Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2020, 14:54   #19
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Wchodzili do kasyna... a właściwie nim weszli, Walter zatrzymał na chwilę Big Toma i wręczył mu jego klamkę z lekkim uśmiechem i skinieniem głowy. Nie było co mówić. Byli na miejscu, byli bezpieczni, a przynajmniej na to wszystko wskazywało. Spełnił swoją część roboty i on swoją. Gnat? Tak, nie wiedział ile taki stał w realiach, ale raczej nie mało. Wolał nie zostawiać luźnych końców.

Potem przyszła pora na małe przedstawienie. Dykhovichny słuchał spokojnie i w niemym skupieniu słów Goodmila... Pana Goodmila. Pamiętał swoją rozmowę z Big Tomem, ale teraz wszystko jej przeczyło... albo uzupełniało. Człowiek przed nim dokładnie wiedział kogo wyciągał z zamrażarek. Zabawne, bo zdaniem Pazura mieli tylko foldery i mało kto wychodził żywy z lodówki. Wniosek był jeden. Białowłosy jak nic miał wgląd w dane sprzed Końca. W dane korporacyjne... Zresztą, sam się przyznał. Pytanie tylko ile wiedział... tak czy inaczej? Rodzina nie zapomniała, Nikolayevicz również.

Stał więc ubrany dość szykownie jak na otaczające go zewsząd standardy. Wszystko w odcieniach połyskliwej czerni. Czarne, szyte, skórzane buty. Czarny, skórzany pas o srebrnych wzmocnieniach, sprzączce i szwach. Czarna fedora, skórzane rękawice zimowe i wełniany szal... czarny garnitur, krawat i koszula... czarny, z grubej wełny doskonałej jakości krótki płaszcz dwurzędowy, oraz czarne okulary przeciwsłoneczne. Wizerunek ubioru dopełniała srebrna spinka do krawatu i oksydowany, złoty sygnet klasowy ze sporawym karatowo krwistym granatem. Teraz leżąca na podłodze czarna, solidna, skórzana torba z którą przyszedł kryła nieznaną zawartość.

Położył dłoń na sercu, a drugą zdjął okulary, by pochylić głowę z szacunkiem. Mężczyzna przed Nikolayeviczem był człowiekiem Rodziny... jeszcze nie wiedział której. Jasne było, że Bobby przesadzał. Tak, Goodmil był ważną personą, ale nie on rozdawał karty. On tylko był tym co ich sprowadził w większej grze. Mel Czarny Pies natomiast najpewniej był jednym z Donów, albo kimś bardzo wysoko postawionym. To było jego Kasyno, Four Queens... a Trevor był wpływowym pośrednikiem. Bardzo, skoro Mel udostępnił mu swoją twierdzę i środki. To oczywiście znaczyło tylko jedno...

- Panie Goodmil. Rodziny mają moją wdzięczność, że nie porzuciły mnie na pastwę Molocha i promieniowania. Jak byłem wierny przed hibernacją tak jestem nadal. Pragnąłbym się odświeżyć, a następnie, jeśli byłoby to akceptowalne i słuszne, zamienić słowo.

Plan był genialny w swoje prostocie. Pora była się sprzedać swojemu 'wybawcy'. Kim był Walter? Człowiekiem których już nie było. Szczerze mówiąc wątpił, by jakikolwiek psycholog, a co dopiero psychoterapeuta przetrwał zawieruchę wojny. "Agenci Pospolitości" jak zwykł pogardliwie nazywać w myślach swoich kolegów po fachu. On był inny, a śmierć tego co było otworzyła całe spektrum możliwości. Tak, zapewne był jedynym specjalistą od umysłu w całym Vegas...

Oczywiście, nie tylko psychologią się parał. Doktorat? Certyfikat psychoterapii behewioralno-poznawczej? Oczywiście, ale to nie wszystko. Był jeszcze magistrem chemii... farmaceutyki właściwie... miał również wszystkie uprawnienia pedagogiczne... oraz słynął po cichu jako wieloletni, zasłużony Kuzyn Rodziny z San Fran. San Francisco było co prawda daleko i nie wiadomo czy coś z niego zostało, ale... był. Był i znał dryg. Znał i miał zamiar się na tym wybić. Trzeba było tylko wybadać całą sytuację. Rozkład sił, ekonomię, społeczeństwo, zmiany mentalnościowe i kulturowe, cały świat wzdłuż i wszerz jak tylko się da! Wiedza? Wiedza to władza. Haniebna alternatywa to bycie ignoranckim frajerem którego każdy dyma w dupę.

Bądźmy szczerzy, kto ma największe szanse przejąć władzę po upadku cywilizacji? Ci co mają jaja i brak skrupułów oczywiście. Czytać Rodziny... Zorganizowana Przestępczość... jego klimaty. Vegas. Miasto Grzechu. Tak, trafił idealnie.

Zatem plan był łopatologiczny. Odświeżyć się i rozmówić z Trevorem. Rozłożyć jego umysł na czynniki pierwsze i tak nim pokierować, by zrobił mu reklamę której nikt się nie oprze. Na jego warunkach oczywiście, ale w pełni kontroli. Zawsze tak było, że nie ważne było kim jesteś... tylko to co ludzie o Tobie myśleli. Poza tym, standard ze Starego Świata. Wkraść się w łaski, pokazać, że jest się z tej samej gliny... i wyciągnąć każdy szczepek informacji, by móc budować własną solidną markę i potęgę.

Następnie Dykhovichny miał jedną rzecz w planach... co najlepiej charakteryzuje ludzi u władzy i ich gusta? Panienki. Ludzie u władzy, ludzie z wyżyn kochają panienki... i poprzez znajomość gustów. Poprzez znajomość konstrukcji psyche takiej ekskluzywnej towarzyszki nocy można wiele się dowiedzieć o najwyższych sferach... nie mówiąc o tym, że to bardzo przyjemna rzecz i taka dziewuszka swoje wie... a nawet szepnie dobre słówko jak się odpowiednio podejdzie. Tak, to był dobry plan.

Nie było tajemnicą, że to co było nie miało żadnego znaczenia. Tamten świat umarł gdy spadły bomby i z nimi przeminął. Nastał nowy i nie... nie było w nim służb chroniących nieprzystosowanych do życia frajerów. Nastał czas walki o władzę. W jego wykonaniu subtelnej, wężowej, lisiej... był człowiekiem z klasą, dlaczego miałby brudzić sobie ręce? Tyle osób było w całym Vegas które z chęcią go wyręczą z uśmiechem radości na twarzy... i nawet będą myślały, że to ich pomysł... zapatrzeni w Iluzję Neonów... oślepieni światłem, nieświadomi przepaści i łańcuchów na jej dnie...
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 25-12-2020 o 12:56. Powód: powtórzenie
Dhratlach jest offline