło by jego autorytet skutecznie spacyfikował tą nagle zaognioną sytuację. Łasica skarcona tym zamaskowanym spojrzeniem też momentalnie spokorniała i odpuściła.

~ Oni przynajmniej mieli fiuty… ~ syknęła po cichu ze złości tak, że chyba tylko siedząca obok Versana usłyszała tą rozzłoszczoną ripostę koleżanki.

- No to może zbyt wiele nie widziałem. Ale jak rozładowaliśy z Gregorem te beczki… - Silny mówił dość prostym językiem. Prawie jak Kornas. Ale dość dobrze opisał to co widział. Za główną bramą był krótki tunel pod wieżą bramną i kolejna brama. Potem dziedziniec. I główny budynek więzienia. Każde okno zakratowane i dość małe. Wątpił by ktoś dał się przez nie przecisnąć nawet jakby krat nie było. Może dziecko albo bardzo drobna osoba. Potem objechali ten budynek by zajechać do kuchni i magazynu. Bo te były nieco z tyłu. I tam w magazynie stały już inne beczki. Ale nie bardzo mogli się z Gregorem rozglądać bo jak byli pierwszy raz to jeden ze strażników przy bramie jechał z nimi. A tam przy tej kuchni kręciły się jakieś chmyzy z kuchni. Na oko Silnego raz by takiemu przyłożył i by się złamał. I tyle. W samych lochach oczywiście nie był. Musieli po rozładowaniu beczek znów z tym strażnikiem wrócić do bramy i wyjechać. No ale za tydzień znów mieli kolejną dostawę więc znów tam pojadą.

- A ten Greg? Sprawdził się. Dobry kompan z niego. Nie lubi straży. Mocny w rękach jest, nie boi się i potrafi przywalić. Może go przyłączmy do nas? - jak już skończył opowiadać jak było w kazamatach od razu zwrócił się prosząco do Starszego chcąc go przekonać do swojego kompana. Chyba tego samego co już wcześniej o nim wspominał. Przywódca zboru wziął go więc na stronę i chwilę o tym rozmawiali przyciszonymi głosami. Trudno było zgadnąć o czym. Łasica znów się zrzymała. Jasne było, że jak Silny wprowadziłby kogoś do zboru to jego pozycja automatycznie wzrośnie. No i będzie miał swojego zausznika.

- A czy ktoś jeszcze dowiedział się coś o kazamatach? - lider gdy skończył rozmowę z Silnym wrócił do reszty grupy by dać znać, że jak ktoś osiągnął jakiś sukces w tej sprawie to właśnie jest dobra okazja podzielić się tym z resztą grupy a przy okazji zyskać w oczach mistrza. Przy okazji Starszy prosił by zwracać uwagę na młodą, łagodną, niebieskooką kobietę. Ona prawdopodobnie ma kontakt z tą skazaną jaką mieli zamiar uwolnić. Nie potrafił o niej jednak powiedzieć czegoś więcej więc to była tylko taka wskazówka.


---



Sebastian



W końcu przyszła kolej na te indywidualne rozmowy z mistrzem. Swojej doczekał się i młody cyrulik. - I jak Sebastianie wyszło z tym człowiekiem od manuskryptu? - zagaił o sprawę jaka go najbardziej interesowała. Gdy Sebastian oddał mu kupione u Floriana przedmioty mistrz się wyraźnie ucieszył.

- Znakomicie, znakomicie Sebastianie! - pochwalił go bez skrupułów i z wielkim zainteresowaniem zaczął oglądać ten dziennik i księgę.

- Wspaniała! Wspaniała! Fascynujące… - księga zdawała się fascynować, wręcz hipnotyzować zamaskowanego mężczyznę. Z ostrożnością przerzucał kartki i przeglądał co tam jest. Przy tak pobieżnym przeglądaniu trudno było orzec co dokładnie w tej księdze zrobiło na nim takie wrażenie. Odłożył ją na wolny stół i zaczął podobnie kartkować dziennik.

- O… A tu widzę, nie wszystko po naszemu… Tileański mówisz? Przekaż to Karlikowi. Powinien to dać radę przetłumaczyć. Zresztą wspomnę mu jeszcze o tym. - powiedział zwracając dziennik z powrotem Sebastianowi. Wzrokiem zaś wskazał na najgrubszego z kultystów. - A z księgą powinien chyba sobie poradzić Aaron. Tylko musisz go dopilnować by o tym nie zapomniał. - z drugą pozycją wskazał na rozczochranego wyrzutka z kolegium który rzeczywiście miewał regularne okresy gdy był wczorajszy. Ale jako były magister powinien jednak odebrać klasyczne wykształcenie.

- A tak poza tym Sebastianie? Co u ciebie słychać? Potrzebujesz przy czymś pomocy? Zdarzyło się coś o czym chciałbyś porozmawiać? - gdy już omówili sprawy manuskryptu i pochodne mistrz zwrócił się do najmłodszego stażem członka ich tajnej grupy tonem opiekuna sprawdającego czy u podopiecznego wszystko gra.



Versana



Swoje przysłowiowe parę chwil ze Starszym miała też i Versana. Chociaż właściwie to miały we dwie bo najpierw mistrz poprosił do siebie Łasicę a gdy już trochę rozmawiali zaprosił też i jej przyjaciółkę.

- Widzę, że macie ze sobą więcej wspólnego niż się może na pierwszy rzut oka wydawać. - mężczyzna za maską pozwolił sobie zacząć od małego żarciku. Ale jednak nie zaprosił ich by sobie żartować.

- Rozmawiałem właśnie z Łasicą o naszych pięknych i bogatych szlachciankach. Widzę, że niejako udało wam się wspólnie działać w tej materii. Dobrze. Bardzo dobrze. Cieszy mnie taka współpraca i, że tak dobrze się dogadujecie. Tak to właśnie powinno wyglądać. - Starszy nie ukrywał, że chociaż pierwotnie to może i była sprawa Versany to nie ma nic przeciwko jak się obie za to zabiorą. Widocznie już Łasica coś zdążyła mu o tym powiedzieć no ale ta niewiele wiedziała o Kamili z którą nie miała kontaktu. Obie więc mogły opowiedzieć jak idzie spaczenie tych dwóch błękitnokrwistych piękności w stronę Mrocznej Czwórki. No i jakie one są jak się je lepiej pozna.

- Ah, eliksir… Skończył się… No ale to nie taka prosta sprawa. Nie mogę wam obiecać, że za tydzień będzie gotowy. To wymaga czasu. Ale jak już o tym jesteśmy jak się sprawdza? Jak działa? - gdy temat zszedł na eliksir i okazało się, że ten niewielki flakonik już się zużył to zdobycie kolejnego nie jest taką prostą sprawą. Na razie musiały sobie poradzić bez niego.

- Wcześniej rozmawiałem z Kurtem. I powiedział mi o tym spotkaniu w porcie z Wilczycą. - jak już Łasica wróciła do stołu i teraz Versana rozmawiała z mistrzem zapytał ją o Normę. - Przyznam, że żywię co do niej spore nadzieje. Widzę, że nasze drogi się skrzyżują w ten czy inny sposób. Więc lepiej mieć ją po swojej stronie. Co to za nieporozumienie z nią wyszło? Na czym polega kłopot? - Starszy widocznie sporo już wiedział od Kurta ale i Kurt nie wiedział wszystkiego i nie było go przy wcześniejszych spotkaniach z Normą i węglarzami. Więc chciał wiedzieć o co chodzi i dlaczego Norma nawet jak przyszła to nie zgodziła się zostać w przygotowanej kryjówce. Chyba nie mógł uwierzyć w to co usłyszał od kuternogi, że Norsmanka nie chciała siedzieć sama w pustym domu bo u węglarzy miała z kim grać w karty. Na to miał rozwiązanie bo zgodził się by mogła zamieszkać tutaj, na statku. Kurt praktycznie był tutaj non stop, w karty też umiał grać to przynajmniej nie byłaby sama. A jakby jej było mało rozrywek to chyba akurat Versana i Łasica były na tyle rozrywkowymi dziewczynami, że chyba nie powinno być im trudno zapewnić Wilczycy rozrywkę i towarzystwo. Zwłaszcza jakby ją zabrały na miasto. No chyba, że było jeszcze coś.

- A przy okazji jak interesy? Jak ci się powodzi moja droga? - gdy już mieli mniej więcej omówione sprawy najistotniejsze Starszy wrócił do jowialnego tonu przyjaznego wujka i mentora który troszczy się o swoich podopiecznych.



Strupas



- I jak ci się udała podróż do naszych jaskiniowych pobratymców Strupasie? Co u nich słychać? Dalej mają kłopoty z kopytnymi jak ostatnio? Cieszę się, że do nas wróciłeś. Jakie wieści przywozisz? - jak zwykle mistrz nie pominął także garbatego brzydala gdy poprosił go na rozmowę. Nie ukrywał swojego zainteresowania jak się udała jego misja handlowo - dyplomatyczna. W końcu obie strony wydawały się swoimi naturalnymi partnerami. Każda z nich miała coś czego potrzebowała albo mogło się przydać drugiej stronie. Lider w masce był więc ciekaw jak odmieńcy a zwłaszcza Knopp i Opal zareagowali na podarki przygotowane przez Karlika no i listy Starszego. I dał opowiedzieć Strupasowi jak to było na tej wyprawie do jaskini.

- A przy okazji Strupasie. Mam dla ciebie zadanie. - mistrz położył dłoń na ramieniu garbusa i swoim zwyczajem zaczął się przechadzać spacerowym krokiem w poprzek ładowni. - Silny ma tego kolegę z jakim był ostatnio w kazamatach. Mówi o nim same dobre rzeczy. Ale przydałoby się to zweryfikować. Najlepiej by zrobił to taki dobry obserwator jak ty. Dlatego gdy będziesz jechał następnym razem na spotkanie handlowe to zabierz go ze sobą. - i Starszy podał mu adres gdzie powinien kręcić się ten Greg i mniej więcej jak wygląda. Bo jakby do tego czasu powęszył wokół tego Grega na miejscu to też by było dobrze. A umówione spotkanie miało być gdzieś na pustkowiu co sam miał okazję ustalić z Knoppem i resztą więc jak pojadą zostawić czy odebrać towar to nie powinni spotkać żadnych odmieńców.

- Natomiast tydzień temu pytałeś mnie o swoją służbę Ojczulkowi… - gdy już omówili te sprawy jakie mniej lub bardziej dotyczyły całego zboru Starszy wrócił do rozmowy jaką odbyli na poprzednim spotkaniu. I okazało się, że coś jednak znalazł jak Strupas mógłby się przysłużyć Nieczystemu.

Otóż dotarł do informacji, że gdy budowano to miasto niecałe sto lat temu natknięto się na grobowiec. Właściwie masowy grób. Ponieważ ciała czy raczej szkielety nie miały zbyt wielu obrażeń wywnioskowano wtedy, że tak wiele ciał musiało paść od zarazy. Kim byli za życia tego nikt nie miał pojęcia. Zwłaszcza, że miasto dopiero budowano więc nie mogli to być mieszkańcy miasta. Które zresztą i do dzisiaj stało w sporej mierze puste czego sam Strupas, Sebastian czy Aaron byli najlepszym dowodem. Więc gdyby odnaleźć ten masowy grób kto wie? Może ta zaraza co zabiła tamtych wciąż by miała moc? Tylko niestety nie zachowały się zapiski gdzie dokładnie to było. Wiadomo, że niedaleko brzegu i pisano, że niedaleko plaży. Więc raczej na zachodnim brzegu rzeki bo wschodni był pocięty klifami i raczej stromy.

- Jeśli mogę coś ci zasugerować możesz zacząć szukać od rozpytania jakiegoś starorsowca. Elfy czy krasnoludy żyją na tyle długo by wciąż to pamiętać. Cóż to dla nich 80 czy 70 lat? Możliwe, że w archiwum ratusza zachowały się jakieś zapiski z czasów budowy. - poradził mu mentor. Jeśli coś by było do dziś znać to pewnie było w kanałach po zachodniej stronie miasta. Był też jeden trop jakiego uczciwie przyznawał nie był pewny. A mianowicie jakieś 10 lat temu spalono na stosie niejakiego Maurizio Bergera. Prawie do ostatniej chwili krzyczał na swojej egzekucji, że jest niewinny ale on jest tylko pierwszą ofiarą. Miasto zaleje fala much a trupy będą gnić na ulicach. Bo władycy tego miasta ukrywają prawdę, straszną prawdę przed mieszkańcami. Prawdę skrytą pod ziemią ale w końcu ona wyjdzie na powierzchnię i pochłonie to miasto. Jednak czy miało to coś wspólnego z tamtym odkryciem przy budowie miasta tego nawet Starszy nie wiedział. Po Bergerze nikt chyba nie płakał a teraz nawet nie pamiętał. Może poza jego córką. Wtedy była małą smarkulą ale obecnie powinna być już dorosłą kobietą. Nie wiadomo gdzie była teraz. Berger był przemytnikiem i podobni znał kanały jak własną kieszeń. To może i coś odkrył w tych kanałach.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline